W latach 1995–1999 w Korei Północnej miała miejsce jedna z największych tragedii humanitarnych naszych czasów, gdzie w wyniku braku żywności śmierć poniosło blisko 2,5 mln ludzi. Teraz, według raportów ONZ, sytuacja jest krytyczna, małe zbiory ryżu i kukurydzy spowodowane suszą, jak również mało wydajna polityka rządu w zakresie żywności, zmuszą Kim Dzong Una do importu żywności w dużo większych ilościach niż do tej pory. Dlaczego od lat nie udało się rozwiązać tego problemu? Czy ukrywana i mało znana tragedia może ponownie zagrozić mieszkańcom tego odizolowanego państwa?
Autor: Michał Denys
Ludzie jedzący korę drzew i trawę, stosy ciał na ulicach małych miast i wsi. Sieroty żebrzące o garść ryżu i przypadki kanibalizmu – to obraz drugiej połowy lat 90. minionego wieku w tym komunistycznym państwie. Według niektórych, zdarzały się sytuacje, że handlowano na bazarach ludzkim mięsem, aby za zarobione pieniądze kupić inne produkty spożywcze i mięso zwierzęce. Po wsiach krążyli wygłodniali, jakby w letargu, chłopi, którzy w wyniku klęski powodzi nie mogli uratować swoich plonów. Niewiele lepsza sytuacja była w Pjongjangu – stolicy kraju, w którym elita również cierpiała na niedostatek żywności. W wyniku tej katastrofy humanitarnej życie straciło kilka milionów Koreańczyków, a ci, którzy przetrwali do dziś cierpią skutki wydarzeń z tamtych lat.
„Głodne” lata 90.
Za główne przyczyny klęski głodu w tym czasie uważa się mało wydajne, przestarzałe rolnictwo, izolację na arenie międzynarodowej, jak również upadek ZSRR i brak wsparcia finansowego ze strony Rosji. Same klęski żywiołowe (powodzie) również przyczyniły się do problemów w produkcji żywności, ale nie były to kwestie najbardziej kluczowe. Na początku lat 90. Kim Dzong Il próbował ratować sytuację, wprowadzając kartki na żywność, jednak przy braku liberalizacji gospodarki nie przyniosły one realnego skutku. W tym czasie doszło do nasilenia przypadków ucieczek do sąsiedniej kapitalistycznej Korei Południowej, a reżim stracił sporo poparcia wśród obywateli. Ludzie Kim Dzong Ila starali się wykorzystać problem głodu do rozprawienia się z przeciwnikami politycznymi, zamykając ich w obozach pracy, gdzie przy katorżniczym wysiłku i bez jedzenia szybko umierali. Mimo tych wydarzeń najwyżsi dygnitarze Koreańskiej Partii Pracy żyli w ogromnym przepychu, importując towary luksusowe z Chin i Europy. By zapewnić sobie wysoki status życia w czasach kryzysu – Koreańska Partia Pracy – wysyłała kanałami dyplomatycznymi setki pracowników przymusowych do wielu krajów świata, a za ich wynagrodzenia kupowali najznamienitsze towary i usługi. W tym czasie mieszkańcy tego ponad 20-milionowego kraju cierpieli ogromne katusze w jednej z największych tragedii humanitarnych drugiej połowy XX wieku.
Brak pomysłów na rozwiązanie zmusił władze do zwrócenia się o pomoc do społeczności międzynarodowej, w tym ONZ. W 1995 roku w Korei Północnej zaczął działać jeden z programów agend ONZ – Światowy Program Żywnościowy. Największym problemem w dostarczaniu żywności do kraju była kwestia jej dystrybucji. Rząd Korei Płn. nie zgodził się, by żywność dostarczana była bezpośrednio do mieszkańców, ONZ i inne organizacje musiały dostarczać pomoc prosto do władz, a dopiero one rozdzielały je potrzebującym mieszkańcom. Rządz nie informował obywateli, że pomoc płynie od społeczności międzynarodowej, by nie budować wokół siebie czarnego pijaru. Niestety sama pomoc trafiała zwykle do osób o lepszym statusie materialnym, wojskowych i tych, którzy nie byli uważani za przeciwników reżimu. Z tego względu wiele organizacji jak: Lekarze bez Granic, Oxfam czy Care wycofało swoją pomoc. Dużą rolę odegrała w tym czasie pomoc Korei Południowej i transporty trzody chlewnej, bydła, zboża i ryżu do sąsiada z północy. Nastąpiła poprawa stosunków dyplomatycznych między obiema Koreami, jednak trwało to krótko do początków nowego milenium.
Największymi skutkami pięciu lat wielkiego głodu była śmierć blisko 3 milionów ludzi (dane nieoficjalne). Dużym problem okazał się spadek długości życia mieszkańców średnio o 6-7 lat. Śmiertelność i choroby genetyczne wśród noworodków wzrosły o blisko połowę w stosunku do lat wcześniejszych. Spadł również dochód narodowy w przeliczeniu na osobę o ponad 50%, jak i wzrósł poziom ubóstwa mieszkańców porównywalny do poziomu krajów afrykańskich. Potwierdziły się przypuszczenia, że pomoc humanitarna nie trafiała do najbardziej potrzebujących, a w obliczu głodu swoich obywateli, Kim Dzong Il zwiększał wydatki na wojsko i prace nad programem atomowym.
Historia lubi się powtarzać.
W połowie grudnia tego roku ONZ wydała raport, w którym wskazuje, że produkcja żywności w Korei Północnej zmniejszyła się w porównaniu do ubiegłego roku i to znacznie. Najważniejsze podstawowe produkty tego państwa jak kapusta, ryż i kukurydza zebrane zostały w małych, niewystarczających do przetrwania zimy ilościach. Brak opadów i susza w czasie lata, pozwoliły zebrać plony dużo poniżej średniej. Według danych przedstawionych w dokumencie ONZ, w roku 2019 Korea Północna będzie musiała sprowadzić żywności w ilości co najmniej 700 tys. ton. Jest to prawie dwukrotność tego, co rząd sprowadził w roku ubiegłym. Nie wiadomo, czy rząd koreański, który boryka się z niewydolnością gospodarki i sankcjami międzynarodowymi, będzie w stanie tak dużą ilość importować. Wydaje się także, że pomoc humanitarna będzie musiała płynąć szerszym strumieniem niż przez ostatnie lata. Zdaje się to ułatwione tym bardziej, że obie Kore zaczęły poprawiać swoje relacje, a przywódcy z południa i północy coraz częściej spotykają się by omawiać plany współpracy i polepszenia stosunków również tych gospodarczych. Niedawne spotkanie
Donald Trump – Kim Dzong Un może dobrze wróżyć, jeśli chodzi o potencjalną pomoc humanitarną. Według ONZ, niedożywieniem ciągłym lub brakiem żywności dotkniętych jest około 10 do 15 milionów Koreańczyków, czyli ponad połowa populacji kraju.
Według koreańskiego rządu problem nie jest tak poważny, jak społeczności międzynarodowej się wydaje, a mieszkańcy „powinni zacisnąć pasa i pomóc rządowi w poprawie sytuacji kraju”. Nie widać jednak, żeby Kim Dzong Un miał pomysł, by raz na zawsze rozwiązać problem, który trwa już lata. Według UNICEF w najgorszej sytuacji jest kilkadziesiąt tysięcy dzieci, które są szczególnie narażone na głód i rozwój chorób, które uniemożliwią im normalny rozwój.
Możliwe scenariusze
To już kolejny raz, kiedy Korei Północnej grozi podobna klęska. Przed rokiem w wyniku letniej suszy sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Reżim musiał importować żywność, by nakarmić najbardziej bezbronnych jak dzieci i seniorzy. Środki wydane na ten cel mocno nadszarpnęły budżet kraju, który od lat jest nie wydolny finansowo i funkcjonuje dzięki wsparciu Chin i Rosji, jak również wykorzystując niewolniczą pracę własnych obywateli. Tym razem może okazać się, że problem przerośnie grupę polityczną Kim Dzong Una i dyktator będzie musiał prosić o pomoc USA i ONZ.
Wydaje się przy tym, że klęski naturalne to nie jedyny, a na pewno nie podstawowy problem ciągłego braku żywności w tym kraju. Dopóki rządzący nie zrobią kolejnego kroku i nie pozwolą na liberalizację gospodarki, przesunięcia kapitału w stronę prywatną może się okazać, że kraj zostanie wyniszczony w sposób najbardziej okrutny, czyli przez cierpienia i głód mieszkańców. Szansą na poprawę ich losu mogą być specjalne strefy ekonomicznej na wzór Kaesng, w których „eksperyment” zwany kapitalizmem, mógłby się udać. Budowa stref wolnego kapitału w miejscach bogatych rolniczo może ułatwić zaopatrzanie kraju w żywność a na pewno uczynić go bardziej samowystarczalnym. Ważne to tym bardziej, że z roku na rok klęski naturalne dotykają tereny najbardziej wydajne rolniczo o najlepszych glebach i warunkach odpowiednich do produkcji żywności na skalę przemysłową. Możliwe, że polityka „odwilży” i „kompromisu”, jaką widzimy ostatnio u przywódcy tego komunistycznego państwa, znajdzie swoje miejsce i w tym obszarze, co wydaje się niezbędne, by uchronić kraj przed tragedią lat dziewięćdziesiątych, a może i większym kataklizmem. Z punktu widzenia reżimu, obywatel najedzony to spokojny obywatel, który nie podniesie ręki na władzę, a będzie jej wdzięczny za odrobinę stabilności i bezpieczeństwa. Najbliższe miesiące pokażą, którą drogę wybierze młody Kim i czy rzeczywiście zrewolucjonizuje mocno już trzęsącą się w ryzach i fundamentach Koreę Północną?
Michał Denys jest autorem i publicystą Obserwatora Międzynarodowego, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.