Morska misja NATO na Morzu Czarnym?

Blokada Morza Czarnego przez Rosję grozi głodem w wielu częściach świata. Czy NATO zdecyduje się na utworzenie specjalnej misji morskiej do eskorty transportowców ze zbożem z Ukrainy? Czy jest to wykonalne i jakie przeszkody należałoby pokonać, żeby to zrealizować?

US Navy DDG Arleigh Burke Destroyer Class / fot. U.S. Navy photo by Journalist 2nd Class Patrick Reilly – http://www.navy.mil/management/photodb/photos/030313-N-0115R-077.jpg from http://www.navy.mil/view_image.asp?id=5114, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3016301

Autor: dr Michał Woźniak

Podczas gdy uwaga świata skupia się przede wszystkim na walkach lądowych w trwającej na Ukrainie wojnie, aspekt morski tej wojny pozostawał przez długi czas na uboczu. W sferze medialnej na krótki czas uwagę przykuwała słynna Wyspa Węży i broniąca jej załoga. Istniały także obawy, że Rosja dzięki kontroli morza może dokonać desantu morskiego w okolicach Odessy. Jednak zagrożenie to zniknęło po spektakularnym zatopieniu przez siły ukraińskie kolejnych rosyjskich okrętów, w tym najważniejszego-flagowego okrętu Floty Czarnomorskiej “Moskwa”. Wszystko wskazuje też na to, że okręty rosyjskie nie atakują już z taką intensywnością celów lądowych na terytorium Ukrainy. Prawdopodobnie zapasy wykorzystywanych w tym celu pocisków Kalibr są na wyczerpaniu, a produkcja nowych może być problematyczna z powodu zachodnich sankcji.

Stopniowo jednak świadomość tego, że sytuacja na Morzu Czarnym jest tak samo istotna dla ogólnej sytuacji Ukrainy, jak i znacznej części świata, zaczyna docierać do opinii publicznej. Chodzi o potencjalny kryzys związany z brakiem żywności w najbardziej wrażliwych na głód regionach świata, czyli Afryce i na Bliskim Wschodzie. Zwłaszcza państwa afrykańskie są mocno uzależnione od dostaw zbóż i oleju z Ukrainy. W czasach pokoju wielkie transportowce płynąc na przykład z Odessy do Egiptu zapewniały bezpieczeństwo żywieniowe tamtego regionu.

Po wybuchy wojny Rosja rozpoczęła blokadę ukraińskich portów i uniemożliwia normalny handel. Polska zaoferowała swą pomoc w transporcie ukraińskiego zboża na rynki światowe, ale trasy lądowe do portu w Gdańsku zapewniają ograniczone możliwości logistyczne. Sprawia to, że ukraińscy rolnicy nie są w stanie wysłać około 90% swoich zbiorów, które zgniją zmagazynowane, podczas gdy wiele milionów ludzi na świecie będzie głodować.

Z jednej strony jest to kolejne uderzenie w ukraiński budżet, którego znacznym komponentem jest handel produktami spożywczymi. Z brakiem pieniędzy Ukraina może jakoś sobie radzić dzięki stałemu wsparciu Zachodu. Z drugiej strony o wiele groźniejsze wydaje się ryzyko wywołania głodu w wielu krajach, które mogą zostać pozbawione ukraińskich dostaw. Dodatkowym problemem jest to, że międzynarodowi ubezpieczyciele morscy nie zaryzykują pokrycia kosztów ryzyka żeglugi do lub z ukraińskich portów w czasie trwania konfliktu.

Tymczasem dla Europy przeciągający się konflikt będzie oznaczać znaczne wzrosty cen żywności, co nałoży się na już istniejące problemy gospodarcze wynikające z pandemii, rosnące koszty surowców, produkcji energii czy wysoką inflację. Jednak dla mniej zamożnych państw Afryki i Bliskiego Wschodu może to być prawdziwa katastrofa i spowodować kolejne fale niepokojów społecznych, wojen domowych, a co za tym idzie wzrost chaosu, terroryzmu i niekontrolowaną migrację do Europy.

Można z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że jest to celowe działanie Rosji w celu pogłębienia destabilizacji światowego porządku. Bezpośrednio będzie to dodatkowo komplikować i tak bardzo już napiętą sytuację wewnątrz Unii Europejskiej, gdzie nie wszystkie państwa są tak samo przekonane do kontynuacji wspierania broniącej się Ukrainy. 

Państwa zachodnie skupione dotąd na wyzwaniu związanym z dozbrajaniem Ukrainy na lądzie, wreszcie zaczęły dostrzegać potrzebę wsparcia Ukrainy na morzu. I tutaj dochodzimy do kwestii możliwości przerwania rosyjskiej blokady morskiej w celu uniknięcie klęski głodu w wielu państwach na świecie.

Morze Czarne jest bardzo specyficznym akwenem, jeśli chodzi o wymiar polityczny/wojskowy. Nawet w czasie pokoju okręty wojenne państw spoza Morza Czarnego mogą na nim przebywać tylko przez ograniczony czas. Reguluje to, podobnie jak inne kwestie związane z Morzem Czarnym, Konwencja z Montreux z 1936 roku. Turcja w pierwszych dniach wojny powołała się na nią by zamknąć cieśniny Bosfor i Dardanele dla rosyjskich okrętów wojennych. Po wejściu w życie Konwencji z Montreux kolejne okręty wojenne w ogóle nie mogą wpłynąć na Morze Czarne. Turcja może odmówić dostępu dla okrętów wojennych uczestników wojny, o ile sama nie jest stroną konfliktu. Jednak zgodnie z artykułem 19 tej konwencji Turcja nie jest upoważniona do zamykania cieśnin dla neutralnych okrętów wojennych. Przestrzeganie artykułu wymaga zablokowania przejścia tylko dla jednostek zaangażowanych w wojnę, czyli rosyjskich i ukraińskich. Partnerzy Turcji z NATO mogliby nalegać, aby Turcja wykonała co do joty art. 19 Konwencji z Montreaux. Teoretycznie Turcja mogłaby zakazać przejścia rosyjskich okrętów wojennych i jednocześnie zezwalać na swobodny ruch okrętów wojennych państw nieuczestniczących w konflikcie, czyli państw należących do NATO.  Konwencja konwencją, ale najważniejszą kwestią pozostaje wola polityczna w  samej Ankarze. Ostatecznie to prezydent Erdogan będzie decydował gdyby inni członkowie NATO chcieli wejść na Morze Czarne. Prezydent Turcji już wielokrotnie w historii pokazał, że potrafi grać ostro, zarówno wtedy, gdy Turcja zestrzeliła rosyjski samolot kilka lat temu, jak i obecnie – wyrażając stanowczo sprzeciw wobec wstąpienia Szwecji i Finlandii do NATO.

Ukraina nie może zakończyć blokady jedynie atakując z lądu rosyjskie okręty wojenne i licząc na kolejne sukcesy podobne do zatopienia Moskwy. Nawet bez potęgi Floty Czarnomorskiej Rosja mogłaby wymuszać blokadę południowych portów Ukrainy, grożąc atakowaniem statków handlowych lotnictwem i rakietami.

Jedynym rokującym szanse powodzenia rozwiązaniem jest wprowadzenie chronionej strefy morskiej wymuszanej przez społeczność międzynarodową.  Siłą rzeczy musiałaby się ona opierać na zdolnościach morskich NATO.  Chodziłoby o utworzenie czegoś na kształt morskiego korytarza humanitarnego. Działałby on na wzór NATOwskiej misji antypirackiej w Rogu Afryki. Wody Morza Czarnego mogłyby być patrolowane przez samoloty NATO, które już bazują w Rumunii, Bułgarii lub/oraz siły powietrzne Turcji. Natomiast wydzielone okręty państw NATO, na przykład którejś ze Standing NATO Maritime Group, zapewniałyby bezpieczeństwo żeglugi handlowej eskortując statki transportowe przez cieśniny pod kontrolą Turcji na Morze Śródziemne i dalej w świat. Nawet gdyby nie wszystkie państwa NATO chciały się w to zaangażować z obawy przed eskalacją zagrożenia wojny z Rosją, to biorąc pod uwagę co leży na szali, na pewno znalazłaby się koalicja państw chętnych do wydzielenia własnych okrętów, w tym Egiptu bezpośrednio zagrożonego widmem głodu.

Oczywiście, sytuacja byłaby podobna do tej ze wcześniejszym pomysłem utworzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą (No Fly Zone), którą NATO ostatecznie wykluczyło, gdyż uznano ryzyko bezpośredniego starcia z Rosją za zbyt duże. W tym przypadku jednak powody utworzenia morskiej misji NATO byłyby o wiele ważniejsze i wykraczające poza samą sytuację na polu walki na Ukrainie. Dodatkowo, dużo łatwiej byłoby uniknąć przypadkowego ataku na okręt NATO, płynący po ustalonym szlaku wodnym, niż ataku na samoloty krążące gdzieś nad polem bitwy na Ukrainie. Pozostaje także kwestia możliwości wojskowych Rosji w starciu morskim z Sojuszem Północnoatlantyckim, który ma o wiele większe zdolności. Nawet zakładając, że Rosja chciałaby zagrozić atakiem na okręt NATO, to może nie być w stanie technicznie go wykonać, ze względu na zaawansowane uzbrojenie przeciwlotnicze i przeciwrakietowe zachodnich okrętów.

Jak do tej pory już w Wielkiej Brytanii zaczęły pojawiać się głosy optujące za wdrożeniem jakiejś formy przerwania blokady morskiej Ukrainy. Jest to ważny sygnał płynący z państwa morskiego już bardzo zaangażowanego po stronie Ukrainy. Może on być zachętą dla innych członków NATO do poważnego zajęcia się tą kwestią. Oczywiście, cała taka operacja musiałaby się odbywać pod przewodnictwem US Navy, i w skład takiej ewentualnej eskadry eskortującej musiałby wejść co najmniej jeden okręt amerykański. Na przykład jeden z niszczycieli rakietowych klasy Arleigh Burke, które bywały już częstym gościem na Morzu Czarnym w ramach manewrów lub wizyt w portach członków NATO. Stany Zjednoczone na razie nie odniosły się bezpośrednio do możliwości przeprowadzenia takiej misji morskiej, a bez ich udziału raczej wątpliwe byłoby jej powstanie. Prezydent Biden zadeklarował jedynie przekazanie Ukrainie nowoczesnych pocisków przeciwokrętowych, a to świadczy o coraz wyraźniejszym zarysowywaniu się chęci pomocy Ukrainie także na morzu.

Dr Michał Woźniak jest kierownikiem Centrum Amerykańskiego na Uniwersytecie Łódzkim-American Corner UŁ. Uzyskał tytuł doktora w obszarze nauk społecznych, na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego w 2017 roku. Tematem rozprawy doktorskiej była „Polityka bezpieczeństwa USA w latach 2008-2016 i jej wpływ na bezpieczeństwo Polski”.

Dr Michał Woźniak
Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.