Inauguracja 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych była przepełniona religijną symboliką. Nie jest to czymś nowym w historii tego kraju, ale zwraca na siebie wyolbrzymiona rola religii, jaką było wypełnione te wydarzenie.

Autor: Witalij Mazurenko
Odwołanie się do Boga jest obecne w rytuale państwowym USA i ideologii powstawania kraju. Hasło „In God we trust”, liczne odwołania się do Boga i jego woli na powstanie wolności i praw jednostki ludzkiej sprowadza rolę religii w Stanach Zjednoczonych do punktu wyjściowego teoretycznego uzasadnienia systemu prawa, prawa mieszkańców byłych kolonii Wielkiej Brytanii do utworzenia narodu bez etnicznych podstaw, jak to było na kontynencie europejskim. Tygiel religijnych nurtów i wierzeń, poniekąd przekazywanych wówczas w Europie, od założenia USA tworzył synkretyczne połączenie poglądów przetwarzających wiarę na społecznie korzystny rytuał na podstawie idei humanizmu.
Jako przykład można odwołać się do postaci i myśli ojca założyciela USA Benjamina Franklina, rolę którego w formowaniu tekstów Deklaracji Niepodległości i Konstytucji USA nie da się nie docenić. Przeszedł on od purytanizmu do deizmu. W swoim liście do Ezray Stilesa pisze: „Oto moje wyznanie wiary. Wierzę w jednego Boga, Stwórcę wszechświata. Że rządzi nim przez swoją Opatrzność. Że należy go czcić. Że najbardziej akceptowalną służbą, jaką mu oddajemy, jest czynienie dobra jego innym dzieciom. Że dusza człowieka jest nieśmiertelna i będzie traktowana sprawiedliwie w innym życiu, szanując jej postępowanie w tym. Uważam to za podstawowe zasady wszelkiej zdrowej religii i traktuję je tak, jak ty traktujesz je w każdej sekcie, z którą się z nimi spotykam”. Innymi słowy, religijne poglądy Franklina były sprowadzane do humanistycznego nastawienia do ludzi i pomijały, czy raczej wykazywały się obojętnością w stosunku do pytań stricte teologicznych lub przesadnie moralnych.
Jednocześnie synkretyczne i deistyczne podejścia do roli religii w państwie miały opozycję głównie w poglądach purytanizmu nacechowanego większą uwagą do kwestii morali i, jak skutek, traktowanie nowo powstałego narodu jako wzorca w odróżnieniu od zachowań byłej metropolii. Przejawem czego była długa historia dyskusji i rywalizacji między Franklinem i Johnem Adamsem.
Rywalizacja dwóch nurtów myśli i normatywne postulowanie religii jako ogólnohumanistycznej koncepcji w USA w ciągu całej ich historii pozwoliły na uniknięcie instrumentalizacji religii w celu politycznym lub utwierdzenie religii państwowej. Jak to pozostaje obecnie u moskali, gdzie hasło „My russkije i s nami Bog” („Jesteśmy russkimi i z nami jest Bóg”) jest jednym z podstawowych dla ideologii raszyzmu. Albo w nazistowskich Niemczech, gdzie hasło „Got mit Uns” było stosowane też w sposób synkretyczny, niemniej z wyłączeniem elementów: humanistycznego i deistycznego.
Jakie zmiany podejścia do religii można obserwować w trakcie inauguracji Donalda Trumpa? Po pierwsze, nie można traktować przejawów religijnego symbolizmu na inauguracji w nurcie dwóch historycznie konkurujących w USA koncepcji. Po drugie, odwołanie do „bycia wybranym przez Boga” nowego prezydenta jest sprzeczne z tradycją prawną sformułowaną w Deklaracji Niepodległości i traktujące taką interpretację jako przejaw tyranii.
W warunkach populizmu jako metody działań Donalda Trumpa w prowadzonej kampanii wyborczej i w polityce ogółem – jego instrumentalne wykorzystanie religii dobrze nakłada się na dyskurs postmodernizmu. Symulakr jako odbicie tego co nie istnieje zastąpił dawny spór myśli politycznej. De facto Trump wykorzystał religijny symbolizm dla walki z oponentami politycznymi i dogodzeniu pewnej części wyborców z jądra jego elektoratu.
W trakcie inauguracji religijny symbolizm był obecny w trzech momentach: wstępnej modlitwie kardynała Timothy’ego Dolana i pastora Williama Franklina Grahama, odwołanie się Trumpa do własnej wyjątkowości w trakcie przemówienia, końcowa modlitwa rabina Harry’ego Bergmana, pastora Lorenzo Sewella i księdza Francisa Manna.
Zaproszenie kardynała Dolana, który ma konserwatywne poglądy, może rozpatrywać jako zarzut w stronę byłego już prezydenta Joe Bidena, katolika, który przez wsparcie dla aborcji i praw wspólnoty LGBT, przebywał w opozycji do konserwatywnych kręgów katolickich USA. Dlatego też, stanowi to gest ze strony Trumpa do społeczności latynoskiej w Stanach Zjednoczonych na tle restrykcji względem nielegalnej migracji wprowadzonej tuż po zaprzysiężeniu.
Modlitwa wygłoszona przez pastora Williama Franklina Gremma stała się prologiem do wzmianki w wystąpieniu Donalda Trumpa o „byciu wybranym przez Boga”. Duchowy ewangielicki od początku politycznej kariery obecnego prezydenta USA był jego gorącym zwolennikiem. Popierał ustawy w moskowii o zakazie „propagandy LGBT”. Od marca 2024 roku aktywnie popiera pomysł negocjacji między agresorem i ofiarą agresji wojny moskalsko-ukraińskiej.
W przemówieniu inauguracyjnym prezydent Trump odwołał się do nieudanej próby zamachu na jego życie podczas kampanii wyborczej jako znaku „bycia wybranym przez Boga” dla przywództwa w Stanach Zjednoczonych. Jest to wyraz zerwania z tradycją nieudzielenia podobnej cechy osobie prezydenta, na której akcentowano uwagę, w odróżnieniu od ówczesnych monarchicznych rządów w Europie, przez ojców założycieli. A w obecnych warunkach zbliża to nowego/starego prezydenta do autorytarnych przywódców.
Modlitwa rabina Harry’ego Bergmana, przedstawiciela reformowanego judaizmu, zawierała bezpośrednie odwołania do wojny na Bliskim Wschodzie i nie rozróżniała w swojej treści narodów USA i Izraela. Oczywiście można to nazwać wielkim sukcesem społeczności żydowskiej w USA, której życzę jak najskuteczniejszego wsparcia Izraela w walce o istnienie kraju. Ale z punktu widzenia religii w porządku polityczno-prawnym w USA – takie bezpośrednie zaangażowanie czynnika religijnego w kontekście państwa obcego – budzi wiele pytań.
Modlitwa wygłoszona przez pastora Lorenza Sewella była widoczną próbą odznaczenia części Afroamerykanów popierających Trumpa. Jednocześnie na szkodę jedności tej wspólnoty.
Modlitwa księdza Francisa Manna była z kolei najbardziej zrównoważona ze wszystkich. Duchowy z dzielnicy Queens w Nowym Jorku zaangażowany w liczne inicjatywy charytatywne jest przyjacielem Donalda Trumpa, a jednocześnie współpracował z byłym prezydentem Bidenem.
Konkludując, warto zauważyć, że w trakcie inauguracji Donalda Trumpa pozornie religia była wykorzystana w formie opozycyjnej synkretyzmu i deizmu – purytanizmu, w warunkach współczesnych–konserwatywnego skrzydła chrześcijan USA. Faktycznie jednak stała się symulakrem skierowanym na pewne grupy wyborców oraz kontynuacją populizmu prezydenta. Jednocześnie stała się jednym z elementów jego zerwania z tradycją polityczno-prawną tego kraju.
Żyjemy w ciekawych czasach.
Witalij Mazurenko – zastępca redaktora naczelnego portalu „Obserwator Międzynarodowy”, prawnik, dziennikarz, doktorant na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pochodzi z Odeszczyzny.
