Za projektem zagłosowały 84 państwa, 19 było przeciwko, a 68 wstrzymało się od głosu. Warto zaznaczyć, że część członków nie wzięła udziału w głosowaniu, zakończyło się ono jednak sukcesem Boszniaków.

Autor: Maciej Adam Baczyński
Zbrodnie w Srebrenicy wciąż dzielą świat. Sprawa wydaje się prosta – Boszniacy (Muzułmanie) byli ofiarami Serbów. Ci jednak nie poczuwają się do odpowiedzialności za zbrodnie popełniane podczas rozpadu Jugosławii. Co więcej, z ich perspektywy zbrodniarze wojenni to bohaterowie narodowi. Mimo że jest to poważne uogólnienie, w ostatnim czasie to właśnie takie uproszczone interpretacje historii zdominowały dyskurs o przeszłości Bośni i Hercegowiny.
Srebrenica jest jednym z fundamentów boszniackiej tożsamości. Wydarzenia z lipca 1995 roku zostały upolitycznione i wyolbrzymione. Wszak nawet polskie dzieje udowadniają, że łatwiej jest postawić się w roli ofiar niż oprawców. Choć Boszniacy (podobnie jak Chorwaci i Serbowie) dopuszczali się okrucieństw, nie można odmówić im prawa do upamiętnienia zadanych im przez sąsiadów ran.
Prezydent Serbii Aleksandar Vučić przypomniał dziś, że oskarżeni o zbrodnie zostali już osądzeni. Sam jednak przeczy sobie, gloryfikując ich jako bohaterów narodowych. Gra na dwa fronty – uznawanie zbrodni i ich negowanie – sprawiła, że w ONZ-cie Serbię wsparło 18 autorytetów w obronie praw człowieka, w tym: Federacja Rosyjska, Chiny, Węgry, Białoruś, Syria, Nikaragua, Kuba, Korea Północna, Eswatini, Mali, Erytrea i Komory.
Serbowie dążyli do przekonania międzynarodowej opinii publicznej, że rezolucja jest bezprawna i stronnicza. Prowadzeniu rozmów z przedstawicielami państw członkowskich ONZ towarzyszyła akcja medialna. Kampanię skierowano zarówno do odbiorców zagranicznych, jak i wewnętrznych. W Srebrenicy umieszczono plakaty tłumaczące, że Serbowie nie są „narodem ludobójczym”, pamiętają, a ich byty polityczne – Republika Serbii i Republika Srpska – są dumne. Powodów do dumy nie wymieniono.
Projekt rezolucji stał się kolejnym pretekstem do sabotowania funkcjonowania Bośni i Hercegowiny przez wchodzącą w jej skład Republikę Serbską. Jej prezydent, Milorad Dodik, stale atakuje Wysokiego Przedstawiciela, lokalnych polityków, a nawet zagranicznych dyplomatów. Krytykuje także jednostronne podjęcie decyzji o przygotowaniu i zgłoszeniu rezolucji. Z drugiej strony – prowokacyjnie obnosi się ze swoją sympatią do Moskwy i grozi nielegalną secesją Republiki.
Oskarżenia Dodik skierował m.in. pod adresem przewodniczącego Prezydium Bośni i Hercegowiny. W obronie Denisa Bećirovicia stanęła organizacja „Matki z Enklaw Srebrenica i Žepa”. Stowarzyszenie oświadczyło, że Boszniak jest legalnym przewodniczącym Prezydium, a wysuwane przez niego argumenty za złożeniem rezolucji opierają się na ustaleniach sądów międzynarodowych. Ich podważanie jest zatem negowaniem zbrodni (co z kolei oznacza łamanie bośniackiego prawa).

Dowodem, że projekt rezolucji był przez ONZ traktowany poważnie była kolejna rozmowa Denisa Bećirovicia z António Guterresem. W środowym spotkaniu uczestniczyli także Željko Komšić (chorwacki członek Prezydium) i Zlatko Lagumdžija (ambasador BiH przy ONZ). Bećirović podziękował Guterresowi za dotychczasowe wsparcie. Zaznaczył, że rezolucja pozwoli utrzymać wiarygodność ONZ, będzie również sygnałem, że społeczność międzynarodowa nie toleruje ludobójstw i prób ich negowania.
Sekretarz generalny ONZ wyraził przekonanie, że uznanie zbrodni w Srebrenicy za ludobójstwo jest konsekwencją wyroków wydanych przez międzynarodowe instytucje sądownicze. Rozmówcy stwierdzili przy tym, że pojednanie i odbudowa relacji pomiędzy mieszkańcami Bośni i Hercegowiny wymaga rozliczenia przeszłości. Bećirović wyraził wdzięczność wszystkim popierającym projekt rezolucji, który uznał za krok ku stabilizacji nie tylko Bośni i Hercegowiny, ale całego regionu.
Przewodniczący Prezydencji do ostatniej chwili prowadził rozmowy z przedstawicielami państw członkowskich. Na początku maja odwiedził w Berlinie Olafa Scholza. Następnie udał się do Nowego Jorku, gdzie spotykał się z ambasadorami przy ONZ, m.in.: Ekwadoru, Meksyku, Jamajki, Angoli, Mozambiku, Indii, Filipin i Grecji. Przed rozpoczęciem czwartkowej sesji Bećirović stwierdził, że jego zespół zrobił, co mógł, a w głosowaniu zwycięży prawda.
Dzisiaj delegacja Republiki Serbskiej złożyła kwiaty pod pomnikiem na cmentarzu w Bratunacu. W uroczystości uczestniczyli: prezydent Milorad Dodik, premier Radovan Višković i serbska członkini Prezydencji Željka Cvijanović. Następnie politycy udali się do Srebrenicy, gdzie odbyło się wyjazdowe posiedzenie rządu Republiki Serbskiej. W spotkaniu, które odbyło się w srebrenickiej szkole uczestniczyli także Dodik i przedstawiciele lokalnych samorządów.

W związku z posiedzeniem rządu okolica została zabezpieczona przez policję, podstawiono nawet wóz opancerzony. Władze zaprzeczyły jednak, by istniało jakiekolwiek zagrożenie. Na spotkaniu premier Višković powtarzał serbską mantrę propagandową. Zgodnie z nią rezolucja napiętnuje Serbów jako naród ludobójców. Tekst nie wspomina jednak sprawców zbrodni. Przypomina to reklamę WOŚP – politycy PiS czuli się atakowani hasłem „Pokonajmy to ZŁO!!! WygraMY z sepsą”.
W kampanię przeciwko rezolucji włączyła się także Serbska Cerkiew Prawosławna, oświadczając, że południowe bicie dzwonów ilustrowało solidarność i siłę narodu serbskiego w obliczu zagrożenia. Cerkiew wezwała Serbów do modlitwy i dalszego czynienia dobra wbrew fałszywym oskarżeniom rozpowszechnianym na forum ONZ. Sprzeciw wobec zapowiadanego wsparcia rezolucji przez Czarnogórę manifestowano w Podgoricy, gdzie zgromadzili się przedstawiciele środowisk serbskich (i prorosyjskich).
Do Srebrenicy przybył federalny minister ds. przesiedleńców i uchodźców. Nerin Dizdar stwierdził, że rezolucja nie jest wymierzona w konkretny naród (Serbów) i nie stanowi formy zbiorowej kary. Skrytykował tych, którzy snują narrację mówiącą, że ma ona na celu szykanowanie Serbów. Wskazał, że przyjęcie deklaracji jest porażką środowisk, które tożsamość serbską oparły na kanonie bohaterów narodowych – w rzeczywistości zbrodniarzy wojennych.
Emocji nie brakowało także w Nowym Jorku. Przedstawiciel Namibii przy ONZ potwierdził, że w Srebrenicy doszło do ludobójstwa. Dodał, że to kolejne obserwujemy obecnie w Palestynie. Z kolei Azerbejdżan zapowiedział, że nie weźmie udziału w głosowaniu. Chiny stwierdziły zaś, że nie mają innego wyboru niż sprzeciwienie się rezolucji. Ambasador przy ONZ podkreślił, że należy przestrzegać zasad z Dayton.
Prezydent Vučić tłumaczył Zgromadzeniu, że do odpowiedzialności karnej pociągnięto już oskarżonych o udział w zbrodniach. Dodał, że składał kwiaty ofiarom w Srebrenicy, jednak prawie został zlinczowany. Zapomniał wyjaśnić, że jego gest był politycznym spektaklem. Lepszym hołdem byłoby przyznanie się do zbrodni wojennych popełnionych przez Serbów na obszarze byłej Jugosławii. Vučić lubi jednak melodramatyczne przedstawienia, w których gra ofiarę.
Relację z Nowego Jorku śledzono na żywo w sarajewskim ratuszu – Vijećnicy. Burmistrzyni Benjamina Karić stwierdziła, że rezolucja jest potrzebna, by nowe pokolenia wiedziały, co spotkało ich przodków. Po przyjęciu rezolucji premier Federacji BiH Nermin Nikšić dodał, że stosunek do Srebrenicy jest testem człowieczeństwa, a dokonanego tam ludobójstwa nie można zniżać do „strasznej zbrodni” – sformułowania popularnego wśród wielu działaczy serbskich.
Głosowanie potwierdziło silne związki Belgradu z Moskwą. Stały Przedstawiciel Rosji przy ONZ skrytykował podgrzewanie sporów na Bałkanach, a także poniżanie Serbii i jej prezydenta. Wytknął także fakt, że tekst rezolucji nie zawiera apelu o wdrożenie zapisów z Dayton. Jest to o tyle absurdalne, że Moskwa od lat wspiera Banja Lukę w sabotowaniu Porozumienia i załączonej do niego konstytucji.
Prezydent Vučić ponownie przemówił do Zgromadzenia, stwierdzając, że wszystkie poprawki do rezolucji miały na celu zmanipulowanie państw członkowskich, a wynik głosowania nie powinien dopuścić do jej przyjęcia. W parlamentach państw podobnie niskie poparcie spowodowałoby odrzucenie projektu. Powrócił także do wątku zrzucania odpowiedzialności za zbrodnię na Republikę Serbską – nie udało się to, bo państwa głosujące „za” poniosły porażkę.
Dyrektor Centrum Pamięci Srebrenica-Potočari Emir Suljagić ocenił, że przyjęcie rezolucji zamyka prawie trzy dekady walki o uznanie i pamięć o ludobójstwie ze Srebrenicy. Przemawiając przed Zgromadzeniem Ogólnym podkreślił, że dzisiejsza sesja dowodzi, że poświęcenie świadków zeznających na procesach sprawców i praca kierowanego przez niego Centrum mają sens. Zaprosił słuchaczy do odwiedzenia Srebrenicy i poznania szczegółów wydarzeń z lipca 1995 roku.
Stowarzyszenie Matek Srebrenicy podziękowało państwom, które zagłosowały za przyjęciem rezolucji – Słowenii, Chorwacji, Czarnogórze, Macedonii Północnej i Albanii. Podkreśliło, że jest to dowód pojednania i dobrych relacji sąsiedzkich. Zupełnie inaczej głosowanie zinterpretował wicepremier Serbii Aleksandar Vulin. Polityk określił dzisiejszą decyzję ONZ powodem do dumy. Jego zdaniem Zachód nie docenił Serbii i jej sojuszników, a większość państw była przeciwna rezolucji.
W podobnie entuzjastycznym tonie wypowiedział się Milorad Dodik, którego zdaniem rezolucja upadła, a jej zwolennikom nie udało się przekonać nawet połowy państw członkowskich. Serbowie przyjęli więc znaną w Polsce strategię kreatywnej interpretacji głosowań. Warto przy tym zaznaczyć, że jeszcze przed głosowaniem Dodik zapowiedział, że w ciągu miesiąca przedstawiony zostanie plan wyjścia Republiki Serbskiej z Bośni i Hercegowiny.
Co rezolucja daje Boszniakom? Przede wszystkim moralne zwycięstwo. I to coroczne, gdyż 11 lipca ustanowiono dniem wspomnienia ludobójstwa w Srebrenicy. Deklaracja ONZ wskazuje potrzebę rozpowszechniania faktów na temat jego przebiegu, potępia negowanie ludobójstwa i gloryfikację jego sprawców. Podkreśla także potrzebę ścigania tych, którzy wciąż nie ponieśli odpowiedzialności karnej. Poza tym rezolucja wzywa do stworzenia dedykowanego programu informacyjnego.
Przyjęcie rezolucji jest symbolicznym sukcesem Boszniaków. Czy ma jednak praktyczne zastosowanie? Rezolucja nie jest wiążąca – uznaje się ją za deklarację członków ONZ, którzy powinni działać zgodnie z jej treścią. Głosowanie jest zatem ważnym sygnałem politycznym, który wyraźnie wskazuje przynależność Boszniaków i Chorwatów do strefy oddziaływania kultury „zachodniej”, Serbów zaś do tej, w której prym wiodą Moskwa i Pekin.
Maciej Adam Baczyński – doktorant II roku w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, dyscyplina: nauki o polityce i administracji. Prezes Studencko-Doktoranckiego Koła Naukowego Pax Europaea. Interesuje się relacjami polityki z historią i kulturą, zwłaszcza w obszarze pamięci zbiorowej.