Niemcy zamykają ostatnią kopalnię. Propagandowo to brzmi znakomicie – i zostało to dla pokazania „wielkiego sukcesu” mocno wykorzystane. Ale rzeczywistość nie jest aż taka kolorowa. Przez ten ruch Niemcy będą zmuszone importować czarne złoto głównie z Rosji.
Autor: dr Krzysztof Tokarz
W chwili obecnej media otrąbiają świetnie brzmiącą dla każdego ekologa wiadomość: „Niemcy właśnie zamykają swoją ostatnią kopalnie węgla kamiennego”. Ale mało kto wie, że to wcale nie oznacza, iż przestały korzystać z energii wytwarzanej przez węgiel. Jest wręcz odwrotnie. Niemcy zużywają o wiele więcej węgla niż Polska i mają jeden z najwyższych poziomów zużycia węgla na mieszkańca w całej Unii. Mają najwyższą emisje dwutlenku węgla, a wydobycie węgla brunatnego osiąga najwyższe poziomy od 1990 r. Niemniej jednak, w robieniu PR w temacie „ekologia” są niedościgłymi mistrzami – tylko Niemcy potrafią zaprezentować siebie – przecież de facto jednego z największych trucicieli w UE – jako prymusa „ekologii”.
Wydobycie węgla w działającej od 1863 r. kopalni Prosper-Haniel w Zagłębiu Ruhry zostanie wygaszone do końca roku. W ten sposób Niemcy dołączą do grona państw, które nie produkują węgla kamiennego – pracę straci 1400 górników. Kopalnia była nierentowna, a niemiecki podatnik co roku dopłacał tylko do niej okrągły miliard euro. Niemcy jednak nie zmieniają specjalnie wiele, jeśli chodzi o korzystanie z energetyki węglowej. Korzystają z niej pełnymi garściami i korzystać będą.
Niemcy to także światowy lider wydobycia węgla brunatnego. Produkują go więcej niż USA z Chinami razem wzięte! I tak przez długie lata jeszcze pozostanie. Przypomnijmy, że węgiel u naszego zachodniego sąsiada jest przetwarzany na energię w elektrowniach, z których aż cztery znajdują się na liście najbardziej brudnych w Europie (lista TOP-5). Jednak Unia Europejska rozpowszechnia przekonanie, że to polska energetyka bije rekordy w zużyciu węgla emitując najwięcej gazów cieplarnianych, co jednak lekko rozmija się z rzeczywistością. Węgiel stanowi około 43 proc. nośników energii w niemieckiej elektroenergetyce, a w tym 18 proc. węgiel kamienny i 25 proc. węgiel brunatny. A to oznacza, że pomimo kosztującej miliardy podatnika niemieckiego Energiewende, i wbrew wygłaszanym „pod publiczkę” opiniom, w Niemczech węgiel wciąż jest najważniejszym pierwotnym źródłem energii. Jest najtańszy, więc najkorzystniejszy dla zapewnienia stabilnego dostarczania energii elektrycznej do sieci. Niemcy importują ok. 90 proc. węgla kamiennego, 98 proc. ropy naftowej i 90 proc. gazu ziemnego. W kraju mają jedyny surowiec energetyczny – węgiel brunatny. Nikt nie mówi o zamknięciu o wiele bardziej szkodliwych dla środowiska kopalni węgla brunatnego niż zamykanych kopalń węglowych. I to nie jest przypadek. Zgodnie z zasadą „prymusa nie ganimy” – a niewygodne fakty często pomijamy.
To decyzją polityczną zrezygnowano z krajowej produkcji węgla kamiennego. Ale nie z korzystania z energii uzyskiwanej z węgla, a to zasadnicza różnica. Zamknięcie kopalni jest chwytem marketingowym, teraz tak ochoczo wykorzystywanym przez Niemcy w autopromocji. Ale ekonomia nie znosi pustki. Wraz z zamknięciem niemieckich kopalń wzrośnie za to import, a importowany węgiel kamienny będzie odgrywał znaczną rolę ze względu na duży i dość nowoczesny portfel elektrowni na ten rodzaj węgla. Niemcy importują 55,5 mln ton węgla kamiennego rocznie i są największym importerem węgla kamiennego w UE (dane za 2015 r.). Tak to wygląda. Prymus ekologii już w 2015 importował najwięcej węgla w całej UE! Teraz import jeszcze tylko wzrośnie. Czy rzeczywiście zamkniecie bezpiecznych pod kątem ekologicznym niemieckich kopalń pomoże ekologii? Należy w to wątpić. Będzie raczej odwrotnie. Najważniejszymi dostawcami były firmy z Rosji i innych państw WNP – 29,0 proc. To właśnie one najwięcej na zamknięciu niemieckich kopalń zyskają. Jak wiadomo, standardy ochrony środowiska w tych krajach są o wiele niższe niż w Niemczech. Co za tym idzie każda tona spalanego w Niemczech węgla będzie od teraz obarczona jeszcze gorszymi skutkami dla środowiska. Oczywiście nie tylko z Rosji Niemcy biorą węgiel kamienny. Pozostałe dostawy pochodziły z Kolumbii, Stanów Zjednoczonych, Australii, Polski i Afryki Południowej.
Odtrąbienie sukcesu w mediach jest przedwczesne a propaganda sukcesu ekologicznego ma krótkie nogi. Jest również bardzo interesującym fakt, że Niemcy likwidując swoje kopalnie węgla kamiennego obrali metodę, która pozwala nie tylko na zachowanie złóż, ale na przywrócenie ich eksploatacji. Niemieccy geologowie nie zaprzestali też prac poszukiwawczo-rozpoznawczych nowych zasobów tego surowca w kraju. Ideologia, ideologią, ale biznes musi się kręcić – tak to teraz wygląda. Polska musi się też wiele od Niemców jeszcze nauczyć. Przede wszystkim sztuki robienia dobrego PR.
Dr Krzysztof Tokarz – doktor nauk humanistycznych, ekspert w zakresie stosunków polsko-niemieckich. Napisał ponad 200 artykułów – w tym na temat Festung Breslau, polityki i gospodarki zachodniego sąsiada Polski – opublikowanych zarówno w prasie drukowanej i na portalach internetowych
Wykorzystane źródła: www.money.pl, www.biznesalert.pl