Z kołchozu na szczyt, czyli słów kilka o fenomenie Alaksandra Łukaszenki

30 grudnia 2020 roku prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka uhonorował dowódców OMON-u i innych najważniejszych urzędników pozostałych organów bezpieczeństwa państwa. Wręczając im nagrody mówił, że „widzi przed sobą prawdziwych patriotów, ludzi obowiązku, honoru i sumienia”. Powiedział też słowa, które zapadły wielu w pamięć: “Dopóki ostatni OMONowiec nie każe mi odejść, będę trwał w tym kraju razem z wami, ramię w ramię […]”. Te słowa są politycznym policzkiem w twarz dla setek tysięcy Białorusinów, którzy od kilku miesięcy wychodząc praktycznie codziennie na ulicę, domagają się odejścia dyktatora. Słowa te mogą być także zapewnieniem, że Baćka nie składa jeszcze broni. W tym roku mija 27 lat od objęcia przez Alaksandra Łukaszenkę urzędu prezydenta Białorusi. Czy zbliżamy się do końca jego historii? Czy „niedoszły car Rosji” może skończyć jak Kaddafi? Dlaczego człowiek, którego nienawidzi prawie cała Europa, dalej jest prezydentem Białorusi?

Alaksandr Łukaszenka / fot. Okras — Уласны твор, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=34558726

Autor: Michał Denys

Trudna młodość

Urodził się 30 sierpnia 1954 roku we wschodniej Białoruskiej SRR. Jest jednym dzieckiem, niezamężnej Kaciaryny Trafimauny Łukaszenki. Jego matka była pracownikiem Orszańskiego kombinatu lnianego, ukończyła cztery klasy podstawówki. O ojcu obecnego prezydenta wiadomo niewiele, pojawiło się wiele plotek jakoby jego ojciec był kowalem, w innych mówiono, że mógł być jednookim Żydem, a w jeszcze innych, że zginął na froncie w czasie II wojny światowej. Krótko po urodzeniu dziecka, jego matka przeprowadziła się wraz z przyszłą Baćką Białousi do małej wsi Aleksandria, gdzie rozpoczęła pracę dojarki w miejscowym kołchozie. Warunki w domu Łukaszenki były dość kiepskie, jednak Kaciaryna dbała o edukację i wychowanie syna. Posłała go do szkoły muzycznej, gdzie Alaksandr nauczył się grać na kilku instrumentach. Uczył się także w szkole średniej, w której nie było mu łatwo ze względu na docinki rówieśników, którzy drwili z faktu, że nie miał ojca. Łukaszenka, jak wspominają mieszkańcy wsi (Aleksandria), w ,której się wychował, był uzdolnionym młodzieńcem, pisał wiersze i dobrze śpiewał. Co ciekawe, obecnie wioska w której mieszkał prezydent, pełni rolę skansenu, a natrętnych i ciekawskich dziennikarzy kontroluje i przegania milicja.

Lata 70 XX wieku to czas pierwszej aktywności politycznej młodego Alaksandra, został on bowiem członkiem Komsomołu, gdzie zajmował się komunikacją i propagandą. W latach 1971-1975 studiował na Wydziale Historycznym Mohylewskiego Państwowego Instytutu Pedagogicznego, po którego ukończeniu uzyskał wykształcenie nauczyciela historii. W drugiej połowie lat 70. odbywał służbę wojskową w szeregach wojsk pogranicznych KGB w Brześciu. W latach 1977–1978 pracował jako sekretarz komitetu Komsomołu Mohylewskiej Miejskiej Organizacji ds. Handlu Towarami Spożywczymi i instruktor Październikowego Rejonowego Komitetu Wykonawczego miasta Mohylewa. W latach 1978–1980 był sekretarzem odpowiedzialnym w Szkłowskiej Rejonowej Filii Wszechzwiązkowego Towarzystwa „Wiedy”.

