Dr Mateusz Piątkowski: Gdy wciąż grzmią działa [ANALIZA]

Rok już upłynął od publikacji mojego poprzedniego artykułu pt. Zanim przemówią działa, który był pisany w atmosferze bezprecedensowego zagrożenia dla pokoju w Europie. Rosyjska agresja na Ukrainę nastąpiła. Pewne tezy wyrażone w poprzedniej pracy się zmaterializowały, a pewne nie (zwłaszcza w kontekście działań w powietrzu). W kontekście naukowym pisanie o wojnie, a zwłaszcza o jej prognozie wydaje się wręcz antytezą nauki (zwłaszcza tej, którą formułował Karl Popper w Logice odkrycia naukowego). Niemniej, fundamentalne znaczenie tej wojny dla bezpieczeństwa polskiego, europejskiego i międzynarodowego, a także konsekwencje dla prawa międzynarodowego, nie pozwalają pozostawić tych wydarzeń bez komentarza. Świadomy swych ograniczeń, zacznę swój artykuł od nakreślenia paru słów poprzez zwrócenie uwagi na to czym jest zwycięstwo dla obydwu stron konfliktu, przechodząc do analizy przebiegu rosyjskiej inwazji, próbując spojrzeć w niepewną przyszłość.  

Wyjazd roboczy Wołodymyra Zełenskiego do obwodu charkowskiego po jego wyzwoleniu we wrześniu 2022 r. / fot. President.gov.ua, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=122994610

Autor: dr Mateusz Piątkowski

Zwycięstwo…, czyli co?

Zwycięstwo jest pojęciem niejednolitym i różnie postrzeganym, także w kontekście naukowym. W świetle prawa międzynarodowego rezultat konfliktu powinien być jeden: odzyskanie przez Ukrainę pełnej i efektywnej kontroli nad okupowanymi od 2014 roku terytoriami, wraz z respektowaniem na przyszłość jej integralności terytorialnej, suwerenności, a zwłaszcza niezależności politycznej, która pozwalałaby temu państwu na swobodne decydowanie o swym losie, w tym także członkostwie w organizacjach międzynarodowych i sojuszach wojskowych. Politycznie byłoby to co najmniej zdecydowane zwycięstwo, chociaż prawo międzynarodowe wcale tak tego nie postrzega, uznając, że w tej sytuacji dojdzie jedynie do restytucji sytuacji sprzed lutego 2014 roku. W teorii, każdy traktat pokojowy, który zakładałby odmienne rozwiązanie niż przywrócenie status quo ante bellum (sprzed 2014 roku)z punktu widzenia prawa międzynarodowego stanowiłby pewną porażkę dla społeczności międzynarodowej (co nie przekreśla jego skutków prawnych). Oznaczałby bowiem, że agresor pomimo naruszenia normy ius cogens stanowiącej powszechny delikt międzynarodowy uzyskuje za pomocą siły zbrojnej nabytki terytorialne, a także kończy czas ciągłego pogwałcenia (constant violation) prawa międzynarodowego. Pozwoliłoby to wszystkim państwom na wznowienie wszelkich więzów (zwłaszcza ekonomicznych) z Rosją. Przy czym chce też podkreślić, że jeżeli Ukraina zgodziłaby się na zawarcie pokoju z ustępstwami terytorialnym, to traktat taki byłby ważny, mimo że konwalidujący skutki agresji. Takich traktatów było w historii wiele, wspomnijmy chociaż o Traktacie moskiewskim pomiędzy Finlandią a ZSRR z marca 1940 roku.

Prezydent Wołodymyr Zełenski przemawia do parlamentarzystów z Westminster Hall (luty 2023 r.) / fot. Number 10 – Volodymyr Zelenskyy addresses Parliament, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=128525047

Przejdę teraz z języka prawa (który nie posługuje się pojęciem zwycięstwa, lecz restytucji) do języka polityki.  Od czasów starożytności i króla Pyrrusa znane są różne stopnie zwycięstwa. Spróbuje w tabeli poniżej przeanalizować jakie w mojej ocenie są cele wojenne Ukrainy i poziomy zwycięstwa.

