Konflikt między rządem Mołdawii a samozwańczymi władzami Naddniestrza wybuchł na początku marca 1992 roku. W rezultacie wojny zginęło ponad tysiąc osób, a sytuacja nadal pozostaje nierozwiązana. Postrzeganie problemu regionu uległo istotnej ewolucji, biorąc pod uwagę obecną sytuację, w związku z rosyjską agresją na pełną skalę z 24 lutego 2022 r.
Autor: Pawło Łodyn
Władze w Kiszyniowie nieustannie nawołują do reintegracji Naddniestrza z Mołdawią. Głowa państwa Maia Sandu twierdziła, że Mołdawia ma jedyne stanowisko – pokojową i demokratyczną reintegrację terytorium kraju, w tym Naddniestrza. Podkreśliła, że proces ten powinien opierać się na poszanowaniu suwerenności i integralności terytorialnej państwa. Podobne opinie podzielają inni wysocy urzędnicy i działacze Partii Akcja i Solidarność (PAS).
Badania socjologiczne pokazują, że większość Mołdawian popiera stanowisko rządu. Według sondażu przeprowadzonego przez Centrum Badań Socjologicznych i Marketingu w marcu 2021 roku 70% uważa, że Naddniestrze powinno zostać ponownie włączone do Mołdawii. Istnieją jednak również obawy co do potencjalnych kosztów ekonomicznych reintegracji. Ponadto temat ten nie jest priorytetem wśród innych problemów społeczno-politycznych i gospodarczych – według Barometru opinii publicznej tylko 2,4% respondentów opowiada się za natychmiastowym rozwiązaniem problemu.
W Naddniestrzu zdania na temat reintegracji są podzielone. Przez długi czas samozwańcze władze regionu konsekwentnie odrzucały odpowiadające im apele Mołdawii i dążyły do zacieśnienia więzi z Rosją. Jednocześnie już po wyborze Mai Sandu w 2020 roku wezwały Kiszyniów do wznowienia procesu negocjacyjnego. W obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę przywódcy Naddniestrza, czołowe grupy finansowe i przemysłowe, które podtrzymują gospodarkę regionu i od których zależą lokalni politycy, starają się zachować status quo i nie dać się wciągnąć w konflikt. Jednak wybór przez Moskwę scenariusza agresywnej wojny w regionie po 24 lutego nie wymaga już nadziei na uwzględnienie przez Kreml interesów swoich satelitów.
Ukraina zawsze odgrywała ważną rolę w rozliczeniu wobec Naddniestrza. Obecnie jednak przywrócenie zapoczątkowanego w 2005 roku i od dawna niefunkcjonującego formatu 5+2 jest z punktu widzenia oficjalnego Kijowa niemożliwe ze względu na rolę Rosji w procesie negocjacyjnym.
Wraz z rosyjską inwazją na pełną skalę natychmiast pojawiły się obawy o możliwość podobnego scenariusza w przypadku Naddniestrza. To temat, który rosyjska propaganda od dawna wykorzystuje do realizacji swoich celów w celu zdyskredytowania prozachodniego rządu Mołdawii. Rosyjskie media państwowe często przedstawiają region jako ofiarę mołdawskiej agresji i bastion przed spodziewaną agresją Zachodu w regionie. Obecność rosyjskiej grupy wojsk w Naddniestrzu jest przedstawiana jako dowód zaangażowania Rosji na rzecz pokoju i stabilności w regionie, co nie odpowiada ocenie mołdawskich władz i organizacji międzynarodowych.
Z ocen ukraińskiego wywiadu wojskowego wynika, że w Mołdawii i Naddniestrzu pojawiają się oznaki rozwoju wojny hybrydowej. Ukraina jest gotowa na potencjalne zagrożenia z tego kierunku. Niedawne wydarzenia w Naddniestrzu, w tym zmiana przywództwa, są postrzegane jako potencjalne przyczyny konfliktu. Ukraińskie wojsko uważnie monitoruje sytuację i jest gotowe do podjęcia działań ochronnych w razie potrzeby. GUR stwierdził również, że Rosja wykorzystuje propagandę i dezinformację do wpływania na opinię publiczną i destabilizacji sytuacji w regionie.
Główne rosyjskie wpływy na kierunku mołdawskim koncentrują się nie tyle na zagrożeniu militarnym ze strony kontrolowanego przez siebie regionu, ile destabilizacji sytuacji wewnętrznej w kraju w wyniku protestów, w szczególności na podłożu społeczno-gospodarczym. Rzecz w tym, że Rosja nie będzie miała wystarczających środków do inwazji na Mołdawię, ale nadal prowadzi wojnę hybrydową, o czym mówił nowy mołdawski premier Dorin Recean. Zmiana szefa rządu, uwzględniająca kompetencje nowego przywódcy, wynikała tak naprawdę z wyzwań bezpieczeństwa kraju. Zastępca sekretarza generalnego NATO Mircea Geoană wciąż wątpi w możliwości scenariusza wojskowego. Jego zdaniem mniej powinniśmy bać się Rosji, która nie radzi sobie z Ukrainą. Podkreślił, że teraz Mołdawia ma szansę uciec z peryferii Europy, biorąc pod uwagę jej obecny autorytet na Zachodzie. Jeśli tego nie wykorzysta i pozostanie pod rosyjskimi wpływami, będzie to dla kraju oznaczało dalsze życie w ubóstwie.
Oprócz długotrwałych protestów dotyczących sytuacji społeczno-gospodarczej w kraju, podsycanych przez zbiegłych prorosyjskich oligarchów, przeciwnicy polityczni próbują wywołać nową falę oburzenia na działania władz wokół decyzji parlamentarzystów o zastąpieniu definicji „języka mołdawskiego” z „językiem rumuńskim” w prawodawstwie. Burzliwy okres dla Mołdawii trwa w związku ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi (szczególnie napięty może być w autonomicznej Gagauzji, gdzie wśród ludności dominują nastroje prorosyjskie). UE przygotowuje misję cywilną do Mołdawii, która powinna rozpocząć pracę latem. Sztab ekspertów będzie doradzał władzom w tworzeniu skutecznego sektora bezpieczeństwa, przede wszystkim w zakresie przeciwdziałania dezinformacji i cyberatakom.
Po 24 lutego 2022 roku konfiguracja Mołdawii, Naddniestrza, Ukrainy i Rosji, w której zostaną wzięte pod uwagę interesy wszystkich graczy, zważywszy na nie do pogodzenia konfrontację rosyjsko-ukraińską, przypomina kwadraturę koła – problem, który nie ma dobrego rozwiązania. Tocząca się wojna jest poważnym wyzwaniem dla władz, ale także szansą dla mołdawskiego społeczeństwa na ostateczną decyzję, czy chce być z Europą czy „szarą strefą” pod rosyjskimi wpływami. Drugiej szansy może nie być.
Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie