Dr Krzysztof Tokarz: „koniec „ściemy” o ekonomicznym wymiarze projektu Nord Stream 2” [KOMENTARZ]

Angela Merkel wreszcie przyznała, że Nord Stream 2 nie jest tylko projektem ekonomicznym. Dotychczas Berlin utrzymywał wygodny dla siebie mit, jakoby Nord Stream 1 i 2 były projektami wyłącznie merkantylnymi. Teraz nawet sama niemiecka kanclerz wskazała, że Nord Steram 2 ma również wymiar polityczny. Dla OM komentuje dr Krzysztof Tokarz.

Angela Merkel / Fot. Wikimedia commons

Autor: dr Krzysztof Tokarz

Merkel obiecała uwzględnienie zastrzeżeń Ukrainy dotyczących tej kontrowersyjnej inwestycji jaką Niemcy wspólnie z Putinem zaserwowały Europie. O tym, że Nord Stream 1 i Nord Stream 2 – to inwestycje nie tylko ekonomiczne, a być może o jeszcze w większym stopniu polityczne – mówili niektórzy eksperci, podobne zastrzeżenia zgłaszała Polska. Jednak, uwagi te napotykały albo na wiele mówiące milczenie, albo na wykręty – jakoby Gazociąg Północny – to była tylko ekonomiczna inwestycja. Co było dość oczywistą bzdurą, lecz to właśnie ta wersja była tą „oficjalną”. Po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką (10.04.18) w Berlinie, Merkel zasygnalizowała gotowość do uwzględnienia zastrzeżeń władz w Kijowie wobec planowanej magistrali mającej połączyć bezpośrednio Rosję z Niemcami.

Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwu nitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Moc przesyłowa to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, gdyż po tym czasie Rosja zamierza zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy i, co za tym idzie, również Polski. Przedsięwzięcie jest współfinansowane przez niemieckie koncerny Uniper i Wintershall oraz francuski Engie, austriacki OMV i brytyjsko-holenderski Royal Dutch Shell.

Nord Stream 1 już teraz narobił wiele szkód, a druga nitka tylko pogorszy sytuację nie tylko Kijowa, lecz również Warszawy, Tallina czy Wilna. Częściowo uderzy także w Pragę, Bratysławę i Budapeszt.

Polska i kraje bałtyckie: Litwa, Łotwa i Estonia były przeciwne budowie Nord Stream 1 i nie godzą się na powstanie Nord Stream 2. Ich zdaniem projekt gazociągu ma charakter polityczny i służy zwiększeniu uzależnienia Europy od rosyjskich dostaw. Jest również bardzo niekorzystny dla Ukrainy. O tym, że Polska od dawna twierdziła, że budowa gazociągu po dnie Bałtyku ma nie tylko ekonomiczny wymiar, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Od lat Warszawa starała się wpłynąć w tym zakresie na Berlin. Ten nie wykazywał jednak solidarności ze wschodnimi sąsiadami.

Teraz sama Merkel potwierdziła, że Nord Stream to nie tylko ekonomia… „Nie może dojść do tego, że wskutek budowy Nord Stream 2 Ukraina całkowicie utraci znaczenie jako kraj tranzytowy gazu” – powiedziała Merkel na spotkaniu z dziennikarzami w trakcie berlińskiej wizyty ukraińskiego prezydenta.Wcześniej w wywiadzie dla dziennika „Handelsblatt” Poroszenko ostro skrytykował Nord Stream 2, nazywając tę inwestycję „polityczną łapówką za lojalność wobec Rosji”.

Szefowa niemieckiego rządu zastrzegła, że niezależnie od trasy przesyłowej – przez Ukrainę czy przez Morze Bałtyckie – chodzi o gaz rosyjski, co oznacza stałe uzależnienie od tego paliwa.

Merkel przyznała, że ze względu na opłaty za tranzyt dla Ukrainy kwestia ta ma strategiczne znaczenie. Jak ujawniła, w przeprowadzonej wcześniej rozmowie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, powiedziała mu, że realizacja Nord Stream 2 bez wyjaśniania tranzytowej roli Ukrainy z punktu widzenia Niemiec „nie jest możliwa”. Co te słowa miałyby jednak oznaczać? O jaką rolę Ukrainy chodzi? A co z Polską, Litwą i Estonią? Już w momencie podpisywania przez Niemcy umowy o budowie tego groźnego dla bezpieczeństwu i solidarności całej Europy gazociągu należało sobie wyjaśnić „tranzytową rolę” i jeszcze parę innych aspektów. Dziś Merkel sama przyznaje to co Polska mówiła od początku. A sformułowanie „realizacja Nord Stream 2 bez wyjaśniania tranzytowej roli Ukrainie z punktu widzenia Niemiec „nie jest możliwa””, które padło z ust niemieckiej kanclerz, jest i owszem gładkie, doskonałe dla mediów, lecz tak naprawdę nic nie wnosi. Nie pociąga za sobą żadnych konkretów.

Aspekt polityczny gazociągu

„Już z tego widać, że nie chodzi tutaj o projekt tylko ekonomiczny, lecz należy uwzględnić także aspekt polityczny, będziemy o tej sprawie nadal ze sobą rozmawiać” – zapewniła szefowa niemieckiego rządu. Te słowa jasno dowodzą, że Niemcy zdają sobie doskonale sprawę z tego, że nie tylko o ekonomię chodzi. Wiedzieli to od samego początku, lecz dotychczas Berlin szedł w zaparte i jak mówi młodzież „rżnął głupa”.

Nord Stream 2 to także gigantyczny zastrzyk pieniędzy dla Putina i jego agresywnych działań w Europie, ale również na przykład w Syrii. Pieniądze za gaz przesyłany przy udziale Nord Stream pozwolą na dalszą agresję Rosji na Ukrainie. Berlin doskonale zdawał sobie z tego sprawę od samego początku, lecz nic sobie z tego nie robił. Słowa Merkel są prawdziwe, ale też powinny mieć swoje konsekwencje. Ale czy takowe nastąpią? Raczej wątpliwe…Jednak teraz po tym jak Merkel powiedziała wprost, że Nord Stream 2 to inwestycja polityczna, trudniej będzie manipulować rzeczywistością i udawać, że nie ma problemu z tym projektem.

Dr Krzysztof Tokarz – doktor nauk humanistycznych, ekspert w zakresie stosunków polsko-niemieckich. Napisał ponad 200 artykułów – w tym na temat Festung Breslau, polityki i gospodarki zachodniego sąsiada Polski – opublikowanych zarówno w prasie drukowanej i na portalach internetowych

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.