Absolutne zwycięstwo UkrainyOdzyskanie wszystkich terytoriów okupowanych + głęboka przemiana wewnętrzna w Rosji
Decydujące zwycięstwo UkrainyOdzyskanie wszystkich terytoriów okupowanych
Nieznaczne zwycięstwo UkrainyPowrót do status quo sprzed 24.02.2022
Minimalne zwycięstwo UkrainyScedowanie wszystkich terytoriów okupowanych sprzed 24.02.2022 + korytarza lądowego Krym-Donbas, zachowana pełna niezależność polityczno-gospodarcza

W tym kontekście zwracam uwagę, że na czynnik porażki będzie wpływało dla mniej bardziej zagadnienie tego, czy Ukraina będzie zneutralizowana (np. ograniczenia w liczebności sił zbrojnych, brak możliwości członkostwa w NATO) niż utraty terytorialne. W skrócie: cena ograniczenia praw wynikających z suwerenności (swobody w zewnętrznych decyzjach politycznych) Ukrainy jest w mojej ocenie większa niż terytoria. Nie posługuję się pojęciem pyrrusowego zwycięstwa, gdyż dla mnie takie sformułowanie nie może wystąpić w wojnie obronnej. Zawsze sukcesem państwa będzie zachowanie niepodległości, nawet za cenę ograniczenia braku możliwości wchodzenia w sojusze wojskowe czy też członkostwa w organizacjach międzynarodowych.  

Dlaczego ważne jest zdefiniowanie „zwycięstwa”? Gdyż tylko w ten sposób można dobrać w sposób prawidłowy środki niezbędne do osiągnięcia danego celu. Brak przeprowadzenia tej analizy świetnie widać w rosyjskim kierownictwie polityczno-wojskowym w pierwszej fazie agresji. Spójrzmy zatem na warianty rosyjskiego sukcesu.

Absolutne zwycięstwo RosjiAneksja całości Ukrainy do Rosji
Decydujące zwycięstwo RosjiStworzenie tzw. Noworosji, przekształcenie Ukrainy w państwo na kształt de facto protektoratu
Nieznaczne zwycięstwo RosjiUzyskanie cesji wszystkich terytoriów okupowanych sprzed 24.02.2022 + korytarza lądowego Krym-Donbas, demilitaryzacja i neutralizacja Ukrainy
Pyrrusowe zwycięstwo RosjiUzyskanie cesji terytoriów okupowanych sprzed 24.02.2022

W jaki sposób pokonać decydująco czy wręcz absolutnie Rosję by przywrócić stan zgodny z prawem międzynarodowym? Być może częściowa odpowiedź na to pytanie znajduje się w historii?

