Od blisko 30 lat Praga nie widziała tak wielu manifestujących na swoich ulicach. Na placu Wacława zgromadziło się ponad 120 tysięcy demonstrantów. Powodem niezadowolenia mieszkańców Czech są oligarchiczne zapędy Andreja Babiša, zarzuty o defraudacje środków z UE, które mogły zostać skierowane do jego spółek, w tym największej Agrofert. Co więcej, Czechom nie podoba się coraz większe uzależnienie sądownictwa od decyzji partii rządzącej. Punktem zapalnym był moment, w którym prokuratura otrzymała materiały obciążające Babiša, zarzucając mu wyłudzenie środków unijnych. Kilka dni później premier wymienił ministra sprawiedliwości, którym została zaufana współpracownica Maria Benešova. Manifestujący chcą dymisji premiera, jak i minister sprawiedliwości oraz powrotu do demokratycznych standardów w państwie.
Autor: Michał Denys
Antyrządowe manifestacje odbywają się już od początku maja, jednak ich apogeum nastąpiło dopiero 4 czerwca. Dla wielu manifestujących był to powrót niemal jak do 1989 (Aksamitna Rewolucja) roku i ponownego zjednoczenia w ważnej sprawie. Sam trzon manifestujących tworzyli jednak młodzi ludzie, urodzeni już w latach 90., którzy nie chcą pozwolić na ograniczenie swobód obywatelskich, a co więcej na okradanie państwa przez elity polityczne. Nie chcą pozwolić na zaprzepaszczenie dynamicznego rozwoju kraju, który od lat jest jednym z liderów jeśli chodzi o Europę Środkowo–Wschodnią. Czeski naród, który znany jest ze swojego pragmatyzmu politycznego, nieszukający zwad i podziałów wewnątrz społeczeństwa, potrafił się zmobilizować w obronie wartości takich jak demokracja, wolność jednostki czy niezależność sądownictwa.
„Nie jesteśmy ślepi”, „Stop Babišowi”, „Dymisja” to tylko niektóre z haseł, które można było zobaczyć na placu Wacława, na początku czerwca. Emocje podgrzewa wynik audytu przeprowadzonego przez Komisję Europejską, z którego wynika, że Babiš może być w konflikcie interesów, ponieważ jedna z jego firm Agrofert, przekazana po objęciu fotele premiera kraju do funduszu powierniczego wciąż przynosi mu wpływy, a prawodawstwo krajowe może być tworzone na potrzeby osobistych korzyści premiera i jego przedsiębiorstw. Unia Europejska w konsekwencji może żądać zwrotu niesłusznie pobranych środków, a w przyszłości zwiększyć nadzór nad przekazywaniem rządowi czeskiemu dotacji na rozwój państwa.
Ważną kwestią, która miała jednak drugoplanową rolę podczas protestów, jest niechlubna przeszłość obecnego premiera. Andrej Babiš w okresie komunistycznym był tajnym współpracownikiem czechosłowackiej służby bezpieczeństwa, a obecnie jego ugrupowanie coraz bliżej współpracuje z Komunistyczną Partią Czech, co nie podoba się zarówno byłym uczestnikom Aksamitnej Rewolucji, jak i młodym Czechom wychowanym w gospodarce rynkowej, którzy niechętni są demokracji ludowej i wiedzą jak tragiczne losy spotkały najwybitniejszych twórców państwa czechosłowackiego po przejęciu przez komunistów władzy w kraju w 1948 roku. Brak jednoznacznych rozliczeń postkomunistycznych elit w Czechach wydaje się coraz bardziej widoczne, tym bardziej, że wielu byłych prominentnych działaczy Czeskiej Partii Komunistycznej aktywnie działa w życiu politycznym kraju, zajmując przy tym wysokie urzędnicze stanowiska.
Jednym z ważniejszych organizatorów protestów jest stowarzyszenie – Milion chvilek, jest to oddolne, niezależne stowarzyszenie studenckie, które za cel obrało: dbanie o rozwój kultury demokratycznej, społeczne zaangażowanie w krajową politykę i dynamizowanie debaty publicznej. Założycielem i liderem organizacji jest Mikuláš Minář, który zapowiedział kolejne manifestacje, w największych czeskich miastach. Aktywista zarzuca Babišowi, że zarządza państwem jakby była to jego prywatna firma, jak również to, że blokuje publiczną debatę jeśli chodzi o przyszłe kierunki rozwoju czeskiego państwa. O spadku poparcia dla premiera świadczą wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego, w których jego partia: „Ano 2011” wygrała w skali kraju, jednak z dużo słabszym wynikiem niż zakładano, było to trochę ponad 21% wszystkich oddanych głosów.
