Dr Serhij Hakman: II wojna światowa i wrażliwość historyczna w stosunkach ukraińsko-rumuńskich

Wraz z pojawieniem się niepodległych państw postkomunistycznych, ich wejściem jako równorzędnych partnerów do wspólnoty europejskiej i światowej, potrzeba budowania relacji między krajami sąsiadującymi na zasadach wzajemnego szacunku, zaufania i współpracy staje się coraz bardziej istotna. Fakt ten można ułatwić również poprzez próbę obiektywnego omówienia problemów z przeszłości (dzielące poszczególne państwa i narody), zwłaszcza tych, które wcześniej zostały wyciszone lub odsunięte na bok. Te ostatnie obejmują oczywiście problemy terenów przygranicznych, dla których w złożonym splocie międzynarodowych i krajowych procesów politycznych ich przynależność terytorialna ulegała zmianie.

Dr Serhij Hakman / fot. archiwum Serhija Hakmana

Autor: dr Serhij Hakman

Tereny przygraniczne, które mają pewien wpływ na stosunki międzynarodowe, zwłaszcza w stosunkach między Ukrainą, Republiką Mołdawii i Rumunią – a zwłaszcza Rosją – są przedmiotem ciągłego zainteresowania naukowego. Ich los historyczny nadal wywołuje debatę naukową, a kontrowersje polityczne stanowią problem Bukowiny i Besarabii. Dwa obszary, dwa regiony i dwie zmiany przynależności państwowej.

Żywą ilustracją złożonego losu terenów przygranicznych jest życie mojej babci. Żyła 90 lat. Urodziła się w Austro-Węgrzech, wyszła za mąż i miała dzieci w Rumunii, pracowała w kołchozie, wychowała wnuki w Związku Radzieckim i zmarła w niepodległej Ukrainie. Jednocześnie cały czas mieszkała w swojej rodzinnej wiosce Ostrycia, która graniczy z miastem Czerniowce. Podobnie wyglądały losy setek tysięcy mieszkańców obszarów przygranicznych, którzy musieli dostosować się do zmian we wszystkich dziedzinach życia, od politycznych do domowych.

Kiedy mówimy o historii, należy zauważyć, że w każdym kraju spotykamy co najmniej dwie różne historie. Przede wszystkim jest to historia dydaktyczna nauczana w szkole. Jest w większości schematyczna, oparta o legendy, bardzo patriotyczna i z reguły daleka od obiektywizmu i badań naukowych. Głównym jej zadaniem jest wszak zapoznanie dzieci z podstawowymi etapami historii państwa, pielęgnowanie w nich poczucia dumy ze swojego narodu, wychowując w nich patriotyzmu. Ta historia w każdym kraju zależy bardziej od urzędników zajmujących się edukacją niż od środowiska akademickiego.

Istnieje jednak historia jako nauka. Można rzec – historia historyków zawodowych. Niektóre jej elementy są nauczane w szkołach wyższych, gdzie można porozmawiać o niektórych problemach i niejasnościach w jej interpretacji. Jest oczywiście bardziej obiektywną niż dydaktyka szkolna, choć naukowcy / wykładowcy popełniają także błędy w schematach, tendencjach i nadmiernej ideologizacji. Ale są też pozytywne trendy – to przede wszystkim chęć zrozumienia wydarzeń historycznych, wysłuchania argumentów przeciwników (co niekoniecznie oznacza zgodę na nie). Na tej podstawie zadania stojące przed tymi różnymi poziomami „historii” są różne. Od dawna już istnieje potrzeba współpracy specjalistów z różnych stron granicy w celu wzajemnego głębszego badania procesów historycznych w kontekście wzajemnego dialogu. Nie jestem absolutnym idealistą, który uważa, że ​​historycy z różnych stron granicy tworzą dla nich wspólną historię. Nie, każda ze stron zachowa narodową emocjonalność, a czasem ideologiczne zabarwienie danych wydarzeń. W takim przypadku byłoby absolutnie realistyczne wspólne opracowywanie wspólnych podejść, kryteriów oceny badanego problemu. Bez wątpienia, wspólne badania naukowe i dialog naukowy zbliżyłyby strony do siebie.

Autorzy z różnych stron granicy powinni stosować zarówno tradycyjne, jak i nowe podejścia metodologiczne do badania tematów będących przedmiotem wspólnego zainteresowania, które dotyczą przede wszystkim bardziej szczegółowej analizy geopolitycznych, strategicznych i gospodarczych interesów krajów, które odegrały decydującą rolę w niektórych wydarzeniach na początku i w trakcie II wojny światowej. Bardzo ważne jest przeanalizowanie tych innych wydarzeń historycznych w oparciu o reguły prawa międzynarodowego obowiązującego w badanym okresie \, ponieważ mogą one stanowić pewne wspólne kryteria oceny, które w pewnym stopniu przezwyciężą komponent narodowo-emocjonalny i zaangażowanie polityczne badaczy z różnych krajów. Niewątpliwie do analizy historycznej stosuje się już metody historyczne i opisowe, historyczno-porównawcze, chronologiczno-problematyczne, intuicyjno-logiczne, analityczno-prognostyczne, retrospektywne i dyskursywne, przy jednoczesnym kierowaniu się zasadami obiektywności i dowodowości.

W przypadku szkolnej historii dydaktycznej pierwszym krokiem byłoby usunięcie z podręczników szkolnych niepoprawnych stwierdzeń (które zresztą często nie mają podstaw naukowych) dotyczących sąsiadów lub przedstawicieli grup etnicznych w kraju. Na przykład, jeśli chodzi o II wojnę światową, praktycznie wszyscy historycy uważają to za najkrwawsze i najbardziej tragiczne wydarzenie w historii ludzkości. Zamiast tego analiza przyczyn i charakteru wojny pokazuje pewną lukę w prezentowanych stanowiskach.

W interpretacji historii (zwłaszcza dydaktycznej) powszechnie wykorzystują się terminy o barwie narodowej, takie jak „ziemie ukraińskie”, „ziemie polskie”, „ziemie rumuńskie” lub nawet więcej „ziemie pierwotnie rosyjskie” (przy czym nie zawsze są uściślone dolne chronologiczne ramy tych „odwiecznych ziem”). Pytaniem pozostaje – od którego momentu rozpoczyna się ich „odwieczność”?

Niestety w ukraińskiej historiografii – piszę przede wszystkim o niej, ponieważ, będąc obywatelem Ukrainy, uważam za niezbędne, żeby krytykę rozpoczynać od siebie – często dowiadujemy się, że Armia Czerwona wyzwoliła zachodnią Ukrainę i zachodnie białoruskie ziemie, wyzwoliła Besarabię i za jej pomocą odbyło się zjednoczenie Bukowiny Północnej z ZSRR.

Jeśli spróbujemy przeanalizować te wydarzenia pod kątem prawa międzynarodowego, warto wskazać, że była to agresja ZSRR na terytoria suwerennych państw (Polska, Finlandia, Łotwa, Litwa, Estonia, Rumunia). Nie oznacza to jednak, że ofiary jednej agresji nie mogły być agresorami w innym przypadku.

Przejdźmy zatem do problematycznych aspektów historii II wojny światowej w relacjach ukraińsko-rumuńskich, które nadal są czynnikami tzw. wrażliwości historycznej w stosunkach dwustronnych. Są to przede wszystkim problemy Besarabii i północnej części Bukowiny, które zostały przyłączone do ZSRR latem 1940 r. w wyniku tajnych porozumień radziecko-niemieckich w sprawie podziału stref wpływów. Aneksja terytoriów nastąpiła w wyniku operacji wojskowej przeprowadzonej przez Front Południowy, specjalnie utworzonej w tym celu z części Okręgów Wojskowych Kijowskiego i Odeskiego. Jednocześnie do pracy z ludnością wykorzystano ogromny aparat propagandowy.

Zaznaczmy, że w historiografii różnych krajów wspomniane wydarzenia interpretowane są z różnych punktów widzenia, czasami diametralnie przeciwległych. Poprzez te działania, jak i w stosunku do powyżej wyliczonych państw, ZSRR naruszał szereg międzynarodowych zobowiązań, a mianowicie:

Po pierwsze, Pakt Briana Kellogga z 27 sierpnia 1928 roku, zgodnie z którym strony potępiły „metodę uciekania się do wojny w celu rozstrzygnięcia konfliktów międzynarodowych i zrzekły się wojny jako instrumentu polityki krajowej”.

Po drugie, Protokół moskiewski z 9 lutego 1929 roku, w którym państwa-sygnatariusze (ZSRR, Estonia, Polska, Litwa i Rumunia) niezwłocznie wprowadziły w życie pakt Briana Kellogga w tej części, w której ich dotyczyła;

Po trzecie, Konwencja londyńską z 24 maja 1933 roku w sprawie definicji agresora, podpisaną w celu „zapewnienia integralności terytorialnej wszystkich państw”.

Jeśli przeanalizujemy te wydarzenia i naruszenia ówczesnych norm prawa międzynarodowego, to będą one bardzo podobne do działań Federacji Rosyjskiej na Krymie. Czy to nie oznacza, że kiedy staramy się nie dostrzegać natury i instrumentów polityki zagranicznej ZSRR na początku II wojny światowej, nieświadomie tolerujemy agresywną politykę Rosji na obecnym etapie?