Kto pokonał Rosję w sposób decydujący w wojnie obronnej? Polska w 1920 roku

Do determinizmu historycznego pochodzę z ostrożnością (bo może przerodzić się w fatalizm), nie ma też sensu porównywać konfliktu polsko-sowieckiego z 1920 roku do aktualnie toczącej się wojny ukraińsko-rosyjskiej pod kątem wojskowym. Nie mam ku temu żadnej wiedzy i autorytetu. Jedyne, co w mojej ocenie stosowne to pewne ostrożne analogie w kontekście strategii, celów i pokoju. Polska w 1920 roku znajdowała się w sytuacji trudniejszej niż Ukraina, posiadając granicę lądowe z państwami nieprzyjaznymi, torpedującymi dostawy broni dla walczącej Polski (m.in. na tym tle zawisła jedna z najbardziej znanych spraw w prawie międzynarodowym, czyli statku S/S Wimbledon, któremu Niemcy odmówiły przejście przez kanał kiloński powołując się na względy neutralności). Prezentowaną przez Zachód opcją pokojową była linia Curzona, zaakceptowana wstępnie przez Józefa Grabskiego w Spa w lipcu 1920 roku (co skończyło się dymisją jego rządu). Porozumienie z Spa w kontekście Ukrainy można by porównać do hipotetycznej sytuacji z marca 2022 roku, w której Zachód zaproponowałby Ukrainie oddanie wszystkich terytoriów na wschód do rzeki Dniepr. Zwróćmy uwagę, że strona polska była w stanie nie tylko pokonać bolszewików pod Warszawą, ale co najważniejsze dla ostatecznego rezultatu wojny: pobić decydująco Sowietów w operacji niemeńskiej (znaczenie tej bitwy jest przemilczane). To głównie dzięki temu starciu Wojsko Polskie mogło wyjść już w głębie strategiczną Rosji, zajmując Mińsk i podchodząc w październiku 1920 roku do granic przedrozbiorowych. Rezultat wojny polsko-bolszewickiej można uznać za decydujące zwycięstwo Polski, które jednak nie było zwycięstwem absolutnym. Okazało się, że ten element został odwrócony nie na polu bitwy, lecz przy stole negocjacyjnym. Rosja Radziecka zażądała – jako warunek wstępny do podjęcia negocjacji w Rydze – aby Polska zgodziła się, że to właśnie Rosja Radziecka będzie reprezentantem sowieckiej Ukrainy. W ten sposób zniweczona została, najważniejsza z punktu geopolitycznego bezpieczeństwa Polski, idea federacyjna. Józef Piłsudski uważał pokój ryski za wręcz akt zdrady, twierdząc, że słupy graniczne na wschodzie nie mają szansy przetrwać. Warto tu zwrócić uwagę, że przy zielonym stoliku Rosji udawało się negocjować lepsze warunki pokoju niż wynikało to z przebiegu działań wojennych (było tak w Portsmouth w 1905 i Moskwie w 1940 roku).

Józef Piłsudski i Edward Rydz-Śmigły – dowódcy polskiej grupy uderzeniowej Frontu Środkowego, sierpień 1920 / fot. Nieznany – Józef Piłsudski, Józef Piłsudski 1867-1935, Kraków 1935, page 110, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=923640

Pomimo odległości historycznej, wielkich przemian w prowadzeniu działań wojennych, polskie zwycięstwo w 1920 roku wiele mówi o tym jakie są warunki decydującego bądź totalnego sukcesu w wojnie z Rosją: nie wystarczy odeprzeć przeciwnika, należy go decydująco pokonać w polu i wyjść w nieprzyjacielską przestrzeń strategiczną. Tego elementu zabrakło w Wojnie Zimowej w 1940 roku, gdzie heroiczny opór armii fińskiej ocalił fińską niepodległość, kosztem strat terytorialnych nawet większych od terytoriów faktycznie okupowanych przez armię rosyjską. To przykład zwycięstwa częściowego Finlandii.

Nigdy nie lekceważ przeciwnika

Klęska Rosji w pierwszej fazie wojny wynikała z popełnienia błędu u podstaw, czyli zupełnego zlekceważenia zdolności armii ukraińskiej do skutecznej walki, jak również kardynalnej pomyłki w ocenie nastrojów ukraińskiego społeczeństwa. Opierając swoją strategię na tych dwóch założeniach, Putin zamierzał osiągnąć cele maksymalne konfliktu (aneksja Ukrainy, względnie przekształcenie jej w Białoruś 2.0) przy minimalnym doborze środków. Działanie to miało swoją efektywność opierać na powodzeniu operacji hostomelskiej, wdarciu się kolumn rosyjskich z marszu do Kijowa, zawieszeniu rosyjskich flag w centrum miasta przy „akompaniamencie” spadających rakiet na terytorium całej Ukrainy i działaniach rosyjskich grup manewrowych atakujących od Kijowa po Odessę. To wszystko to miało sprawić, że oglądająca wydarzenia w Internecie i TV armia ukraińska złoży broń, a społeczeństwo pogodzi się pod wpływem projekcji rosyjskiej siły na zakończenie działań wojennych za każdą cenę.

W rosyjskich założeniach oznaczało to, że można przeprowadzić akcję o poziomie czysto policyjnym, angażując jedynie część sił zbrojnych. Operacja został więc zaplanowana wręcz budżetowo, a jej powodzenie zależało tak naprawdę od osiągnięcia efektu propagandowego. Pomimo, że w mojej ocenie strona rosyjska dysponowała przewagą zaskoczenia w dniu 24.02.2022, zwłaszcza na kierunku kijowskim (co prawdopodobnie było wynikiem zbyt racjonalnego szacowania sił rosyjskich przez wywiad ukraiński…) to tego elementu też nie wykorzystała. Można przyjąć, że jeżeli Rosja miałaby realnie osiągnąć jakiś sukces o wymiarze decydującym, to musiałaby osiągnąć strategiczną degradacje sił ukraińskich w przeciągu pierwszych 3 dni operacji. Takie działanie wymagałoby użycia niemal każdego zasobu powietrznego i rakietowego w arsenale sił zbrojnych, podejmującego ryzyko walki i ataków w głębi Ukrainy (zwłaszcza na potencjalnych trasach transportowych w zachodniej części) o charakterze nieprzerwanym. Wciąż nie gwarantowało to sukcesu, ale przynajmniej byłoby działaniem adekwatnym do oczekiwanego rezultatu. Tymczasem w istocie pierwsza fala ataku rakietowo-lotniczego osłabiła potencjał obronny państwa ukraińskiego w sposób minimalny bądź wręcz żaden.

Po klęsce operacji hostomelskiej, odpadnięciu elementu zaskoczenia, rozciągnięte kolumny rosyjskie o zbyt słabej liczebności atakujące ze zbyt wielu kierunków zostały zatrzymane, a następnie niszczone ogniem ukraińskich zespołów przeciwpancernych. Heroiczny opór ukraińskiej armii nie tylko nie pozostawił żadnych wątpliwości co do stanu ukraińskiej armii, a postawa prezydenta Żeleńskiego zjednoczyła naród w walce wrogiem. Ukraina uzyskała olbrzymi handicap międzynarodowy w marcu i kwietniu, przekonując Zachód do zaprzestania dostaw broni wyłącznie defensywnej i osobistej (jak Javeliny, NLAW i Piorun) do stopniowego rozszerzania wachlarza środków walki. Z powszechnym potępieniem spotkało się dokonywanie przez wojska rosyjskie zbrodni wojennych na obszarach okupowanych (film z ostatniego śledztwa gazety New York Times jest w mojej ocenie tak klarowny i wnikliwy, że sam ten materiał byłby dostateczną podstawą do wszczęcia postępowania karnego przeciw dowództwu 234 pułku VDV). W obliczu strat, wyczerpania, jak i braku nakreślonych celów operacji, Rosja podejmuje pierwsza racjonalną decyzję tej wojny jaką jest opuszczenie rejonu Kijowa, Czernihowa i Sum, przechodząc do walki o Donbas.

Kolejna runda

Walki o Donbas rozpoczęte późną wiosną 2022 roku były wykonywane przy użyciu sił wycofanych z innych części Ukrainy. Strona rosyjska wykorzystując przejściową kumulację sił była w stanie osiągnąć pewne sukcesy w obwodach donieckim i ługańskim zajmując m.in. Siewierodonieck. Wyczerpanie narastało, a strona ukraińska, korzystając z dostaw nowego sprzętu i dysponując nowym jednostkami nie tylko była w stanie zatrzymać rosyjskie natarcie, ale zaskoczyć Rosjan manewrem pod Iziumem i doprowadzić do niemożności dalszego utrzymywania wykusza pod Chersoniem, którego ewakuacja była drugą racjonalną decyzją strony rosyjskiej (chociaż bolesną prestiżowo).

W momencie wyzwolenia Chersonia i utraty Iziumu armia rosyjska znajdowała się w dołku. Nie chodzi mi w tej mierze o morale, ponieważ uważam, że morale armii radzieckiej/rosyjskiej nie jest nigdy specjalną wartością determinującą, bo z założenia wysokie nie jest (żołnierze rosyjscy poddawali się tak samo w 1941 roku podczas apogeum operacji Barbarossa, jak i na Węgrzech podczas ostatniej niemieckiej ofensywy w 1945 roku). Przede wszystkim jesienią 2022 osiągnięty został najwyższy poziom dysproporcji w sile żywej na niekorzyść armii rosyjskiej, dysponująca wyniszczoną armią z początków inwazji. Rosyjskie dowództwo zaczynało wykazywać duży poziom desperacji, deliberując o możliwości użycia broni jądrowej. W tych warunkach Rosja podjęła trzecią racjonalną (z jej punktu widzenia), aczkolwiek spóźnioną decyzję o przeprowadzeniu mobilizacji.  Wielu ekspertów uważało, że możliwe jest przejście do generalnej kontrofensywy armii ukraińskiej, która miała na celu rozerwanie korytarza lądowego Krym-Donbas, zagrozić Krymowi i doprowadzić do wielkiego przełomu. I wtedy – nastąpił Bachmut i zima.

Dom na ul. Sadowej 171 w Bachmucie po rosyjskim ostrzale / fot. Donetsk Regional Military Civil Administration – Оперативна ситуація по області станом на ранок 4 січня, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=127387255

Czy Bachmut uratował rosyjską armię?

Bitwa o Bachmut rozpoczęła się, gdy trwały się rosyjskie klęski pod Chersoniem i Charkowem, prowadzona przez Grupę Wagnera. Początkowa była wręcz obiektem żartów, gdyż postępy grupy na tym odcinku były minimalne, za to niezwykle kosztowne pod kątem strat ludzkich. Jednakże, gdy kończyły się ukraińskie działania w innych sektorach frontu to okazało się, że wagnerowcy znaleźli na przedmieściach miasta. Strategiczne znaczenie miasta może być kwestionowane, nie mniej front zbliży się nieubłaganie do pozostałych dwóch największych miast regionu donieckiego, czyli Kramatorska i Słowiańska.

Co jest ważniejsze jednak, to decyzja ukraińskiego dowództwa by uporczywie o miasto walczyć. Tutaj od razu zaznaczam, że trudno mi jednoznacznie określić co stoi za tą determinacją. Jak wspomniałem, wartość strategiczna miasta jest dyskusyjna. Być może chodzi o względy propagandowe, aby po sukcesach ukraińskich nie dopuścić do zajęcia jakichkolwiek większych ośrodków miejskich. Decyzja jednak zapadła co miało swoje konsekwencje. Strona ukraińska „podniosła rękawice” rzuconą przez siły rosyjskie i zaczęła kierować do obrony coraz większe siły. Nie posiadam wiedzy, czy tych sił mogło brakować do ataku na wyczekiwanym przez wielu komentatorów kierunku zaporoskim, czy też taka operacja nie w ogóle planowana.

Na chwilę pisania powyższego artykułu siły rosyjskie niestety stopniowo uzyskują teren w mieście i wokół niego. Straty rosyjskie są ogromne, ale podnosi się również bardzo poważną skalę strat ukraińskich. „Uwięzienie” sił ukraińskich pod Bachmutem oraz trudne warunki pogodowe (wynikające z łagodnej zimy) w mojej ocenie dały stronie rosyjskiej niezbędny czas na stabilizację frontu, a przede wszystkim na odczucie przez wojska rosyjskie efektów mobilizacji, które w styczniu 2023 pozwoliło stronie rosyjskiej po raz pierwszy w konflikcie uzyskać przewagę w silę żywej w polu. W połączeniu z budującym się zgrupowaniem na Białorusi oznacza to, że ukraiński Sztab Generalny musi brać bierze pod uwagę konieczność zapewnienia obrony stolicy i całej północnej flance rozciągającej się od Brześcia do Charkowa. Nieistotne w tej mierze jest to, czy białoruskie siły zbrojne zdecydują się na uderzenie, czy też w istocie jakiekolwiek próby przekroczenia północnej granicy Ukrainy będą miały wymiar pozorowany. Po prostu sama taka możliwość będzie miała wpływ na szacunki strategiczne.

