W samo południe 20 stycznia 2021 roku Joseph R. Biden został zaprzysiężony na 46. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Próba oceny administracji po miesiącu urzędowania może być ryzykownym zadaniem, bo choć upłynęło już wystarczająco czasu, by winy za niepowodzenia nie zrzucać na poprzednią administrację, to działania nowej nie zawsze są wystarczająco widzialne. Po trzydziestu dniach, który upłynęły od objęcia stanowiska przez kandydata Partii Demokratycznej, można natomiast jednoznacznie stwierdzić, że obecna prezydentura znacząco różni się od poprzedniej, zarówno w treści, jak i formie.
Autor: Sylwia K. Mazur
Choć prezydent Biden wyraźnie postanowił odciąć się od działań swego poprzednika, unikając także komentowania drugiego impeachmentu, to lwią część jego urzędowania stanowią działania mające na celu odwrócenie polityk poprzedniej administracji, m.in. w obszarze walki ze zmianami klimatycznymi, polityki imigracyjnej i przeciwdziałaniu pandemii i jej skutkom. To właśnie pandemia (w wymiarze krajowym) oraz relacje z Chińską Republiką Ludową (w wymiarze zewnętrznym) będą determinować rozpoczynającą się czteroletnią kadencję prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Polityka wewnętrzna
Joe Biden obejmował stanowisko w historycznie trudnym okresie. W wyniku pandemii życie straciło ponad czterysta tysięcy Amerykanów. Z rynku zniknęło dziesięć milionów miejsc pracy. Nowa administracja łączy siły z władzami lokalnymi, aby przyspieszyć szczepienia (liczba osób dziennie zaszczepionych wzrosła o 55% w porównaniu z poprzednią administracją), wprowadziła nakaz noszenia maseczek w autobusach, samolotach i na terenie obiektów federalnych oraz ogłosiła pakiet gospodarczy wart 1,9 biliona dolarów – większy niż ten stworzony w odpowiedzi na kryzys z 2009 r. Pakiet ten zostanie jednak przegłosowany najprawdopodobniej wyłącznie głosami Demokratów. Choć szukanie kompromisu jest częścią politycznego DNA Joe Bidena (wystarczy wspomnieć o niedawnym spotkaniu z republikańskimi senatorami czy wizytą u chorego na raka Boba Dole’a), to polaryzacja amerykańskiej sceny politycznej może okazać się jednym z największych utrudnień dla administracji Bidena.
Kolejnymi palącym obszarem w polityce wewnętrznej są kwestie nierówności rasowych oraz kryzys klimatyczny. Joe Biden jest pierwszym prezydentem w historii, który podczas wystąpienia inauguracyjnego jawnie potępił białą supremację. O istotności tej sfery dla nowej administracji świadczy fakt uczynienia odpowiedzialną za nadzór nad inicjatywami równościowymi Susan Rice, byłej ambasador Stanów Zjednoczonych przy ONZ oraz doradczyni ds. bezpieczeństwa w administracji Baracka Obamy. Jeden z najmocniejszych kontrastów w porównaniu z poprzednią administracją widać w obszarze przeciwdziałania zmianom klimatu. W pierwszym dniu urzędowania prezydent wycofał zgodę na budowę ropociągu Keystone XL. Agencje federalne mają także przywrócić regulacje chroniące środowisko naturalne, które zostały zniesione przez poprzednią administrację. Zapowiedź zobowiązania jednostek rządowych do zakupu samochodów niskoemisyjnych jest wyraźnym sygnałem wysyłanym nie tylko w stronę sektora motoryzacyjnego, lecz także w kierunku całego przemysłu.
Polityka zagraniczna
W odniesieniu do polityki zagranicznej, w pierwszych ruchach prezydent podjął decyzję o ponownym przystąpieniu Stanów Zjednoczonych do Światowej Organizacji Zdrowia oraz Porozumienia paryskiego. Choć niekoniecznie oznaczają one, że „America is back”, to pokazują, że administracja Bidena zdaje sobie sprawę ze znaczenia multilateralnego ładu dla pozycji Stanów Zjednoczonych na arenie międzynarodowej. Na liście dyplomatycznych aktywności przewijają się także rozmowy z Iranem. Ruchy te są wyraźnym sygnałem, że administracja Bidena porzuca izolacjonistyczne tendencje poprzedniego gabinetu. Obszarem, o którym można mówić w kontekście kontynuacji są relacje z Chińską Republiką Ludową. Sekretarz Stanu Antony Blinken stwierdził, iż twardsza polityka prezydenta Trumpa względem Pekinu była słuszna.
Z perspektywy konfliktu z Chinami, a także rewizjonistycznych działań Rosji oraz globalnych szkód wyrządzonych przez pandemię, kluczowe będzie wzmocnienie relacji transatlantyckich. Podczas wystąpienia na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, prezydent Stanów Zjednoczonych zaznaczył, że Waszyngton jest gotowy na ponowne zaangażowanie się w relacje z europejskimi sojusznikami oraz odzyskanie ich zaufania. Problemami, z perspektywy Waszyngtonu, mogą być niedawno zawarta kompleksowa umowa inwestycyjna z ChRL oraz dążenie do ukończenie Nord Stream 2.
„The former guy”
Bez wątpienia, w porównaniu z pierwszym miesiącem rządów Donalda Trumpa, prezydentura Joe Bidena upływa relatywnie „normalnie”. Wystarczy przypomnieć, że kadencję 45. prezydenta rozpoczął skandal z kłamstwem dotyczącym liczby osób obecnych na inauguracji, utrata doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, który okłamał wiceprezydenta Mike Pence’a w sprawie swoich kontaktów z ambasadorem Rosji, wycofanie kandydatury na sekretarza pracy przez kontrowersyjnego biznesmana Andrew Puzdera, agresywne rozmowy z liderami sojuszniczych państw czy blokowanie przez sędziów rozporządzeń wykonawczych prezydenta dotyczących zawieszenia programu przesiedleń uchodźców czy tzw. muslim ban, który zabraniał wjazdu obywatelom krajów, w których większość mieszkańców stanowili muzułmanie.
Choć prezydent Trump nie pojawił się na zaprzysiężeniu swego następcy, to nie oznacza to, że przeszedł na polityczną emeryturę. Druga procedura impeachmentu pokazała, że jego pozycja w Partii Republikańskiej jest niezagrożona. Z obozu byłego prezydenta płyną sygnały, że zamierza aktywnie wspierać kandydatów w wyborach w połowie kadencji prezydenckiej; szczególnie tam, gdzie kontrkandydatami są Republikanie, którzy głosowali przeciwko niemu w procedurze impeachmentu. Nawet jeśli Donald Trump nie zdecyduje się na ponowne kandydowanie na prezydenta w 2024 roku, to do momentu oficjalnego ogłoszenia decyzji ma w ręce silną kartę przetargową w polityce wewnątrzpartyjnej.
Koniec miesiąca miodowego
Wiele ze zmian, które poczynił Joe Biden zostało wprowadzonych za pomocą rozporządzeń wykonawczych. Obecna głowa państwa podpisała aż trzydzieści dwa takie dekrety w ciągu trzydziestu pierwszych dni urzędowania (dla porównania – w tym samym czasie Donald Trump podpisał ich dwanaście, a Barack Obama – szesnaście). Ma to przełożenie na ich „kruchość”, gdyż mogą one zostać zmienione jednym podpisem przez kolejnego prezydenta. Za rogiem już czekają kwestie, które dzielą amerykańską scenę polityczną od wielu lat – prawo do posiadania broni, finansowanie ochrony zdrowia przez państwo czy sposób przyznawania obywatelstwa. Zgody nie ma także w szeregach Partii Demokratycznej. Choć w okresie wyborczym widoczna była konsolidacja, to partia ta jest bardziej heterogeniczna niż jej rywalka. „Kośćmi niezgody” pozostają kwestia płacy minimalnej, ograniczenia nakładanych na firmy energetyczne oraz podatki. “Miesiąc miodowy” dla prezydenta Bidena dobiegł końca.
Sylwia K. Mazur – absolwentka Prawa oraz Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej. Asystentka w Katedrze Nauk o Polityce i Administracji w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Specjalistka ds. informacji europejskiej w Punkcie Informacji Europejskiej Europe Direct – Rzeszów.