Federacja Rosyjska – podobnie jak kiedyś ZSRR – każde swoje agresywne działanie nazywa wyzwoleniem. Spójrzmy w tym miejscu na historyczną dyrektywę Głównej Dyrekcji Politycznej Armii Czerwonej Robotników i Chłopów nr 0140 z 21 czerwca 1940 roku (wiele lat temu znalazłem ją w Centralnym Archiwum Armii Radzieckiej). Wraz z tematami informacji politycznych i rozmów, które musiały zostać przeprowadzone z Armią Czerwoną i młodszymi dowódcami, takimi jak obowiązek wojskowy, dyscyplina, zdrada Ojczyzny, stosunki Związku Radzieckiego z Rumunią, komunikat dyrektywy brzmiał: „Wojny są uczciwe i niesprawiedliwe. Każda wojna prowadzona przez państwo robotników i chłopów jest wojną sprawiedliwą, wojną wyzwolenia”.

Być może dlatego współczesna historiografia rosyjska próbuje tak wyraźnie oddzielić Wielką Wojnę Ojczyźnianą od II wojny światowej, ponieważ bardzo nieprzyjemnie jest uświadomić sobie (a przede wszystkim – swoim obywatelom) jaki charakter wojny prowadził ZSRR na początku wojny. Po czerwcu 1941 roku ta rola się zmieniła, co uzasadnia promowanie tej części swojej historii w świetle interesów Moskwy. Innymi słowy, wstyd włodarzom na Kremlu przyznać, że na początku wojny ZSRR był agresorem, dokonującym napaści zbrojnej na wiele niepodległych krajów.

I jeszcze na koniec rozważań, kilka refleksji na temat rezultatów II wojny światowej. Przede wszystkim, wynikiem wojny było zniszczenie nazizmu (faszyzmu) na szczeblu państwowym. I to jest okoliczność pozytywna. Niemniej jednak, niedopuszczalne jest przypisywanie całości zasług za zwycięstwo nad nazistowskimi Niemcami jedynie ZSRR, a tym bardziej tylko Rosji. Czy inne narody ZSRR, a także inne kraje koalicji antyhitlerowskiej nie wniosły do ​​tego znaczącego wkładu? I czy narody wyzwolone przez ZSRR uzyskały faktyczną wolność?

Ukraina dołączyła do społeczności międzynarodowej z zamiarem życia w pokoju i dobrym sąsiedztwie ze wszystkimi państwami miłującymi pokój. Opierając się na systemie traktatów międzynarodowych, przede wszystkim na porozumieniu helsińskim i deklaracji paryskiej, nasz kraj buduje swoje stosunki z sąsiadami w oparciu o zasady nienaruszalności granic i nieingerencji w wewnętrzne sprawy innych państw. Dlatego dziś należy na nowo spojrzeć na zachowanie terytorialnego status quo w Europie Południowo-Wschodniej. W końcu kwestia ta dotyczy nie tylko Ukrainy, ale także większości krajów Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej. Z tego względu, uważne przestudiowanie i wyciągnięcie wniosków z problemów powstałych w związku z radykalnymi zmianami na kontynencie europejskim, a mianowicie: przywrócenie państwowości w krajach bałtyckich, narodziny niepodległych państw byłego Związku Radzieckiego, w tym Ukrainy, Białorusi, Gruzji i Mołdawii, ma ogromne znaczenie dla utrzymania stabilności i pokoju w tym miejscu. I my, moim zdaniem, nie powinniśmy podążać śladami rosyjskiej nauki historycznej, która interpretuje prawo międzynarodowe z punktu widzenia własnych korzyści, ponieważ idąc drogą Rosji przygotowujemy się do roli jej ofiary. I odwrotnie, wypracowanie wspólnego stanowiska z państwami europejskimi pozwoli nam stworzyć wspólny front oporu wobec bandytyzmu i piractwa w stosunkach międzynarodowych.

Serhij Hakman – doktor nauk historycznych, politolog, tłumacz, zastępca dyrektora Czerniowieckiego Regionalnego Centrum Przeszkolenia i Podwyższenia Kwalifikacji Pracowników Władz Publicznych (Czerniowce, Ukraina)

Artykuł jest rozszerzoną wersją referatu, wygłoszonego przez Autora podczas konferencji międzynarodowej online „Polityka historyczna między Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym”. Konferencja została zorganizowana przez Instytut Demokratyzacji i Rozwoju z Kijowa (Ukraina) oraz Centrum Narracji Politycznych Demokracji z Czerniowców (Ukraina) przy wsparciu technicznym Ukrinform (29 kwietnia 2020 r.). Portal Obserwator Międzynarodowy był patronem medialnym tego wydarzenia.


Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.