Podkreślić należy, że każda ze stron stopniowo adaptuje się do realiów frontowych. Dotyczy to także strony rosyjskiej. Ponadto, dynamika tego konfliktu pokazuje, że wiele koncepcji środków, idei, zasad prowadzenia walki zbrojnej może się aktualizować i dezaktualizować jednocześnie. Znany system broni i antybroni także ma zastosowanie. Odpowiedzią rosyjską na Javeliny i NLAW-y było wycofanie czołgów do drugiej linii, na HIMARSY – rozproszenie i kamuflowanie. Bayraktary niosące niszczenie w pierwszej fazie konfliktu aktualnie napotykają te same problemy co załogowe statki powietrzne, czyli wysokie nasycenie frontu środkami obrony przeciwlotniczej różnej maści, zaś irańskie Gerany nie latają już bezkarnie w okolicach Kijowa.

Wniosek z rocznego przebiegu konfliktu jest jeden: lekceważenie przeciwnika to warunek wstępny porażki. Działa to w dwie strony: udana ukraińska kampania i prowadzona bardzo skuteczna walka informacyjna przez większość 2022 roku przyzwyczaiła nas do wizerunku armii rosyjskiej jako niezdolnej do prowadzenia efektywnej walki zbrojnej, a Rosji jako państwa na skraju upadku (chociaż kondycja rosyjskiego budżetu bez wątpienia będzie się pogarszała, o czym nie wolno zapominać). Bez wątpienia w historii Rosja jak mało kto potrafi ponosić ogromne klęski i mimo wszystko wciąż utrzymywać równowagę, czy też posługując się analogią bokserską: „wychodzić na kolejną rundę” mimo złamanego nosa, rozbitego łuku brwiowego i pogruchotanych żeber. Tymczasem mam wrażenie, że właśnie na Zachodzie rosyjski styl prowadzenia wojny zaczyna budzić zdziwienie, co potwierdza jak mało się wie o Rosji poza Europą Środkowo-Wschodnią. Przypomina to trochę rozczarowanie niemieckich generałów, którzy retorycznie zastanawiali się jak to jest możliwe, aby Sowieci wciąż mieli zdolności do walki przy takiej skali strat (zwłaszcza po operacji Cytadela w 1943 roku). Ale czy tutaj nie popadam determinizm historyczny? Czy tak naprawdę można ciągle dokonywać porównań historycznych? Może jednak to indeterminizm lepiej opisuje rzeczywistość wojenną?

Co z samolotami dla Ukrainy?

Samoloty wielozadaniowe są dla lotnictwa ukraińskiego koniecznością (podobnie jak inny sprzęt wojskowy). MiG-29 i Su-27 lotnictwa Ukrainy są najprawdopodobniej bardzo zużyte, a w państwach NATO nie pozostało zbyt wiele wyposażenia, którym można przedłużać żywotność posowieckiego sprzętu latającego. Stąd też dostawy zachodnich maszyn nie powinny zaskakiwać w najbliższej przyszłości. Pewne problemy mogą tkwić w szczegółach. F-16 czy Eurofightery wymagają bez wątpienia troskliwej obsługi. Na operowanie z odcinków drogowych najlepsze parametry ma szwedzki Grippen. Niemniej, każdy inna maszyna niż stealth będzie borykała się z tymi samymi problemami co ich posowieccy poprzednicy, czyli z względnie utrwaloną linią frontu oraz z dużym natężeniem obrony przeciwlotniczej wszelkiej maści. Zresztą to samo można powiedzieć o warunkach działania lotnictwa rosyjskiego. Nie tylko sama platforma jest decydująca – istotne jest także jej uzbrojenie, zwłaszcza to, które pozwala na operowanie w sposób bezpieczny dla maszyny. Konflikt pokazał, że dla wywalczenia przewagi w powietrzu nad tak dużym teatrem jak Ukraina niezbędna jest także odpowiednia liczba maszyn. Tak więc do wywalczenia przewagi w powietrzu wydają się konieczne do spełnienia kumulatywnie trzy warunki: posiadanie odpowiedniego samolotu (posiadającego właściwy zasięg oraz udźwig), odpowiedniego uzbrojenia i odpowiedniej liczebności maszyn pozwalającej na wysoką intensywność (nie wydaje mi się, żeby 50 maszyn spełniało ten warunek). Jednakże z pewnością samoloty wielozadaniowe w połączeniu z obroną przeciwlotniczą uniemożliwią stronie rosyjskiej jakiejkolwiek realnej próby zbudowania przewagi w powietrzu, toteż dyskusje dotyczące jedynie „symbolicznego” znaczenia dostaw nie powinny być żadnym powodem do chwili zastanowienia nad ich zasadnością w sytuacji zagrożenia bieżącego funkcjonowania ukraińskie lotnictwa.

