20 marca Radovan Karadžić, określany również mianem Kata Bałkanów, został skazany przez Międzynarodowy Trybunał Karny ds. byłej Jugosławii w Hadze na karę dożywotniego pozbawienia wolności. W Sarajewie oraz innych bośniackich miastach zapanowała euforia, a w Belgradzie czy Banja Luce znów dało się zauważyć wzburzenie i słowa o upolitycznionym, antyserbskim Trybunale w Hadze.
Autor: dr Tomasz Lachowski
Swój pierwszy wyrok, opiewający na 40 lat pozbawienia wolności, Kat Bałkanów, z wykształcenia psychiatra, a z zamiłowania poeta piszący wiersze o zabarwieniu silnie nacjonalistycznym, usłyszał 24 marca 2016 r. I choć akt oskarżenia przeciwko byłej głowie separatystycznej Republiki Srpskiej (utworzonej bezprawnie w ramach Bośni i Hercegowiny w latach 1992-1995, dziś funkcjonującej legalnie na mocy Porozumienia z Dayton), został sformułowany już w 1995 r., to sam proces mógł rozpocząć się dopiero w 2008 r. Przez 13 lat Karadžić ukrywał się bowiem w Serbii, pod zmienionymi nazwiskiem, odgrywając rolę mistyka i znachora z bujną brodą. Akcję aresztowania psychiatry-nacjonalisty przeprowadziły służby serbskie, a było to wynikiem politycznego nacisku Unii Europejskiej na Belgrad.
Od wyroku z 2016 r. odwołały się obie strony sporu – Karadžić, jak i prokurator Trybunału w Hadze. Wyrok stwierdzał winę Karadžicia za zbrodnię ludobójstwa w Srebrenicy, popełnioną w ciągu kilku dni lipca 1995 r. na ponad 8 tysiącach muzułmańskich mężczyzn i chłopców, a także inne zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne, jak np. rozpętanie kampanii terroru wobec cywilnych mieszkańców Sarajewa w czasie oblężenia tego miasta w latach 1992-95. Co ciekawe, jak wskazał główny obrońca Kata Bałkanów w procesie, Peter Robinson, Karadžić ostatnie trzy lata spędził bardzo pracowicie, analizując i komentując niemal każdy akapit liczącego ponad 2400 stron wyroku haskiego Trybunału. Kilka dni temu, MTKJ potwierdził winę Karadžicia, podkreślając, że skala jego zbrodni nakazuje wymierzyć najwyższą możliwą sankcję, tj. karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Polecamy komentarz dr. Tomasza Lachowskiego w cyklu „Komentarze Uniwersytetu Łódzkiego”
(Prawie) ostatni akcent Międzynarodowego Trybunału Karnego ds. byłej Jugosławii w Hadze
Wyrok z 20 marca wydała Izba Apelacyjna tzw. Mechanizmu Rezydualnego Międzynarodowego Trybunału Karnego ds. byłej Jugosławii (a także odpowiednika dla osądzenia sprawców ludobójstwa w Rwandzie w 1994 r.). Stało się tak dlatego, że funkcjonujący od 1993 r. MTKJ wraz z końcem 2017 r. przestał formalnie istnieć, kończąc swoją misję, a ostatnie postępowania apelacyjne wobec Karadžicia i Ratko Mladicia, również dowodzącego operacją w Srebrenicy w 1995 r., powierzone zostały wskazanemu Mechanizmowi.
Od samego początku haski Trybunał wzbudzał kontrowersje, począwszy od podstawy jego powołania, tj. rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Przeciwnicy rodzącego się Trybunału, pierwszego międzynarodowego sądu karnego od czasów Trybunałów w Norymberdze i Tokio po II wojnie światowej, wskazywali, że podobnie jak one, i MTKJ jest jawnym przykładem „sprawiedliwości zwycięzców”, narzucanej zainteresowanym narodom przez świat zewnętrzny, a w tym wypadku przez państwa zachodnie. Z tego zresztą powodu, zwłaszcza Serbowie, mówią wciąż o antyserbskim charakterze Trybunału, choć kiedy zapadały niekorzystne wyroki z perspektywy Chorwatów czy Boszniaków (muzułmanów), to wzmożona krytyka pojawiała się również w Zagrzebiu lub Sarajewie.
