Beata Poźniak. Polka, która ustanowiła Dzień Kobiet w USA [WYWIAD]

Rozmowa z Beatą Poźniak, aktorką, producentką, artystką i działaczką społeczną. 7 marca 2023 r. została odznaczona przez burmistrz Beverly Hills, Lili Bosse, za działalność na rzecz ustanowienia Międzynarodowego Dnia Kobiet w USA. Jest to kolejne amerykańskie odznaczenie przyznane Poźniak za zaangażowanie w obszarze walki o prawa kobiet i popularyzacji ich historii. Rozmawiała Barbara Jundo-Kaliszewska.

Beata Poźniak / fot. archiwum prywatne

Barbara Jundo-Kaliszewska: Jesteś założycielką pozarządowej organizacji Women’s Day USA, a Twoja społeczno-polityczna aktywność na rzecz praw kobiet na starym kontynencie robi kolosalne wrażenie. Dlaczego emigrantka z PRL zaczęła walczyć o prawa kobiet w USA?

Beata Poźniak: Jeśli chodzi o namysł nad prawami kobiet, przebyłam bardzo długą drogę. Zaczęło się od rozmów w moim rodzinnym domu, w Gdańsku. Moja babcia i mama ekspatriantki z Wilna – często dyskutowały o czasach, kiedy kobiety były pozbawione podstawowych praw człowieka: prawa do edukacji, decydowania o sobie czy praw wyborczych. W latach 80. XX w. przyjechałam do Los Angeles i nagle okazało się, że problem parytetu i równouprawnienia kobiet także tu zdawał się być aktualny. Amerykanki w dużym stopniu były uzależnione od mężczyzn, a do tego zarabiały o wiele mniej. Szczególnie widoczne to było chociażby w branży filmowej, gdzie mężczyzna, grający główną rolę, otrzymywał wyższą gażę od głównej bohaterki. Niektóre stanowiska były obsadzane wyłącznie przez mężczyzn. Wszystko to budziło moje emocje. Pomyślałam wtedy, muszę coś z tym zrobić. Byłam kobietą, aktorką, ale też emigrantką. W Stanach żyje się inaczej – na pozór, wszyscy są emigrantami, ale wielu spośród osób uważających się za emigrantów urodziło się już w USA. Percepcja emigracji w kulturze amerykańskiej jest całkowicie inna niż u nas. Ja dopiero „przesadzałam korzenie” i nie był to proces dla mnie łatwy. Musiałam odnaleźć swoje miejsce w nowym świecie. Patentem na adaptację okazał się właśnie aktywizm – misja, którą sama sobie wybrałam: gromadzenie i popularyzacja informacji o kobietach-emigrantkach w USA.

7 marca 2023 r. została odznaczona przez burmistrz Beverly Hills, Lili Bosse, za działalność na rzecz ustanowienia Międzynarodowego Dnia Kobiet w USA / fot. https://www.facebook.com/lili.bosse.90

Byłaś inicjatorką przyjęcia prawa federalnego w 1994 r. (nr H.J. Res. 316), ustanawiającego 8 marca – Dniem Kobiet, a miesiąc marzec – Miesiącem Historii Kobiet w USA. Już wtedy zostałaś uhonorowana za te działania przez burmistrza Los Angeles. Jak dziewczyna ze Wschodniej Europy zdołała wpłynąć na Kongres USA?

W USA głos każdego obywatela jest ważny – na tym polega fenomen amerykańskiej demokracji. Tym niemniej, nasz projekt ustawy przebył długą drogę do Waszyngtonu. Ścieżkę musiałam torować od końca lat osiemdziesiątych. Pewnego dnia zostałam zaproszona do domu fińskiej dziennikarki Bitte Westerlund i jej męża, konsula generalnego Finlandii Jorna Donnera, którzy od kogoś dowiedzieli się, że zbieram materiały o kobietach. Poznałam tu m.in. żonę ówczesnego konsula Australii. Wywiązała się dyskusja na temat tego, w jaki sposób Dzień Kobiet jest obchodzony w innych państwach, w tym np. w Australii. Nie jest to bowiem stricte sowieckie święto. Prekursorką idei feministycznej była Klara Zetkin, niemiecka socjalistka, która 8 marca 1910 r. zaingerowała protesty kobiet, walczących o prawa wyborcze! Międzynarodowy Dzień Kobiet jest obchodzony w różnych państwach świata od 1913 roku, kiedy to po raz pierwszy świętowano go w Kopenhadze. Zwróć uwagę na to, że kobiety wzięły udział w wyborach w Niemczech dopiero w 1919 r., a prawa wyborcze kobiet w USA zostały ustanowione dopiero w 1920 r.

W Polsce nastąpiło to w 1918 r., dzięki aktywności takich kobiet, jak Aleksandra Piłsudska, której rok aktualnie obchodzi Polska…

No właśnie! W Polsce kobiety zagłosowały wcześniej niż w USA! Warto też pamiętać, że pierwszą kobietą-prezydent była wybrana w wyborach powszechnych w Islandii w 1980 r. Vigdís Finnbogadóttir. Wszystko to pokazuje, że sprawy kobiet są ponadnarodowe i warto o nich przypominać chociażby poprzez powszechne celebrowanie Międzynarodowego Dnia Kobiet, jako symbolu kobiecej historii. To spotkanie w domu konsula Finlandii stało się kluczowym impulsem do działania. Miałam poparcie fińskiej Ambasady, zatem zwróciłam się do ówczesnego burmistrza Los Angeles, Thomasa Bradleya, z propozycją zorganizowania obchodów Dnia Kobiet w Mieście Aniołów. Burmistrz Bradley był człowiekiem bardzo otwartym. Zresztą, był to pierwszy czarnoskóry burmistrz Los Angeles i jedyny, który sprawował urząd aż przez pięć kadencji! Dziś jego imię nosi miejscowe lotnisko. Pierwszy oficjalny dokument, dotyczący obchodów Dnia Kobiet proklamował właśnie Bradley. Powiedział mi też, że warto tę sprawę “pociągnąć dalej”. To mi dało odwagę – skierowałam swoje kroki do gubernatora Kalifornii.

Archiwum prywatne

W dzienniku „Los Angeles Times” ukazał się obszerny tekst, opisujący Twoje osiągnięcia. W tytule czytamy, że “niesiesz sztandar” w imieniu wszystkich kobiet. Jak wyglądała droga Polki do gubernatora stanu Kalifornia, a następnie – Kongresu USA?

Prowadziła przez aktywizm, dlatego jeszcze bardziej zaangażowałam się w działalność społeczną. Chciałam poznać inne kobiety, o których nikt nie mówi. Doprowadziłam m.in. do uhonorowania rdzennej Amerykanki Doris Leader Charge, aktorki, która zagrała w “Tańczącym z wilkami”. Zaczęłam organizować różnego rodzaju wydarzenia i tak poznałam Stefanię Podgórską. Jej historię opisała potem znakomita Sharon Cameron w książce “The Light in Hidden Places”. Jest to przejmująca opowieść o niezwykłej odwadze dwóch dziewcząt – sióstr Stefanii i Heleny Podgórskich z Przemyśla. W czasie II wojny światowej Polki ratowały Żydów z narażeniem własnego życia. Ich ojciec nie żył, a matka została wywieziona na roboty do Niemiec. Domem zajmowała się 15-letnia Stefania, która dodatkowo opiekowała się swoją 6-letnią siostrą Heleną. Dziewczynki ukryły na poddaszu rodziny swoich żydowskich przyjaciół. Dzięki ich determinacji i poświęceniu udało się ocalić życie aż trzynastu osobom. Po śmierci Stefanii, Sharon – jedna z najbardziej poczytnych współczesnych pisarek amerykańskich, jej książki znajdują się na szczytach amerykańskich list bestsellerów New York Timesa czy Booklist – zaprosiła mnie do współpracy przy audiobooku. Powieść została okrzyknięta Książką Roku, a przygotowany przeze mnie w języku angielskim audiobook nagrodzono Voice Arts Awards. Dziś, kiedy ponownie w sąsiedztwie Polski toczy się wojna, a Polki i Polacy otwierają drzwi swoich domów i serc dla Ukraińców, ta historia nabiera szczególnego znaczenia… Ale wróćmy do tamtych dni – jeden z eventów zorganizowałam w Museum of Tolerance w LA, gdzie przedstawiłam publiczności Stefanię. Gubernator stanu Kalifornia wysłał mi wtedy piękne pismo, w którym wyrażał swoje poparcie dla mojej inicjatywy. Było to niezwykle ważne, gdyż burmistrz LA i gubernator Kalifornii reprezentowali dwie różne opcje polityczne. Ja uzyskałam poparcie obu.

W międzyczasie stałaś się rozpoznawalna. Angaż do nominowanego do Oscara “JFK” Oliviera Stone’a – filmu traktującego o sprawie morderstwa Johna F. Kennedy’ego – był momentem zwrotnym w Twojej karierze filmowej. W 1991 r. zagrałaś w nim Marinę Oswald, pochodzącą z Białorusi żonę domniemanego zabójcy prezydenta USA. Zarówno film jak i Twoja świetna kreacja okazały się sukcesem. Zyskałaś rozgłos. Czy to pomogło?

Tak, bo dzięki temu trafiłam na spotkanie chociażby w Sony Studio z prezydentem Billem Clintonem. Zostałam zaproszona, ponieważ prezydent USA był fanem filmu “JFK”. To wtedy poznałam Glorię Allred – kultową amerykańską prawniczkę. Zasłynęła z prowadzenia głośnych spraw, bardzo często dotyczących łamania praw kobiet. Wszyscy się jej bali. Widziałam jej twarz w “Newsach” niemal codziennie, dlatego opowiedziałam jej o swoim pomyśle. To był początek naszej długiej i owocnej przyjaźni. Jakież było moje zdumienie, kiedy porównała mnie publicznie do amerykańskich sufrażystek! Tego wieczora zaprzyjaźniłam się też z Maxine Waters (dziś jest drugą najstarszą członkinią delegacji Kongresu Kalifornii, po Nancy Pelosi). Powiedziałam jej o swoim pomyśle i zapytałam czy mogłaby przedstawić projekt w Kongresie. Przygotowałam tekst, a ona dostosowała go do wymogów formalnych. Wreszcie 8 marca 1994 r. oficjalnie on the record przyjęto ustawę ustawiającą 8 marca Dniem Kobiet, a miesiąc marzec – miesiącem refleksji nad historią kobiet w USA. Był to ogromny sukces.

Archiwum prywatne

Działałaś w USA na przełomie lat 80 i 90 XX w., czyli de facto w okresie gorbaczowowskiej przebudowy ZSRS. Na fali historycznego zakończenia zimnej wojny, zostałaś zaproszona do ekologicznej organizacji Global Green – pod egidą ostatniego przywódcy ZSRS. Opowiedz o tym doświadczeniu.

Michaiła Gorbaczowa widziałam tylko raz. Spotkaliśmy się na spotkaniu inaugurującym działalność organizacji Global Green. Prowadziłam wtedy NGO Women’s Day USA. Zaproszono mnie, żebym wypowiedziała się na temat ochrony środowiska z punktu widzenia kobiet. Ekologia bardzo często zaczyna się od kobiet. Mężczyźni idą do pracy, a kobiety dbają o dom. Dlatego mój głos był ważny. Zresztą, było tam wiele znakomitości – Jane Fonda, Leonardo DiCaprio i wielu innych. Same gwiazdy. To był ten czas, kiedy wszyscy uwielbiali Gorbaczowa – człowieka, który doprowadził do obalenia żelaznej kurtyny. Wydawał się być taki postępowy. Ja przygotowałam pytania na temat środowiska i swoje propozycje na temat tego, co możemy wspólnie zrobić. Byłam niezwykle przejęta, miałam gonitwę myśli i nie wiedziałam ile czasu dostanę. Tymczasem, przedstawiono mnie, zdążyłam powiedzieć – “Jestem Beata Poźniak” i nagle Gorbaczow zaczął wołać “Raisa! Fotograf! Tutaj! Do mnie!”. Okazało się, że był wielkim fanem filmu “JFK” i w ten sposób dał upust swojej radości, że może mnie poznać. Wymawiał moje nazwisko jako ”P[a]źniak”. Zapamiętałam go jako dowcipnego, otwartego i miłego człowieka. Z jego organizacją współpracowałam następnie przez wiele lat.

Dziś, kiedy odbierasz kolejną nagrodę, czy czujesz się spełniona? Jakie, Twoim zdaniem, kluczowe wyzwania stoją przed współczesnym społeczeństwem w obszarze praw kobiet?

Mamy jeszcze wiele do zrobienia – 8 marca nie jest dniem wolnym od pracy w USA, a o to również dzisiaj walczymy. Przede wszystkim należy zmienić recepcję słowa “feminizm”. Wypaczyliśmy znaczenie tego zwrotu, tworząc z niego epitet obraźliwy. Dziś do wszystkich mówię: zajrzyjcie do słownika, sprawdźcie, co to słowo oznacza. Zobaczycie, że termin “feminista” czy “feministka” – to  osoba, która wierzy w równe prawa kobiet i mężczyzn. Zdumiewające, że w XXI w. czasach otwartego dostępu do wiedzy i w warunkach powszechnej edukacji, od nowa musimy uświadamiać ludzi, że jest to słowo, które ma pozytywny wydźwięk. To dobre słowo.

Beata Poźniak. The First Official Bill in US Congress for International Women’s Day.

Film, literatura i polityka przenikają się w Twoim życiu wzajemnie. Wiem, że pracujesz teraz nad książką o swoich silnych przodkiniach z Wilna. Zresztą, masz piękną rodzinną historię o odwadze babci, która w czasach II wojny światowej, w sposób wręcz brawurowy uratowała dziadka prosto z niemieckiego pociągu w Wilnie. Czy mogłabyś nam o tym opowiedzieć?

Mocny charakter i nieustępliwość rzeczywiście odziedziczyłam po babci Oleńce z Wilna. Dziadek Edmund był nauczycielem pracował w Zaraczu, ale już w pierwszych dniach niemieckiej okupacji dostał nakaz wyjazdu na przymusowe roboty do III Rzeszy. Babcia usłyszała, że pociąg będzie jechał przez Wilno. Krewny z parowozowni zawiadomił, że pociąg zatrzyma się na dworcu. Babcia pobiegła na peron, wzięła ojca pod rękę  i wyprowadziła z wagonu. Ze stoickim spokojem zaprowadziła go prosto do przydworcowej kotłowni. Między psami i nazistami. W tej kotłowni przetrwał do końca niemieckiej okupacji jako palacz. Niestety po wojnie, jak wielu Polaków, dziadkowie byli zmuszeni opuścić Wilno…

Kobieta Renesansu – aktorka, producentka, artystka, poetka, lektorka, ale też emigrantka i działaczka społeczna. Jaką refleksją z perspektywy tych lat chciałabyś się podzielić? Co dzisiaj chciałabyś przekazać kobietom?

W pewnym momencie życia rozmawiasz sama ze sobą. Przychodzi świadomość, że to nie o ciebie chodzi, tylko o ślad jaki po sobie zostawisz. Pamiętam ten czas, kiedy usłyszałam przekaz wielu osób. To była moja kluczowa motywacja – fundamentalna świadomość, że nie o mnie w tym wszystkim chodzi. Chodzi o innych ludzi, dla których moja działalność jest ważna. To, że mówię w ich imieniu – Chinek, Włoszek, Polek, ludzi z różnych stron świata. Zaczęłam angażować się w różnego rodzaje organizacje społeczne – kobiety w filmie, kobiety w związkach zawodowych, kobiety dla klimatu… Bo usłyszałam głos kobiet, które chciały być reprezentowane w swoich dziedzinach. Były to lata 80. ubiegłego wieku. Zadawałam wtedy sobie pytanie o to, ile kobiet jest w polityce USA? Dlaczego nie było burmistrza kobiety w Los Angeles? Ile jeszcze minie lat, nim powiemy: mamy pierwszą kobietę – prezydent, speaker, burmistrz…? Dziś jesteśmy o te niemal pół wieku do przodu i wciąż wiele rzeczy mamy do zrobienia, mnóstwo spraw do załatwienia. Drogie kobiety, trwajcie, działajcie, bądźcie czujne.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Barbara Jundo-Kaliszewska.

Barbara Jundo-Kaliszewska i Beata Poźniak podczas rozmowy w Wilnie / fot. archiwum prywatne

Beata Poźniak – aktorka, reżyserka, producentka, malarka, poetka, lektorka i działaczka społeczna. Urodziła się w Gdańsku, a jej rodzina wywodzi się z Wilna. Od wielu lat działa w USA m.in. na rzecz praw kobiet i ochrony środowiska. W Polsce znana z ról w takich produkcjach filmowych, jak “Życie Kamila Kuranta”, „Złotopolscy” czy „Szczęśliwy brzeg”. Zagrała u Olivera Stone’a w nominowanym do Oskara filmie “JFK” obok Gary’ego Oldmana. Jej film “All These Voices” zdobył studenckiego Oskara za najlepszy film eksperymentalny. Grała m.in. w “Kronikach Młodego Indiana Jones”, “Melrose Place” czy “Babylon 5”, gdzie zagrała pierwszą kobietę prezydenta świata. Wyróżniona przez „Washington Post” za nagranie najlepszego audiobooka roku w USA, dzięki czemu została nie tylko pierwszą Polką, ale pierwszą nieanglojęzyczną aktorką, które zatrudniło największe anglojęzyczne wydawnictwo literackie na świecie – Penguin Random House. Zdobyła prestiżową nagrodę „Voice Arts Award” za najlepiej zagraną postać w grach video – jako Skarlet w “Mortal Kombat 11”. W 1994 r. doprowadziła do ustanowienia Dnia Kobiet w USA (H.J.R. 316), za co została wyróżniona przez burmistrzów Los Angeles, Beverly Hills i Kongres USA. Odznaczona Międzynarodową nagrodą Marii Konopnickiej za “Outstanding Achievements in the Arts and for Championing Women’s Rights Around the World”. Zasiada w zarządzie do spraw kobiet największych związków zawodowych na świecie dla aktorów SAG-AFTRA.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.