Pamiętacie te małpki, co to jedna sobie zasłania szczelnie oczy, druga uszy, a trzecia usta? Chyba tak ostatnio reagujemy w Polsce na sprawę, która jakiś czas temu skupiała na sobie uwagę wszystkich od lewa do prawa, od pierwszego do ostatniego obywatela. Czy kryzys migracyjny się zakończył? Czy może raczej przestaliśmy się nim interesować?
Autor: ks. dr Przemysław M. Szewczyk
Właśnie wróciłem z długiej podróży po Bliskim Wschodzie i Afryce Północnej i mogę Was zapewnić, że możemy zasłaniać oczy, uczy i usta, ale nie zmienia to faktu, że po drugiej stronie morza rzesza ludzi szykuje się do przeprawy. Co prawda rządy państw zachodnich raz po raz pompują kolejne setki tysięcy euro, żeby rządy Tunezji czy Maroko skutecznie zatrzymały tych ludzi tam, gdzie są, ale nie wydaje mi się, żeby te środki na wiele się zdały. Znam dobrze migrantów. Mają dwie cechy, które pozwalają wierzyć, że nic ich nie zatrzyma: żyją w skrajnej nędzy i nie mają innej opcji. Może kiedyś opowiem Wam więcej o ich sytuacji i sposobie myślenia, a teraz niech wystarczy proste stwierdzenie, że są gotowi zaryzykować życie, żeby znaleźć się w Europie.
Kilka dni temu dramatyczna sytuacja w ośrodku dla uchodźców „Moria” na Lesbos – przeludnienie, ubóstwo i pojawienie się koronawirusa – doprowadziła do wybuchu kolejnego kryzysu. Ośrodek podpalono, migranci się rozbiegli, rdzenni mieszkańcy poczuli się zagrożeni i tworzyli milicje, żeby „polować” na uchodźców. Ogień, chaos, walki… Jeśli w taki sposób Europa będzie sobie radziła z napływającymi do niej uchodźcami, scenariusz znany z czasów Imperium Rzymskiego wydaje się bardzo prawdopodobny. Nic więc dziwnego, że Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk poinformował, że 23 września 2020 roku odbędzie się nadzwyczajny szczyt w sprawie uchodźców.
Obawiam się jednak, że po raz kolejny kraje Unii nie osiągną wiele z bardzo prostego powodu: czynniki ekonomiczne, polityczne, kulturowe i społeczne sprawiają, że członkowskie państwa mając na względzie własne interesy nie będą w stanie dojść na drodze kompromisu do wspólnej polityki wobec kryzysu migracyjnego. Już wyjaśniam.
Kryzys migracyjny jest elementem pokolonialnego porządku obejmującego Europę, Afrykę i Bliski Wschód. Zupełnie inaczej zatem dotyka on dawne potęgi kolonialne, a inaczej te kraje Unii, w tym Polskę, które potęgami kolonialnymi nie były. Wspólnie mierzymy się z tym problemem nie dlatego, że wszyscy go mamy, ale dlatego, że od pewnego czasu współdziałamy w określony traktatami sposób. Uważam jednak za niewystarczające powoływanie się na solidarność unijną przez kraje Zachodu. Solidarne w ramach Unii Europejskiem mają być państwa, które są różne i funkcjonują w różnorodnych realiach. Nie uważam za słuszne prostego oczekiwania Francji, Włoch czy Niemiec, że pozostali członkowie Unii Europejskiej powinni „przejąć ich problem” i podjąć u siebie dokładnie te same działania wobec migrantów, do których oni są zmuszeni okolicznościami.