„Bocianie gniazdo” i dotacje z UE
Babiš jest drugim najbogatszym mieszkańcem Czech z majątkiem szacowanym przez magazyn Forbes na 3 miliardy dolarów. Przez wielu nazywany jest czeskim „Trumpem” ze względu na majątek i dość populistyczne poglądy. Problemy przyszłego wtedy premiera rozpoczęły się prawie dekadę temu wraz z inicjatywą zbudowania w środkowych Czechach specjalnego centrum konferencyjno-wypoczynkowego. By otrzymać wsparcie Unii Europejskiej, projekt został wyłączony z należącego do Babiša przedsiębiorstwa Agrofert, (utworzono oddzielną spółkę) dzięki tego typu działaniom dotacja skierowana do małych i średnich przedsiębiorstw została zatwierdzona a budowa ośrodka miała się rozpocząć. Kiedy dotacja zasiliła konto inwestora, zdecydowano o ponownym włączeniu inwestycji do Agrofertu. Po latach sytuacja doprowadziła do lawiny komentarzy i oburzenia opozycji, policja i prokuratura rozpoczęły śledztwo w tej sprawie, by wyjaśnić potencjalne nieprawidłowości. W połowie kwietnia tego roku policja przekazała do prokuratury dokumenty mające obciążyć premiera i jego rodzinę, w toku śledztwa zarzucono Babišowi i jego bliskim próby oszustw finansowych. Kilka dni potem minister sprawiedliwości Jan Kněžínek podał się do dymisji, a fotel ministra sprawiedliwości zajęła Maria Benešova. Była bliska współpracownica Babiša, szybko odrzuciła zarzuty wobec premiera, a opozycja i media zaczęły spekulować czy sprawa nie zostanie zatuszowana. Nie można zapomnieć o znaczącym fakcie dla tej sprawy, czyli o tym, że prokurator generalny według czeskiego prawa podlega bezpośrednio ministrowi sprawiedliwości, budzi to wątpliwości co do niezależności organów ścigania i możliwej presji wywoływanej przez ministerstwo na prokuraturze. Finalnie Komisja Europejska uznała, że spółki należące do Babiša otrzymały ponad 450 milionów koron dotacji. A sprawa „bocianiego gniazda” to jedna z wielu spraw w których mogły pojawić się nadużycia. Eksperci z Brukseli uznali to za „konflikt interesów”, a przekazanie przedsiębiorstw Babiša w ręce funduszy powierniczych jest pozorne, ponieważ premier „z tylnego fotela” decyduje o kwestiach strategicznych dla spółek, lub robi to w jego imieniu żona Monika i jego dzieci. Unia Europejska jest w tej kwestii stanowcza, żądając pełnego zwrotu przyznanych Babišowi i jego przedsiębiorstwom dotacji.
Komunistyczna przeszłość
Dokładnie przed rokiem na Babisza spadła surowa krytyka, którą spowodowały poszukiwania wsparcia dla mniejszościowego rządu partii ANO i Czeskiej Partii Socjalistycznej wśród deputowanych Czeskiej Partii Komunistycznej. Babišowi zależało, by komuniści zgodzili się na utworzenie kierowanego przez niego rządu i by udzielili wotum zaufania w parlamencie. Ostatecznie po kilku miesiącach prób tworzenia rządu, taką zgodę otrzymali i rozpoczęto prace nad wdrażaniem reform. Politycy opozycji nie wykazali chęci współpracy z Babišem i jego ludźmi ze względu na to, że politycy komunistyczni pierwszy raz od 1989 roku mają bezpośredni wpływ na rządy w kraju. Opozycja stwierdziła, że Babiš wraz z komunistami będzie „ciągnął republikę na wschód”, co doprowadzi do upadku państwa. Babisz nie robił sobie nic z zarzutów polityków opozycji, jednak przy okazji tegorocznych protestów sprawa wraca ze zdwojoną siłą.
Młodzi mieszkańcy Czech nie są w stanie uwierzyć, że niszczony latami przez ustrój komunistyczny kraj, ponownie może dostać się w ręce ludzi związanych z poprzednim opresyjnym systemem. Coraz częściej Babišowi przypominana jest jego współpraca z służbą bezpieczeństwa. Przed rokiem Babiš, który studiował na Słowacji i w latach osiemdziesiątych pracował w słowackim przedsiębiorstwie handlu zagranicznego, złożył skargę na słowacki Instytut Pamięci Narodowej, który umieścił jego nazwisko w spisie tajnych współpracowników komunistycznych tajnych służb (StB). Słowacki Sąd Najwyższy odrzucił skargę premiera Czech, uznając ją za bezpodstawną. Wcześniej Babiš wygrał proces przed bratysławskim sądem, jednak słowacki trybunał konstytucyjny, który podważył rozstrzygnięcia sądów niższej instancji, uznał, że stroną skarżoną przez Babiša nie powinien być słowacki IPN. Tą decyzją utwierdził przeciwników Babiša, że obecny premier czynnie działał na rzecz czechosłowackiej bezpieki i mógł donosić na czechosłowackich opozycjonistów. W Czechach, w odróżnieniu od Słowacji, z której pochodzi Babiš, kwestia powiązań obecnych polityków z systemem komunistycznym budzi duże kontrowersje, opinia publiczna coraz częściej domaga się ich wykluczenia z życia politycznego i pozbawienia wszelkich uprawnień i najczęściej wysokich emerytur. Wydaje się, że dla Babiša lepszym wariantem byłoby publiczne przyznanie się do rzekomej współpracy niż uciekanie od tak poważnych zarzutów i zamykanie wszelkiego dialogu. Widać że problem braku rozliczeń z poprzednim ustrojem staje się kulą u nogi dla rozwoju demokracji nie tylko w Polsce, ale i nad Wełtawą.
Wymiar sprawiedliwości
Jeśli chodzi o czeski wymiar sprawiedliwości to pierwsze kilkutysięczne protesty rozpoczęły się już pod koniec kwietnia. Jan Knieżinek, czyli poprzedni minister sprawiedliwości w rządzie Babiša, zapowiedział już 18 kwietnia, że poda się do dymisji, a ostatniego dnia miesiąca zastąpi go dotychczasowa bliska doradczyni premiera Babiša, Maria Benešova. Konkretnych powodów rezygnacji ministra nie podano, jednak w kuluarach spekulowano że był poddawany naciskom ze strony współpracowników Babiša, a to w związku z postawieniem zarzutów premierowi przez krajową prokuraturę. Policyjne śledztwo wykazało że poszlaki mogły się potwierdzić i sam Babiš mógł zostać sprawcą wyłudzenia dotacji z funduszy unijnych. Premier tłumaczył dziennikarzom, że rola ministra Knieżinka była tymczasowa i on sam „nie palił się do fotela ministra w resorcie”. Minister ma wrócić do pracy wysokiego urzędnika w ministerstwie. Warto podkreślić że minister nie był członkiem koalicji ANO, która rządzi w Czechach jego nominacja miała charakter bezpartyjny.
Nominacja Benešovej ma zupełnie innych charakter, należy ona do grona najbliższych współpracowników premiera i w przeszłości miała okazję kierować resortem sprawiedliwości. Co więcej, jeszcze niedawno pełniła rolę doradcy w kancelarii prezydent Miloša Zemana, który w pełni popiera politykę premiera. Sama nominacja mogłaby być mniej kontrowersyjna, gdyby nie to że miała miejsce kilka dni po tym jak prokuratura miała postawić zarzuty premierowi Babišowi. Tym bardziej, że bezpośrednim zwierzchnikiem prokuratury generalnej w Czechach jest minister sprawiedliwości. Cała sytuacja pokazuje serie paradoksów i wskazuje na pilną reformę sądownictwa. Młodzi protestujący uważają, że władza ma ich za „głupców”, którzy nie rozumieją podejrzanych zagrywek urzędującego premiera. Protestujący postulowali za poszukiwaniem osoby bardziej bezstronnej jako ministra sprawiedliwości, jak również, by do zakończenia procesu premiera nie dokonywano zmian w prokuraturze, które wtedy zostałyby zapewne odebrane jako działania polityczne. Manifestanci mają dość polityki nie tylko premiera Babiša ale i prezydenta Zemana, który sprzyja Rosji i oddala według manifestujących ich kraj od Unii Europejskiej. Na wiecu dominowały czeskie flagi jak również niebieskie sztandary UE.
Poprzedni minister Knieżnik uważany jest w środowisku prawniczym za technokratę i niezależnego eksperta, który przez lata kierował departamentem legislacji w Urzędzie Rządu Republiki Czeskiej. Jego następczyni to polityk z krwi i kości, która jak socjaldemokratka nawiązała współpracę z prezydentem Zeman i wobec premiera Babiša, będzie z pewnością „wyrozumiała”, tak samo jak wyrozumiały jest Zeman, który zawarł z premierem nieoficjalny sojusz mający nie dopuścić opozycję do władzy w kraju. Babiš jako zwierzchnik minister sprawiedliwości będzie miał wygląd do działań jej resortu i może mieć ogromny wpływ na to, czy jego nazwisko znajdzie się na liście oskarżonych.
Co zrobi Babiš? Unijne kontrowersje
Najbliższe tygodnie pokażą jak rozwinie się sytuacja w Czechach i czy któraś ze stron odważy się pójść na ustępstwa. Babišowi, jeśli rzeczywiście czuje się niewinnym, opłaca się zezwolić na działania prokuratury i przeprowadzenie rzetelnego śledztwa. Tym bardziej, że sporym obciążeniem dla premiera okazała się niespodziewana nominacja Marii Benešowej, która zdecydowanie nie uchodzi za polityka bezstronnego. By zachować twarz premier powinien przekonać ją do dymisji i wskazać osobę o krystalicznym charakterze i dużej niezależności, tym bardziej że to minister nadzoruje najważniejszych w państwie prokuratorów. Potencjalna dymisja Babiša, według praskich ekspertów, jest praktycznie wykluczona, premier ma poparcie obozu prezydenckiego, a przy okazji wygrał wybory do Parlamentu Europejskiego, jego blok ANO zdobył trochę ponad dwadzieścia procent poparca i zachował pozycję lidera partyjnego w kraju. Socjaldemokraci, a szczególnie komuniści, zapewniają większość dla mniejszościowego rządu Babiša, co daje mu silną pozycję w parlamencie. Społeczność międzynarodowa, na czele z Komisją UE, ściśle monitoruje sytuacje w republice, a ostatnio zwraca uwagę na niezależność sądownictwa. Babiš wstępny audyt Komisji Europejskiej, który wskazał nieprawidłowości przy przekazywaniu środków unijnych do Czeskiej Republiki określił dość dosadnie: „Powtórzę jeszcze raz: to wątpliwy audyt, atak na Republikę Czeską. I jeszcze raz powtarzam, że niczego zwracać nie będziemy – powiedział Babiš”. Premier Czech odpowiada atakiem na atak i wykorzystuje sceptycyzm rodaków co do działań Unii Europejskiej. Czechy zaraz po Wielkiej Brytanii są najbardziej eurosceptycznym państwem wspólnoty i opinia publiczna, mimo że sprzeciwia się działaniom premiera, to jest prawie pewne, że nawet najlepiej przygotowanego raportu o sposobach wydatkowania środków unijnych w republice może nie zaakceptować. Jesienią Komisja Europejska ma wydać ostateczny dokument, jeśli chodzi o unijne prawo „konfliktu interesów”. Wtedy premier Babiš będzie w stanie podjąć decyzję na temat swojej przyszłości. Z jednej strony fotel premiera zapewnia pełną kontrolę wprowadzanego prawa, z drugiej oddala od prowadzenia bezpośrednich interesów w Agrofert. Premier jest jednak świadomy, że otwarta wojna z UE nie przyniesie żadnych korzyści, a tylko odetnie kraj i jego własne spółki od dotacji z Unii.
Warte podkreślenia jest to, że Komisja Europejska zaczyna coraz baczniej przyglądać się zawirowaniom, jeśli chodzi o działalność sądownictwa w kraju, politycy europejscy zastanawiają się do jakiego stopnia mogło zostać upolitycznione i jak znaczący wpływ na prokuraturę może mieć nowa minister sprawiedliwości. Dla wysokich urzędników KE, czyli ludzi takich jak F. Timmermans, obecna sytuacja w Czechach może przypominać podobne sytuację z jaką mieliśmy do czynienia w Polsce, jeśli chodzi o sądy i kryzys konstytucyjny. Widać, że kraje środkowej Europy borykają się z podobnymi problemami i słabościami, jednak równie łatwo mogą stać się ofiarami mocno zbiurokratyzowanego aparatu kontroli UE. Pewne jest to że 23 czerwca Praga będzie znów pełna manifestantów, którzy mogą jeszcze tłumniej zalać ulice miasta i wydaje się pewne, że bez ustępstw ze strony premiera Babiša i prób wyjaśnienia sytuacji zbyt szybko do domów nie pójdą. Piętno postkomunistycznego nepotyzmu i upadku elit politycznych w Czechach jest wciąż mocno widoczne, jednak młodzi aktywni społecznie ludzie żądają prawdziwych rozliczeń i szybko nie dadzą za wygraną, a co więcej mogą zrobić rewolucję wcale nie mniejszą i mniej spektakularną niż ich ojcowie 30 lat temu.
Na czym polega szczęście? Na tym, że masz prawo wyjść na plac i zawołać na cały głos: „O Boże, jaki paskudny mamy rząd!”.
~ Tomáš Garrigue Masaryk (pierwszy i najdłużej urzędujący prezydent Czechosłowacji)
Michał Denys jest autorem i publicystą Obserwatora Międzynarodowego, absolwent Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego