Wilnianie nad Wisłą [RECENZJA]

Recenzja książki Jarosława Krasnodębskiego
“Z Wilna nad Wilią do Wilna nad Wisłą. Ekspatriacja i osiedlenie się mieszkańców Wileńszczyzny w Toruniu (1944-1948)” (Toruń 2019).

Dr Barbara Jundo-Kaliszewska / fot. Konrad Jęcek

Autor: dr Barbara Jundo-Kaliszewska

Wilno nigdy nie było tak “polskim” jak wówczas, kiedy Stalin rozpoczął akcję przesiedlenia i przetasowania narodowościowe. We wrześniu 1944 roku, kiedy zapadła decyzja o rozpoczęciu procesu tzw. ewakuacji i nim wysłano pierwsze transporty znad Wilii,  Polacy stanowili ponad 80 proc. mieszkańców grodu Giedymina i ok. 90 proc. populacji całej Wileńszczyzny, przypomina Jarosław Krasnodębski, autor książki “Z Wilna nad Wilią do Wilna nad Wisłą. Ekspatriacja i osiedlenie się mieszkańców Wileńszczyzny w Toruniu (1944-1948)” (Toruń 2019).

Historyk przybliża kulisy akcji przesiedlenia ok. 200 tys. obywateli polskich z Wileńszczyzny i śledzi losy tych, dla których  nową małą ojczyzną stał się gród Kopernika. Formalne ramy chronologiczne książki obejmują okres od  momentu podpisania układu ewakuacyjnego między Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego (PKWN) a władzami Litewskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej (LSRR) 22 września 1944 roku do czasu zakończenia procesu osadnictwa tzw. ekspatriantów z Wilna i jego okolic w Toruniu w 1948 roku.

Repatrianci, ekspatrianci, przesiedleńcy zza Buga, Zabużanie – historycy do dziś spierają się o nazewnictwo rzesz Polaków, którzy decyzją Moskwy jeszcze jesienią 1939 r. utracili polskie obywatelstwo, a następnie zostali postawieni przed wyborem pomiędzy swoją małą a polityczną ojczyzną. Polskie obywatelstwo odzyskiwało się bowiem dopiero w momencie przekroczenia granicy powojennej Polski…

Nieformalnie, autor wprowadza nas w klimat Wileńszczyzny od momentu napaści III Rzeszy 1 września i inwazji Związku Radzieckiego 17 września 1939 r. na Rzeczpospolitą Polską, podwaliny pod które położył radziecko-hitlerowski Pakt Ribbentrop-Mołotow. Ukazuje zmienne losy Wileńszczyzny, która w czasie wojny kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk. Działalność na tych ziemiach Związku Walki Zbrojnej, Armii Krajowej, operacja “Ostra Brama”, aresztowania, wywózki w głąb ZSRR, Holocaust,  ale też życie kulturalne Wilna czy skomplikowane stosunki międzyetniczne w latach poszczególnych okupacji otwierają opowieść o losach tych, którzy po II wojnie światowej z różnych powodów podjęli decyzję o wyjeździe z terenów należących do współczesnej Litwy.

Już 20 lipca 1944 r. w Moskwie powołano Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który zrzekł się  ziem polskich na Wschód od linii Curzona. We wrześniu PKWN podpisał układ o wymianie ludności z pozostałymi republikami radzieckimi. Podstawę prawną do przemieszczania ludności polskiej, zamieszkałej na Wileńszczyźnie, stanowił układ zawarty 22 września 1944 roku. Ze strony PKWN sygnowany przez przewodniczącego i kierownika Wydziału Spraw zagranicznych Edwarda Osóbki-Morawskiego a ze strony litewskiej przez przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych LSRR Mečislovasa Gedvilasa. W nazwie uściślono, że dotyczy on “ewakuacji obywateli polskich z terytorium Litewskiej SRR i ludności litewskiej z terytorium Polski”. Rejestrację przewidziano na okres od 15 października do 1 grudnia 1944 roku z możliwością przedłużenia. Siedzibą polskiego Pełnomocnika Głównego PKWN, później Rządu RP do Spraw Ewakuacji Polskiej w LSRR, było Wilno. Na prowincji działało 17 pełnomocników rejonowych na terenach należących przed wojną do Polski: w Druskienikach, Duksztach, Ignalinie, Jaszunach, Landwarowie, Niemenczynie, Nowej Wilejce, Nowych Święcianach, Olkiennikach, Oranach, Podbrodziu, Rudziszkach, Rzeszy, Szumsku, Święcianach, Trokach, Wilnie. Z myślą o Polakach zamieszkujących obszar należący do międzywojennej Litwy, powołano przedstawicielstwa także w Kownie, Kiejdanach, Poniewieżu i Wiłkomierzu.

Jeszcze przed ogłoszeniem decyzji jałtańskich, 28 stycznia 1945 roku, z Wilna do Białegostoku wyruszył pierwszy oficjalny transport kolejowy. Jechali nim fachowcy do odbudowy kraju, głownie agronomowie i “garstka aktorów”. 800 osób w 45 wagonach. Wkrótce ruszyły następne transporty. Kończyła się wojna. Dzień Zwycięstwa jednych okazał się początkiem tułaczki dla dziesiątków tysięcy innych osób.

Najliczniejsze skupiska potomków tzw. wilniuków znajdują się dziś w Łodzi, Gdańsku i Toruniu. Z oczywistych powodów temat zesłańców i przesiedleńców zaistniał na agendzie publicznej Polski dopiero po zmianach polityczno-społecznych, jakie zaszły w 1989 roku. I choć wielokrotnie podejmowany przez badaczy, temat wciąż wymaga eksploracji.

Najpierw Wilno

“Niekorzystny bieg wydarzeń politycznych i związana z tym dyskryminacja oraz nadmierne faworyzowanie Litwinów postawiły ludność polską przed dylematem: wyjechać czy jednak trwać na miejscu. Decyzja ta rodziła ogromne konsekwencje (…) Nadzieje na przełom w ich życiu rozbudzały wiadomości płynące z londyńskiego rządu polskiego i kolportowane przez jego krajowe ekspozytury do polskiego podziemia, a następnie przekazywane mieszkańcom. Liczono bowiem, że uczestnicy najbliższej konferencji pokojowej opowiedzą się za pozostawieniem Kresów Wschodnich przy Polsce. Podobne przekonanie wśród wiernych wyrażali księża katoliccy” – pisze Krasnodębski.

Tymczasem jeszcze przed ostatecznymi rozstrzygnięciami w Jałcie, 31 grudnia 1944 roku PKWN został przekształcony w marionetkowy i konkurencyjny wobec Rządu RP na uchodźstwie Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polski. Prasa emigracyjna okrzyknęła polskich komunistów “lubelskimi totalistami”, a sprawowaną przez nich władzę  – ”okupacją”. Nie wpłynęło to jednakże na stanowisko przedstawicieli mocarstw zgromadzonych przy jałtańskim stole. Los Polski był przesądzony.

Decyzja ta wpłynęła na liczbę osób, która zdecydowała się na wyjazd do Polski w nowym kształcie: “W niespełna miesiąc później liczba osób zarejestrowanych potroiła się i wyniosła do 10 marca 1945 roku aż 102 000 ludności polskiej Wilna. Szacowano wówczas, że było to 99% ogółu polskiej społeczności tego miasta” –  pisze autor i podkreśla, że w pozostałych punktach rejonowych zarejestrowało się wtedy w sumie tylko 59 tys. osób.

“Działacze Związku Patriotów Polskich rozpoczęli wówczas akcję propagandową na znacznie większą niż dotychczas skalę. Wyjeżdżali w teren i organizowali w różnych miejscowościach spotkania informacyjne dotyczące zasad i formalności związanych z wyjazdem do Polski” – czytamy w książce. Dwa miesiące później liczba zarejestrowanych do wyjazdu w LSRR sięgała 341 tys. Termin zapisów i wyjazdów do Polski przedłużano kilkakrotnie, a wysyłanie transportów zakończyło się dopiero w połowie 1946 roku. W sumie terytorium LSRR planowało opuścić ok. 283 509 Polaków.

Pierwsze transporty ruszyły ze stolicy. Po pierwsze Wilno miało najlepsze połączenie kolejowe. Po drugie nowym władzom litewskim zależało na “odpolszczeniu” miasta: ”Wysiedlenie ich stamtąd w opinii I sekretarza CK KPL Antanasa Snečkusa rozwiązywało problem napiętych stosunków narodowościowych. Ułatwiało to także pozbycie się elementu nieprzychylnie lub wrogo nastawionego do sowieckich władz. (…) Stosunki narodowościowe były wówczas bardzo skomplikowane, jak pisała latem 1944 roku wileńska komunistka i organizatorka struktur ZPP na Wileńszczyźnie Irena Sztachelska, nigdy nie było takiej nienawiści między Polakami a Litwinami jak obecnie. Na dodatek negatywne zachowania generowała sytuacja związana z obecnością Sowietów”.

Z Polski do…Polski

W tle odbywał się dramat przesiedleńców, którzy zdecydowali się wyjechać  „z Polski do Polski”: “Jeżeli patria to ojczyzna, to jakże nazwać repatriantem człowieka z Wilna czy ze Lwowa, przecież oni urodzili się w Polsce i przyjeżdżają do Polski. Byłoby to zatem formalne oszustwo” – zauważa jeden z przybyszów w książce.

Z pewnością do czytelnika przemówią ukazane przez autora opisy trudnej tułaczki – podróże pociągiem w bydlęcych wagonach, zmagania z miejscową administracją czy z bezpieką, brak lokali mieszkaniowych i narastająca wraz z napływem przesiedleńców niechęć Torunian.

“Ze względu na akcent i pochodzenie mieszkańców Wileńszczyzny nagminnie nazywano ich ruskimi. To określenie funkcjonowało w wielu miejscach Polski, na Ziemiach Odzyskanych, w Bydgoszczy i w Gdańsku, wszędzie tam, gdzie osiedliła się znaczna liczba ekspatriantów z Kresów Wschodnich. Do takiego stanu rzeczy przyczyniła się także komunistyczna władza, wpisując w ich dowodach osobistych w miejscu urodzenia ZSRR. Ludność miejscowa doświadczona praworządnością w pruskim wydaniu nie mogła uwierzyć, że z dnia na dzień rodziny przybywające do Torunia zostały pozbawione nieruchomości prywatnej, często o wielopokoleniowej tradycji. Zostawili tam ziemie, przecież to niemożliwe, jak ktoś komuś może coś zabrać – słyszeli nieraz ekspatrianci” – pisze Krasnodębski.

Zwraca uwagę opis kultu “ruskiej” Matki Boskiej Ostrobramskiej, której wizerunek wraz z przybyszami zadomowił się w toruńskich  świątyniach. Pierwsza kopia została umieszczona w 1946 r. w kościele Wniebowzięcia Maryi Panny, a w opinii ludności miejscowej “ruska Matka Boska zajęła miejsce Matki Boskiej Częstochowskiej”.

Jednocześnie autor wskazuje na pozytywną rolę Polskiego Związku Zachodniego, który utworzył pierwszą Sekcję Doraźnej Pomocy dla Repatriantów z prof. Konradem Górskim na czele.

Wraz z upływem czasu i postępującą integracją przybyszów z mieszkańcami ich relacje uległy poprawie. Niewątpliwie dużą rolę odegrała inteligencja, która aktywnie włączyła się w proces kreacji przestrzeni kulturowej powojennego miasta. Tak np. zespół artystyczny otwartego w czerwcu 1945 r. Teatru Ziemi Pomorskiej w Toruniu,  niemal w całości tworzyli byli mieszkańcy Wileńszczyzny.

Flagowym świadectwem działalności oświatowo-kulturowej przybyszów znad Wilii jest Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika, uznawany za kontynuatora Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Pierwsi uczeni z Wilna trafili do Torunia już w kwietniu 1945 r. i – podobnie, jak w Łodzi – podjęli się powołania uczelni wyższej. Po uruchomieniu uniwersytetu to “wilnianie tworzyli szkielet organizacyjny nowej uczelni – pomocnicy, urzędnicy i obsługa” oraz przyciągali na studia przesiedleńców ze wschodnich rubieży przedwojennej Polski:

 “W pierwszych latach funkcjonowania UMK na studia licznie zgłaszała się młodzież przybyła z Kresów. Rozproszeni po całej Polsce wilnianie z chęcią podejmowali naukę w Toruniu, gdzie wykładali znani im profesorowie. Według obliczeń Anny i Mirosława Suproniuków w 1945 roku spośród około 1500 zapisanych studentów stacjonarnych aż 221 (15%) było związanych z Wilnem” – czytamy w książce.

Podsumowanie

Opracowanie Jarosława Krasnodębskiego nie tylko oddaje klimat czasu, ale też pozwala lepiej zrozumieć motywacje i dzieje osób, które musiały poniekąd “gonić” swoją ojczyznę i “urządzać” ją od nowa. Rzeczowe ujęcie tematu, przybliżenie meandrów stosunków narodowościowych na Wileńszczyźnie w okresie II wojny światowej, a także poparte relacjami świadków i literaturą zarówno polskich, jak i litewskich badaczy opisy trudnych początków przesiedleńców w grodzie Kopernika, a wreszcie – publikacja spisu zidentyfikowanych i objętych obserwacją przez Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego ekspatriantów z Wileńszczyzny osiedlonych w Toruniu w latach 1945-48 obejmujący 1221 osób – wszystko to sprawia, że zarówno historycy zajmujący się losami Polaków na Wschodzie, jak i miłośnicy historii powinni sięgnąć po tę książkę.

Więcej informacji o książce znajdziesz tu.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed