W Boże Narodzenie (25 grudnia) 1989 roku w mieście Târgoviște zgodnie z wyrokiem Sądu Wojskowego rozstrzelano ostatniego komunistycznego dyktatora w Europie – Nicolae Ceaușescu. Całość została sfilmowana przez ekipę filmową, by symbolicznie pokazać światu koniec trudnej epoki dla mieszkańców Rumunii. Wcześniej przez kilka dni świat przyglądał się krwawej rewolucji, w czasie której reżim Ceaușescu zamordował 1104 opozycjonistów. Jesień Ludów w Rumunii okazała się pełna krwi i cierpienia, ale stała się także drogą do długo wyczekiwanej wolności.
Autor: Michał Denys
W tym roku w Bukareszcie miał rozpocząć się proces w sprawie krwawych wydarzeń sprzed 30 lat, a na ławie oskarżonych miał zasiąść Ion Iliescu, były prezydent Rumunii. Ion przejął rządy w kraju, jak również niedemokratyczne mechanizmy władzy po dyktatorze Ceaușescu. Mógł wtedy przyczynić się do represjonowania i śmierci wielu osób. Prokuratura w Rumunii oskarżyła byłego prezydenta o zbrodnie przeciwko ludzkości, co po latach jest trudne do udowodnienia. Wskazuje to, że państwo rumuńskie ma wciąż duży kłopot w kwestii rozliczeń komunizmu i ówczesnych władz. Co więcej, po 30 latach od jedynej w Europie krwawej rewolucji, nasuwają się pytania, czy sam przewrót był w pełni oddolnym działaniem społeczeństwa rumuńskiego i organizującej się wtedy opozycji, czy może był to zamach stanu przygotowany przez część członków rumuńskiej partii komunistycznej i środowiska prezydenta Iliescu. Pewne jednak jest to, że Rumuni trzy dekady temu zdecydowali się w wielu przypadkach oddać swoje życie, by następne pokolenia mogły doczekać się upragnionej wolności.
Rumunia przed rewolucją
To co najbardziej odróżniało państwo rumuńskie od innych państw zza żelaznej kurtyny, był rozbudowany aparat donosicieli i służb specjalnych. Był to pierwszy trudny do rozwiązania aspekt, który mógł spowolnić lub wręcz uniemożliwić rewolucję. “Securitate”, w której w najlepszych okresie pracowało 12 tysięcy osób, była wysoko wyspecjalizowaną, ale i brutalną służbą zwalczającą przeciwników politycznych i stosująca najbardziej okrutne metody. Według nieoficjalnych szacunków, co dziesiąty Rumun był donosicielem i szpiclem Partii, co przy 22 milionowej wtedy populacji kraju, było ogromną ilością.
W samej Rumunii jej dyktator cieszył się wielkim kultem jednostki. Przez dużą część mieszkańców był uważany za “ojca” narodu, dzięki któremu kraj nie wpadł w jarzmo kapitalizmu i imperializmu. Conducător realizował wiele kuriozalnych i niszczących kraj pomysłów, m.in. wyburzył kilka dzielnic Bukaresztu, by postawić ogromne, nigdy nieukończone gmachy państwowe. Wypędzał także mieszkańców ze wsi i budował setki bloków-molochów w stolicy (silna kontrola obywateli). Pod koniec lat 80. Rumunia była najbardziej zamkniętym z państw Układu Warszawskiego, jego polityka zagraniczna nie miała jednak charakteru prosowieckiego, ponieważ dyktator zacieśniał bliskie kontakty głównie z ChRL i Koreą Północną. Ogromne, często nieprzemyślane inwestycje w kraju, które właściwie miały zaspokoić ego Nicolae, doprowadziły do ogromnego zadłużenia państwa i kryzysu gospodarczego, a mieszkańców uczyniły najbiedniejszymi wśród państw satelickich ZSRR. Symbolem upadku kraju stały się ciemne, nieoświetlone ulice i brak prądu w domach. Mimo odwilży komunistycznej i pierestrojki, dyktator nie wprowadzał reformistycznych i prodemokratycznych zmian, budziło to zdziwienie nawet w ZSRR i w środowisku Sekretarza Generalnego KPZR M. Gorbaczowa. Społeczeństwo, wiedząc o zmianach ustrojowych w państwach takich jak Polska, NRD czy w ówczesnej Czechosłowacji, postanowiło po raz pierwszy “podnieść rękę” na władzę, która doprowadziła ich do biedy i upokorzenia przed całym światem.
Początek manifestacji
Do pierwszych wystąpień ludności doszło 14 grudnia w Jassach, blisko granicy z ZSRR. Władza była wcześniej poinformowana o potencjalnym buncie mieszkańców i zdążyła aresztować wszystkich uczestników, zanim tak naprawdę się jakakolwiek manifestacja się zaczęła. Jassy to było jedno z niewielu miejsc w odizolowanej Rumunii, gdzie można było odbierać zagraniczną telewizję, w tym przypadku sowiecką i według ekspertów mieszkańcy tego miasta byli dobrze poinformowani o “odwilży” w innych krajach bloku sowieckiego.
15 grudnia doszło do wystąpień w Timișoarze, w mieście zamieszkałym przez mniejszość węgierską. W odpowiedzi na próbę karnego przeniesienia do innej parafii, wywodzącego się z właśnie tej mniejszości ewangelickiego pastora, ks. László Tőkésa, wybuchł w Timișoarze protest. Tőkés krytykował reżim rumuński w zachodnich mediach. W rezultacie, rząd oskarżył go o prowokowanie nienawiści i zdradę ustroju komunistycznego. Biskup z Oradei nakazał przenieść duchownego do wsi Mineu w okręgu Sala. Co warte podkreślenia, to właśnie Węgrzy stworzyli zarzewie buntu, a następnie dołączyli do nich Rumuni, którzy zdecydowali o skali protestu. Co ciekawe, lokalne władze sprzyjały, a z całą pewnością nie przeszkadzały demonstrantom: byli to komuniści przeciwni drodze, jaką wybrał dyktator i chcieli powrotu w bliskie otoczenie ZSRR. Wieczorem 15 grudnia, mieszkańcy zebrali się pod domem duchownego, by uchronić go przed eksmisją. Wówczas burmistrz miasta zapewnił protestujących, że wstawi się za duchownym u władz centralnych, by poprawić jego los. Następnego dnia (16 grudnia) manifestanci zgromadzili się ponownie pod plebanią pastora, jednak na miejscu czekało wojsko i policja, a słysząc antykomunistyczne hasła wśród protestujących, zdecydowano aby użyć gumowych kul i spacyfikować całe zgromadzenie. Wiele osób zostało rannych, a niemało demonstrantów także aresztowano. Nocą Securitate wywiozło Tőkésa do okręgu Salaj. W kolejnych miastach wybuchały protesty, a ludzie gromadzili się na ulicach.
17 grudnia w Timișoarze siły dowodzone przez generała Victora Stănculescu rozpoczęły pacyfikację kolejnych protestów opozycji. Użyto ostrej amunicji, zginęło ponad 60 osób. W tym czasie Ceaușescu udał się na krótką wizytę do Iranu, a sytuację braku przywódcy w kraju wykorzystała jedna z frakcji partii komunistycznej, która nie była zbyt przychylna dyktatorowi. Zmienił się układ sił w strukturach obronnych kraju, a realne decyzje w kwestiach wojskowych podejmował Victor Stănculescu, który nie chciał dalszego rozlewu krwi i rozpoczął pertraktacje z demonstrantami. Oficerowie armii zdawali sobie sprawę, że ich pozycja w stosunku do kolegów z innych krajów jest dużo niższa. Nie cieszyli się takimi przywilejami jak radzieccy wojskowi, jak również ich poziom ekonomiczny był dość niski. Żołnierze, podobnie jak mieszkańcy, chcieli wreszcie życia na wyższym poziomie, a nie wiecznych ustępstw na rzecz luksusów wodza.
Można powiedzieć, że to właśnie niezrozumiały wyjazd dyktatora do Iranu był momentem przełomowym rewolucji. Pozycja wojska w państwie wzrosła, a ludzie Ion Iliescu przejęli władzę w resortach siłowych.
Bukareszt
20 grudnia w Timișoarze doszło do zakończenia walk i miasto de facto było wyzwolone od rządów Conducătora. Powstał tam również blok opozycyjny – Rumuński Front Demokratyczny. Wojsko zostało wysłane do stolicy, gdzie miało dojść do wielkiego epilogu wydarzeń. Po powrocie do kraju Ceaușescu, szef państwa wystąpił w orędziu telewizyjnym, w którym nazwał protestujących w Timișoarze: “wrogami rewolucji socjalistycznej”. 21 grudnia o 11:30 na balkonie Komitetu Centralnego Nicolae Ceaușescu przemawiał do stutysięcznego tłumu. Jego wystąpienie było zagłuszane gwizdami i okrzykami demonstrujących w centrum stolicy. Nikt nie chciał wierzyć dyktatorowi, że w kraju się wreszcie coś zmieni na lepsze. Jego przemówienie było kilka razy przerywane, aż wreszcie rumuńska telewizja państwowa przerwała transmisję. W tej samej chwili Nicolae, ukrył się w gmachu Komitetu Centralnego, a protestujący rozpoczęli szturm na siedzibę partii. W Bukareszcie wybuchło powstanie. Pod hotelem Intercontinental i na Uniwersytecie Bukareszteńskim zaczęli gromadzić się ludzie. Do manifestantów zaczęto strzelać ostrą amunicją, pojawiły się pierwsze ofiary. Walki toczyły się do samego rana.
