Od lat globalnym wyzwaniem gospodarczym jest inflacja. Choć politycy przedstawiają pomysły jej zwalczania, są to raczej puste przedwyborcze obietnice. Mieszkańcy państw bałkańskich postanowili więc samodzielnie wpłynąć na zachowania rynku.

Autor: Maciej Adam Baczyński z Sarajewa (Bośnia i Hercegowina)
Przyczyn inflacji jest wiele, wciąż nie znaleziono jednak skutecznego sposobu minimalizowania ich wpływu na gospodarkę. Działania podejmowane przez rządy czy sprzedawców mają na celu jedynie uspokojenie społeczeństw i pobudzenie sprzedaży. Według niektórych producentów sposobem utrzymania cen artykułów spożywczych na określonym poziomie jest zmniejszenie ich gramatury (!). Konsumentom zależy jednak na jak najszybszym obniżeniu wydatków bez wpływu na jakość produktów.
Wzrost cen nastąpił praktycznie wszędzie, szczególnie dotkliwy jest jednak w państwach bałkańskich. Choć z polskiej perspektywy wydają się one tanie, należy pamiętać, że poziom siły nabywczej wyznaczany jest przez wysokość zarobków. Te zaś są bardzo niskie. Społeczne niezadowolenie znalazło ujście w postaci bojkotu zakupów w sklepach. Uznano bowiem, że to właśnie marże sieci handlowych doprowadziły do zawyżenia cen.
Bojkot rozpoczęli Chorwaci. Fakt, że zainicjowano go dopiero 24 stycznia 2025 roku jest wskazywany jako dowód na bezbolesne wprowadzenie w Chorwacji waluty euro (1 stycznia 2023 roku). Choć początkowo nie wróżono sukcesu akcji, pomysł podchwycono w innych państwach na Bałkanach i poza nimi. Dniem protestu często wyznaczono piątek. Ma to szczególnie duże znaczenie tam, gdzie występują ograniczenia handlu w niedziele.
27 stycznia do bojkotu przyłączyła się Słowenia. W kolejnych dniach akcja rozszerzyła się na Bośnię i Hercegowinę, Czarnogórę, Serbię, Macedonię Północną (30 stycznia), Albanię (5 lutego), Rumunię, Kosowo (10 lutego), Węgry (11 lutego) i Bułgarię (13 lutego). O możliwości wprowadzenia takiego protestu debatuje się w Grecji, Czechach i Słowacji. Temat pojawia się również w Polsce, przede wszystkim w mediach branżowych.
Chorwaccy protestujący wskazali, że celem bojkotu jest zwiększenie konkurencji pomiędzy sieciami handlowymi i zmuszenie ich do zrezygnowania ze sztucznego nadmuchiwania cen. Pomimo że akcja wystartowała w styczniu, ma ona związek z masową turystyką, która przyczyniła się do drastycznego wzrostu kosztów życia. Podwyżki objęły bowiem nie tylko artykuły spożywcze (w tym krajowe), ale również usługi (przede wszystkim gastronomiczne) i rynek mieszkaniowy.
Choć ceny w pozostałych państwach są raczej niższe niż w Chorwacji, pomysł zdobył poparcie Bałkańczyków. W Serbii jest to częściowo wynikiem eksplozji cenowej na rynku nieruchomości, którą wywołał napływ migrantów z Rosji. Z kolei w Bośni i Hercegowinie ceny windują inwestorzy z państw arabskich. Nośność bojkotu związana jest również z ogólnym niezadowoleniem, w tym antyrządowymi protestami w Serbii oraz Czarnogórze.
W Bośni i Hercegowinie bojkot sklepów ogłoszono 30 stycznia. Jednodniowe protesty wprowadzono w piątki 31 stycznia i 7 lutego. Kolejny odbywa się dziś, 14 lutego. Sieci handlowe mogą więc odczuć odpływ klientów – Bośniacy coraz częściej obchodzą zachodnie święta. Rosnącą popularność Walentynek ilustrują nie tylko ozdoby witryn, ale i sklepowy asortyment. Czy dzisiejsza akcja była trafionym pomysłem okaże się wkrótce.
Bałkański bojkot przyniósł już pewne skutki. 30 stycznia rząd Chorwacji ogłosił zamrożenie cen 70 podstawowych produktów. Podobne rozwiązanie dotyczące ponad 50 artykułów żywnościowych i higienicznych weszło dziś w życie w Federacji Bośni i Hercegowiny. Akcja potrwa 3 miesiące, co miesiąc prowadzona będzie analiza jej oddziaływania. To kolejny zaskakujący krok władz Federacji – od 17 listopada 2024 wprowadzono ograniczenia handlu w niedziele.
Dzisiejszy bojkot sklepów w Bośni i Hercegowinie to ważny przejaw wzrostu świadomości siły i sprawczości obywateli. Należy go docenić zwłaszcza dlatego, że trwa pomimo wprowadzenia 3-miesięcznego zamrożenia cen. Protest, wpisując się w zainicjowaną w Chorwacji akcję, dowodzi, że Bałkańczycy są w stanie zorganizować oddolne inicjatywy mogące wymusić na politykach podjęcie korzystnych dla obywateli decyzji.
Maciej Adam Baczyński – doktorant III roku w Szkole Doktorskiej Nauk Społecznych Uniwersytetu Łódzkiego, dyscyplina: nauki o polityce i administracji. Sekretarz naukowy Centrum Naukowo-Badawczego UŁ „Bałkany na przełomie XX/XXI w.”. Interesuje się relacjami polityki z historią i kulturą, zwłaszcza w obszarze pamięci zbiorowej.