Czas na wielką politykę

Przełomowym okresem w życiu Łukaszenki było wstąpienie do Komunistycznej Partii Białorusi (1979). Po kilku latach starań otrzymał upragnione stanowisko kierownika w kołchozie. W latach 1983–1985 był zastępcą dyrektora Szkłowskiego Kombinatu Materiałów Budowlanych. W 1985 roku ukończył Białoruską Państwową Akademię Gospodarstwa Wiejskiego, zdobywając wykształcenie ekonomisty produkcji rolno-przemysłowej. W latach 1985–1987 pracował jako sekretarz komitetu partyjnego kołchozu im. Lenina. To właśnie wtedy zaczął snuć marzenia o tym, by w przyszłości objąć stanowisko prezydenta kraju, chociaż w tym okresie takiego stanowiska politycznego nie było. W kołchozie im. Lenina wykazywał się zdolnościami organizacyjnymi i konsekwencją w swoich decyzjach. Od marca 1987 do lipca 1990 roku pracował jako dyrektor sowchozu „Haradziec” w rejonie szkłowskim.

Łukaszenka nie mógł zagrzać nigdzie dłużej miejsca, widać było że jest człowiekiem o szerszych horyzontach politycznych, a stanowiska dyrektorskie w kołchozach to tylko przystanki na drodze do czegoś większego. Łukaszenka odnosił się pozytywnie do zmian wprowadzanych w okresie tzw. “pierestrojki”. Odnosił sukcesy ekonomiczne, jeśli chodzi o zarządzanie produkcją, a w nagrodę został zaproszony do Moskwy na spotkanie z Michaiłem Gorbaczowem. W czasie wyborów parlamentarnych 4 marca 1990 roku został wybrany na deputowanego do Rady Najwyższej Białoruskiej SRR XII kadencji, pokonując w drugiej turze swojego byłego przełożonego, Jausieja Karniejeua, z wynikiem 68,2%. W parlamencie uchodził za demokratę, był aktywny, często zabierał głos. Był zwolennikiem prywatyzacji, walki z biurokracją. Otrzymał także zadanie, by rozprawić się z korupcją w kraju, przygotował dokładny raport w którym to, pogrążył kilku swoich kolegów.

W sierpniu 1991 roku, podczas puczu moskiewskiego, Alaksandr Łukaszenka określał się jako zwolennik  demokratyzacji, obwiniając komunistów o kryzys, w którym znalazł się kraj. Ostro wystąpił przeciwko propozycji pierwszego sekretarza KC KPB Anatola Małafiejeua, aby ogłosić w republice stan wyjątkowy i utworzyć stanowisko prezydenta, twierdząc, że grozi to wprowadzeniem na Białorusi dyktatury. W kolejnych latach Łukaszenka został zwolennikiem systemu prezydenckiego i rządów silnej ręki. Chciał bliżej współpracować z nowo powstałą Rosją, szczególnie w zakresie gospodarczym. Proponował unię gospodarczą z Rosją, wspólną walutę i wprowadzenie języka rosyjskiego jako drugiego, obok białoruskiego, języka oficjalnego na Białorusi.

Inauguracja A. Łukaszenki w 1994 r. / fot. Рэжысёр: Юры Хашчавацкі — https://www.youtube.com/watch?v=gmb5ZMBItrE, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=94607775

Prezydent 1994

W 1994 roku wystartował jako kandydat niezależny w pierwszych wyborach prezydenckich na Białorusi. Nie posiadał szczegółowego programu wyborczego, nie identyfikował się z żadną ze stron politycznego sporu. Proponował drogę środka, bezwzględnej walki z korupcją, współpracy z Rosją. Nie chciał zamykać się także na Europę, jednak zmienił podejście do gospodarki rynkowej i stał się przeciwnikiem prywatyzacji. Chciał zdobyć poparcie polskiej mniejszości, proponując korzystne dla nich zmiany w legislacji. Łukaszenka stworzył młody ambitny zespół doradców, a jego kampania prezydencka była nowoczesna i “europejska”. Kreowano go na człowieka z ludu, który walczy ze skompromitowanymi elitami politycznymi. Zdobywał coraz większe poparcie szczególnie wśród mieszkańców wsi i robotników, stał się symbolem nowych przemian i burzenia “betonowej” sceny politycznej. W mediach, które mu nie sprzyjały miał łatkę buntownika i chłopca, który próbuje wejść w gumiakach na salony. Podczas finiszu kampanii, pojazd, którym się poruszał, został ostrzelany, do dziś nie wiadomo czy było to celowe, czy sfingowane przez jego ludzi, aby powiększyć polityczny kapitał i zyskać nowych sympatyków.

