Rozpoczynające się właśnie XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie w południowokoreańskim mieście Pjongczang gościć będą kilka tysięcy sportowców z blisko 90 państw świata, którzy zmierzą się w 15 dyscyplinach sportowych. Wśród nich wystąpi 10 sportowców z Korei Północnej, jak również dodatkowo 12 zawodniczek w hokeju na lodzie kobiet, które wraz z koleżankami z południa stworzą jeden zespół. Po raz kolejny najważniejsze wydarzenie sportowe nabiera również wymiaru politycznego i dla wielu Koreańczyków jest sygnałem, że przełom w relacjach między Koreami jest możliwy. Sport znów łączy, a idee olimpijskie nabierają znaczenia.
Autor: Michał Denys
Panmundżom, początek stycznia 2018 roku, wieś położona na granicy Korei Południowej i Północnej, 53 km od Seulu – stolicy Korei Południowej. Leży dokładnie na linii demarkacyjnej strefy zdemilitaryzowanej, która jest tzw. „pasem bezpieczeństwa” między obiema Koreami. W lipcu 1953 roku podpisano tu zawieszenie broni w tzw. wojnie koreańskiej. W tym samym budynku, w którym podpisano zawieszenie broni, dochodzi do spotkania wysokich urzędników obu Korei wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, którzy wspólnie ustalają, że sportowcy z Korei Północnej wystąpią na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich organizowanych przez Koreę Południową. Były to pierwsze oficjalne rozmowy od ponad dwóch lat na tak wysokim szczeblu i mimo że dotyczyły zagadnień sportowych, to w tym przypadku mogą mieść dużo większe znaczenie i skutki polityczne. Oficjalne zgłoszenia reprezentacji państw na Igrzyska Olimpijskie w Korei zostały ostatecznie zatwierdzone pod koniec października przez MKOL, w tym przypadku postanowiono zrobić wyjątek, by pokazać otwartość na dialog i poprawić napiętą atmosferę w relacjach pomiędzy państwami. Ze strony Korei Północnej padła deklaracja, że można powrócić do rozmów na temat programu nuklearnego i wszelkich innych kwestii: militarnych, politycznych i humanitarnych. Po stronie południowej przyjęto tę wiadomość z wielkim entuzjazmem.
Dwa państwa, jedna drużyna
Co warte podkreślenia, z propozycją wysłania swoich zawodników na igrzyska do Korei Południowej, wystąpił sam Kim Dzong Un – przywódca Korei Północnej. Jest to dość niespodziewane, szczególnie po tym, jak Kim Dzong Un jeszcze kilka tygodni temu groził USA i prezydentowi Donaldowi Trumpowi, że może w każdej chwili skierować swoje rakiety na Waszyngton, a na jego biurku zawsze znajduje się czerwony przycisk uruchamiający broń nuklearną. „Jestem gotowy przejść od słów do czynów jak tylko poczuje, że mój kraj jest zagrożony” – mówił. Teraz złagodził swoją retorykę i bez zawahania zgodził się by sportowcy podczas ceremonii otwarcia igrzysk przeszli jako jedna drużyna pod flagą zjednoczonych dwóch Korei.
Co więcej, po raz pierwszy w historii zimowych i letnich olimpiad, dwa niezależne państwa stworzą jedną drużynę sportową. Będzie to kobieca drużyna hokeistek, która łącznie liczyć będzie 35 zawodniczek – 23 Koreanki z południa i 12 Koreanek z północy. Sympatycy hokeistek i sam trener drużyny mają mieszane uczucia co do tej inicjatywy, nieznany jest poziom sportowy strony północnej, a słabsza sportowo kadra może zmniejszyć szansę na zdobycie medalu. Jednak dla wielu sama idea i cel, jaki niesie ma dużo większe znaczenie niż wynik sportowy. Komitet Olimpijski Korei Południowej zadeklarował także, że jest w stanie pokryć koszt udziału w igrzyskach swoich sąsiadów z północy, jak również zapewni wszelką pomoc i wsparcie.
