1 czerwca, znajdujący się w odległości 40 km na południowy-wschód od Kiszyniowa zamek Mimi, stał się miejscem, w którym pulsowało europejskie życie polityczne i dyplomatyczne. W budynku dawnej winiarni besarabskiego męża stanu w mołdawskiej wiosce Bulboaca odbył się drugi szczyt Europejskiej Wspólnoty Politycznej, która powstała po inwazji rosyjskiej na pełną skalę z inicjatywy prezydenta Francji Emmanuela Macrona. Wzięło w nim udział 48 głów państw i trzech szefów instytucji europejskich – tylko przywódcy Turcji i San Marino nie odpowiedzieli na zaproszenie. Prezydent Wołodymyr Zełenski również udał się do Mołdawii, gdzie wraz z europejskimi partnerami kontynuował dyskusję na temat formuły pokojowej i budowania koalicji, w tym dostaw myśliwców F-16 i systemów obrony powietrznej Patriot.
Autor: Pawło Łodyn
Szczyt Europejskiej Wspólnoty Politycznej stał się również platformą, na której Kijów politycznie pogrzebał format ugody naddniestrzańskiej 5+2. Udział Rosji w formacie sprawił, że stał się on nieopłacalny, więc pozostaje tylko stwierdzić fakt dokonany. Zamiast tego przyszłe zwycięstwo Ukrainy położy podwaliny pod reintegrację regionu pod jurysdykcją Kiszyniowa. Na marginesie szczytu Rumunia podpisała deklarację z Ukrainą, że będzie wspierać jej przystąpienie do UE i jej wysiłki, aby „stać się członkiem NATO, gdy tylko pozwolą na to warunki”.
Według eksperckich ocen tego wydarzenia w międzynarodowych mediach Mołdawia stała się obecnie centrum zjednoczonej Europy i otrzymała potężny sygnał symbolicznego wsparcia w trudnych czasach. Jednocześnie jest to poparte wsparciem materialnym: przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen obiecała zwiększyć pomoc makrofinansową dla tego kraju z 600 mln euro do 1,6 mld euro w przyszłym roku, a także przeznaczyć dodatkowe 50 mln euro na naprawę infrastruktury kolejowej i 100 mln euro na poprawę efektywności energetycznej. Norweski rząd również zadeklarował 50 mln euro.
Szczyt był ważną manifestacją proeuropejskiego wyboru Mołdawii. Siły prorosyjskie od dłuższego czasu aktywnie próbują zdestabilizować sytuację w tym kraju. Teraz, zgodnie z żądaniami moskiewskich kuratorów, ich uwaga przeniosła się na domaganie referendum w sprawie wektora polityki zagranicznej Mołdawii. Jednak społeczeństwo mołdawskie już podjęło decyzję, o czym świadczy 75 000 uczestników Wielkiego Zgromadzenia Europejskiego w Kiszyniowie w dniu 21 maja. Rząd Mai Sandu wyznaczył sobie ambitny cel, aby Mołdawia stała się członkiem UE do 2030 roku. Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego, Roberta Mecola, zasugerowała, że odpowiednie negocjacje mogą rozpocząć się już w tym roku.
Ostatecznie inwazja rosyjska na pełną skalę i jej przerażające konsekwencje zmusiły Europę polityczną do zwrócenia uwagi na region, a także do przezwyciężenia własnej inercji, gdy zamiast misji dalszego rozszerzania i włączania nowych państw do systemu wartości demokratycznych, pogrążyła się w wewnętrznych problemach i sporach. Teraz Ukraina i Mołdawia (niestety Gruzja jeszcze nie skorzystała z tej szansy) kandydują do członkostwa w UE. I robią wszystko, by dołączyć do europejskiej rodziny. Europa konsekwentnie otwiera się na Wschód.
Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie