O sarajewskich Targach Książki, sporze o Ivo Andricia i wyzwaniach stojących przed bośniacko-hercegowińskimi instytucjami kultury. Z dyrektorką Muzeum Literatury i Sztuk Teatralnych Bośni i Hercegowiny, Šejlą Šehabović, rozmawiał w Sarajewie Maciej Baczyński.

Maciej Baczyński: Spotykamy się przy okazji Targów Książki, Sajam knjiga. Jakie znaczenie organizacja tego wydarzenia ma dla Bośni i Hercegowiny?
Šejla Šehabović: W Bośni i Hercegowinie targi książki odbywają się rzadko. W Sarajewie organizowane są tylko dwa razy w roku – i to są te większe. W większości nie jesteśmy zadowoleni z organizacji, nie wszystko działa tak, jakbyśmy sobie tego życzyli, ale to jest świetna szansa dla naszych muzeów, najlepsza akurat dla naszego Muzeum, żeby zaprezentować to, co zrobiliśmy w przeciągu roku. Co roku mamy nowe publikacje do pokazania, ale prezentujemy je w sposób ukazujący także historię Muzeum. W tym roku mamy wystawę, nowe książki, nowe katalogi muzealne. W trakcie Targów zorganizujemy także promocję katalogu muzealnego. Dla Muzeum to jest darmowy marketing.
To ciekawe, że użyłaś słowa „marketing”, bo chcę zapytać, co dokładnie jest celem Targów. Czy jest nim promocja autorów, czytelnictwa czy chodzi po prostu o biznes?
To zależy. Dla poszczególnych wydawców to biznes, dla autorów to autopromocja, ale dla instytucji, takich jak nasze Muzeum, cel jest szerszy. Poszukujemy odbiorców, partnerów do współpracy, w tym różnych domów wydawniczych i nowych autorów, których moglibyśmy publikować. Tam możemy to wszystko znaleźć. Nie promujemy tylko naszych publikacji, ale Muzeum jako całość.
Rozmawialiśmy już o tym, że Ibrahim Spahić [nestor sarajewskiej kultury] stwierdził, że inspiracją dla tegorocznej edycji był ogród Muzeum. Jak powinniśmy rozumieć hasło Targów „Čitaj me!”, „Read me!” – zwłaszcza w kontekście Muzeum Literatury?
Tak, to bardzo ważne. Ibrahim Spahić zawsze ma te szalone pomysły. [śmiech] Pewnego roku – wydaje mi się, że było to podczas Targów – kupił nam drzewko do posadzenia w muzealnym ogrodzie. [śmiech] Drzewo w ogrodzie nie radzi sobie najlepiej [śmiech], ale ten gest był bardzo miły. Pomyślał, że jako stary bośniacki dom, Muzeum potrzebuje takiej strefy zen, skoro mamy już wodę, kamienie, rośliny i te inne potrzebne elementy, których nie pamiętam. [śmiech] To szczęśliwy zbieg okoliczności, że Muzeum mieści się w domu z ogrodem. Ludzie lubią się tu spotykać. Mamy wielu odwiedzających, którzy chętnie przebywają w ogrodzie i kiedy do nas przychodzą lubią po prostu w nim posiedzieć. Czasami czytają. To romantyczna koncepcja – Muzeum Literatury, w którym możesz wypić kawę w ogrodzie z wodą i masą kwiatów… Nie jestem pewna, czy to wpływ współczesności, która zmusza nas do szukania czegoś namacalnego. Osobiście zawsze byłam przekonana, że wszystkie teksty staną się cyfrowe, ale dzięki temu Muzeum Literatury tylko zyska na znaczeniu. Książki nadal będą robione po to, by trzymać je w dłoniach, więc kultura materialna będzie stawała się coraz ważniejsza, bo jesteśmy zmuszani do digitalizacji. Czy to, co powiedziałam ma jakikolwiek sens?
Tak! Szczególnie w tym Muzeum. [wspólny śmiech] Wróćmy do hasła „Read me!”. Jak dla mnie brzmi to tak, jakby Targi miały zachęcić ludzi do czytania czegokolwiek. Jak wygląda sytuacja czytelnictwa w Bośni i Hercegowinie? Czy Bośniacy czytają książki, gazety, Internet?
To bardzo ważne… Tak, czytają tylko Internet, masę śmieci. [śmiech] Podobnie, jak na całym świecie, tylko tytuł. Hmmm, ale to nieprawda, że ludzie nie czytają. To moje doświadczenie. Byłam ostatnio na „kilku” promocjach książek czy rozdaniach nagród literackich – był komplet! Pojawiają się nowi ludzie i ich projekty. Teraz współpracujemy ze Strings Attached Sinfonietta, organizacją która promuje piszące i muzykujące kobiety. Pracują razem nad konkretnym dziełem. Autor książki przekazuje ją muzyczkom, które zamieniają ją w inspirowany książką utwór. To cudowne! Ludzie przychodzą i czytają książki. Wiele się dzieje, to nie tak, że nikt nie czyta, że wydawnictwa nie idą z duchem czasu, że nie ma odpowiedniej oferty interesujących książek. Tak myślę. Gdybyśmy dziś mieli wystarczającą publiczną promocję książek w Bośni, taką, jaką mają śmieci, mielibyśmy miliony czytelników. Jestem pewna.
A nie uważasz, że to rodzaj pułapki dużego miasta – Sarajewa, kulturalnego centrum Bośni, wrażenia, że wiele się dzieje, bo miasto samo w sobie jest duże? Co z resztą kraju? Miejscami, w których nie ma nic, może co najwyżej jakaś biblioteka czy dom kultury?
Tak, to wszystko prawda, ale to nie wynika z braku zainteresowania kulturą, ale z faktu, że państwo Bośnia nie funkcjonuje. Aparat administracyjny nie widzi wartości w dawaniu środków kulturze. Oni nie uważają nas za wystarczająco wartościowych. Mamy spotkania w dosłownie zacofanych małych miasteczkach, gdzie są masy ludzi, którzy przychodzą na nasze wydarzenia, na wernisaże naszych wystaw. Tu pojawia się kwestia tego, co się im oferuje. Wiele rzeczy oferuje się wyłącznie w Sarajewie. I dlatego mamy tam [poza stolicą] publiczność, bo budujemy ludzi, budujemy publiczność.
Przejdźmy więc do tematu zainteresowania państwa kulturą. Mówiąc o książkach, pierwszym skojarzeniem może być Biblioteka Narodowa, ale podobnie jak Twoje Muzeum, instytucja ta zmaga się z problemami. W konsekwencji publikowanie stało się bardzo trudne. Czy Biblioteka może sama poradzić sobie z kłopotami?
Nie, nie może, ale na poprzednich, o wiele mniejszych targach, chyba we wrześniu zeszłego roku, po raz pierwszy coś się ruszyło w sprawie Biblioteki Narodowej. Stowarzyszenie wydawców w Bośni i Hercegowinie postawiło pytanie o Bibliotekę Narodową. Targi książki były okazją do porozmawiania o niej publicznie. W czasie targów, podczas promocji książek i innych wydarzeń, niektórzy wydawcy wywierali presję na politykach. W zeszłym roku nikt na żadnym poziomie politycznym nawet nie zmartwił się Biblioteką Narodową. Jej pracownicy strajkowali, ale mieli reprezentację na targach książki. Więc to jest szansa na pilnowanie naszych instytucji.
To potwierdza, że Targi mają duże znaczenie na różnych poziomach. Często spotykam się ze stwierdzeniem, że jedyną nadzieją na przetrwanie Bośni i Hercegowiny jako państwa jest kultura. Mowa o wykorzystaniu kultury jako narzędzia pojednania narodów. Z drugiej strony – kultura stanowi pole bitewne np. o narodowość Ivo Andricia. Był Boszniakiem? Był Serbem? Czy dzisiaj, mając na uwadze wszystkie przeszkody polityczne, kultura może służyć pojednaniu?
Tak, może. Tak. Szkopuł tkwi w tym, że w dyskusji o kulturze możesz mieć bardzo emocjonalne i sprzeczne ze sobą stanowiska na dany temat, ale one nie zniszczą państwa. Nawet jeśli to pole bitewne, to o wiele lepiej jest walczyć na takim polu. Oh, to było błyskotliwe! [śmiech] Więc jeśli mamy emocjonalną polityczną dyskusję o Ivo Andriciu, to jest ona o wiele lepsza od zapomnienia o laureacie Nagrody Nobla z Bośni i Hercegowiny. Kultura to miejsce do walki nieniosącej zniszczeń. Jestem bardzo zadowolona z tego, co powiedziałam! [śmiech]
Na wczorajszej konferencji prasowej Ibrahim Spahić powiedział, że chce, by Sajam stał się największym wydarzeniem tego typu nie tylko w Bośni czy regionie, ale wręcz na świecie. Kiedyś powiedziałaś mi, że celem Muzeum jest stanie się centrum badania literatur słowiańskich. Jak idzie realizacja tego projektu?
Rozwija się. Od tamtej rozmowy wyprodukowaliśmy system digitalizacji, mamy teraz wszystkie techniczne narzędzia i skończyliśmy jeden, fundamentalny projekt dotyczący wymagań prawnych. Przeprowadziliśmy pilotaż. Zawarliśmy też prawne porozumienia z wieloma uniwersytetami w Bośni i Hercegowinie. Teraz jesteśmy na liście bośniacko-hercegowińskich instytucji, które są traktowane jako partnerzy akademiccy. Więc to działa. Mamy model, według którego możemy budować. Tak jak zawsze mówi dobry przyjaciel Ibrahim [Spahić] – on jest typowym sarajewianinem – jeśli musimy zrobić coś, co nas przerasta [śmiech], sarajewianom najlepiej idzie pod ogromną presją. Zatem możemy przetrwać katastrofy, naprawdę, ale to, czego nie możemy, co jest dla nas bardzo trudne, to normalne codzienne życie. Nie mamy pojęcia jak żyć w rutynie. [śmiech]
Potwierdzają to same Targi. 36. edycja dowodzi, że w czasie wojny i oblężenia kultura Sarajewa kwitła. Wracając do sprawy centrum badania literatur, jak wygląda nawiązywanie współpracy międzynarodowej. Byłaś w Polsce, w warszawskim Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie.
Teraz będziemy współpracowali z konferencją slawistyczną w Bośni. Będzie na niej Dominika Kaniecka [slawistka z Uniwersytetu Jagiellońskiego]. Muzeum pojawi się więc jako jeden z tematów. Poza tym, dzięki digitalizacji kolekcji „Zdravko Grebo”, nad którą pracowaliśmy w ramach pilotażu, otrzymujemy teraz zgłoszenia z muzeów z całego świata np. z Grecji, by współpracować w ramach projektów Creative Europe. Już nawiązaliśmy współpracę, zaczynamy projekt we współpracy z Grecją i Słowenią. Pracujemy nad tym, rozbudowujemy. Projekt jeszcze nie kwitnie, ale mieliśmy mało czasu, musieliśmy zrobić coś, żeby pokazać, że jesteśmy zdolni do pracy. Zapytałam ich jak nas znaleźli. Ludzie z Grecji powiedzieli, że jesteśmy bardzo mocno obecni w internecie. To jest coś, o czym muszę stale pamiętać. Musimy robić rzeczy, które są widoczne. Nad projektem digitalizacji pracujemy od półtora roku. Nie wykorzystaliśmy go do promocji tak, jak mogliśmy. Musimy pracować na różnych frontach, w tym tkwi problem, ale to naprawdę dobry znak. Niedawno jakiś dziennikarz z Włoch zadzwonił do nas, żeby nakręcić dokument o jednej z kolekcji. Jego też zapytałam jak nas znalazł. Powiedział: szukałem informacji o oblężeniu Sarajewa i znalazłem Wasze Muzeum. To cudowne!
Wydaje się więc, że Targi też może być szansą zaprezentowania Muzeum, jego działalności.
Tak, ale z naszego doświadczenia wynika, że Targi w Sarajewie są dla regionalnych odbiorców, nie dla obcokrajowców. Ale w kontekście regionalnym może promować Muzeum jako atrakcję turystyczną, bo wiele rzeczy na Targach robi się z myślą o biznesie. Chcemy więc promować nasz nowy sklepik z pamiątkami. Nie rezygnujemy z drobnych rzeczy. Wciąż chcemy być tradycjonalnym muzeum, do którego przychodzą turyści. Mamy sporo informacji po angielsku.
Mam nadzieję, że Targi książki będą przydatne i przyczynią się do promocji Muzeum i jego nowych projektów. Dziękuję za rozmowę!
Łatwo poszło! [śmiech]
Rozmawiał w Sarajewie Maciej Adam Baczyński.
Maciej Adam Baczyński – doktorant III roku w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, dyscyplina: nauki o polityce i administracji. Sekretarz naukowy Centrum Naukowo-Badawczego UŁ „Bałkany na przełomie XX/XXI w.”. Interesuje się relacjami polityki z historią i kulturą, zwłaszcza w obszarze pamięci zbiorowej. Członek redakcji portalu „Obserwator Międzynarodowy”.