Delegacja z Korei Północnej
Z Korei Północnej na Igrzyska organizowane w PyeongChang przybędzie dość pokaźna delegacja licząca blisko 500 osób. Oprócz kilkudziesięciu zawodników, trenerów, grup kibiców, przyleci także specjalny zespół artystyczny liczący ponad 200 osób, jego skład będą stanowiły specjalnie wybrane młode dziewczyny, których uroda, talent i wdzięk mają skraść serca kibiców na olimpiadzie. Dwudziestolatki do tzw. „Armii Piękna” wybierane są przez urzędników państwowych i mają na celu oprócz dopingowania sportowców, promocję kultury i tradycji północy poprzez taniec i śpiew. Ich rolę można porównać do zachodnich cheerleaderek, jednak jak zapewnia sam Kim Dzong Un, pokażą one dużo więcej i uświetnią artystycznie igrzyska.
Wielki przywódca życzył organizatorom z południa „wielkiego sukcesu”, co jest odbierane za pozytywny gest ze strony reżimu dynastii Kimów. Na czele delegacji i na ceremonii otwarcia ma pojawić się osoba numer dwa w kraju, czyli Kim Yong Nam, obecny Przewodniczący Prezydium Najwyższego Zgromadzenia Ludowego. Dawno temu, tak wysoki rangą polityk z północy nie gościł na terytorium Korei Południowej, także jego wizyta wiąże się ze sporymi nadziejami na rozmowy dwustronne wysokiej rangi. Nieoficjalnie mówi się, że na ceremonii otwarcia ma pojawić się także siostra, Kim Dzong Una, Kim Yo-Jong, która coraz częściej pokazuje się u boku brata i pomaga w rządzeniu krajem. Dla większości obserwatorów gesty te wydają się być wielce niespodziewanymi, jednak wartymi wykorzystania do rozmów o przyszłości półwyspu.
Oficjalnie – nadal wojna
Przy okazji Igrzysk w Korei Południowej i udziale w imprezie reprezentantów z północy warto wspomnieć o tym, że między państwami nadal utrzymuje się stan wojny. Nigdy nie podpisano traktatu pokojowego, a konflikt zbrojny, którego najważniejsze wydarzenia miały miejsce w latach 1950-1953, zakończył się podpisaniem zawieszenia broni i utworzeniem strefy zdemilitaryzowanej, która w praktyce jest największym skupiskiem żołnierzy i baz wojskowych na świecie. Przyczyną konfliktu były próby zjednoczenia półwyspu przez każdą ze stron, pod swoim przywództwem. Wojska KRLD były wspierane przez Chińską Armię Ludową i częściowo ZSRR, a Republika Korei przez USA i ONZ. Wynikiem wojny było podzielenie półwyspu na część komunistyczną [północ] i demokratyczną [południe]. Oba kraje rozwijają się zupełnie inaczej, Korea Południowa jest jednym z tzw. „Tygrysów Azjatyckich” o wysokiej dynamice rozwoju gospodarczego, a Korea Północna, biedną dyktaturą i ostatnim w pełni komunistycznym krajem świata.
Korea Północna na Igrzyskach Olimpijskich
Koreańczycy z północy w porównaniu z sąsiadami z południa nie są sportową potęgą, w ich dorobku medalowym na zimowych Igrzyskach są tylko dwa medale z Insbrucka z 1964 i z Albertville w 1992. Ich starty są ściśle związane z sytuacją wewnętrzną kraju i możliwościami finansowymi, jak również z tym, czy sytuacja międzynarodowa jest bardziej lub mniej dla nich korzystna. Co warte podkreślenia, w 1988 roku, kiedy odbywały się letnie igrzyska w Seulu, Pjongjang zbojkotował wydarzenie i nie wysłał kadry olimpijskiej. Mimo to kilka lat później na igrzyskach azjatyckich rozgrywanych na południu, reprezentacja się pojawiła. Tym razem, dla większości obserwatorów dużym zaskoczeniem jest fakt, że Wielki Przywódca chce pokazać umiejętności swoich sportowców w kraju, z którym de facto prowadzona jest wojna, nawet, jeśli obecnie ma charakter incydentalny.
Będzie bezpiecznie
Wielu działaczy, komentatorów czy samych sportowców obawiało się, czy reżim północno koreański nie będzie chciał zagrozić militarnie sąsiadom z południa podczas samych igrzysk. Z pewnością dokonanie ataku w czasie tak dużej imprezy spowodowałoby ogromne zamieszanie na arenie międzynarodowej jak również negatywnie wpłynęłoby na postrzeganie Korei Południowej poprzez niezagwarantowanie odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. Mogło to być na rękę Kim Dzong Unowi, jednak wysłanie sportowców z północy na igrzyska, jak i delegacji najwyższych urzędników w zasadzie całkowicie to wyklucza. Nonsensem byłoby przecież atakowanie własnych rodaków – uczestników igrzysk i samej protokolarnej głowy państwa – Kim Yong Nama, który będzie w Korei Południowej obecny.
Można domniemywać, że włączenie kadry olimpijskiej z Korei Północnej przez MKOL do igrzysk było podyktowane kwestią zwiększenia bezpieczeństwa imprezy i załagodzenia chociaż na chwile trudnych relacji na półwyspie. Widać to było po entuzjazmie szefa Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, Thomasa Bacha, który jako prawnik powinien trzymać się postanowień regulaminu, a dla Korei Północnej zrobił wyjątek i sam anonsował utworzenie jednej reprezentacji obu państw. Daje to spory kredyt zaufania, że igrzyska będą pełne sportowej rywalizacji a nie incydentów terrorystycznych czy militarnych.
Igrzyska jedności
Dla Koreańczyków z południa przyjazd na Igrzyska Olimpijskie sportowców z północy ma wymiar zarówno sportowy, jak i symboliczny. Od miesięcy relacje między państwami nie należały do najlepszych, szczególnie po tym jak południe wycofało się z dodatkowych inwestycji w parku przemysłowym Kaesong, który znajduje się na terenie KRLD i jest wspólnym projektem obu państw. Obawiano się nasilenia różnych incydentów i zwiększenia ilości testów rakietowych przez wojska z północy. Dyplomaci obu krajów nie spotykali się już od jakiegoś czasu, a sankcje ONZ z grudnia zeszłego roku, mające utrudnić dostawy ropy naftowej na północ i ograniczające zatrudnianie obywateli Korei Północnej w krajach zachodnich, tylko dolały oliwy do ognia. Spodziewano się najgorszego i wybuchu otwartego konfliktu, jednak organizowane przez południe Zimowe Igrzyska Olimpijskie skutecznie odwróciły całą sytuację.
Dla reżimu z Korei Północnej brak własnych sportowców, niewiele kilkadziesiąt kilometrów od domu, byłby zapewne wizerunkową porażką. Dla polityków z południa jest nadzieją na dalsze pokojowe negocjacje i przełom, który może dać tak długo wyczekiwany pokój. Sam przyjazd hokeistek z Korei Północnej i wspólny obiad z koleżankami z Korei Południowej pokazał, że przecież jest to jeden naród, o wspólnej kulturze i tym samym języku. Wzajemna ciekawość i chęć bliższego poznania była pokazywana przez dziennikarzy na całym świecie. Nie ulega wątpliwości, że na naszych oczach dochodzi do zbliżenia zwaśnionych krajów, zobaczymy, czy wydarzenie to będzie miało znaczenie tylko sportowe czy pozwoli także rozwiązać zwady polityczne. Najważniejsze jednak by poczucie wspólnoty na nowo odżyło i chyba nie ma lepszego miejsca niż wspólna koreańska ziemia, nieważne po której stronie granicy, która przecież została sztucznie utworzona. Miejmy nadzieję że XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie pokażą całemu światu, że nie bez przyczyny odbywają się właśnie tutaj i mogą być czymś więcej niż tylko widowiskiem sportowym.