Pomimo niesprzyjającej pogody, od ponad trzech miesięcy tysiące Serbów biorą udział w antyrządowych protestach. Kulminacją czterodniowego marszu studentów z różnych części kraju był niedawny wielogodzinny wiec w Kragujevacu.

Autor: Maciej Adam Baczyński
Protesty rozpoczęły się 3 listopada zeszłego roku w odpowiedzi na lekceważące podejście rządu Serbii do katastrofy budowlanej na dworcu kolejowym w Nowym Sadzie. 1 listopada zawalił się fragment zadaszenia budynku, powodując śmierć 15 osób. Pomimo zapowiedzi polityków, w tym prezydenta Aleksandara Vučicia, wyjaśnianie przyczyn wypadku, ustalenie winnych oraz pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej i politycznej wydaje się niemożliwe.
Sprawa jest delikatna. Dworzec został wyremontowany przez przedsiębiorstwo z Chin w ramach modernizacji linii kolejowej prowadzącej z Belgradu do Budapesztu. Chińczycy są ważnymi partnerami Serbii i pozostałych państw bałkańskich. Realizują ogromne przedsięwzięcia infrastrukturalne, w tym flagowe inwestycje rządowe. To chińskie firmy zbudowały, m.in. most łączący eksklawę Dubrownika z pozostałą częścią Chorwacji i czarnogórską autostradę Bar-Boljare.
Początkowo protestujący przed siedzibą serbskiego ministerstwa budownictwa, transportu i infrastruktury domagali się prawdy o katastrofie. Ich najważniejszym postulatem politycznym było wezwanie szefa resortu, Gorana Vesicia, do dymisji. Choć 4 listopada zrezygnował on z pełnionej funkcji, demonstracje rozrosły się. 5 listopada manifestacje odbyły się w różnych punktach Nowego Sadu. Doszło do zamieszek, aresztowano niektórych uczestników. Sytuację miała uspokoić wizyta prezydenta Vučicia.
Brutalność policji i protekcjonalne zachowanie rządzących zradykalizowały protestujących. Wiece ponawiano zarówno w Belgradzie, jak i Nowym Sadzie. 19 listopada zablokowano tamtejszy sąd. Domagano się ukarania odpowiedzialnych za katastrofę i uwolnienia aresztowanych manifestantów. Następnego dnia rezygnację ogłosił minister handlu, Tomislav Momirović. Poprzednio był on szefem ministerstwa zajmującego się budownictwem. Jego decyzja została więc odebrana jako potwierdzenie słuszności oskarżeń o korupcję.
25 listopada konflikt przeniósł się do parlamentu. Stronnicy rządu i opozycja wzajemnie obrzucili się oskarżeniami. Najważniejszym miejscem walki o rzetelne zbadanie katastrofy była jednak przestrzeń publiczna serbskich miast, w których wciąż organizowano demonstracje. Pomimo upływu czasu, zyskiwały one na sile. Nową areną protestu stały się placówki edukacyjne, przede wszystkim szkoły wyższe – zablokowano najważniejsze uniwersytety w kraju.
Rozrost manifestacji był niespodziewany – dotychczasowe protesty np. te związane z nieprawidłowościami podczas przedterminowych wyborów parlamentarnych i lokalnych w 2023 roku, wygasały osiągając jedynie część zamierzonych celów. Bieżące demonstracje zyskały antyrządowy wymiar, a na liście postulatów pojawiły się żądania o charakterze politycznym, ekonomicznym i socjalnym. Eskalowano emocje, co doprowadziło do ataków na demonstrantów. Odpowiedzialność za nie Vučić zrzucił na organizatorów zgromadzeń.
Do akcji przyłączały się kolejne grupy społeczne. Vučić zadeklarował upublicznienie dokumentów dotyczących śledztwa ws. listopadowej katastrofy, nie uspokoił jednak pogarszających się nastrojów. Wręcz przeciwnie, w Nowym Sadzie doszło do ataku na protestujących, co zmobilizowało ich do kontynuowania walki. Premier Miloš Vučević dolał oliwy do ognia, stwierdzając, że śmierć grupy obywateli nie może doprowadzić do upadku rządu (!).
22 grudnia w Belgradzie zorganizowano wiec, na którym zebrało się około 100 tysięcy osób. Było to największe tego typu wydarzenie w Serbii od lat. W mediach pojawiły się porównania do historycznych strajków, w tym tych organizowanych przez studencki ruch Otpor – skierowanych przeciwko rządom Slobodana Miloševicia. Vučić zbagatelizował zgromadzenie. Co więcej, stwierdził, że mógłby rozproszyć je przy użyciu służb specjalnych.
11 stycznia około 20 tysięcy osób zebrało się pod siedzibą serbskiego Sądu Konstytucyjnego. 14 stycznia strajk ogłosiły związki zawodowe nauczycieli i profesorów, a także pracowników państwowej spółki energetycznej Elektroprivreda Srbije. Protesty podsycił zamach, do którego 16 stycznia doszło w Belgradzie – mężczyzna wjechał samochodem w blokujący ulicę tłum. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia, został jednak szybko zatrzymany. Usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa.
17 stycznia w Nowym Sadzie studenci zatrzymali uzbrojonego w nóż mężczyznę, który planował zaatakować zebranych przed Wydziałem Lekarskim. Tego samego dnia wieczorem protestujący otoczyli siedzibę serbskiego nadawcy publicznego RTS w Belgradzie. Byli bowiem poruszeni sposobem przedstawiania ich działań przez media publiczne. W odpowiedzi część pracowników RTS wyraziła solidarność ze studentami, wywieszono także wspierające ich transparenty.
Do protestów przyłączyła się Izba Adwokacka Serbii, która ogłosiła siedmiodniowy strajk generalny. Spotkało się to z ostrą reakcją prezydenta Vučicia, którego dymisję zaczęto wymieniać pośród innych postulatów. W poniedziałek 20 stycznia strajk ogłoszono w ⅓ serbskich szkół. 21 stycznia 5 studentek z Chorwacji zostało aresztowanych podczas konferencji w Belgradzie i deportowanych za rzekomy udział w organizacji zamieszek.
Do kolejnych poważnych ataków na protestujących doszło pod koniec stycznia. 28 stycznia w Nowym Sadzie grupa studentów została zaatakowana kijami bejsbolowymi, gdy rozwieszała plakaty w pobliżu lokalnego biura rządzącej Serbskiej Partii Postępowej (SNS). Kilka godzin później do dymisji podali się burmistrz Nowego Sadu Milan Đurić i premier Miloš Vučević. Ten drugi potwierdził, że sprawcami byli członkowie partii.
Na 1 lutego, trzecią miesięcznicę katastrofy na dworcu kolejowym, zapowiedziano blokady mostów w Nowym Sadzie. 30 stycznia w kierunku miasta wymaszerowali studenci z Belgradu. Po drodze byli wspierani przez lokalnych mieszkańców, a także prowokowani przez działaczy partyjnych. Pochód do Nowego Sadu pokazał jednak, że trwające protesty to nie fanaberia wielkomiejskich elit, a ogólnokrajowy sprzeciw wobec korupcji, manipulacji i arogancji rządzących.
W miesięcznicę dwa mosty w nowym Sadzie zablokowano na 3 godziny, zaś most Wolności – na 24 godziny. W akcie solidarności belgradzcy taksówkarze przewieźli studentów do Belgradu bez pobierania opłat. Mosty odcięto także w Čačaku. W celu ochrony uczestników wjazdy zatarasowano traktorami. Kolejne dni przyniosły demonstracje, m.in.: w Jagodinie, Šabacu, Užicach i Belgradzie, gdzie przed budynkiem ministerstwa kultury zebrali się artyści.
4 lutego studenci uzyskali poparcie części policjantów, którzy zwrócili się do rządu z wnioskiem o podwyższenie wynagrodzeń i wprowadzenie benefitów socjalnych. Studenci ogłosili, że demonstracje w dniu rocznicy konstytucji z 1835 roku odbędą się w miejscu jej uchwalenia – położonym w centrum kraju Kragujevacu. 6 lutego rząd obwieścił realizację jednego z postulatów protestujących – zwiększenie wydatków na edukację o 20%.
Mimo poczynionych przez władze gestów, niezadowolenie Serbów wzrasta, czego dowodzi przyłączanie się kolejnych grup zawodowych oraz ogłaszanie własnych strajków i demonstracji. Równocześnie wciąż dochodzi do ataków na protestujących, prowokacji i skandalicznych wypowiedzi członków partii rządzącej, którzy starają się zdyskredytować protestujących i zahamować wzrost poparcia dla ich działań. Pojawiają się także informacje obciążające władze i doniesienia o ucieczce niektórych polityków za granicę.
Studenci z Kragujevaca postanowili osobiście zaprosić belgradzkich kolegów na zaplanowane na 15 lutego zgromadzenie z okazji Dnia Państwowości. Podobnie jak w przypadku marszu do Nowego Sadu, uczestnicy sztafety byli wspierani przez mieszkańców znajdujących się na trasie miejscowości. W Belgradzie kolumny pojazdów eskortowały ich aż pod cerkiew św. Sawy. Po dotarciu pod Wydział Filozoficzny biegacze symbolicznie przekazali gospodarzom egzemplarz konstytucji.
11 lutego w drogę do Kragujevaca ruszyła grupa studentów z Niszu. W Aleksinacu powitano ich fajerwerkami. Manifestanci maszerujący z północy Serbii planowali nocleg w hali sportowej w Sopocie, ta została jednak zamknięta przez lokalne władze. W odpowiedzi na plany protestujących, SNS ogłosiło również organizację wiecu w Sremskiej Mitrovicy. Pojawiły się doniesienia, że do udziału w nim zmuszono pracowników instytucji publicznych.
W kolejnych dniach z różnych miejscowości wyruszali protestujący, którzy chcieli uczestniczyć w zgromadzeniu w Kragujevacu. Samo wydarzenie rozpoczęło się rankiem 15 lutego. Manifestanci zaczęli wypełniać Lepenački bulevar, główną arterię miasta. Podczas piętnastogodzinnej blokady studenci zorganizowali liczne atrakcje sportowe i artystyczne. Najważniejszym elementem protestu było jednak dwukrotne oddanie czci ofiarom tragedii w Nowym Sadzie poprzez trwającą 15 minut ciszę.
Podczas gdy w Kragujevacu trwał wiec „rewolucjonistów”, Vučić uczestniczył w mitingu partyjnym w Sremskiej Mitrovicy. Miasto znajduje się na obszarze Wojwodiny, prezydent wykorzystał więc okazję do uporczywego podkreślania przynależności tego regionu do Serbii. Same protesty wpisał zaś w swoją ulubioną narrację, w której Serbowie padają ofiarą ataku z zewnątrz. Studenci są więc narzędziem w ręku sił zazdroszczących Serbom sukcesu gospodarczego.
Zapoczątkowane w listopadzie protesty studentów przybrały zaskakujący obrót. Poza upominaniem się o rzetelne zbadanie katastrofy budowlanej w Nowym Sadzie i upamiętnianiem jej ofiar, pobudzają Serbów do walki o ich prawa. Do postulatów dołączyły więc żądania dymisji urzędników państwowych, wezwania do podniesienia wydatków na określone obszary, podwyższenia wynagrodzeń, wprowadzenia benefitów pracowniczych, a także zwiększenia transparentności działań administracyjnych.
Manifestacje ukazały drzemiącą w ludziach sprawczość, udało się bowiem uzyskać pewne ustępstwa i zapewnienia o urzeczywistnieniu niektórych postulatów. Skala i studencki charakter protestów przypominają historyczne wystąpienia – np. strajki studenckie z 1968 roku, których zasadność uznał sam marszałek Tito. W przeciwieństwie do niego, prezydent Aleksandar Vučić brnie w zaparte i liczy na wierność dotychczasowego elektoratu.
Protesty, choć studenckie, objęły jednak cały kraj. Nie dotyczą już wyłącznie kosmopolitycznego Belgradu, ale rozszerzyły się na mniejsze miejscowości, w tym te popierające Vučicia. Z drugiej strony uczestnikami demonstracji są przedstawiciele różnych grup wiekowych i zawodowych, o różnym poziomie wykształcenia i światopoglądzie. Choć do obalenia rządów Vučicia jeszcze daleko, dymisja premiera Vučevicia pokazuje, że wszystko jest możliwe.
Maciej Adam Baczyński – doktorant III roku w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, dyscyplina: nauki o polityce i administracji. Sekretarz naukowy Centrum Naukowo-Badawczego UŁ „Bałkany na przełomie XX/XXI w.”. Interesuje się relacjami polityki z historią i kulturą, zwłaszcza w obszarze pamięci zbiorowej.