Stare i sprawdzone prawdy wymagają okresowego przypominania, ponieważ ludzie mają tendencję do zapominania, a czasem do ich świadomego lub nieświadomego zniekształcania. Jedną z nich jest niemożność osiągnięcia pokoju poprzez ustępstwa wobec agresora. Konieczność ponownego powrotu do tej tezy pojawiła się w kontekście aktualizacji „tematu krymskiego” w związku z negocjacjami dotyczącymi zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej.

Autor: prof. Serhij Feduniak
Przypomnijmy, że ukraiński Krym został pierwszą ofiarą rosyjskiej agresji w lutym-marcu 2014 roku. Dlaczego do tego doprowadziło? Przede wszystkim kilkuletnia polityka Wiktora Janukowycza osłabiła państwo ukraińskie, a Zachód nie udzielił wsparcia dla oporu wobec agresji. Aneksja Krymu nastąpiła w warunkach faktycznej okupacji wojskowej przez żołnierzy bez znaków rozpoznawczych i pod groźbą użycia siły. W marcu 2014 roku Ukraina dysponowała jedynie kilkoma zdolnymi do walki batalionami, czyli nie więcej niż 6 tysiącami żołnierzy. Stany Zjednoczone i UE w 2014 roku nie były gotowe udzielić Ukrainie wsparcia militarnego – dlatego dominowały wezwania do powściągliwości.
Od tamtej pory nic się nie zmieniło z punktu widzenia prawa międzynarodowego: Krym pozostaje międzynarodowo uznanym terytorium Ukrainy. Żadne argumenty przeciwne nie mogą być traktowane poważnie. Przynależność Krymu do Ukrainy była wielokrotnie potwierdzana na najwyższym szczeblu międzynarodowym, przede wszystkim w rezolucjach Zgromadzenia Ogólnego ONZ nr 68/262, 73/263, 78/217. Mit o „bezbronnej kapitulacji Krymu”, który rzekomo podważa jego przynależność do Ukrainy, zniekształca prawdziwą historię, ponieważ rosyjska okupacja była związana z poważnymi naruszeniami praw człowieka, w tym deportacjami, torturami i prześladowaniami Tatarów krymskich.
Dlatego dziwi i smuci ten fakt, że dziś niektórzy nasi partnerzy próbują uczynić z Krymu przedmiot targów. Obecna administracja amerykańska próbuje wymienić Krym i inne okupowane terytoria na iluzoryczny pokój. Nie rozumie, że taki układ z agresorem to nie pokój, lecz zapowiedź nowej wojny. Historia XX wieku dostarcza wyraźnych precedensów takiej polityki, które zakończyły się globalnym rozlewem krwi.
Pokój musi opierać się na prawie międzynarodowym, a nie na kapitulacji. Dlatego uznanie nielegalnej aneksji Krymu nigdy nie może być warunkiem pokoju. Rezygnacja z półwyspu oznaczałaby kapitulację wobec agresora, co stworzyłoby niebezpieczny precedens dla innych autokracji. Ustępstwa wobec agresora bez gwarancji bezpieczeństwa jedynie zachęcają do dalszych konfliktów – to lekcja historii minionego stulecia, którą Zachód rzekomo dobrze przyswoił. Jeśli świat zaakceptuje zmianę granic siłą, konsekwencje mogą wykraczać daleko poza Ukrainę: stanie się to precedensem dla Tajwanu, Bałkanów, Kaukazu oraz regionów innych. Sprawiedliwy pokój musi uwzględniać przestrzeganie prawa międzynarodowego, a nie zachętę do jego łamania.
Historia pokazuje również, że żadna „umowa pokojowa” nie będzie trwała, jeśli zostanie narzucona państwu, które padło ofiarą agresji. Na przykład ustępstwa wobec Rosji w latach 2014–2022 pokazały, że nie powstrzymują one, lecz przeciwnie – prowokują nową agresję. Narzucenie pokoju bez deokupacji terytoriów jest sprzeczne z prawem międzynarodowym. I, co najważniejsze, oznacza to tykającą bombą, która nieuchronnie doprowadzi do konfrontacji zbrojnej w celu przywrócenia międzynarodowo uznanych granic. Zignorowanie interesów Kijowa to nie droga do pokoju, lecz do jeszcze głębszej eskalacji. Warto też przypomnieć, że to Ukraina zgodziła się na zawieszenie broni zaproponowane przez USA 25 marca 2025 roku, a to Rosja codziennie je narusza.
Należy pamiętać, że Krym to nie tylko przedmiot wojny rosyjsko-ukraińskiej, ale również klucz do przyszłego bezpieczeństwa na Morzu Czarnym. Półwysep jest główną rosyjską bazą wojskową w regionie, z której ostrzeliwują ukraińskie miasta, blokują szlaki handlowe i która stanowi zagrożenie dla Rumunii, Bułgarii, a nawet Turcji. Jeśli Rosja zachowa Krym, będzie mogła wiecznie trzymać w napięciu cały region Morza Czarnego. Dlatego wyzwolenie Półwyspu Krymskiego spod rosyjskiej okupacji to warunek bezpieczeństwa dla NATO i światowej żeglugi.
W rezultacie nielegalne i niesprawiedliwe rozwiązanie „kwestii krymskiej” będzie nie tylko kolejnym ciosem dla już i tak zrujnowanego prawa międzynarodowego, ale również będzie miało konkretne i bolesne konsekwencje geopolityczne dla zachodnich demokracji. Dlatego niektórzy nasi partnerzy powinni porzucić iluzję możliwości zawarcia porozumienia z agresorem poprzez wymianę terytoriów na pokój.
Serhij Feduniak – stypendysta programu Fulbright-Kennan; profesor Katedry Stosunków Międzynarodowych Czerkaskiego Uniwersytetu Narodowego im. Jurija Fedkowycza