28 lat temu podpisano niejednoznacznie oceniane porozumienie z Dayton. Zakończyło ono wojnę w Bośni i Hercegowinie, pogłębia jednak występujące w niej podziały i uniemożliwia jej normalne funkcjonowanie.
Autor: Maciej Adam Baczyński
Bośnia i Hercegowina jest państwem specyficznym. Zdaniem niektórych podzielona, według innych – złożona z części. O jej obecnym kształcie zdecydowano podczas rozmów pokojowych, które w listopadzie 1995 roku prowadzono w bazie sił powietrznych w Dayton (Ohio). Układ podpisano jednak trzy tygodnie później w Paryżu. Rocznica tego wydarzenia jest dobrym pretekstem do przyjrzenia się konsekwencjom powziętych w USA decyzji.
Część krytyków uważa, że jedną z przyczyn politycznej niestabilności regionu bałkańskiego jest uprzywilejowany status Bośni i Hercegowiny. Wskazują oni, że od momentu rozpoczęcia jej okupacji przez Austro-Węgry w 1878 roku był on systematycznie wzmacniany. Skutkowało to sztucznym wykreowaniem „problemu bośniackiego”. Powstał on w wyniku wspierania przez Wiedeń emancypacji Boszniaków (Muzułmanów), którzy mieli stanowić przeciwwagę dla wrogich mu Serbów i Chorwatów.
Działania Austro-Węgier miały zaburzyć równowagę żyjących w harmonii etnosów i doprowadzić do wybuchu konfliktów zwieńczonych „wielką wojną”. Bośnia i Hercegowina nie była jednak ziemią obiecaną – tlącymi się sporami etnicznymi i klasowymi (rzadziej religijnymi) zarządzali już Osmanowie. Ich upadek zwiększył apetyty młodych bałkańskich państw narodowych. Rozwiązaniem było powołanie Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców – wykluczającą nazwę w 1929 roku zastąpiono neologizmem „Jugosławia”.
Funkcjonowanie Jugosławii – zarówno pierwszej, jak i drugiej – trudno podsumować w kilku zdaniach. Ich dzieje obrosły mitami i nadinterpretacjami. Faktem jest jednak, że „państwo południowych Słowian” zapewniło im względne bezpieczeństwo. Rozpad federacji był zatem spodziewanym zaskoczeniem. Pęknięcia w konstrukcji państwa były bowiem widoczne od dawna. Próby ich pudrowania (np. poprzez organizację zimowych igrzysk olimpijskich w Sarajewie) doceniono jednak tylko za granicą.
Towarzyszące rozpadowi Jugosławii działania wojenne zaprzepaściły lata panującego w Europie pokoju. Wojna w Bośni i Hercegowinie miała zapobiec jej wystąpieniu z federacji. Ogłoszona 3 marca 1992 roku niepodległość jest więc różnie oceniana. Serbowie i Chorwaci mają swoje państwa narodowe, jednak dla Boszniaków (bośniackich Muzułmanów) takim podmiotem jest właśnie Bośnia i Hercegowina, a przynajmniej te obszary, na których stanowią większość populacji.
Układ z Dayton krytykuje każda ze stron. Według Serbów jest to zemsta Amerykanów za ich związki z Rosją, Chorwaci podkreślają brak wyznaczenia obszarów zdominowanych przez ludność chorwacką, Boszniacy zaś – narzekają na wspieranie serbskiego separatyzmu. Zawarty w porozumieniu podział Bośni i Hercegowiny na Federację, Republikę Serbską i dystrykt Brčko umożliwia bowiem Serbom budowę „państwa i w państwie” i sabotowanie instytucji centralnych.
Najczęściej do układu odwołują się Serbowie i Boszniacy. Ci pierwsi wskazują jego treść jako źródło dyskryminacji, chętnie wykorzystują go jednak jako argument polityczny. Dokument miał bowiem jedynie nakreślić ramy powojennej Bośni i Hercegowiny, wciąż jest jednak podstawą regulacji jej funkcjonowania. Odwołując się do zapisów porozumienia, Serbowie odmawiają m.in. dokładania się do finansowania instytucji o zasięgu ogólnopaństwowym, np. muzeów.
Kontrowersje towarzyszą działalności Wysokiego Przedstawiciela. Jego zadaniem jest nadzorowanie zawartych w układzie postanowień. Choć obsada tego stanowiska cyklicznie się zmienia, krytykują ją przedstawiciele praktycznie wszystkich grup. Wysoki Przedstawiciel jest bowiem uważany za „obcego” urzędnika, który zmusza Bośniaków (bez względu na przynależność etniczną) do działania zgodnie z interesami państw zachodnich. Ma temu dowodzić wprowadzone w 1997 roku uprawnienie do dymisjonowania „niepokornych”.
Układ z Dayton nie zadowala nikogo. Mieszkańcy Bośni i Hercegowiny go podważają, politycy z zagranicy podkreślają zaś jego braki i niemożność realnego wprowadzenia zapisów w życie. Porozumienie miało rozwiązać konflikt, wydaje się jednak, że walnie przyczyniło się do ograniczenia dialogu i skostnienia zbudowanych w czasie wojny instytucji. Bośnia i Hercegowina funkcjonuje więc w ramach dwóch oddzielnych bytów politycznych.
Słabość powołanych na podstawie układu instytucji podkreśla fakt, że Republika Serbska coraz donośniej wyraża dążenia separatystyczne. Jej prezydent, Milorad Dodik, twierdzi, że prawie trzy dekady prób utrzymywania jedności dowodzą ich bezsensowności. Polityk broni sojuszu Republiki z Rosją i bagatelizuje inwazję na Ukrainę. Uparcie dąży do (niezgodnej z porozumieniem) secesji – szanse na jej powodzenie upatruje w kolejnej prezydenturze Donalda Trumpa.
Układ z Dayton, w tym załączona do niego konstytucja, są wykorzystywane do sabotowania budowy instytucji federalnych. Oczywiście, zapisy nie były idealne – miały obowiązywać do chwili ustabilizowania sytuacji. Brak chęci pracy ponad podziałami i przywiązanie do partykularnych (etnicznych) interesów powoduje jednak, że po 28 latach układ z Dayton wciąż stanowi podstawę karkołomnych prób jednoczenia Bośni i Hercegowiny w jeden organizm państwowy.
Maciej Adam Baczyński – doktorant II roku w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, dyscyplina: nauki o polityce i administracji. Prezes Studencko-Doktoranckiego Koła Naukowego Pax Europaea. Interesuje się relacjami polityki z historią i kulturą, zwłaszcza w obszarze pamięci zbiorowej.