Drugą kwestią utrudniającą w mojej ocenie decydujące zwycięstwo Ukrainy jest faktyczne (bo nie prawne) ograniczenie sfery teatru wojny do terytorium Ukrainy. Ta okoliczność jest doskonale wykorzystywana przez SZ FR, które mogą nawet w wypadku klęski znaleźć „bezpieczną przystań” tuż za granicą państwową. Wskazuję tu w szczególności obszar Kurska-Biełgorodu czy Rostowa nad Donem. W świetle ius in bello Ukraina może atakować cele wojskowe zarówno na Donbasie, jak i wokół Władywostoku. Dwa czynniki mogą wpływać hamująco na działania ofensywne SZU. Po pierwsze ewentualne wkroczenie znacznych ukraińskich formacji na terytorium Rosji może wpłynąć galwanizująco na postawę Rosjan (uruchamiając tryb wojny totalnej bez żadnych ograniczeń), po drugie może to przybliżyć konflikt do progu użycia broni jądrowej. Rozwiązaniem tego dylematu może być dostawa pocisków dalekiego zasięgu, które precyzyjnie raziłby ścisłe (co chce podkreślić) cele wojskowe na głębokim zapleczu rosyjskim, chociaż zapewne za zdecydowanie większym nadzorem Waszyngtonu (który mógłby wetować ataki np. na cele znajdujące się w obrębie obszarów miejskich).

Spotkanie prezydenta Zełenskiego prezydentem USA Joe Bidenem w Waszyngtonie (grudzień 2022 r.) / fot. Office of the President of the United States – https://twitter.com/POTUS/status/1605752493186719748, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=126869378

Co dalej?

Wielu specjalistów uważa, że aktualnie Rosja może podjąć ofensywę już teraz bądź na przełomie lutego/marca, której ostateczny kierunek jest nieznany. Pokornie wskazując na możliwość moich głębokich ubytków w wiedzy wojskowej mogę jedynie spekulować z wielką rezerwą, że cele rosyjskiego ataku będą raczej ograniczone do próby ustanowienia pełnej kontroli nad obwodem ługańskim i odepchnięcia SZU spod Doniecka, kontynuując natarcie na kierunek Słowiańsk-Kramatorsk, opierając swoje zaplecze logistyczne na terytorium Rosji. Pozorowane/pomocnicze ruchy mogą obejmować manewry pod Charkowem oraz właściwie w każdym innym miejscu północnej granicy Ukrainy (w tym także pod Kijowem), zwłaszcza jeżeli będą tego wymagały przesunięcia wojsk ukraińskich (np. zaangażowanie rezerw na wschodzie). Uważam, że strona rosyjska pozostanie przy swoim modus operandi spod Bachmutu, czyli będzie polegać na masowości użycia siły żywej i wsparcia artyleryjskiego, by „trzymać” spoistość frontu i w ten sposób osiągnąć trzy cele: zadać stronie ukraińskiej jak największe straty, budować nasycenie frontu, aby zapobiec ukraińskiej kontrofensywie oraz tworzyć jak najwięcej stref nacisku, aby zmuszać stronę ukraińską do ciągłej dyslokacji rezerw. Należy także zakładać, że strona rosyjska podejdzie do ofensywy ze znacznie większym respektem dla strony ukraińskiej i jej zdolności bojowych. To może sugerować bardzo wolne tempo natarcia (być może nawet nie zauważymy wyraźnie jej początku), nie należy w mojej ocenie spodziewać się działań manewrowych jak wiosną 2022 roku. Konsekwencją będzie także olbrzymi koszt ludzki. Jestem też świadomy, że nic z tych sformułowań może się nie ostać w zderzeniu z rzeczywistością.

Dostawy czołgów Abrams i Leopard są w podobnie jak w przypadku dostaw samolotów wielozadaniowych koniecznością, jeżeli Rosja ma nie spełnić swoich celów wojennych w większym stopniu niż minimalne. Otwarte pozostaje pytanie, czy te dostawy wystarczą na coś więcej niż powstrzymanie rosyjskich ataków – czy pozwolą na przejście do generalnej kontrofensywy? Taka możliwość oczywiście istnieje, zwłaszcza jeżeli rosyjskie natarcie osiągnie minimalne sukcesy przy wielkich stratach, ale do jej spełnienia wymagane jest pojawienie dobrze wyposażonych ukraińskich rezerw, najlepiej dysponujących przynajmniej lokalną przewagą w powietrzu. Jeżeli okaże się, że front ugrzęźnie w którym miejscu na wschodzie pomimo obecności zachodnich czołgów i samolotów wielozadaniowych to czy staniemy przed trudnym i niewygodnym stwierdzeniem, że bez faktycznego zaangażowania sił zbrojnych NATO Ukraina nie będzie w stanie decydująco czy totalnie wygrać wojny z Rosją? Najprawdopodobniej strona rosyjska chce doprowadzić Zachód do przekonania, że z Rosją nie da się wygrać w sposób decydujący, uznając je za wstępny warunek negocjacji na lepszych dla Rosji warunkach. Jest to dla mnie jeden z głównych paradygmatów wojennych Rosji w 2023 roku. Jak wspomniał prezydent Wołodymyr Zełenski „nasze zwycięstwo jest waszą odpowiedzialnością”. Czas pokaże na ile prorocze będą to słowa.

Rzecz o prawie

Ostatnim zagadnieniem, które chce poruszyć to rola prawa międzynarodowego w tym konflikcie. Napaść Rosji pozostanie akademickim przykładem agresji na dekady. Niemniej, wielu komentatorów zarzuca ONZ całkowitą bierność i niezdolność do działania. Tymczasem, nieefektywność ONZ nie jest całkowita – działa Zgromadzenie Ogólne ONZ, które pozwala nam dziś stwierdzić wręcz jako fakt notoryjny, że mamy do czynienia z agresją (co np. 80 lat temu nie byłoby takie oczywiste w świetle ówczesnego prawa międzynarodowego). Rada Bezpieczeństwa ONZ cierpi na paraliż decyzyjny, nie jest to jednak żadną nowością, gdy stroną konfliktu jest jeden ze stałych członków RB ONZ. Na tyle ile mogą, w granicach swoich jurysdykcji, na Ukrainie działają wszystkie instytucje międzynarodowe: Międzynarodowy Trybunał Karny, Europejski Trybunał Praw Człowieka czy OBWE. Postulowany przez Ukrainę specjalny trybunał ds. zbrodni agresji dla Putina może napotkać jednak na inną przeszkodę: immunitet jurysdykcyjny głowy państwa.

Konflikt ujawnił systemowe i rozlegle naruszenia międzynarodowego prawa humanitarnego popełniane przez wojska rosyjskie, w wielu wypadkach stanowiące potencjalnie zbrodnie wojenne. Nie patrzmy na prawo i jego byt tylko wyłącznie przez pryzmat jego naruszeń. Naruszenie przepisów ius in bello nie popłaca, także wojskowo, a jedno naruszenie nie może być żadną podstawą do uzasadnienia kolejnego. Świat prawa międzynarodowego nie jest idealny, ale lepszego nie wymyślono. Nie zapominajmy, że jego przestrzeganie zależy też pośrednio od nas samych.

Mateusz Piątkowski – dr nauk prawnych, adwokat (Okręgowa Rada Adwokacka w Łodzi), adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Stypendysta Chicago–Kent College of Law. Specjalista prawa konfliktów zbrojnych.

Dr Mateusz Piątkowski
Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.