W wyborach o najwyższy urząd w państwie ubiegali się m.in. Alaksandr Łukaszenka, Wiaczesław Kiebicz (premier i przedstawiciel radzieckiej nomenklatury) oraz Stanisław Szuszkiewicz. Do drugiej tury przeszli Łukaszenka i Kiebicz. W lipcu 1994roku wybrano go na prezydenta Białorusi. W drugiej turze uzyskał 80% głosów, wygrywając z premierem Wiaczasławem Kiebiczem.

Na Białorusi zaczęła się nowa era i nowy porządek, przez następne lata Łukaszenka to Białoruś, a Białoruś to Łukaszenka.

Fot. By post of Belarus – http://belpost.by/stamps/catalog-by-date/1996/, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=14678621

Nowy porządek

Człowiek z ludu, tak o sobie lubi wspominać Baćka („Ojczulek”). Nie boi się ciężkiej pracy, często pozuje fotoreporterom podczas prac fizycznych, szczególnie wtedy kiedy ma okazję wizytować zakłady pracy, fabryki czy kołchozy (nadal istnieją one na Białorusi). Łukaszenka lubi budować swój image jako twardego i silnego mężczyzny. Zawsze pewny siebie, przygotowany na każdą rozmowę czy pytanie. Lubi porządek, kołchozy które nadzorował zawsze świeciły przykładem, dyscypliną i działały jak w szwajcarskim zegarku. Podobny porządek wprowadza na Białorusi już blisko 27 lat. Ceną tego porządku jest autorytarny system władz, brak poszanowania opozycji i wykorzystanie wszelkich działających w państwie służb do własnych celów. Po rozpadzie ZSRR, w Rosji czy krajach satelickich zmieniono nazwy dla wielu urzędów czy instytucji, szczególnie tych kojarzących się z bezprawiem i zamordyzmem. Na Białorusi dalej działa KGB, urząd który nie kojarzy się z bezpieczeństwem, a wręcz przeciwnie z wszechwładzą rządzących. W latach 90. XX wieku Alaksandr nie zdecydował się zmienić szczególnie jego struktur, nazwa została ta sama, dla wielu to symbol terroru, a Łukaszenka chce, by naród białoruski się go bał, tak jak dziecko boi się surowego ojca.

Po objęciu urzędu prezydenta, Alaksandr rozpoczął politykę lawirowania między zachodnią Europą i Rosją. I robi to do dziś, zresztą całkiem sprawnie. Rosja daje mu stabilizację energetyczną, poczucie bezpieczeństwa militarnego, a przy okazji przez lata była gwarantem jego osoby i mandatu do wykonywania działań głowy państwa. UE i zachodnia Europa to poczucie budowy nowoczesnego państwa, jakim prezydent chciałby, by Białoruś była na świecie określana. Nowe technologie, rozwinięty sektor IT, czyste miasta, nowe drogi – to wszystko czym Baćka próbuje budować swój kapitał polityczny. Stabilizacja, to kolejne wyświechtane hasło, jednak po wizycie na Białorusi, pozornie może wydawać się prawdziwe. Niska, prawie zerowa przestępczość, coraz lepsza infrastruktura, stosunkowo niskie bezrobocie czy transfery socjalne, które zaspokajają niezbędne minimum jego współobywateli. Niskie zagrożenie terrorystyczne, patrole policji na każdym większym skrzyżowaniu Mińska, Brześcia czy Homla to kwestie odróżniające Białoruś od swojego sąsiada Ukrainy. Cena jest jednak wysoka, całkowity brak respektowania praw człowieka, brak wolności prasy, wciąż istniejąca w prawodawstwie kara śmierci (nadal wykonywana), budowa państwa policyjnego, czy monopolizacja władzy jednego człowieka na lata, to wciąż wiele jak na państwo graniczące z Unią Europejską.

