Pogarda na Wschodzie: jak Kreml traci wagę polityczną w Azji [KOMENTARZ]

Wraz z wybuchem wojny na pełną skalę w Ukrainie od 24 lutego 2022 r. Moskwa nieustannie ogłasza, że ​​walczy z Zachodem. Takie propagandowe klisze słychać szczególnie często na tle ciągłych porażek armii ukraińskiej, aby pokazać, że – jak mówią – wrogiem po drugiej stronie jest cały sojusz NATO. Jednak głównymi adresatami takich przekazów są wpływowi gracze w regionie azjatyckim, na których polityczną uwagę rosyjski reżim chętnie przykuwa. Stwarza to w umyśle Kremla fałszywe wrażenie przynależności albo do wyimaginowanego klubu przywódców Wschodu, albo do wyrażania interesów Globalnego Południa (określenie Banku Światowego dla wielu państw Azji, Afryki, Ameryki Łacińskiej i Karaibów), który zdaje się „cierpieć” z powodu brutalnej dominacji Zachodu. W takim obrazie świata Rosja odgrywa rolę swoistego tarana wojskowo-politycznego, który otwarcie rzuca wyzwanie Zachodowi i utworzonemu przez niego systemowi międzynarodowemu. Jednak w rzeczywistości wpływowi gracze na Wschodzie, czy to w Chinach, czy w Indiach, tylko z pogardą przyglądają się, jak Kreml traci i traci resztki swoich dawnych wpływów. Dostrzegają to również inne kraje regionu, w tym te, które wcześniej skupiały się na Moskwie jako centrum władzy.

Pawło Łodyn

Autor: Pawło Łodyn

Stwarza to szczególnie wrażliwą pozycję dla reżimu Putina, ponieważ wraz z rozpoczęciem otwartej konfrontacji liczyli oni na „zwrot na Wschód” zarówno politycznie, jak i gospodarczo. Jednak rynek azjatycki w żaden sposób nie jest w stanie zastąpić de facto utraconych przez Rosjan rynków gazu i ropy, które zapewniały lwią część dochodów do budżetu federalnego. Wszystkie opowieści o nowych projektach Siły Syberii, dostawach gazu do Indii czy Pakistanu, stworzeniu „tureckiego hubu gazowego” – wszystko to jest słabym blefem w już pokonanej strategicznie partii ekonomicznej. Beneficjentami takiej sytuacji są Pekin i New Delhi, które kupują od Moskwy niezbędne surowce energetyczne ze znacznymi rabatami.

Sytuacja na płaszczyźnie politycznej jest również daleka od oczekiwań na Kremlu. Być może dla przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej interesujące było obserwowanie z boku działań Putina, kiedy otwarcie rzucił wyzwanie Zachodowi i całemu obecnemu systemowi stosunków międzynarodowych. Jednak w praktyce, po ponad pół roku tzw. „specjalnej operacji wojskowej” już dla Pekinu staje się jasne, że rosyjski reżim wykazuje całkowitą niezdolność i militarnie zmierza do porażki w Ukrainie. Otwarte okrucieństwa wobec ludności cywilnej i niszczenie infrastruktury cywilnej jako przejaw gniewu na bezradność armii na polu walki jest odbierane w wpływowych stolicach Azji jako oznaka słabości, a nie siły. Przejawiło się to już w tym, że Chiny i Indie na forum ONZ nie poparły inicjatywy Federacji Rosyjskiej, aby członkowie Zgromadzenia Ogólnego potajemnie głosowali za rezolucją potępiającą aneksję okupowanych terytoriów czterech regionów Ukrainy. Spotkanie Putina i Xi Jinpinga w połowie września w ramach szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Samarkandzie nie stało się „headlinerem”, ale raczej chłodnym. Spóźnienie się wielu przywódców azjatyckich do rozmów z kremlowskim dyktatorem stało się dość wskaźnikiem jego obecnego miejsca i roli na politycznej szachownicy Wschodu.

Widzimy wszystkie oznaki zbliżającego się końca takiego politycznego pomysłu Moskwy jak Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ). Po eskalacji w Górskim Karabachu Armenia po raz kolejny nie otrzymała pomocy, o którą prosiła, co doprowadziło do głosów politycznych o wyjściu kraju z tzw. organizacji bezpieczeństwa. We wrześniu wybuchł nowy konflikt graniczny między Kirgizami a Tadżykami. Żaden z członków OUBZ, z wyjątkiem oswojonego białoruskiego dyktatora Łukaszenki, oficjalnie nie poparł okupacji terytoriów ukraińskich, a Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan przypominały swoim obywatelom o odpowiedzialności karnej w przypadku udziału w mobilizacji ogłoszonej przez Federację Rosyjską. Wystąpienie prezydenta Tadżykistanu Emomali Rahmona przed Putinem, w którym zwracał uwagę na problemy w stosunkach dwustronnych i wzywał do szacunku dla swojego narodu, stało się papierkiem lakmusowym dla znacznego spadku autorytetu Kremla w regionie.

Wojna w Ukrainie znacznie nadwyrężyła polityczne i militarne zasoby reżimu Putina i osłabiła go. Kremlowski dyktator często w swoich dziwacznych przemówieniach lubił odwoływać się do folkloru – a obecna sytuacja przypomina zakończenie rosyjskiej bajki o złotej rybce. Chęć rzucenia wyzwania Zachodowi i dołączenia do klubu zwycięzców, którzy będą decydować o nowym porządku świata, wylewało się, w wyniku, w rozbite koryto i pogardę silniejszych graczy. Konsolidacja władzy przez Xi Jinpinga po XX Zjeździe Komunistycznej Partii Chin też nie jest łaską zbawczą – Pekin szykuje się do długiej rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami. Ale azjatycki partner-przegrany, dysponujący znacznymi zasobami, militarną bezradnością i polityczną krótkowzrocznością, spojrzy na to zupełnie inaczej…

Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.