Europa celem chińskich inwestorów

Od dłuższego czasu Europa urosła do rangi najczęściej wybieranego miejsca za granicą, gdzie inwestują Chińczycy. Są nią zainteresowane nie tylko państwowe spółki, ale również te z prywatnego sektora.

Autor: Katarzyna Hajduk

W przeciwieństwie do turystyki czy handlu, inwestycje są raczej takimi projektami długoterminowymi, które posiadają najlepsze środowisko ubezpieczeniowe. Jeszcze na początku XXI wieku liczba inwestycji chińskich była raczej znikoma, to chociażby dane z 2010 roku pokazują duży postęp w tej kwestii. Według raportu opublikowanego przez firmę Baker & McKenzie oraz Rhodium Group łączna wartość chińskich inwestycji w Europie w 2010 roku wynosiła 6 miliardów dolarów, a w 2014 roku było to już 55 mld. Brukselski think-tank – Bruegel podaje, że 19% chińskich inwestycji zagranicznych jest skierowanych na rynek europejski, a 13% na Amerykę Północną, która w ostatnim czasie również zyskała na wartości.

W 2015 roku chińskie inwestycje zagraniczne (Foreign Direct Investment, FDI) wzrosły o 44%. Obecnie szacuje si, że w 2016 roku liczba ta jeszcze gwałtowniej wzrośnie z powodu połączenia ChemChina ze szwajcarską firmą Syngenta umową na wartość 43 miliardów dolarów. W zeszłym roku ta sama firma (ChemChina) zakupiła włoską spółkę Pirelli, za kwotę 7,7 miliardów dolarów. Kolejną gigantyczną spółką działającą w Europie, a konkretniej w Wielkiej Brytanii jest Dalian Wanda trudniąca się konstrukcją statków, wspomogła ona rynek brytyjski o wartość 320 milionów dolarów.

 

Powody, dla których Europa staje się punktem docelowym dla ChRL

Po pierwsze, kryzys gospodarczy, który rozpoczął się w 2008 roku, był czasem gdy chiński rząd zaczął kupować obligacje europejskie, jak również inwestować w infrastrukturę. Przykładem może być na przykład grecki port Pireus, który obecnie jest prawie całkowicie w rękach chińskiej spółki China’s Cosco Holding.

Po drugie, kraje takie jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania są miejscami, gdzie powstają liczne innowacje technologiczne. Dla Chińczyków są one źródłem wiedzy, która jest później wykorzystywana w ich własnych spółkach.

Kolejnym ważnym aspektem są relacje, które w przeciwieństwie do kontaktów na linii Pekin-Waszyngton są mniej napięte, aniżeli Chiny-Europa.

Niewątpliwie do procesu przyczyniło się również otwieranie się na świat. Azja i Afryka są rynkiem głównie surowców naturalnych, natomiast w Europie nabywa się marki i technologie.

Z drugiej jednak strony wchodzenie Chin na europejski rynek wiąże się też z licznymi wyzwaniami. Jednym z nich są zasoby ludzkie. Czasami dochodzi do sytuacji, gdy Europejczycy, którzy są zatrudniani przez Chińczyków, pełnią jedynie kosmetyczną rolę.

Nie ma żadnych oficjalnych danych, które wskazałyby konkretną liczbę pracowników z Europy zatrudnionych przez chińskich przedsiębiorców.

Wielu inwestorów ma dostęp do tanich kredytów, ponadto często uważają oni, że w ten sposób odetną się od malejących przychodów w kraju, bądź wypchną pieniądze z Państwa Środka. Z tego powodu wydają dużo pieniędzy, ale nieefektywnie.

Coraz częściej dochodzi do dyskusji w krajach europejskich na temat prawdziwych czy wyimaginowanych korzyści wynikających z obecności chińskich inwestorów dla tamtejszych gospodarek.  (Dziennik Ludowy – en.people.cn, South China Morning Post)

Zdjęcie: pl.dreamstime.com

Katarzyna Hajduk – studentka Wydziału Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego – studia drugiego stopnia na kierunku „sinologia”. Współpracownik Centrum Studiów Polska-Azja.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.