W sensie ekonomicznym należy jednak oddać prezydentowi, że mimo wciąż zamkniętej gospodarki Białoruś radzi sobie zadziwiająco dobrze. Spora w tym zasługa umowy z kwietnia 1997 roku – Łukaszenka i Borys Jelcyn podpisali Umowę o Powstaniu Związku Białorusi i Rosji (ZBiR), w której zaznaczono dążenia obu krajów do bliskiej integracji politycznej i gospodarczej. Dzięki tej umowie, tranzytowemu położeniu Białorusi Łukaszenka wynegocjował najlepsze w Europie warunki na dostawy gazu do swojego państwa. Białoruś otrzymuje najtańszy gaz z krajów europejskich (w przybliżeniu sześć razy tańszy niż Polska). Cena 46,68 $/1000 m³ była ceną niewiarygodnie niską nawet jak na dawne kraje radzieckie (WNP), nie mówiąc już o Europie, gdzie cena gazu dochodziła do 300 $/1000 m³. W głównej mierze dzięki bardzo niskim cenom zakupu surowców energetycznych białoruska gospodarka osiągała przez wiele lat bardzo wysoki wzrost gospodarczy. Przetwórstwo ropy naftowej i gazu ziemnego, a także jego tranzyt do Europy Zachodniej zapewniają Białorusi od lat pewną i cały czas widoczną stabilizację gospodarczą.

Wiele państw, uznając Łukaszenkę za swoistego dyktatora, wpisało go i jego urzędników na czarną listę zakazującą wjazd na teren poszczególnych państw, szczególnie dotyczy to krajów UE i Schengen. Mimo to, w 2009 roku nastąpiła pewna poprawa w relacjach z UE. Łukaszenka zaczął ponownie pojawiać się na “salonach europejskich” zapraszano go na szczyty UE, zaczęto nawiązywać bliższe relacje dyplomatyczne. W tym okresie prezydent dokonał pewnych reform na rzecz demokratyzacji kraju, m.in. w zakresie pluralizmu mediów. Mimo tych działań w kolejnych latach powrócił do znanych mu autorytarnych metod, szczególnie w zakresie zwalczania opozycji i łamania podstawowych praw obywateli.

Idol Białorusinów

Przez lata Alaksandr Łukaszenka miał status idola kryzysowego wśród swoich rodaków. W mediach, które kontrolował, kreowano go na obrońcę narodu i twórcę “nowego” państwa białoruskiego. Uważano, że tylko rządy twardej ręki uchronią państwo przed wchłonięciem przez rosyjskiego “niedzwiedzia”, a także przed “przejęciem” kraju przez liberalne elity, małą grupę oligarchów, czy nawet w kierunku zachodnim, tj. Unii Europejskiej.

Białoruś przez lata zmagała się brakiem silnych argumentów przemawiających za jej państwowością, co Łukaszenka przez lata próbował zmienić. Koniec XIX i początek XX wieku to okres kształtowania się idei państwa białoruskiego, jego elit w postaci chociażby Wacława Iwanowskiego. 1918 rok to moment, kiedy Białoruś na bardzo krótki czas ogłosiła swoją niepodległość (pierwszy raz w historii), aby za chwilę ponownie ją utracić. Do dziś około 70% mieszkańców kraju posługuje się językiem rosyjskim, a wszelkie aspekty kulturowe kraju są blisko związane z byłym ZSRR, a obecnie z Federacją Rosyjską. Problem z tożsamością Białorusi  występował, a obecnie jest marginalizowany, co więcej rola Alaksandra w tej kwestii wydaje się istotna.

Zjawisko mitologizacji Łukaszenki to fakt, który umacniano przez lata. Za jego podstawy można uznać trzy hasła: niepodległość, stabilizacja i bezpieczeństwo. Łukaszenka często w swoich wypowiedziach lubi wspominać o tym jak to: “Białoruś jest bezpieczna i wolna od wszelkich zagrożeń z zewnątrz”, według niego państwo jest stabilne i prawie pozbawione przestępczości, a gospodarka rośnie i można ją uznać za gwarant minimum bezpieczeństwa dla mieszkańców kraju. Łukaszenka, tworząc państwo o charakterze policyjnym, w którym służby grają decydującą rolę, właściwie uniemożliwił opozycji realną i aktywną działalność na rzecz zmian. Stworzył pozory stabilizacji systemu władzy, co wielu jego rodakom się przez lata podobało, aż do teraz kiedy czara goryczy została przelana. Alaksandr uwielbia występować w mediach, pokazując się podczas meczów hokeja, czy wizytując kolejną fabrykę telewizorów, przez lata dbał o swój wizerunek i chciał by uważano go za dobrego ojca narodu, czasem surowego, jednak zawsze dbającego o swoją białoruską “rodzinę”. Media jako narzędzie nacisku i propagandy od lat pomagały Łukaszence w czasie wyborów prezydenckich. Budowały wrażenie jakoby na Białorusi przeprowadzano je w sposób demokratyczny, a o żadnych fałszerstwach nie może być mowy. Nie wspominały one jednak, o zastraszaniu kandydatów opozycji czy zamykaniu ich w więzieniach, na krótko przed głosowaniem. Tworzyły zakłamany obraz pluralizmu politycznego również na zewnątrz państwa, by zapewnić godny obraz władzy na świecie.

Czasy się zmieniają, a kolejne mity na temat Baćki upadają. Media kontrolowane przez jego ludzi są ostatnią deską ratunku, dla upadającego “idola” Białorusinów. Ciepła woda w kranie i równe drogi to już za mało, wolność staje się dla Białorusinów wartością nadrzędną.

Graffiti w Warszawie / fot. Bladyniec — Уласны твор, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=37844078

Pandemia

Początek ubiegłego roku to światowy kryzys związany z pandemią COVID-19. Problem dotknął właściwie cały świat, z powodu wirusa zmarły setki tysięcy osób, drugie tyle trafiło na kwarantannę, a gospodarki większości państw pogrążyły się w recesji. Rozpoczęło się oczekiwanie na wynalezienie szczepionki, a życie każdego z nas zmieniło się jak nigdy wcześniej. Wirus dotarł także na Białoruś, a reżim Łukaszenki musiał znaleźć sposób na poradzenie sobie z tym problemem.

Pierwszy przypadek zakażenia pojawił się u naszego wschodniego sąsiada już 27 lutego, zdiagnozowano go u Irańczyka i natychmiast odizolowano i hospitalizowano. Reakcje władz Białorusi na pierwsze przypadki zachorowań były mocno spóźnione i lekceważące, Łukaszenka stwierdził że “picie wódki i gra w hokeja to panaceum na epidemię”, zachęcał także swoich rodaków do tego, by nie wpadali w panikę i żyli jak do tej pory. Prezydent nie wziął sprawy na poważnie, a w marcu 2020 roku zwrócił się do dziennikarzy w następujący sposób: „Musicie po prostu pracować, szczególnie teraz i najlepiej na wsi. Ludzie jeżdżą traktorami. Nikt tam nie mówi o wirusie. Tam traktor uleczy każdego. Pola uprawne również”. Świadczy to z pewnością nie najlepiej o głowie państwa i o  braku elementarnej wiedzy, jeśli chodzi o zagrożenie spowodowane pandemią.

Kiedy większość państw w Europie wprowadziła lockdown (marzec 2020), Baćka był nastawiony do tej kwestii sceptycznie, nie chciał dopuścić do spowolnienie gospodarczego i dalej uparcie twierdził, że problem jest rozdmuchany, wirus jest niewiele groźniejszy od zwykłej grypy. Białoruś stała się “Szwecją” świata postkomunistycznego, a gdy Rosja wprowadziła ograniczenia w przemieszczaniu się i zamykała sklepy, to w tym czasie prezydent Białorusi grał w hokeja, przechadzał się po ulicach Mińska i w żadnym wypadku nie zamierzał odwoływać wyborów prezydenckich zaplanowanych na sierpień tego samego roku. W rosyjskich, zwykle przyjaźnie nastawionych wobec białoruskiego reżimu mediach, zaczęły pojawiać się informacje, że Białoruś nie podaje prawdziwych danych o zakażeniach, wykonuje mało testów, a chorzy nie są odpowiednio leczeni. Z czasem Kreml podjął decyzję o zamknięciu granicy z BIałorusią, co oburzyło Łukaszenkę i jego urzędników.

Warto wspomnieć, że kiedy w Europie zamrożono rozgrywki piłkarskie na każdym szczeblu, to jedyną dalej działającą ligą w Europie była białoruska ekstraklasa, której prawa do transmisji meczów wykupiły telewizje z Rosji i Ukrainy. Białoruś była dumna z faktu, że w tak trudnych czasach mogła zapewnić światu “rozrywkę”. Według niezależnych instytucji, które monitorują stan zachorowań na COVID-19, Białoruś jest krajem, w którym ilość zakażeń w stosunku do ilości mieszkańców może być jedną z najwyższych w Europie, sprzyja temu fakt, że kwarantanna dla powracających bądź przyjeżdżających na Białoruś została wprowadzona zbyt późno, a społeczeństwo nie zachowuje dystansu społecznego. Brak aktywnych działań rządu Białorusi, jak również brak kampanii społecznych na temat koronawirusa, mogą doprowadzić do śmierci wielu osób, których dałoby się uniknąć.

