Julia Tymoszenko. Historia, która się powtarza [WYBORY NA UKRAINIE]

To będzie historia najbardziej znanej kobiety współczesnej Ukrainy. Dwukrotna premier, założycielka partii Batkiwszczyna i Bloku Julii Tymoszenko. Opozycjonistka, jedna z liderek narodowego zrywu – Pomarańczowej Rewolucji – z 2004 roku. Kiedy w 2011 roku trafiła do kolonii karnej, opinia międzynarodowa była w szoku. W 2014 roku wyszła z więzienia i powróciła do polityki. Przed nami wybory prezydenckie na Ukrainie, a według ekspertów to właśnie Tymoszenko ma największą szansę na wygraną. 2019 rok ma być czasem jej wielkiego powrotu, idzie przecież do wyborów z hasłem budowania „Wielkiej Ukrainy”. Czy Ukraińcy zaufają jej ponownie? Czy jej bogate doświadczenie i wielkie serce poświęcone sprawom kraju wystarczą by zbudować Ukrainę na nowo?

Julia Tymoszenko / Eastnews

Autor: Michał Denys

11 października 2011 zapisał się w historii najnowszej Ukrainy na dobre. Tego dnia była już premier, jedna z najbardziej proeuropejskich postaci w kraju, wyrokiem sądu w Kijowie została skazana na 7 lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją z czasów, kiedy stała na czele rządu. Sędzia sądu rejonowego argumentował wyrok stratą finansową państwowej spółki Naftohaz na kwotę 1,5 mld. hrywien. Tymoszenko musiała także zapłacić wielomilionowe odszkodowanie dla skarbu państwa, jak również otrzymała zakaz pełnienia funkcji publicznych przez 3 lata. Tego samego dnia zapowiedziała, że się nie podda i będzie walczyć o swoje dobre imię poprzez zaskarżenie wyroku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jej zwolennicy jednoznacznie twierdzili, że jest niewinna, a wyrok jest polityczny i inspirowany przez grupę polityczną prezydenta Wiktora Janukowycza. W liczbie kilkuset osób manifestowali pod kijowskim sądem jeszcze przez kilka dni od wydania wyroku. Opinia publiczna była mocno podzielona, co do decyzji, jednak wszyscy wróżyli definitywne zakończenie kariery Julii Tymoszenko. Tak się jednak nie stało…

 

Droga na szczyt

Julia Hryhian (Tymoszenko) urodziła się 27 listopada 1960 roku w Dniepropietrowsku (dziś: miasto Dniepr), w południowej części Ukrainy. Dorastała w mało zamożnej rodzinie, matka Ormianka pracowała w firmie taksówkarskiej, a ojciec, z pochodzenia Żyd, odszedł od rodziny, gdy miała zaledwie kilka lat. Dość szybko, bo jeszcze przed dwudziestymi urodzinami, wyszła za mąż za polityka Ołeksandra Tymoszenkę, a w 1984 roku ukończyła z wyróżnieniem studia ekonomiczne na uniwersytecie w Dniepropietrowsku. Już w młodości wykazywała się niezwykłą przedsiębiorczością, założyła z mężem wypożyczalnie wideo. Później pracowała jako ekonomistka w przemyśle zbrojeniowym. W latach 90. zajmowała ważne stanowiska w państwowych spółkach i coraz bardziej interesowała się wielką polityką. Już w drugiej połowie ostatniej dekady XX wieku została deputowaną w Radzie Najwyższej, utworzyła własną partię Batkiwszczyna, a w 1999 roku poparła kandydaturę Leonida Kuczmy na prezydenta Ukrainy. Po kilku miesiącach otrzymała tekę wicepremiera w rządzie Wiktora Juszczenki i została jedną z najważniejszych postaci ukraińskiej polityki. Niestety, po kilkunastu miesiącach popadła w konflikt z obozem prezydenckim i przedstawiono jej zarzuty korupcyjne, wiązało się to z pobytem w areszcie, który wkrótce uchylono. Pod koniec 2001 roku powołała Blok Julii Tymoszenko, który wzmocnił jej pozycję w parlamencie, a partia Batkiwszczyna stała się jedną z głównych sił politycznych w kraju. Była obok Wiktora Juszczenki liderką „Pomarańczowej Rewolucji” z 2004 roku, aby wreszcie otrzymać misję kierowania rządem. Właśnie to stanowisko przyczyniło się do jej największej politycznej i życiowej klęski, jednak dopiero kilka lat później.

 

Premierem po raz drugi

Jesień 2005 roku to kłopoty Tymoszenko i konflikt z prezydentem Juszczenko o rzeczywiste przywództwo w koalicji parlamentarnej, jak i w kraju. We wrześniu tego samego roku została zdymisjonowana przez prezydenta, a napięcie między obozem prezydenckim i rządowym stale narastało. W marcu 2006 roku w wyborach parlamentarnych Blok Julii Tymoszenko osiągnął ponad 22% poparcia, przegrywając jednak z Partią Regionów, pod przywództwem niedawnego rywala Juszczenki – Wiktora Janukowycza. Tymoszenko próbowała zorganizować wspólny blok koalicyjny, składający się z uczestników pomarańczowej rewolucji (Nasza Ukraina), jednak rozmowy te zakończyły się fiaskiem i postanowiono, że w 2007 roku odbędą się przedterminowe wybory parlamentarne. Osiągnęła w nich wynik na poziomie 30%, tuż za partią Wiktora Janukowycza. Jednak dzięki wysokiemu wynikowi wyborczemu, Nasza Ukraina-Ludowa Samoobrona, jak i decyzji o powstaniu koalicji, 29 listopada 2007 roku po raz drugi desygnowano Tymoszenko na urząd premiera Ukrainy. Tym razem nie obeszło się bez problemów, brakowało większości głosów w parlamencie i dopiero przy trzecim głosowaniu odpowiednią większość osiągnięto.

Tymoszenko nie zaprzestała w krytyce swojego dawnego sojusznika, prezydenta Juszczenki, zarzucając mu bierność w walce z korupcją i brak możliwości działań dla rządu w walce z galopującą inflacją. W odpowiedzi obóz prezydencki oskarżał Tymoszenko i jej rząd o działania na rzecz Rosji, co mogło doprowadzić do rozpadu koalicji. Zapowiadano rozpisanie przedterminowych wyborów, jednak w ostatniej chwili koalicję uratowano, a w jej szeregi wszedł dodatkowo Blok Łytwyna. Epilogiem wydarzeń były wybory prezydenckie ze stycznia 2010 roku, które Tymoszenko przegrała na rzecz Wiktora Janukowycza z Partii Regionów. Kilka miesięcy później decyzją Rady Najwyższej rząd Tymoszenko został rozwiązany, a nad byłą już premier zebrały się „czarne chmury”.

 

Kontrakty gazowe z Rosją i proces

Kiedy w marcu 2010 roku premierem Ukrainy został Mykoła Azarow, a Partia Regionów wraz z prezydentem Wikotrem Janukowyczem miała pełnię władzy, rozpoczął się okres rozliczeń rządów ludzi Pomarańczowej Rewolucji. Większość wysiłków śledczych skupiła się rzecz jasna na byłej premier Julii Tymoszenko. Rozpoczął się szybki proces, a w sierpniu Tymoszenko została aresztowana. Po kilku miesiącach została skazana na 7 lat więzienia (kolonia karna) za defraudację finansowe i działanie na szkodę państwa. Tło procesu to tak naprawdę umowa podpisana w roku 2009 między Ukrainą a Rosją, która kończyła długi spór w sprawie cen sprzedaży gazu na Ukrainę. Według sądu umowa była wielce niekorzystna dla państwa ukraińskiego, które miało płacić największe kwoty za sprzedaż surowca ze wszystkich państw europejskich. Samo skazanie nastąpiło z powodu przekroczenia uprawnień i nadużycia władzy, gdzie w sposób sprzeczny z prawem była premier wydawała instrukcje urzędnikom, którzy negocjowali umowy z Gazpromem. Według sądu, skutkiem tego były wielomilionowe straty skarbu państwa w tym państwowej spółki paliwowej Naftohaz. Stąd tak wysoki wymiar kary dla Julii Tymoszenko. Prawnicy i społeczność międzynarodowa ocenili proces jako polityczny, swoistą zemstę obozu Janukowycza na Tymoszenko. Brak bowiem było jednoznacznych dowodów na winę i przekroczenie uprawnień byłej premier. Dla wielu rzeczywistym celem obozu Janukowycza było wyeliminowanie z życia publicznego Julii, która i w tym czasie cieszyła się sporym poparciem i popularnością. Gdyby tak się rzeczywiście stało, Partia Regionów mogłaby mieć monopol na władzę na wiele lat, ponieważ w tym czasie brakowało silnej konkurencji politycznej z wyjątkiem skazanej Tymoszenko i jej bloku politycznego.

 

Tymoszenko w więzieniu

Tymoszenko trafiła do kolonii karnej w Charkowie, w której panowały nie najlepsze warunki. W tym czasie mocno podupadła na zdrowiu, jednak psychicznie wciąż była silna. W Kijowie co kilka dni organizowano demonstracje i pikiety w jej obronie, a prawnicy byłej premier robili co mogli, aby doprowadzić do jej zwolnienia. Według samej Tymoszenko, została ona kilkukrotnie pobita przez strażników, przesłuchiwano ją godzinami, nie pozwalano korzystać z toalety i musiała spać w mocno oświetlonej celi. W tym czasie społeczność międzynarodowa wygłaszała sprzeciw wobec oprawczych metod stosowanych wobec niej, jak również zarzucano nieprawidłowości w samym procesie i niestosowanie się Ukrainy do norm europejskich, w tym praw człowieka.

W 2012 roku nastąpiło ochłodzenie w relacjach Ukraina–UE, a rozmowy w kwestii stowarzyszenia Ukrainy ze wspólnotą zostały zawieszone. W więzieniu Tymoszenko odmawiała stosowania się do regulaminu, jak również nie chciała uczestniczyć w pracach więziennych, twierdząc, że jako przewodnicząca partii Batkiwszczyna pracę już ma. Wydawało się, że szansą na wyjście byłej premier z więzienia będą jesienne wybory parlamentarne z 2012 roku, jednak zwycięstwo Partii Regionów uniemożliwiło ten scenariusz. Na początku 2013 roku pojawiły się ze strony władz nowe oskarżenia pod adresem byłej szefowej rządu. Prokuratura Generalna Ukrainy poinformowała, że podejrzewa ją o zorganizowanie morderstwa parlamentarzysty i biznesmena Jewhena Szczerbania, miało to mieć miejsce w 1996 roku. W kwietniu 2013 roku orzeczenie na temat procesu wydał Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu. Wynika z niego, że proces Tymoszenko był prowadzony z pogwałceniem ukraińskiego prawa, a samo aresztowanie było bezpodstawne. 

 

Na Majdanie i w parlamencie

Kiedy 21 listopada 2013 roku na Majdanie doszło do pierwszych manifestacji w związku z brakiem podpisania umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z Unią Europejską przez prezydenta Janukowycza, pojawiła się szansa na zwolnienie Julii Tymoszenko z więzienia. Niestety krwawe działania służb Janukowycza, w tym sił porządku publicznego „Berkut”, które miały rozpędzić protestujących, doprowadziły do regularnych walk na ulicach Kijowa i odłożyły w czasie rozpatrywanie wniosku o uwolnienie Tymoszenko. Dopiero, kiedy 21 lutego 2014 roku Rada Najwyższa Ukrainy stwierdziła, że prezydent Janukowycz przestał pełnić obowiązki prezydenta kraju, tego samego dnia parlament przegłosował rezolucję o natychmiastowym uwolnieniu Tymoszenko z charkowskiej kolonii karnej. Następnego dnia Tymoszenko odleciała samolotem z Charkowa do Kijowa i od razu udała się na Majdan, gdzie znajdowali się protestujący, w tym jej zwolennicy. Była premier udała się na ulicę Hruszewskiego, w miejsce, gdzie zginęli protestujący i zwolennicy integracji Ukrainy z UE i podziękowała za wsparcie, jak również za walkę z reżimem Janukowycza. Julia powiedziała jednoznacznie, że Janukowycz i jego ludzie muszą być rozliczeni z tego, co uczynili narodowi ukraińskiemu, a kraj musi stać się członkiem unijnej wspólnoty. Manifestujący w dużej części przywitali Tymoszenko jako bohaterkę. Część wyraziła jednak niezadowolenie z jej obecności.

Po zakończeniu Euromajadanu na Ukrainie odbyły się wybory prezydenckie, w których Tymoszenko kandydowała – musiała jednak uznać wyższość Petra Poroszenki, który osiągnął wynik dużo lepszy od niej. Już wtedy było widać, że popularność i zaufanie do ekspremier nie było tak wysokie jak kilka lat wcześniej. Osiągnęła wynik trochę powyżej 12%, co mimo wszystko było drugim wynikiem po Poroszence. Pocieszeniem dla Julii były wybory do parlamentu (2014), w których osiągnęła wystarczający wynik i mogła wrócić do wielkiej krajowej polityki. Partia Batkiwszczyna osiągnęła niezadowalający wynik około 5%, a władza trafiła w ręce Frontu Ludowego Arsenija Jaceniuka. Partia Tymoszenko trafiła do koalicji rządowej, odgrywała tam niewielką rolę.  W 2016 roku doszło do konfliktu z rządem, któremu szefowa partii zarzucała kontynuowanie „oligarchicznej” polityki i powolne wprowadzanie reform, mających przyspieszyć wejście Ukrainy do UE. W tym samym roku Batkiwszczyna opuściła koalicję i przeszła do opozycji. Od co najmniej dwóch lat Tymoszenko oskarża prezydenta Poroszenke o stagnację w kraju, jak również o represję i utrudnienia w funkcjonowaniu jej partii. Julia twierdzi, że pomysły zmian w prawie, które proponuje jej partia są blokowane przez parlament i rząd, a prezydent nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu Donbasu i Krymu. Oskarża prezydenta, że jego urzędnicy dalej czerpią zyski z korupcji i nepotyzmu. Podczas niedawnego konfliktu między rządem Ukrainy a byłym gubernatorem Odessy i eksprezydentem Gruzji, Micheiłem Saakaszwilim, to właśnie Julia Tymoszenko aktywnie wspierała byłego gubernatora, oskarżając rząd o dyktaturę i korupcję oraz zwalczanie przeciwników politycznych. Dla wielu obserwatorów był to wyraźny sygnał, że była premier nie powiedziała ostatniego słowa i będzie walczyć o przywództwo w kraju.

 

Cel – wybory prezydenckie

Najbliższe wybory prezydenckie na Ukrainie odbędą się 31 marca 2019 roku. W tym momencie ciężko stwierdzić, który z kandydatów ma największe szanse na zwycięstwo. Z badań i sondaży jasno wynika, że w tym momencie największe szanse ma Julia Tymoszenko z poparciem szacowanym na 20-23%. Jej kontrkandydat, komik i aktor, Wołodymyr Zełenski może liczyć na około 13% poparcia, trochę gorzej wyglądają notowania, jeśli chodzi o byłego ministra obrony Anatolija Hrycenko (9%), obecny prezydent Petro Poroszenko może liczyć natomiast na około 12-15% głosów. Większość kandydatów chce, by Ukraina znalazła się jak najbliżej Unii Europejskiej, aby w przyszłości została członkiem NATO, jak również zależy im na walce z korupcją i przeciwstawianiu się imperialnym zapędom Rosji, chodzi tutaj o wschodnią część Ukrainy. Warto dodać, że blisko 20% uprawnionych do głosowania nie wie na kogo odda swój głos, a spora grupa zapowiada, że nie weźmie udziału w wyborach.

Eksperci twierdzą, że duża aktywność Julii Tymoszenko, która odwiedza wiele miast, miasteczek i wsi na Ukrainie, może doprowadzić ją do fotela prezydenta kraju, tym bardziej, że polityka obecnego prezydenta jest mało skuteczna, a problemy, które ciągną się latami tak jak wojna w Donbasie czy niski poziom życia mieszkańców, w najbliższym czasie raczej nie zostaną rozwiązane. Dodatkowo pod koniec listopada ubiegłego roku po incydencie w Cieśninie Kerczeńskiej, prezydent Poroszenko wprowadził na miesiąc stan wojenny w kilku obwodach kraju. Miał to być wyraźny sygnał, że prezydent kontroluje sytuację i będzie twardo stawiał warunki Moskwie, która zaczęła sobie śmielej poczynać. Jego decyzja nie poprawiła mu specjalnie sondaży, a przez opozycję i samą Tymoszenko został oskarżony o działanie na szkodę demokracji w kraju i według nich jego decyzja była determinowana tym, by marcowe wybory się w ogóle nie odbyły. Tymoszenko stwierdziła także, że ograniczanie swobód i praw obywateli działa na szkodę wszystkich stron. Wydaje się, że na całej sytuacji zyskała najbardziej Julia, a Poroszenko z roli „dobrego ojca” przeszedł do roli „autorytarnego przywódcy”. Warto również wspomnieć jak na notowania obojga polityków wpłynęło nadanie Tomosu o autokefalii Prawosławnego Kościoła Ukrainy. Od jego wręczenie zjednoczona ukraińska cerkiew będzie niezależna od zwierzchnictwa Rosyjskiej Cerkwii Prawosławnej. Ten odważny ruch wpłynął na wzrost poparcia dla Petra Poroszenki, a sprzeciw Moskwy tylko zmotywował sympatyków obecnego prezydenta do jego silniejszego poparcia. Tymoszenko w tym przypadku nie mogła skrytykować poczynań swojego konkurenta i straciła kilka procent sondaży na jego korzyść.

Julia Tymoszenko używa sporo populistycznych haseł i zapewnia wyborców, że jak wygra wybory to Krym ponownie wróci w obręb terytorium Ukrainy. Polityk skrytykowała także wybory, które w listopadzie 2018 r. odbyły się w separatystycznych republikach i żąda, aby społeczność międzynarodowa odpowiedziała sankcjami. Co więcej, Tymoszenko próbuje szukać zwolenników wśród środowiska obecnego prezydenta. Twierdzi, że Ukraina może szybko znaleźć się w strukturach UE, jednak eksperci ponownie mówią o populizmie byłej premier, ponieważ bez ostatecznego zakończenia działań zbrojnych na wschodzie kraju i bez modernizacji prawa na bliższe zachodniemu nie ma szans na akcesję, na wszystko to potrzeba jeszcze wielu lat. Problemem Julii może być niższe poparcie w południowej i wschodniej części kraju, gdzie na sile mogą zyskać politycy z dawnej Partii Regionów. Ludność w tych częściach kraju, która jest głównie rosyjskojęzyczna, nie jest przekonana do twardej retoryki wobec Rosji, jak również nie przekonują ich hasła o nacjonalistycznym zabarwieniu byłej premier. Tymoszenko nie pomaga też fakt, że dla wielu Ukraińców sposób, w jaki premier dorobiła się ogromnego majątku nie jest do końca jasny, a wieloletnie dobre relacje z Putinem są mocno kontrowersyjne. Wielu pamięta o fakcie, że prezydent Rosji chciał leczyć Tymoszenko w swoim kraju.  Pytaniem otwartym pozostaje kwestia tego jak zachowa się Zachód i Stany Zjednoczone i kogo w sposób bardziej lub mniej otwarty poprze.

Wśród samych wyborców można zaobserwować tendencje do pewnej bierności, jeśli chodzi o chęć uczestnictwa w wyborach, przyczyną może być brak „nowych twarzy” wśród kandydatów i wieloletnia stagnacja gospodarcza, w tym wielkie migracje ludności za pracą do Europy Środkowej i Zachodniej. Społeczeństwo oczekuje radykalnej zmiany, chodzi głównie o walkę z korupcją, również tę na najwyższych szczeblach władzy. Mieszkańcy chcą ponadto inwestycji szczególnie w wiejskich obszarach i małych miasteczkach. Ważną kwestią, którą muszą poruszyć kandydaci, jest bezpieczeństwo kraju i problem tragicznie niskich zarobków obywateli.

Julia Tymoszenko to postać bardzo niejednoznaczna, duża część społeczeństwa jest nią zmęczona i widzi w niej „stary” establishment podobny samemu Janukowyczowi. Z drugiej strony, jej kontakty z politykami europejskimi i samą UE są dla społeczeństwa szansą na szybsze skierowanie się ku „niebieskiej” wspólnocie. Tymoszenko ma pełno pomysłów na swoją prezydenturę, może się okazać jednak, że część haseł to czysty populizm niemożliwy do zrealizowania. Julia jest na Ukrainie ikoną, dla wielu nadal „Żelazną Damą” jej mit z dwóch rewolucji jest wciąż żywy, ale czy to wystarczy? Czy Ukraińcy dadzą jej szansę? Na te wszystkie pytania odpowiedź otrzymamy już za nieco ponad dwa miesiące.

Michał Denys jest autorem i publicystą Obserwatora Międzynarodowego, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed