W najbliższy poniedziałek, 9 marca, w Królestwie Niderlandów rozpocznie się proces karny w sprawie zestrzelenia samolotu malezyjskich linii lotniczych MH17 nad wschodnią Ukrainą w lipcu 2014 r. Sąd w Niderlandach rozstrzygnie w przedmiocie winy czterech oskarżonych – trzech obywateli Federacji Rosyjskiej i jednego Ukrainy. Czego można spodziewać się po procesie?
Autor: dr Tomasz Lachowski
Prawie sześć lat po tragedii MH17 śledczy niderlandzcy doprowadzili do zgromadzenia odpowiedniego materiału dowodowego pozwalającego na skierowanie aktu oskarżenia do sądu. Stało się to możliwe dzięki pracy międzynarodowej grupy śledczej (JIT), w której obok fachowców z Niderlandów pracowali eksperci z Australii, Malezji, Belgii i Ukrainy (choć nie z Rosji).
Osoby, które staną przed obliczem niderlandzkiego wymiaru sprawiedliwości – aczkolwiek w tym przypadku pojęcie to ma charakter zdecydowanie bardziej symboliczny, mając na względzie, że sam proces toczyć się będzie in absentia – to: Igor Girkin vel Striełkow, Siergiej Dubinski, Oleg Pułatow (obywatele Federacji Rosyjskiej) oraz Leonid Charczenko (obywatel Ukrainy). Sądzeni będą za zbrodnię zabójstwa oraz działanie polegające na celowym zniszczeniu samolotu pasażerskiego, co skutkowało śmiercią 298 osób na pokładzie malezyjskiego Boeinga (wśród których 196 pasażerów posiadało niderlandzkie obywatelstwo). Śledczy niderlandzcy wskazują również, że oskarżeni współdziałali w celu pozyskania zestawu przeciwlotniczego BUK, należącego do 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej z Kurska, którym posłużono się do strącenia samolotu pasażerskiego MH17 17 lipca 2014 r. w pobliżu wsi Hrabowe i miasta Torez. Co ważne podkreślenia, oskarżonym przypisuje się współsprawstwo, co oznacza, że niekoniecznie to konkretnie oni musieli nacisnąć spust wyrzutni BUK, ale swoim działaniem stworzyli warunki i przyczynili się do tego, że samolot Malaysian Airlines został zestrzelony.
Postępowanie toczyć się będzie według prawa niderlandzkiego, które z uwagi na specyficzny charakter zdarzenia zostało znowelizowane, pozwalając choćby na prowadzenie postępowania w języku angielskim (choć co do zasady rozprawa odbędzie się w języku niderlandzkich) – to uwaga istotna dla świadków z innych państw niż Niderlandy. Obowiązujące w Niderlandach prawo zezwala również na prowadzenie działań procesowych bez obecności oskarżonych, których zabraknie na sali sądowej w Hadze. Co ciekawe – jak donoszą niderlandzkie media – jedynie Pułatow zdecydował się na wynajęcie kancelarii prawnej dla ochrony jego interesów podczas procesu. Oskarżeni, jeśli zdecydowaliby się zeznawać (na co się raczej nie zanosi), mogą to zrobić za pośrednictwem techniki wideokonferencyjnej. Nieobecność oskarżonych dziwić oczywiście nie powinna, zarówno mając na względzie przyczyny stricte polityczne, jak i prawne – co do zasady, tak Rosja, jak i Ukraina nie wydają swoich obywateli innym państwom na mocy przepisów o ekstradycji. W rezultacie, nawet w przypadku zakończenia postępowania wyrokiem skazującym, niezwykle trudno będzie państwu niderlandzkiemu wykonać wyrok i doprowadzić do faktycznego osadzenia skazanych w zakładzie karnym.
Pamiętajmy, że rozpoczynające się w Królestwie Niderlandów postępowanie ma charakter procesu karnego, w którym stwierdzona może być wina konkretnej jednostki (lub jednostek) – osoby fizycznej – nie zaś państwa jako podmiotu prawa międzynarodowego. Mając to na względzie, z przyczyn formalnoprawnych, nie może zostać zatem stwierdzona odpowiedzialność Federacji Rosyjskiej za wydarzenie z lipca 2014 r., tylko jej obywateli (oraz jednego obywatela państwa ukraińskiego). Sąd w Hadze będzie organem w pełni krajowym (a nie międzynarodowym). Przypomnijmy, że w 2015 r., Rosja, wykorzystując swoje uprawnienia (prawo weta) jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, zablokowała rezolucję zmierzającą do utworzenia specjalnego trybunału karnego ad hoc w sprawie zestrzelenia MH17 – w tym przypadku trybunał orzekać mógłby także wyłącznie w kwestii odpowiedzialności karnej jednostek, nie zaś państwa jako takiego. Warto jednak podkreślić, że władze Niderlandów zdążyły wydać już oświadczenie wskazujące na Federację Rosyjską jako na podmiot odpowiedzialny za strącenie MH17, co samo w sobie stanowi naruszenie prawa międzynarodowego. Niestety, spór pomiędzy Niderlandami a Federacją Rosyjską przy wykorzystaniu mechanizmów prawa międzynarodowego nie będzie łatwym zadaniem – należy przy tym spodziewać się, że Moskwa będzie kontestować jurysdykcję jakiegokolwiek międzynarodowego sądu w tej materii. Jak się wydaje, pewnym punktem zaczepienia dla Niderlandów może być Międzynarodowa konwencja o zwalczaniu finansowania terroryzmu z 1999 r., której Federacja Rosyjska jest stroną (dość powiedzieć, że ta konwencja jest jedną z podstaw prawnych pozwu Ukrainy przeciwko Rosji przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze, a MTS już uznał swoją jurysdykcję w sprawie). Kolejną „naturalną” podstawą pozwu przeciwko Federacji Rosyjskiej na płaszczyźnie prawa międzynarodowego mogą być normy międzynarodowego prawa humanitarnego – to właśnie w czasie trwającego konfliktu zbrojnego dokonano zestrzelenia samolotu MH17, a samo wydarzenie można kwalifikować również jako przypadek zbrodni wojennej. W chwili obecnej, nie dysponujemy jednak żadnymi wiarygodnymi informacjami sugerującymi podjęcie działań przez Niderlandy przeciwko Federacji Rosyjskiej na gruncie prawa międzynarodowego publicznego.
Nie zmienia to jednak faktu, że Moskwa na wielu płaszczyznach dążyła (i dąży) do storpedowania działań śledczych niderlandzkich, a także – już na gruncie aktywności w zakresie strategii informacyjnej – dyskredytacji samego procesu, m.in. podnosząc fakt, że odbędzie się on bez obecności oskarżonych. Rosja podnosi także niewiarygodność materiału dowodowego, co miałoby być pochodną nieobecności rosyjskich śledczych w pracach JIT. Warto przy tym przypomnieć, że pierwsza linia argumentacyjna Kremla, wskazująca na Ukrainę jako podmiot odpowiedzialny za katastrofę Boeinga – albo bezpośrednio, albo pośrednio, mając na względzie niemożność Kijowa do zakończenia „wojny domowej” (istniejącej w narracji Rosji) na swoim terytorium, co ostatecznie doprowadziło do tragedii – nie zyskała większej akceptacji wśród społeczności międzynarodowej. W chwili obecnej, Moskwa podkreśla, że co prawda wyrzutnia BUK rzeczywiście pochodzi z zasobów rosyjskich sił zbrojnych i została przerzucona przez granicę rosyjsko-ukraińską, jednak to tzw. separatyści z nielegalnych tzw. republik Donbasu (DNR i LNR) ponoszą jedyną (i wyłączną) odpowiedzialność za zestrzelenie samolotu linii malezyjskich. Innymi słowy, według Kremla rosyjskich wojskowych na wschodzie Ukrainy jak nie było, tak wciąż nie ma, a toczony konflikt ma charakter wyłącznie konfliktu wewnętrznego, tj. mówiąc potocznie – wojny domowej.
Patrząc jednak na aktywność Moskwy, przedstawiona powyżej narracja skoordynowana została bardzo precyzyjnie z realnymi działaniami, mającymi utrudnić prowadzenie postępowania karnego wymiarowi sprawiedliwości w Królestwie Niderlandów. Przykładem takiego stanu rzeczy było dążenie do uwolnienia Wołodymyra Cemacha, jednego z bojowników tzw. DNR, co ostatecznie stało się na mocy wymiany więźniów pomiędzy Ukrainą a Rosją we wrześniu 2019 r. Cemach był niezwykle ważnym świadkiem dla zespołu śledczego w Niderlandach, mogąc posiadać wiedzę na temat wydarzeń z 17 lipca 2014 r. Oddanie Cemacha Rosjanom było prawdopodobnie warunkiem, żeby do wymiany jeńców w ogóle doszło (przypomnijmy, że wówczas z rosyjskich więzień wrócili m.in. ukraińscy marynarze pojmani przez Federację Rosyjską po wydarzeniach w Cieśninie Kerczeńskiej z listopada 2018 r., a także reżyser Ołeh Sencow), choć Kijów został słusznie krytykowany za to, że wydał swojego obywatela. Niemniej jednak, opisane zdarzenie stanowi koronny dowód na to, że Rosja chce jak najbardziej obniżyć możliwość szybkiego zbadania i osądzenia sprawy zestrzelenia MH17 przez niderlandzki sąd, w tym prawdopodobieństwo wyroku skazującego oskarżonych. Z tych samych powodów nie należy spodziewać się, że Rosja przychyli się do niderlandzkiego wniosku o ekstradycję Cemacha.
Jak się jednak wydaje, rozpoczynające się za kilka dni w Niderlandach postępowanie może mieć dla Rosji kilka niekorzystnych następstw. Po pierwsze, w toku postępowania może zostać zdeterminowany charakter toczonych działań zbrojnych na terytorium Ukrainy od wiosny 2014 r., które należy ocenić jako międzynarodowy konflikt zbrojny z Rosją i Ukrainą jako jego stronami (sam w sobie będący następstwem aktu agresji Kremla przeciwko państwu ukraińskiemu). Po drugie, co było niejednokrotnie podnoszone przez ekspertów, tzw. separatyści nie dysponowali odpowiednim doświadczeniem ani umiejętnościami do obsługi systemu BUK. Po trzecie, wykorzystanie przez tzw. separatystów rosyjskiego uzbrojenia podkreśla ich związek z Moskwą, a samo finansowanie grup rebelianckich oraz ich militarne czy logistyczne wsparcie jest przykładem ingerencji w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa (tj. Ukrainy), co jest również złamaniem prawa międzynarodowego. Po czwarte, niderlandzkie postępowanie może także potwierdzić obecność rosyjskich dowódców wojskowych wydających bezpośrednie instrukcje i rozkazy tzw. separatystom, co w praktyce – na gruncie prawa międzynarodowego – przesądza o kwalifikacji Rosji jako strony konfliktu zbrojnego o charakterze międzynarodowym, nie zaś promowanej przez Kreml wizji wojny domowej. Wreszcie, skazanie oskarżonych w rozpoczynającym się 9 marca procesie może posłużyć wielu państwom do nałożenia kolejnych sankcji na Federację Rosyjską jako konsekwencja agresji Rosji na Ukrainę i jej wielorakich następstw, jak właśnie zestrzelenie MH17.
Wiele wskazuje na to, że niderlandzki wymiar sprawiedliwości jest rzeczywiście zdeterminowany w doprowadzeniu do osądzenia sprawców zestrzelenia MH17 nad wschodnią Ukrainą. Holenderski główny śledczy Fred Westerbeke wielokrotnie podkreślał, że zgromadzony materiał dowodowy jest wystarczający dla ustalenia winy oskarżonych. Co ciekawe, ostatnio światło dzienne ujrzała także informacja o planowanej w 2014 r. przez władze niderlandzkie operacji militarnej jednostek specjalnych na Donbasie w celu pozyskania oraz zabezpieczenia materiału dowodowego – do czego ostatecznie jednak nie doszło. W 2017 r. Niderlandy zawarły z Ukrainą umowę międzynarodową gwarantującą współpracę obu państw przy prowadzeniu postępowania w Niderlandach. Jak podkreśla się, niepoślednią rolę w postępowaniu odegrać mogą również osoby najbliższe bezpośrednich ofiar tragedii z lipca 2014 r., co więcej, będąc uprawnionym do ubiegania się o odszkodowanie od sprawców w rezultacie ich skazania.
Rozpoczynający się w poniedziałek w Hadze proces karny może zatem poważnie wstrząsnąć międzynarodową opinią publiczną oraz stanowić istotny problem dla Federacji Rosyjskiej, choć ona sama (jako państwo – podmiot prawa międzynarodowego) nie może zostać uznana za odpowiedzialną zestrzelenia MH17 w omawianym postępowaniu. Proces może również w zasadniczym kształcie zburzyć strategię rosyjską w zakresie kreowanej narracji wokół wydarzeń nie tylko powiązanych bezpośrednio ze zestrzeleniem malezyjskiego Boeinga, ale dotyczących generalnie udziału Federacji Rosyjskiej w konflikcie zbrojnym toczonym na Donbasie. Mając zaś na względzie długofalową strategię Kremla, zakładającą powrót do normalności w stosunkach z Zachodem (czego przejawem był choćby powrót rosyjskiej delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy), proces karny w Królestwie Niderlandów może rezonować w społeczeństwach świata zachodniego, tym samym wpływając na decyzje przywódców państw członkowskich Unii Europejskiej – z pewnością nie stanowi to korzystnej informacji dla Moskwy.
Dr Tomasz Lachowski – adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego, redaktor naczelny portalu „Obserwator Międzynarodowy”