Pandemia wirusa nie przeszkodziła prezydentowi w prowadzeniu kampanii wyborczej, a w sierpniu przeprowadzono wybory prezydenckie, w których ponownie wygrał Alaksandr Łukaszenka. Ich wyniki zostały podważone przez większość obserwatorów i opozycję na Białorusi, co doprowadziło do największych protestów w kraju od początku prezydentury Łukaszenki. Ciężko stwierdzić jak rzeczywiście wygląda sytuacja epidemiologiczna na Białorusi, widać, że jesienią prezydent zmienił swoją retorykę i chociaż w małym stopniu uznał, że wirus to zagrożenie i może warto wprowadzić pewne obostrzenia i reżim sanitarny w kraju. 

Protesty 2020

9 sierpnia na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie. Mimo trwającej epidemii, kampania wyborcza różniła się od większości poprzednich. Białorusini żądni zmian zaangażowali się w zbiórkę podpisów dla kandydatów opozycji, pod nazwiskiem kandydata należało zebrać ich co najmniej 100 tys.. Głównym kandydatem opozycji został Wiktor Babaryka, białoruski bankowiec i filantrop. Jego sztab zebrał blisko 400 tys. głosów poparcia, jednak jego kandydatura nie została zarejestrowana do udziału w wyborach. Babaryka od 18 czerwca ub. r. przebywa w areszcie. Toczy się przeciwko niemu postępowanie w sprawie malwersacji finansowych.

Drugim poważnym kandydatem w wyborach był Waleryj Cepkała (były dyplomata), który zebrał wymaganą ilość podpisów, jednak zostały one zakwestionowane przez państwową komisję wyborczą i jego kandydatura, również została odrzucona. Polityk został poinformowany, że istnieje poważne ryzyko jego aresztowania i został zmuszony do opuszczenia kraju. W wyniku tych zdarzeń, sztaby wyborcze zdecydowały wystawić wspólną kandydatkę, mało znaną wcześniej tłumaczkę – Swiatłanę Cichanouską. 14 lipca 2020 odbyło się posiedzenie CKW w sprawie rejestracji kandydatów na urząd prezydenta, w wyniku którego zarejestrowano Cichanouską. Krótka, ale intensywna kampania wyborcza opozycyjnej kandydatki, pozwoliła jej zdobyć serca Białorusinów, a, co istotne, zjednoczyć opozycję, celem zwiększenia szans na sukces wyborczy. Według polityk, na krótko przed wyborami, otrzymała ona pogróżki z żądaniem wycofania się z wyborów. Prawdopodobnie dokonali tego funkcjonariusze białoruskiego KGB, bądź najbliżsi współpracownicy urzędującego prezydenta. Wydarzenia te tylko umocniły kandydatkę, która 9 sierpnia otrzymała ponad 10% głosów w wyborach prezydenckich, zwycięzcą poparciem ponad 80% został urzędujący prezydent Alaksandr Łukaszenka. Są to wyniki podane przez władze i CKW Białorusi i wydają się zresztą już po raz kolejny sfałszowane. Cichanouska nie uznała wyników i oskarżyła Łukaszenkę o fałszerstwa wyborczę, zastraszanie kandydatów i ich nielegalne aresztowania. Społeczność międzynarodowa z Unią Europejską i USA na czele, nie uznały wygranej urzędującego prezydenta.

Masowe protesty na Białorusi (sierpień 2020 r.) / fot. Homoatrox – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=93198674

Chwilę po ogłoszeniu wyników exit poll na Białorusi rozpoczęły się największe od lat protesty i manifestacje przeciwko władzy i prezydentowi. Co istotne, po raz pierwszy miały charakter masowy i częściowo zorganizowany. Ich skala zaskoczyła nawet administrację prezydenta, a specjalne oddziały podległe MSW  – OMON zostały zobligowane do stłumienia powstania. 11 sierpnia Swiatłana Cichanouska została wywieziona na Litwę, prawdopodobnie dokonały tego służby specjalne Białorusi. Polityk dołączyła do przebywających w tym kraju swoich dzieci i stamtąd kieruje opozycją na Białorusi.

Łukaszenka z dużą dozą prawdopodobieństwa, był przestraszony rosnącym znaczeniem byłej kandydatki na prezydenta, obawiał się że gdyby nadal przebywała w kraju, mogła być inicjatorką do jego obalenia. Mimo radykalnych działań milicji i OMON-u, pokojowe protesty wybuchły w prawie każdym większym mieście w kraju. Białorusini niosąc w rękach biało-czerwono-białe flagi nie odpuścili i żądają ustąpienia prezydenta. Według opozycyjnych źródeł, zatrzymano do tej pory blisko 7 tysięcy opozycjonistów, którzy mogli być torturowani i przetrzymywani w nieludzkich warunkach, bez śladu zginęło blisko 100 osób, a trzy osoby poniosły śmierć. Do protestów dołączyli ludzie kultury i sztuki, zawiązano “Komitet Koordynacyjny”, który miał doprowadzić do pokojowego przekazania władzy. Na jego czele stanęli Aleś Biełacki i noblistka Swiatłana Aleksiejewicz. Prezydent uznał komitet za narzędzie służące do przewrotu w państwie i stwierdził że podejmie “adekwatne kroki w tej sprawie”.

Protesty trwają nadal i mimo że nie mają tak masowego charakteru, nie wygasły. Protestujący domagają się ustąpienia prezydenta, wypuszczenia opozycjonistów, przeprowadzenia uczciwych wyborów i przywrócenia konstytucji z 1994 roku. Dla urzędującego prezydenta, skala protestów okazała się znacząca i po raz pierwszy Baćka wydawał się przestraszony, mimo że dalej robił dobrą minę do złej gry. Stwierdził, że nie zamierza oddać władzy, a wybory legitymizują jego rządy. Mimo twardej retoryki, próbuję zmieniać swoje stanowisko i w ostatnim czasie odwiedził więźniów politycznych w aresztach. Sankcje i problemy Białorusi na arenie międzynarodowej zmuszają prezydenta, do łagodzenia podejścia, tym bardziej że nie jest pewny poparcia ze strony Władimira Putina. Jedyne czego Łukaszenka może być pewien (jak na razie) to poparcie jego wysokich urzędników i służb, które są ostatnią deską ratunku dla prezydenta. W ostatnich miesiącach odznaczył i nagrodził oficerów najważniejszych jednostek w kraju, dzięki temu może wciąż liczyć na ich poparcie, które nie wiadomo do kiedy potrwa. OMON a także białoruskie KGB stoją murem za prezydentem, bo wiedzą że bez niego większość funkcjonariuszy może trafić do więzienia i stracić spore przywileje jakimi się cieszą. Dla Białorusinów dalsze protesty mają sens, ponieważ osiągnęli coś na czym im zależało, wzbudzili strach wśród rządzących, a co chyba najważniejsze pokazali ogromną jedność i wiarę w to co robią. Mimo że protesty są pokojowe, to zjednoczyły tysiące ludzi, ludzi którzy przez lata “wychowywani “byli w atmosferze ucisku i przemocy, a Łukaszenko wpajał im wygodną dla niego ideologię, że jest jedynym człowiekiem, który może zapewnić przetrwanie i dobrobyt kraju.

W tym momencie “dzieci zbuntowały się przeciwko ojcu”, który zabrał im wolność, rozumianą jako pierwiastek człowieczeństwa bez którego nie można żyć w nieskończoność. Naród białoruski pokazuje że “Homo sovieticus” to eksperyment, który zabrał duszę, ale serca pozostawił wolne i pełne nadziei na lepsze jutro, w demokratyczne świecie. Z tym prezydent wcześniej czy później będzie musiał się pogodzić, inaczej znajdzie się tam gdzie wielu dyktatorów przed nim, czyli na śmietniku historii.

Łukaszenka… i co po nim?