Następnego dnia w południe wraz z żoną Eleną dyktatora ewakuowano ze stolicy za pomocą wojskowego helikoptera, a dowodzący armią Victor Stănculescu nakazał powrót żołnierza do koszar. Realną władzę w kraju przejął Rumuński Front Demokratyczny. Tymczasowym prezydentem został Ion Iliescu, drugoplanowy działacz partyjny, odsunięty na boczny tor przez Ceauşescu. Mimo wycofania armii, w wielu miasta członkowie Securitate, jak również inne wierne, fanatyczne jednostki byłego dyktatora zaczęły strzelać do mieszkańców wsi i miasteczek. W tych walkach zginęło kilkaset osób. Była to najliczniejsza grupa z całej rewolucji. W Sybinie doszło do potyczki cywilnych służb specjalnych, Securitate z oddziałami wojska.
Ucieczka i trybunał wojskowy
Uciekający małżonkowie Ceaușescu skierowali się do rezydencji wodza w mieście Snagov, a potem do Târgoviște. Niedaleko Târgoviște, w Boteni, opuścili helikopter, którego pilot twierdził, że dostał rozkaz lądowania od wojska. Para dotarła do Târgoviște podstawionym samochodem. W mieście szybko ich zauważono i powiadomiono wojsko, następnie para został natychmiast zatrzymana, nie stawiając żadnego oporu.
W święta Bożego Narodzenia, 25 grudnia, obydwoje zostali skazani przez sąd wojskowy na śmierć pod licznymi zarzutami: od nielegalnego gromadzenia bogactwa do ludobójstwa. Rozprawa Trybunału Wojskowego trwała godzinę, uzasadnienie wyroku było dość ogólne. Obrońcy nie wykazywali większej aktywności, by złagodzić wymiar kary. Sędzia zarzucił dyktatorowi zamordowanie blisko 65 tys. ludzi w ciągu kilkunastu lat. Dyktatora i jego żonę skazano na karę śmierci. Po odczytaniu wyroku Nicolae i Elenie związano ręce i rozstrzelano serią z karabinów maszynowych.
Echa Rewolucji
Mimo braku oficjalnych dokumentów domniemywa się, że za spiskiem i przygotowaniem podwalin pod rewolucję stali członkowie partii komunistycznej Rumunii, reprezentujący prosowieckie skrzydło. W Rumuni brakowało oddolnej, ukształtowanej opozycji takiej jak np. w Polsce (Solidarność). Dlatego też, pewne fundamenty musiały, o ironio, być stworzone przez ludzi posiadających odpowiednie środki i możliwości. Generał Victor Stanculescu był główną twarzą (po stronie rządowej), która mogłaby przyczynić się do szybkiej rewolucji w kraju, jednocześnie pomógł w ucieczce dyktatora, a przy okazji zdyskredytował go w oczach obywateli.
Okres stabilizacji w kraju po upadku dyktatury Ceaușescu trwał jednak jeszcze blisko 10 lat. Nowo desygnowany prezydent Iliescu nie był reformatorem stricte demokratycznym, a ludzie starego systemu mieli wpływ na władzę jeszcze przez wiele lat od rewolucji. Nowy rząd nie przeprowadzał procesu demokratyzacji i walczył z członkami opozycji, szczególnie widoczne było to w momencie wykorzystania przez władzę górników, aby ci tłumili manifestację opozycji tzw. Mineriady. Jak wydaje się, można wysnuć z opisywanych wydarzeń wniosek, że Rumuni pod płaszczykiem demokratyzacji tlił się, choć w łagodniejszym wydaniu, wciąż komunizm.
Wielu zastanawia się także, jaki wpływ na przebieg powstania mógł mieć ZSRR i jeśli tak to jaki widział w tym interes. Rumunia do dziś zmaga się z rozliczeniami starego układu, co widać po odroczeniu sprawy byłego prezydenta Iliescu. Przez lata u władzy byli przedstawiciele umiarkowanego skrzydła partii komunistycznej, a dopiero w 1996 roku dotychczasowa opozycja przejęła stery rządów. Obecnie kraj, jako członek UE i NATO, zmierza w kierunku szybkiego rozwoju gospodarczego i stabilizacji ustroju demokratycznego. Można powiedzieć, że dzisiaj Rumunia jest jednym z liderów w regionie Europie Środkowo-Wschodniej. Dla wielu krwawa, grudniowa rewolucja jest symbolem jesieni ludów z 1989 roku, a dla poległych w walce o upragnioną wolność, wiecznym bohaterstwem i darem dla następnych pokoleń. Wraz z upadkiem Ceaușescu, w Europie skończył się okres cierpienia dla setek tysięcy ludzi, a kto wie jak wyglądałby ten region dziś i cała Europa, gdyby nie poświęcenie narodu rumuńskiego w czasie dramatycznych wydarzeń grudnia sprzed trzydziestu lat.
Michał Denys jest autorem i publicystą Obserwatora Międzynarodowego, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego