Ukraińcy nie żartowali i uwierzyli komikowi [WYBORY NA UKRAINIE]

Tym razem sondaże okazały się łaskawe i dość wiarygodne, bo zgodnie z oczekiwaniami I turę wyborów na Ukrainie wygrała nowa twarz w polityce – Wołodymyr Zełenski. Do drugiej tury trafił obecny prezydent, Petro Poroszenko, który stracił jednak sporo punktów do swojego kontrkandydata. Liderka Batkiwszczyny, Julia Tymoszenko, zajęła trzecie miejsce i nie ma szans na dalszą walkę. Co ciekawe, w jej opinii głosy zostały źle policzone i za nieprawidłowości odpowiada obóz obecnego prezydenta.

Zwycięzca I tury wyborów, Wołodymyr Zełenski / kadr z filmu Zełenskiego w mediach społecznościowych

Autor: Michał Denys

Z niepełnych cząstkowych wyników wyborów wynika, że zwycięzcą pierwszej tury jest Zełenski, który zdobył 30,4% głosów, drugiej miejsce zajmuje Poroszenko z wynikiem 17,8%, a trzecie miejsce należy do Tymoszenko, która osiągnęła 14,2% głosów poparcia. Są to wyniki z około 80-90% wszystkich lokali wyborczych, jednak kolejne spływające protokoły nie powinny wiele zmienić. Frekwencja w wyborach wyniosła blisko 64%, co jest niezłym wynikiem, najwięcej uprawnionych do głosowania do urn poszło w obwodzie lwowskim (68,6%), wołyńskim (68,3%), kijowskim (68,3%). Najmniejszy odsetek uprawnionych do głosowania poszedł do urn w obwodzie zakarpackim (46,9%). Centralna komisja wyborcza na Ukrainie podała, że w czasie wyborów nie doszło do poważniejszych incydentów, jednak utrudnienia w głosowaniu mieli mieszkańcy Autonomicznej Republiki Krymu, którzy swoje głosy oddawali w sąsiadującym z Krymem obwodzie chersońskim. Podobnie sprawa wyglądała z mieszkańcami Donbasu, którzy chcieli wziąć udział w wyborach i musieli głosować w strefach kontrolowanych przez wojska ukraińskie.

Do głosowania było uprawnionych blisko 29 milionów obywateli, zapewniono dostęp do około 30 tys. lokali wyborczych w 199 okręgach w kraju. Obywatele pracujący poza granicami Ukrainy mogli wziąć udział w wyborach na terenie ambasad oraz konsulatów w wielu państwach Europy. W samej ambasadzie Ukrainy w Warszawie oddano kilka tysięcy głosów, a kolejki, by zagłosować tworzyły się długo przed rozpoczęciem głosowania. Jeśli chodzi o geograficzny podział na sympatyków poszczególnych kandydatów to Zełenski wygrał na przeważającej części kraju, szczególnie w jego południowej części, jak również na wschodzie kraju i w większych miastach, którym kulturowo bliżej do Rosji. Poroszenko wygrał na zachodzie kraju – w obwodach lwowskim i tarnopolskim, a Julia Tymoszenko może pochwalić się dobrym wynikiem tylko w obwodzie iwano-frankiwskim i w centrum Ukrainy. Jeśli chodzi o Kijów, to dzielnice centralne i bardziej zamożne zaufały Poroszence, a peryferia miasta i wielkie osiedla, na których mieszkają mniej zamożni mieszkańcy głosowali na Wołodymyra Zełenskiego. Warto wspomnieć, że Jurij Bojko, który zajął czwarte miejsce w I turze (9,7%) wyborów, osiągnął drugi wynik w obwodach wschodnich tuż przy granicy z Rosją, ustępując bardzo niewiele Zełenskiemu. Jest to kandydat o poglądach prorosyjskich, więc jego wynik w tym miejscu nie może dziwić. Po raz kolejny w wyborach prezydenckich był widoczny wyraźny podział na część północno-zachodnią wspierającą kandydatów którym bliżej do UE i południowy wschód, który wspierał kandydatów chcących zacieśniać współpracę z Rosją.

 

Reakcje w sztabach

Tuż po zamknięciu lokali wyborczych i pierwszych wynikach exit polls w sztabie Wołodymyra Zełenskiego pojawiło się ogromne zaskoczenie i radość z bardzo dobrego wyniku szefa partii „Sługa Narodu”. Zełenski wystąpił na żywo dopiero po wypowiedziach dwójki swoich najgroźniejszych kontrkandydatów, podziękował żonie i wszystkim, którzy oddali na niego głos. Zełenski starał się jednak tonować nastroje i zachęcał do wzmożonej aktywności swoich sympatyków jeszcze przed drugą turą wyborów. Stwierdził, że „jeszcze jest wiele do zrobienia i walka się nie zakończyła”. Podkreślił, że to tylko pierwszy krok do wielkiego zwycięstwa. „Dziękuję wszystkim Ukraińcom, którzy dziś głosowali nie dla żartów. To tylko początek, nie spoczywamy na laurach” – dodał.

W sztabie Petra Poroszenki wyczuwalna była umiarkowana radość połączona z dużym spokojem. Poroszenko dziękował, że obywatele nie zapomnieli ile krzywdy w ostatnich latach wyrządziła im Rosja i że zablokowali, w dużej mierze, marsz rosyjskiej piątej kolumny na Ukrainie. Poroszenko dziękował także, że jego sympatycy nie uwierzyli w tonę brudów i oszczerstw wylewanych na niego w przeciągu ostatnich tygodni. Zachęcał także do większej mobilizacji przed drugą turą wyborów i zapewniał, że postawienie na niego zapewni właściwy kurs Ukrainy w stronę Unii Europejskiej i NATO, a także w stronę bezpieczeństwa i dobrobytu. Poroszenko przestrzegł przed nierozsądnym stawianiem na populistów, którzy sterowani są przez niebezpiecznych oligarchów. Miał tu zapewne na myśli Zełenskiego, który finansowany jest przez Ihora Kołomojskiego, a przy okazji jest silnie skonfliktowany z Poroszenką i jego administracją.

 

Wśród zwolenników Julii Tymoszenko słychać było głosy niedowierzania i rozczarowania. Mimo to, gdy była premier pojawiła się na scenie w swoim sztabie i stwierdziła że wyniki exit poll są niemiarodajne i trzeba poczekać na wyniki z większości protokołów, to wśród zgromadzonych pojawił się cień nadziei na wejście ich kandydatki do drugiej tury wyborów. „O ostatecznym wyniku I tury wyborów prezydenckich będziemy mówić, gdy w rękach przedstawicieli naszego komitetu znajdą się oryginały protokołów ze wszystkich bez wyjątku okręgów. Dopiero wtedy ogłoszę państwu nasze stanowisko i dalsze plany sztabu wyborczego”. Następnego dnia, gdy pojawiły się pierwsze oficjalne wyniki wyborów Tymoszenko stwierdziła, że Poroszenko sfałszował wybory, kupił sobie głosy i to ona powinna znaleźć się w drugiej turze. Była premier zapowiedziała, że nie zgłosi swoich wątpliwości wymiarowi sprawiedliwości, tłumacząc że sędziowie są „marionetkami” w rękach obecnego prezydenta i ich decyzje będą stronnicze na korzyść administracji głowy państwa. Zapowiedziała, że natychmiast wdraża przygotowania do jesiennych wyborów parlamentarnych.

 

Obserwatorzy pozytywnie o wyborach

Zagraniczni obserwatorzy, którzy licznie zostali wysłani na ukraińskie wybory, reprezentowali szereg organizacji zarówno rządowych i pozarządowych, jak również instytucji europejskich, NATO i innych instytucje monitorujących prawidłowy, demokratyczny przebieg wyborów. Ich wspólna opinia jest jasna i niepodzielna, uznając pierwszą turę wyborów za przeprowadzoną bez zakłóceń z poszanowaniem prawa i standardów demokratycznych. Obserwatorzy dodali również że każdy z głosujących mógł wybrać dowolnego kandydata z listy i oddać na niego swój głos. Nie odnotowano poważniejszych incydentów, jak również nie zakłócano ciszy wyborczej w skali, która mogłaby wypaczyć wyniki wyborów. Potwierdzeniem tych opinii są słowa wypowiedziane na poniedziałkowej konferencji prasowej zorganizowanej w Kijowie – „Pierwsza, przeprowadzona w niedzielę tura wyborów prezydenckich na Ukrainie była wolna i umożliwiała swobodną rywalizację”oświadczył specjalny koordynator Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) Ilkka Kanerva. Szefami misji obserwacyjnych które uczestniczyły w monitorowaniu wyborów byli ze strony polskiej – Michał Szczerba (Zgromadzenie Parlamentarne NATO) i Dariusz Rosati (Parlament Europejski). Również oni pochwalili sposób przeprowadzenia I tury wyborów, dodając, że pełna analiza i ocena możliwa będzie po zakończeniu drugiej tury planowanej na 21 kwietnia.

 

Scenariusze w drugiej turze

Planowana pod koniec kwietnia druga tura wyborów na Ukrainie zapowiada się jeszcze ciekawiej niż pierwsza. Dla wszystkich obserwatorów i politologów największą zagadką jest to, gdzie trafią głosy oddane w pierwszej turze na Julię Tymoszenko. Z nieoficjalnych informacji wynika, że partia Sługa Narodu rozpoczęła pierwsze rozmowy z Batkiwszczyną byłej premier. Możliwe, że Julia ostatecznie zachęci swoich wyborców, by oddali głosy na komika Zełenskiego w zamian za współpracę w jesiennych wyborach parlamentarnych, bądź poparcie jej potencjalnej kandydatury na premiera kraju. Do rozdzielenia pozostaje także prawie 10% poparcia byłego ministra Jurija Bojki. Ten związany z obozem byłego prezydenta Janukowycza polityk ma poglądy zbliżone do polityki Moskwy i można sądzić, że prędzej poprze Zełenskiego, który nie zamyka się na dialog z Rosją niż pomoże otwarcie krytykującemu Kreml – Petrowi Poroszence.

Dla Poroszenki nadzieją może być elektorat kolejnego kandydata, który był związany ze środowiskiem „Pomarańczowej Rewolucji”, chodzi tutaj o Anatolija Hrycenkę. Były minister obrony ma poglądy zbliżone do „Króla Czekolady” i w ostateczności może skłonić wyborców do głosowania na kolegę z establishmentu politycznego, a nie eksperyment jakim wydaje się być Zełenski. Przed obydwoma politykami wytężony czas pracy zarówno na spotkaniach z wyborcami, jak również ze swoimi byłymi rywalami. Zełenski musi przekonać do siebie bardziej konserwatywny elektorat, ponieważ glosy młodych i butnych przeciwko politycznym elitom mogą nie wystarczyć. Co więcej, powinien ustabilizować retorykę i nie zastygać w tak bardzo otwartej pozycji wobec Rosji Putina, ponieważ wtedy może stracić szanse na głosy wyborców z zachodniej Ukrainy, które mógłby spróbować wyrwać Poroszence. Obecny prezydent musi poradzić sobie z kolejną falą zarzutów wobec jego nieskutecznej polityki i krytyką za niespełnione obietnice. Wydaje się jednak, że dalej będzie „straszył” mieszkańców Ukrainy potencjalnym zagrożeniem ze strony Rosji i karmił naród obietnicami zbliżenia do UE i NATO.

Pytaniem nierozstrzygniętym jest wciąż to, jak zachowa się Rosja i czy w bardziej lub mniej znaczący sposób poprze któregoś z kandydatów. Jeśli miałaby to zrobić, to wybierze raczej Zełenskiego, a Poroszenko w tym czasie będzie szukał poparcia wśród elit Unii Europejskiej. Ważne, by i w drugiej turze monitorować sposób przeprowadzania wyborów i szukać potencjalnego zagrożenia nie tylko na Ukrainie, ale wśród podmiotów zewnętrznych. Wybory na Ukrainie są ważne dla całej Europy i zadecydują, jak daleko wpływy rosyjskie będą sięgać i czy staną się jeszcze silniejsze niż do tej pory. Dla Ukraińców to z pewnością sprawdzian, czy są już gotowi na wejście do wielkiej europejskiej rodziny pod sztandarem UE.

 

Michał Denys jest autorem i publicystą Obserwatora Międzynarodowego, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.