Jedyny pomysł Zachodu na rozwiązanie kryzysu migracyjnego – relokacja uchodźców – na pewno niestety wróci na wrześniowym szczycie. Kłopot w tym, że jest on lansowany w oderwaniu od realiów zjawiska migracji i dlatego po pierwsze jest niewykonalny, a po drugie pogłębi napięcia między państwami europejskimi. Jego nierealność – proszę mi wybaczyć, jeśli użyję ostrych słów – polega także na traktowaniu uchodźców jak towaru, który można przenieść z jednego magazynu do drugiego. Za zjawiskiem migracji stoją wszystkie elementy ludzkiej natury – od ekonomii przez kulturę po więzy rodzinne – które trzeba uszanować, żeby proces integracji migrantów mógł się dokonać. Łatwo jest przewieźć Kameruńczyka z Paryża do Warszawy, ale przenieście go ze świata kultury frankofońskiej w świat słowiański…
Z drugiej strony jeśli poważnie traktujemy naszą obecność w Unii Europejskiej nie możemy wymawiać się od solidarności w obliczu kryzysu migracyjnego tylko dlatego, że solidarność Unii szwankuje na innych polach współpracy między krajami Europy. Mimo wszystko fakt, że tworzymy Unię, jest naprawdę cenny. Szkoda by było, żeby trudność w wypracowaniu wspólnej polityki migracyjnej miała po raz kolejny doprowadzić do przepychanek między Zachodem a Wschodem Europy i prób siłowego narzucenia rozwiązania w stylu: „Jeśli nie przyjmiecie uchodźców, będziecie płacić…”.
No i last but not least migranci naprawdę potrzebują pomocy…
Dlatego jestem głęboko przekonany, że Polska oraz inne kraje Unii Europejskiej, które nie są dotknięte bezpośrenio kryzysem migracyjnym, mają prawo i obowiązek włączyć się w jego rozwiązanie na zasadzie solidarności z naszymi zachodnimi partnerami w oryginalny sposób. Dlatego pozwolę sobie zaproponować naszą odpowiedź na kryzys migracyjny, która wychodzi naprzeciw potrzebie udzielenia pomocy borykającym się z nim członkom Unii, nie dehumanizuje migrantów i nie wymusza na Polsce działań jedynie pod dyktando Zachodu.
Możemy to zrobić przecież tak:
1. Polska przyjmuje ludzi, którzy opuścili swój kraj i migrują do Europy, nie na terytorium Unii Europejskiej, ale w krajach, skąd ci ludzie dopiero do Europy chcą się przedostać. Zamiast kierować olbrzymie środki finansowe do Maroko, Tunezji czy Turcji, Polska udzieli przebywającym tam migrantom i uchodźcom – dajmy na to – po 200 wiz rocznie. Proszę mi wierzyć, że możliwość legalnego dostania się do Europy skuteczniej powstrzyma nielegalną migrację niż wyposażona za europejskie pieniądze tamtejsza straż graniczna i policja.
Przyjmowanie wniosków wizowych na tym etapie migracji ułatwia weryfikację migrantów (przed wypłynięciem w morze mają jeszcze paszporty) i zostawia im większą wolność w wyborze kraju docelowego, co jest warunkiem koniecznym późniejszej integracji. Mogę sobie wyobrazić, że Kongijczyk przebywający w Tunezji prędzej zechce zamieszkać w Polsce, nauczyć się języka i integrować się z nami, niż ktoś, kto już postawił swoją stopę w Italii czy Francji, a do Warszawy ma trafić pod eskortą policji.
2. Osoby składające wnioski wizowe do Polski równocześnie wypełniają formularz osobowościowy, dzięki któremu dają się lepiej poznać: swoje wykształcenie, zdolności, zainteresowania. Uchodźcy to nie jest jednolita masa. Są wśród nich ludzie prości i wykształceni, ludzie wszelkiej religii i ateiści, utalentowani muzycznie i sportowcy, marzący o karierze w biznesie i chcący studiować. Nie można przyjąć człowieka nie wiedząc, kim on jest.
3. Wraz z rozpoczęciem przyjmowania wniosków wizowych rząd Polski zaprasza do współpracy w programie polskich przedsiębiorców, instytucje kultury, uniwersytety, Kościoły i związki wyznaniowe, kluby sportowe i organizacje pozarządowe, które chcą włączyć się w proces przyjmowania migrantów. Co stoi na przeszkodzie, żeby Uniwersytet Warszawski przyjął rocznie 2 studentów z Syrii? Ilu jest przedsiębiorców, którzy chętnie dadzą pracę cudzoziemcom nie z Indii, ale z Wybrzeża Kości Słoniowej? Myślę, że także polski futbol może sporo zyskać, jeśli kilka klubów sportowych pozwoli grać u siebie Afrykańczykom…
Podczas ostatniej bitwy polsko-polskiej o migrantów widzieliśmy, że wiele jest w Polsce osób i środowisk, które chcą przyjmować migrantów. Przerzucenie całego ciężaru integracji migrantów na instytucje państwowe uważam za całkowicie błędne i czyniące ten proces mało efektywnym. Zasada pomocniczości w tych dzialaniach jest bardzo pomocna: nie chodzi przecież o tworzenie gett, ośrodków dla uchodźców, ale o przyjęcie ludzi, którzy chcą pracować, uczyć się i działać. Przy współpracy instytucji państwowych i pozarządowych można proces przyjmowania uchodźców przeprowadzić dużo sprawniej.
4. Polskie organizacje zgłaszające się do współpracy na podstawie wniosków składanych przez migrantów i we współpracy z nimi (istnieją przecież możliwości komunikacyjne z Afryką Północną czy Turcją na odległość, można nawet pojechać do Maroko porozmawiać z osobami, które chciałyby przyjechać do Polski) opracowują trzyletni program integracyjny. Musi on obejmować następujące aspekty:
– warunki bytowe (miejsce zamieszkania, kwestię utrzymania i wynagrodzenia lub wsparcia finansowego)
– naukę języka polskiego, wprowadzenie w polską kulturę i zasady funkcjonowania państwa i społeczeństwa
– zaangazowanie w Polsce (studia, praca, działalność kulturowa, społeczna czy charytatywna)
– zaangażowanie w działania na rzecz poprawy sytuacji ludzi w kraju pochodzenia migranta
Ten czwarty element jest zasadniczy. Bez działań zmierzających do niwelowania różnic między pierwszym a trzecim światem kryzys migracyjny będzie narastał. Nie chcę się w tym miejscu na ten temat się zbytnio rozwodzić, ale to właśnie egoizm społeczeństw, który prowadzi do bogacenia się jednych kosztem innych, ostatecznie prowadzi do podziałów, wrogości i walki. Unia Europejska jest efektem uświadomienia sobie, że bez wyrównania poziomu życia w sąsiadujących ze sobą państwach wcześniej czy później dojdzie do napięć i wojny. Jej kryzys wywołany migracją powinien nam uświadomić, że w XXI wieku, w epoce globalizacji sąsiadem Francji już nie są tylko Niemcy, ale także Wybrzeże Kości Słowiowej. Dlatego przyjmując migrantów trzeba podjąć nie tylko działania wobec konkretnej osoby, ale razem z nią współdziałać na rzecz jej kraju.
5. Po opracowaniu programu integracyjnego i zgody na niego osoby starającej się o przyjazd do Polski udzielana jest wiza. W ten sposób Polska pomaga krajom Europy Zachodniej zmniejszając liczbę nielegalnych migrantów i prowadzi działania długofalowe zmierzające do usuwania przyczyn migracji. Równocześnie możemy w ten sposób autentycznie pomóc wielu osobom znajdującym się w trudnej sytuacji i pojawić się w Afryce czy na Bliskim Wschodzie w oryginalny i pokojowy sposób.
Zdaję sobie sprawę, że taki pomysł prowadzenia oryginalnej polityki migracyjnej wymaga jeszcze wielu ustaleń i rozmowy. Dlatego bardzo proszę wszystkich, a zwłaszcza osoby, które już są zaangażowane w działania na rzecz uchodźców i migrantów, o ustosunkowanie się do tego, co proponuję. Śmiało można pisać na e-mail: kontakt@domwschodni.pl
Wiem też, że musimy przynajmniej spróbować porozmawiać ze sobą nawzajem. Nie jest przecież tak, że tylko część Polaków przyjmie uchodźców i migrantów, a dla pozostałych będą oni niewidzialni. Wiem, że jest dużo obaw związanych z obecnością cudzoziemców pośród nas. Proszę także te osoby, które przeciwne są otwarciu Polski w migrantów o wypowiedzenie swojego zdania. Mail ten sam: kontakt@domwschodni.pl. Warto rozmawiać!
A jeśli ktoś z Was ma dojście do osób, które obecnie dzierżą ster rządów w naszym kraju, od których ostatecznie zależy podjęcie decyzji, podeślijcie im tę propozycję.
Tekst publikujemy dzięki uprzejmości Autora. Pierwotnie artykuł został opublikowany na stronie stowarzyszenia Dom Wschodni – Domus Orientalis.