W ponad dwudziestoletniej pracy MTKJ pozytywne akcenty jednak z pewnością przeważają. Po pierwsze, stało się jasne, że popełnienie najpoważniejszych zbrodni prawa międzynarodowego, takich jak ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości czy zbrodnie wojenne, zasługuje na osądzenie. Po drugie, orzecznictwo Trybunału wpłynęło na rozwój definicji przedmiotowych zbrodni, np. wskazując, że zniewolenie seksualne można traktować jako zbrodnię przeciwko ludzkości. Po trzecie, to przed MTKJ odbył się pierwszy proces karny przeciwko byłej głowie państwa, czyli Slobodanowi Miloševiciowi, jednak wobec jego śmierci w 2006 r. postępowanie musiało zostać umorzone. Po czwarte, niewskazanie daty końcowej jurysdykcji czasowej Trybunału, pozwoliło MTKJ osądzić sprawców zbrodni nie tylko z wojny lat 1992-1995, ale także konfliktów zbrojnych w Kosowie (1999 r.) i Macedonii (2001 r.). Po piąte, praca Trybunału oraz strategia angażowania państw zainteresowanych, spowodowały, że sprawców zbrodni osądzano również w Bośni, Serbii i Chorwacji, a w Sarajewie powstała specjalna Izba ds. Zbrodni Wojennych. Wreszcie, bilans MTKJ to 161 osób oskarżonych, z czego większość to istotne postaci dla przebiegu walk i popełnionych zbrodni. Ostatecznie, 90 zostało skazanych, a 19 uniewinnionych. Na tym tle pewnym cieniem kładły się procesy wobec chorwackiego generała, Ante Gotoviny; byłego premiera Kosowa, Ramusha Haradinaja; czy Vojislava Šešelja, w czasie wojny lidera Serbskiego Ruchu Czetnickiego, a dziś przywódcy nacjonalistycznej Serbskiej Radykalnej Partii. Wszyscy oni zostali ostatecznie oczyszczeni z zarzutów, jednak w atmosferze niewolnej od kontrowersji natury nie tylko prawnej, ale i politycznej.
Czy Karadžić trafi do Polski?
Pytaniem otwartym wciąż pozostaje kwestia, dokąd Kat Bałkanów trafi w celu odbycia swojej kary. MTKJ nie ma bowiem własnego zakładu karnego (w areszcie w nadmorskiej dzielnicy Hagi Scheveningen oskarżeni przebywają jedynie podczas procesu), dlatego musi korzystać z pomocy państw, które wyraziły wolę przyjmowania skazanych. Jak można się tylko domyślać, trwają już dyplomatyczne rozmowy dotyczące wyboru odpowiedniego państwa – choć jak na razie do opinii publicznej nie przedostała się żadna informacja w tym zakresie.
Czy może być to Polska? Z formalnego punktu widzenia – tak. Na podstawie umowy z 2008 r. pomiędzy Rzeczpospolitą Polską a Trybunałem, Polska zobowiązała się do przyjęcia 5 skazanych przez MTKJ, choć każdorazowo organ odpowiedzialny (Minister Sprawiedliwości), a następnie właściwy sąd polski, oceniają wniosek i mogą odmówić przyjęcia konkretnej osoby. Co ciekawe, w chwile obecnej na terytorium Polski, a mówiąc konkretnie w Zakładzie Karnym w Piotrkowie Trybunalskim, przebywa dwóch skazanych przez MTKJ. Pierwszym osadzonym był generał Radislav Krstić, skazany za ludobójstwo w Srebrenicy. Drugim zaś inny serbski generał, Sreten Lukić, odpowiedzialny za popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości i zbrodni wojennych w Kosowie w 1999 r. Krstić trafił do Polski w 2014 r., tuż po tym, jak w więzieniu w Wakefield w Wielkiej Brytanii, gdzie został skierowany w pierwszej kolejności, został zaatakowany i poważnie zraniony przez muzułmańskich współwięźniów.
Pobyt obu zbrodniarzy w piotrkowskim zakładzie karnym był od początku oceniony pozytywnie zarówno przez stronę polską, jak i monitorujący sprawę Trybunał. Dość powiedzieć, że zaczęto mówić, że również Ratko Mladić, „Rzeźnik Bałkanów”, kamrat Karadžicia, trafi do Polski – stanie się to możliwe jednak dopiero po jego postępowaniu apelacyjnym, które wciąż nie zostało zakończone. Czy do Piotrkowa zawita także sam Karadžić? Czas pokaże, na pewno jednak takiej możliwości nie możemy w pełni wykluczyć.
Kara – tak, prawda i pojednanie – niekoniecznie
Proces rozliczeń dawnych zbrodni kojarzy się najczęściej z funkcjonowaniem danego sądu karnego (międzynarodowego lub krajowego) osądzającego sprawców naruszeń, jednak nie jest to jedyna możliwa odpowiedź. W praktyce, obok mechanizmów sądowych, występują również te pozasądowe (np. komisje prawdy i pojednania), programy reparacyjne dla ofiar czy np. lustracja lub dekomunizacja znane z naszej części Europy po upadku systemu komunistycznego. Wszystkie wskazane narzędzia składają się na pojęcie sprawiedliwości okresu przejściowego (transitional justice), odnosząc się do dylematów społeczeństw powojennych i post-autorytarnych, będąc opartym zaś ściśle o regulacje prawa międzynarodowego.
Mając na względzie kontekst Bałkanów Zachodnich, nie ulega wątpliwości, że o ile prawnokarną odpowiedź na masowe zbrodnie popełnione w czasie wojny w byłej Jugosławii – czyli MTKJ – należy ocenić raczej pozytywnie (nawet pamiętając o kontrowersjach związanych z kilkoma postępowaniami), o tyle ani społeczności międzynarodowej, ani samym zainteresowanym narodom w kotle bałkańskim nie udało się „przepracować” czasu zbrodni i naruszeń fundamentalnych praw człowieka. Przede wszystkim, należy wskazać, że mimo kilku prób, w praktyce nie stworzono na Bałkanach komisji prawdy i pojednania na wzór tej w RPA po zniesieniu systemu apartheidu (lub kilku innych znaczących, powoływanych w krajach Ameryki Łacińskiej). Trudno bowiem myśleć w takich kategoriach o całkowicie upolitycznionej „komisji Vojislava Koštunicy”, powołanej przez ówczesnego prezydenta (jeszcze) Federacyjnej Republice Jugosławii, działającej w latach 2001-2003 czy Komisji ds. ustalenia faktów cierpienia Serbów, Chorwatów, Bośniaków, Żydów i innych w Sarajewie w latach 1992–1995 (w czasie oblężenia) z uwagi na ciągłe polityczne spory pomiędzy Bośniakami a Serbami dotyczącymi jej mandatu, a następnie funkcjonowania.
Ciekawym pomysłem była na pewno próba powołania komisji prawdy i pojednania dla całego regionu byłej Jugosławii (REKOM). To oddolna inicjatywa wielu organizacji pozarządowych wywodzących się praktycznie ze wszystkich państw Bałkanów Zachodnich, która w założeniu miała uzupełnić prawnokarny – „retrybutywny” – charakter prac MTKJ w Hadze i sądów lokalnych o element ustalenia faktów i budowy potencjalnej platformy pojednania pomiędzy zwaśnionymi narodami. Co ważne, mandat REKOM, niezwykle kompleksowy i stawiający państwa w roli służebnej wobec samej komisji (np. poprzez prawny obowiązek dostarczenia członkom REKOM danych dokumentów czy innych dowodów), pomyślany został jako traktat międzynarodowy ratyfikowany przez wszystkie zainteresowane państwa. Niestety, choć inicjatywa dla REKOM zawiązała się jeszcze w 2006 r., to do dziś wciąż pozostaje jedynie tworem na papierze, a traktat tylko projektem.
Kolejny konflikt jedyną przyszłością regionu?
Do dziś w bałkańskim kotle wrze, a przeszłość, w której ta sama osoba jest dla jednego narodu bohaterem, a dla drugiego bezwzględnym zbrodniarzem, wciąż rzutuje na współczesne relacje pomiędzy państwami Bałkanów Zachodnich. Co ciekawe, samo postępowanie apelacyjne, jak i przede wszystkim wydany wyrok wobec Karadžicia, nie rozpaliły aż tak serbskich mediów jak poprzednie sprawy dotyczące uczestników wojny z lat 1992-1995. Stało się tak również dlatego, że ledwie kilka dni po wyroku, Serbia upamiętniła ofiary nalotu sił zbrojnych państw NATO (odpowiedź Zachodu na kolejną odsłonę konfliktu zbrojnego w byłej Jugosławii, tj. czystek etnicznych w Kosowie w 1999 r.).
Przeprowadzone przez NATO w marcu 1999 r. bombardowania przedstawiane są w Serbii jako agresja świata Zachodu wobec państwa serbskiego, zwłaszcza, że odbyły się one przy braku odpowiedniej rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, która mogłaby jej formalnie legalizować. Podczas niedawnej demonstracji w Belgradzie, flagi Unii Europejskiej palił wspomniany już wcześniej Vojislav Šešelj. Co znamienne, w tle powiewały natomiast flagi rosyjskie. Destabilizacja na Bałkanach, ponowne zapalenie bałkańskiej beczki prochu, jest bowiem wyjątkowo na rękę Władimirowi Putinowi. Pamiętajmy również o tym wątku, myśląc o procesie rozliczeń dawnych zbrodni na Bałkanach Zachodnich.
Tekst ukazał się również tu.
—————–
Polecamy monografię dr. Tomasza Lachowskiego pt.: „Perspektywa praw ofiar w prawie międzynarodowym. Sprawiedliwość okresu przejściowego (transitional justice)”, Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego, Łódź 2018, która opisuje mechanizmy rozliczeń masowych zbrodni z punktu widzenia ich ofiar. W 2018 r. monografia została nagrodzona Nagrodą Stowarzyszenia Wydawców Szkół Wyższych „Gaudeamus” podczas Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie.