Próba wprowadzenia ustawy o „zagranicznych agentach” spowodowała największe od lat protesty w Gruzji. Rząd próbując przeforsować ten akt prawny sprowokował społeczeństwo podwójnie. Po pierwsze wprost nawiązał do rosyjskiego modelu rozprawiania się z organizacjami pozarządowymi za pomocą oskarżeń o bycie „agentami Zachodu” i kontrolowaniu ich finansów, czemu służyć miała bezpośrednio ustawa. Po drugie zaś, rozwiązanie te rzeczywiście uderzałoby w liczne organizacje pozarządowe wspierane przez UE oraz USA.
Autor: dr Janusz Wdzięczak
Oficjalne i rzeczywiste przyczyny protestów
Po „Rewolucji Róż” i rozpoczęciu demokratycznych reform cała Gruzja stała się znaczącym beneficjentem zachodniego wsparcia finansowego. Zarówno instytucje rządowe, jak i samorządy i NGO otrzymywały różnego rodzaju granty, zaproszenia na staże zagraniczne, etc. Biorąc pod uwagę niewielkie rozmiary Gruzji, te formy wsparcia stały się ważnym elementem życia społeczno-ekonomicznego. Próba ich kontroli, a docelowo odebrania, stanowi realne uderzenie w wiele grup społecznych, szczególnie w inteligencje która umie z tego wsparcia korzystać.
Samo pojawienie się ustawy spełniło rolę „zapalnika”. Społeczeństwo Gruzji jest od wielu lat zmęczone problemami gospodarczymi i stagnacją polityczną. O ile rządy Micheila Saakaszwilego były kontrowersyjne, to cechowały się jednoznacznym proeuropejskim i proamerykańskim kursem oraz radykalnymi reformami. Od momentu przejęcia władzy przez „Gruzińskie Marzenie” w roku 2013 kraj znajdował się w pewnego rodzaju „rozkroku” pomiędzy dalszą integracją z Zachodem, a próbą prowadzenia poprawnych stosunków z Rosją. Warto jednak zauważyć, że próby te spotykały się negatywną reakcją znaczącej części społeczeństwa. Niechęć do władz pogłębiają problemy gospodarcze: inflacja, wahania kursu walut w gospodarce silnie uzależnionej od importu, a także osłabienie kondycji małych i średnich przedsiębiorstw.
Opozycja swoim największym wrogiem
Biorąc pod uwagę powyższy stan rzeczy, należy zadać sobie pytanie czemu obecnej władzy udaje się utrzymać od ponad 10 lat. W roku 2020 podczas wyborów parlamentarnych „Gruzińskie Marzenie” odnowiło swój mandat, osiągając prawie 50% głosów.
W opinii większości liderów opozycji, podstawowym problemem są oligarchiczne i autorytarne praktyki obecnej władzy, takie jak kupowanie głosów, ograniczanie obecności opozycji w mediach, wykorzystywanie instytucji państwowych do prowadzenia kampanii. O ile te zarzuty były podnoszone przez zagranicznych obserwatorów instytucji takich jak OBWE czy UE, to nawet oni nie definiowali tego jako podstawowego problemu.
Wobec tego źródeł słabości opozycji należy szukać gdzie indziej. Najbardziej prawdopodobną przyczyną słabości opozycji jest bowiem to czego liderzy opozycji nigdy nie wskażą: oni sami. Gruzińska opozycja jest niezwykle rozdrobniona, skłócona oraz (prawdopodobnie) skorumpowana. Podczas wyborów w roku 2020 startowała z kilku konkurencyjnych list, przez co głosy uległy rozproszeniu. Ponadto doszło do wielu działań kompromitujących nowe ruchy, deklarujące się jako proeuropejskie. Doskonały przykład stanowiła partia „Lelo”, która początkowo skupiła wokół siebie licznych sympatyków i aktywistów, także ze środowisk akademickich czy przedsiębiorców. Jednak przed samymi wyborami na listach wyborczych „Lelo” pojawiło się wiele osób powiązanych z wielkim biznesem, w tym członków rodzin oligarchów. Spowodowało to znaczący odpływ wyborców i wynik na poziomie 3%, a także utratę zaufania do tego typu ruchów.
Perspektywy
O ile w determinację i energię protestujących nie należy wątpić, to przewidzenie dalszego rozwoju sytuacji wydaje się trudne. Sama determinacja i energia nie wystarczą bowiem do zmiany władzy. Władza zaś liczy na stopniowe wygaszanie protestów wobec niewytworzenia przez protestujących alternatywnej agendy politycznej.
Słabość polityków opozycji wydaje się w chwili obecnej największym problemem protestujących w gruzińskich miastach. O ile próby rozwoju wolnorynkowej gospodarki czy reformy armii należy uznać za przynajmniej częściowo udane, to gruzińska klasa polityczna pozostawia dużo do życzenia. Przez ostatnie 10 lat opozycjoniści zajmowali się głównie walką o swoje osobiste interesy. Ich postawę można określić jako niezwykle krótkowzroczną. Brak jest szerszego porozumienia z grupami społecznymi, brak realnej współpracy z zapleczem eksperckim. W partiach opozycyjnych nadal występują silne powiązania rodzinne i towarzyskie, przez co dla niezależnych aktywistów nie stanowią one alternatywy wobec „Gruzińskiego Marzenia”.
Wobec tego należy liczyć się ze scenariuszem stopniowego wygaszania protestów lub ich skutecznej pacyfikacji przez władze. I to chyba właśnie w nieumiejętnych próbach pacyfikacji demonstracji należy doszukiwać się jedynej potencjalnej szansy na przełom; w Ukrainie w roku 2013 to siłowe rozwiązania wobec protestujących studentów sprowokowały społeczeństwo i doprowadziły do powstania Euromajdanu oraz rewolucji. Wobec wzrostu napięcia oddolne ruchy demonstrantów mogą połączyć się z politykami opozycji w celu przeprowadzenia realnej zmiany.
Dr Janusz Wdzięczak – ekonomista i historyk. Członek zwyczajny renomowanego ośrodka badawczego Thomas Jefferson Research Center mieszczącego się w Tbilisi (Gruzja). Jest absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego na którym zdobył stopień naukowy doktora nauk ekonomicznych. Promotor kilkudziesięciu prac licencjackich z zakresu ekonomii oraz transportu. Wykładał gościnnie na kilku zagranicznych uczelniach.