Białoruś to Łukaszenka, Łukaszenka to Białoruś. To nierozerwalna historia od blisko 27 lat. To czas, w którym Białoruś może pochwalić się najlepszą sytuacją gospodarczą wśród państw takich jak: Ukraina, Kazachstan czy Mołdawia. Mimo tego cierpi w wielu innych, często ważniejszych aspektach. Jest krajem autorytarnym, w którym prezydent ma pełnię władzy, a służby specjalne o strukturze mafijnej sterują wszystkim i wszystkimi. Wciąż wykonywana kara śmierci, setki więźniów politycznych, brak wolnych mediów czy brak swobód obywatelskich jeśli chodzi o zrzeszanie i wolność słowa. To prawdziwy dorobek “wielkiego” Alaksandra jak przez lata określali go jego zwolennicy. Państwo o kiepskim położeniu geopolitycznym nadal znajduje się w strefie postradzieckiej na granicy z Unią Europejską. Prezydent od lat nie był w stanie zdecydować, w którą stronę jego państwo ma zmierzać, czy budować pełny sojusz z Federacją Rosyjską, czy kierować się w stronę demokratyzacji i zachodniej Europy.

Białoruś i Białorusini od lat żyją w zawieszeniu, część osób wyemigrowało do Rosji, druga grupa skierowała się do państw takich jak Litwa czy Polska. Tymczasem Łukaszenka zbudował swoje imperium, gdzie z grupą najważniejszych wojskowych i polityków bogaci się w sposób niewyobrażalny, okradając  z godności swoich rodaków.  Kiedy w latach 90.,  tuż po objęciu prezydentury, Łukaszenka usunął swoich przeciwników politycznych miał pewność, że przez najbliższe kilkanaście lat nikt mu nie przeszkodzi i będzie mógł realizować swoje plany w sposób przez nikogo niekontrolowany. Kiedy prezydent zdecydował, że nie będą obowiązywać go dwie kadencję na stanowisku prezydenta, nie poczuł silnego sprzeciwu opozycji. Była ona wtedy słaba a także nieliczna, mieszkańcy Białorusi zadowoleni byli z tego że mają pracę i przysłowiową “ciepłą wodę w kranie” i nie interesowała ich wielka polityka. Czasy się zmieniły, a archaiczny prezydent nie jest do nich przygotowany. Myślę że w przypadku jego osoby możliwe są dwa scenariusze: w pierwszym może dokonać ucieczki do Rosji lub Chin, podobnie jak zrobił to były prezydent Ukrainy, Wiktor Janukowycz, w drugim scenariuszu będzie chciał rządzić do końca, licząc na poparcie KGB i najbliższych współpracowników. Wtedy może się mocno przeliczyć i zginie uciekając przed swoimi rodakami, w podobny tragiczny sposób jak Muammar Kadafi w Libii. 

Swiatłana Cichanouska przemawiająca na wiecu w Mińsku (czerwiec 2020) / fot. Serge Serebro, Vitebsk Popular News – Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=92654824

Kto przyjdzie po nim? Cichanouska, czy Babaryka? Może pojawi się ktoś inny. Ważne jest to że na Białorusi pojawiły się pokolenia, które mimo że dorastały w skansenie ZSRR wiedzą i widzą dużo więcej niż ich ojcowie czy matki, a może są też odważniejsi? Z pewnością poczuli, że jak nie teraz, to może już nigdy a potrzeba wolności przyćmiewa wszystkie inne.

Ważne, aby społeczność międzynarodowa pomogła wdrożyć standardy demokratyczne w kraju, który tych standardów nie zna, bo przez lata nie mógł poznać. Unia Europejska, ale też kraje takie jak Polska muszą zdecydowanie pokazać Białorusinom, że tylko pluralizm polityczny i poszanowanie prawa może doprowadzić ich kraj do sukcesu i pełnej wolności, a wielki rosyjski sąsiad może z nich uczynić tylko mały kraj satelicki, w pełni podporządkowany Kremlowi i Putinowi.

Historia “chłopaka z kołchozu” za chwilę może się zakończyć, blisko trzy dekady w którym jeden człowiek decydował o wszystkim. Czas stracony, jednak pełen nauki na przyszłość. Łukaszence trzeba oddać to że człowiek z nizin wszedł na salony polityczne i osiągnął tyle, że wielu przywódców państw może mu zazdrościć. Przez lata kochany, teraz znienawidzony. Zapamiętany jako postać barwna, ale i tragiczna. Najważniejsze jest jednak to, by dla naszych sąsiadów stał się już tylko wspomnieniem, które jednak na zawsze pozostanie w ich pamięci.

Michał Denys jest autorem i publicystą „Obserwatora Międzynarodowego”, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed