Jan Karski. Polak, który chciał zatrzymać Zagładę

Jan Karski – legendarny kurier Polskiego Państwa Podziemnego, a także rzecznik Żydów wobec mocarstw zachodnich. Oto historia cichego bohatera, który stanął do nierównej walki z całą machiną Holocaustu. Chciał powstrzymać zagładę Żydów polskich. Ryzykował życie, aby później dać świadectwo prawdy o Holocauście. Był podejmowany na salonach przez najważniejsze osoby w Zjednoczonym Królestwie i USA. Ta historia rozpoczęła się jednak tak.

Jan Karski / commons: Lilly Mpl.wiki: Lilly Mreal name: Małgorzata Miłaszewska-Duda – Praca własna, Międzynarodowy Instytut Dialogu i Tolerancji im. Jana Karskiego. Crop in gray-scale from a larger GFDL file by User:Poeticbent using Photoshop, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=35990049

Autor: Konrad Kaczmarek 

Dzieciństwo i młodość

Jan Karski tak naprawdę nazywał się Jan Kozielewski. Przyszedł na świat 24 czerwca 1914 roku w rodzinie katolickiej w Łodzi. Wówczas było to miasto wieloetniczne i wielokulturowe. Oprócz Polaków miasto zamieszkiwali Rosjanie i -w ogromnej większości – Żydzi. Nasz bohater w młodości wielokrotnie się z nimi spotykał. Od dziecka wrażliwy był na cudzą krzywdę. Początkowo uczył się w jezuickiej szkole powszechnej. Na prośbę rodziców często zajmował się dziećmi żydowskich sąsiadów. W 1935 roku ukończył wydział prawa oraz dyplomację na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Z sukcesem ukończył Szkołę Podchorążych Artylerii Konnej w Włodzimierzu Wołyńskim. Marzył o pracy w dyplomacji. Miał do tego świetne zadatki. Był przystojny i znał kilka języków. Z racji praktyk odbytych w polskich konsulatach świetnie znał Europę. W styczniu 1939 roku, niedługo po odbyciu praktyki dyplomatycznej, został zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.

Początek II wojny światowej 

Karski został zmobilizowany w sierpniu 1939 roku. Wyruszył do swojej jednostki artylerii konnej w Oświęcimiu. Jego oddział kwaterował w koszarach, które w 1940 roku Niemcy przekształcą w obóz koncentracyjny Auschwitz. Rankiem 1 września Karskiego obudził ryk silników bombowców Luftwaffe. Niemieckie samoloty zrzuciły na miasto i koszary deszcz bomb zapalających. Szkody i straty materialne były ogromne. Dwie ocalałe baterie artylerii konnej stawiły opór nacierającym niemieckim czołgom. Jednak przed południem również one zostały zniszczone. Porucznik Karski wraz z resztkami 5 Dywizjonu Artylerii Konnej ruszył w kierunku Krakowa. Nie miał okazji walczyć z Niemcami. Wojska sowieckie zaatakowały Polskę 17 września. Karski dostał się do niewoli radzieckiej w Tarnopolu.

W obozie przejściowym w Kozielszczynie podał się za szeregowca. To kłamstwo ocaliło mu życie. Gdyby nie zataił swojego właściwego stopnia, dołączyłby do 4420 polskich oficerów, których rozstrzelało NKWD w lesie katyńskim w kwietniu/maju 1940 roku. Karski został objęty wymianą jeńców między ZSRR a Niemcami. Do wymiany doszło na moście granicznym w Przemyślu. Przez jakiś czas Karski był przetrzymywany w niemieckim obozie przejściowym w Radomiu. Zbiegł z niemieckiego transportu w listopadzie 1939 roku. Przedostał się do Warszawy. Tam podjął działalność konspiracyjną. W grudniu 1939 roku Karski napisał pierwszy raport dotyczący sytuacji ludności żydowskiej pod okupacją niemiecką i sowiecką.

Więzienie i ucieczka

Od stycznia 1940 roku był kurierem o pseudonimie „Witold”. Na pierwszą misję kurierską wyruszył do okupowanego przez Sowietów Lwowa, aby przekazać wytyczne dla tamtejszej komórki polskiego podziemia. Potem przełożeni wysyłali go na misje do Rządu RP na Uchodźstwie, który wówczas rezydował we francuskim mieście Angers. Tam Karski spotkał się z ministrem spraw wewnętrznych Stanisławem Kotem. W Paryżu spotkał premiera Rządu RP na Uchodźstwie i Wodza Naczelnego Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie generała Władysława Sikorskiego. Karski był również gościem generała Kazimierza Sosnkowskiego, który wówczas był najwyższym zwierzchnikiem polskiego ruchu oporu. W czerwcu 1940 roku Karski miał przewieźć do Francji mikrofilm z ważnymi materiałami od podziemia. Zamierzał przez Słowację dostać się na Węgry, a stamtąd nad Sekwanę. Jednak tym razem szczęście opuściło Karskiego. Po noclegu w melinie w Nowym Sączu udał się w stronę granicy ze Słowacją. Po jej przekroczeniu Karski nalegał, żeby zatrzymać się gdzieś i odpocząć. Był skonany po długiej wędrówce. Przewodnik uległ i zaprowadził naszego bohatera do chaty góralskiej. Tam mieli przenocować. Okazało się jednak, że Niemcy złapali jednego z przewodników. Na torturach ujawnił im przebieg tras kurierskich oraz nazwiska przewodników. Niemieccy i słowaccy żandarmi wpadli do chaty. Karski, wraz z przewodnikiem, został aresztowany. Jednak na chwilę zdołał wyrwać się mundurowym i wrzucić mikrofilm z niewywołanymi zdjęciami do beczki z wodą, która stała w kuchni. Liczył na to, że ulegnie zniszczeniu. Żandarmi jednak wyłowili film. Ku rozczarowaniu naszego bohatera cztery zdjęcia ocalały.

Podczas brutalnych przesłuchań w preszowskim więzieniu Karski do niczego się nie przyznawał. Cały czas powtarzał, że jest studentem, który jechał do Szwajcarii, aby uciec przed wojną. Jednak gestapowcy wiedzieli, że mają do czynienia z kurierem Polskiego Państwa Podziemnego. Upór przesłuchiwanego budził coraz większą frustrację śledczych. Po kolejnym przesłuchaniu kurier trafił do małej, obskurnej celi. Był strasznie poobijany i miał wybite cztery zęby. Czuł, że już dłużej nie wytrzyma śledztwa. Podjął próbę samobójczą, podciął sobie żyły obu rąk żyletką, którą znalazł w łazience. Został jednak odratowany. Początkowo trafił do preszowskiego szpitala. Skutecznie symulował ciężką chorobę. W związku z tym, jako ważny więzień, został przewieziony przez Gestapo na okupowane ziemie polskie. Trafił do szpitala w Nowym Sączu. Stamtąd dokonał brawurowej ucieczki, skacząc nago z okna szpitala. Uciekiniera podjęli żołnierze z oddziału ZWZ pod dowództwem podchorążego Zbigniewa Rysia. Nareszcie Karski był wolny. Jednak w odwecie za jego ucieczkę Niemcy rozstrzelali 32 zakładników w dniu 21 sierpnia 1941 roku. Po uwolnieniu Karski ukrywał się w majątku Kąty pod Krakowem. Od 1942 roku działał w Biurze Informacji i Propagandy AK.

Holocaust

Karski pełnił w podziemiu rolę kuriera i emisariusza politycznego. Na polecenie delegata rządu polskiego w lecie 1942 roku spotkał się z przywódcami żydowskiego podziemia – Menachemem Kirszenbaumem i Leonem Feinerem zrzeszonymi w Bundzie (żydowska, lewicowa, antysyjonistyczna partia, powstała w 1897 roku), którzy reprezentowali dwa główne ugrupowania: syjonistów i socjalistów. Obaj liderzy polityczni przedstawili emisariuszowi wstrząsające fakty dotyczące eksterminacji narodu żydowskiego przez niemieckiego okupanta. Mówili o bezradności swoich współbraci i sióstr wobec machiny zagłady. Powiedzieli, że nawet polskie i żydowskie podziemie nie zdoła ocalić wszystkich Żydów. Jedynie przywódcy tacy jak Churchill i Roosevelt są w stanie zmienić ich sytuację. Jednak najpierw muszą się od niej dowiedzieć od naocznego świadka. Ponadto podsuwali naszemu bohaterowi pomysły jak Alianci mogliby zmusić Hitlera do przerwania zbrodniczej polityki względem Żydów. Przedstawili też wytyczne dla polityków żydowskich na emigracji.

Na prośbę przywódców żydowskiego podziemia Karski dwukrotnie, potajemnie, odwiedził getto warszawskie. Ponieważ miał pamięć fotograficzną i umysł analityczny, z łatwością zapamiętywał to co zobaczył. Podczas obu wizyt widział obrazy śmierci i cierpienia. Nie mógł nikomu pomóc. Musiał iść za przewodnikiem. W czasie jednego z wejść do getta był świadkiem wstrząsającej sceny. Razem z przewodnikiem ukryli się. Na ulicy bowiem pojawiło się dwóch chłopców w mundurach Hitlerjugend. Rozmawiali i śmiali się. Nagle jeden z nich wyciągnął pistolet, wymierzył i wystrzelił w stronę okna. Rozległ się trzask tłuczonego szkła, a zaraz potem krzyk trafionej osoby. Kolega pogratulował rówieśnikowi udanego strzału, po czym wyszli z getta. Karski był wstrząśnięty. Bundowiec i syjonista namówili emisariusza, aby na własne oczy zobaczył jak wygląda eksterminacja Żydów. W mundurze strażnika ukraińskiej policji pomocniczej SS wraz z innym funkcjonariuszem tej formacji bez przeszkód wszedł na teren obozu przejściowego w Izbicy Lubelskiej. Był świadkiem makabrycznych scen podczas załadunku jednego z kolejnych transportów do obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze. Ponieważ był wrażliwy, miał ochotę krzyczeć, aby wreszcie ten horror się skończył. Jednak w ostatniej chwili towarzyszący mu Ukrainiec zamknął mu usta i udzielił Karskiemu reprymendy. Zachowanie Karskiego mogło narazić na szwank całą misję. Nasz bohater był tak wstrząśnięty tym co zobaczył w obozie w Izbicy, że niedługo potem zwymiotował.

Jan Karski w ostatnich latach swojego życia
Jan Karski w ostatnich latach swojego życia

Raport o Zagładzie. Podróż do Londynu i Waszyngtonu

Niedługo po wizytach w getcie warszawskim i obozie przejściowym w Izbicy, Karski wraz z bratem Marianem Kozielewskim (przedwojenny oficer polskiej policji, pierwszy komendant granatowej policji w Warszawie, w czasie okupacji komendant Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa w ramach Polskiego Państwa Podziemnego) spisał raport dotyczący eksterminacji Żydów przez Niemców na okupowanych na ziemiach polskich. Karski odbył długą i ryzykowną podróż przez Berlin, Francję, Hiszpanię i Gibraltar do Londynu. W listopadzie 1942 roku jego raport trafił na biurko Rządu RP na Uchodźstwie. Stał się podstawą do informowania opinii publicznej na Zachodzie przez władze polskie o Holocauście. W oparciu o raport Karskiego Minister Spraw Zagranicznych RP hrabia Edward Raczyński sporządził notę pt. „The Mass Extermination of Jews in German Occupied Poland” (pol. „Masowa eksterminacja Żydów w okupowanej przez Niemców Polsce”). W Londynie Jan Karski spotkał się z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthonym Edenem. Zdał mu raport z sytuacji Żydów w okupowanej Polsce. Podobnie jak innym czołowym brytyjskim politykom oraz ambasadorowi USA w Wielkiej Brytanii. Z raportem Karskiego zapoznała się też komisja ds. badania zbrodni wojennych kierowana przez sir Cecila Hursta. Karski przedstawił im też sytuację w okupowanej przez Niemców Polsce oraz strukturę i działania polskiego ruchu oporu.

2 grudnia 1942 Karski spotkał się z przywódcą Bundu na emigracji i zarazem członkiem Rady Narodowej RP – Szmulem Zygielbojmem. Przedstawił mu sytuację, jaka panowała w getcie jak i żądania przywódców żydowskiego podziemia, aby przedstawiciele Żydów na emigracji zaczęli demonstracyjną głodówkę, która miałaby skłonić przywódców zachodnich do udzielenia pomocy ginącym Żydom. Szmul gwałtownie zaprotestował. Jego zdaniem taka forma nacisku nie odniosłaby oczekiwanego skutku. O potwornościach dotykających jego rodaków wiedział od innego bundowca –  Leona Feinera. Od polskiego emisariusza chciał jedynie dowiedzieć się jakie są oczekiwania przywódców żydowskiego podziemia. Na pożegnanie powiedział do Karskiego: „Zrobię co w mojej mocy. Zrobię o co mnie proszą. Jeśli tylko będę mógł…” Bezskutecznie próbował nakłonić najwyższe władze aliantów zachodnich do interwencji. Planował też podjęcie publicznej głodówki. Ostatecznie z niej zrezygnował. Nocą z 12 na 13 maja 1943 roku, gdy wiadomo było już, że powstanie w getcie warszawskim zmierzało do nieuchronnej klęski, Szmul Zygielbojm popełnił samobójstwo. Otruł się gazem. W liście pożegnalnym z 12 maja do Prezydenta RP Edwarda Raczkiewicza i premiera gen. Władysława Sikorskiego pisał:

Nie mogę dłużej żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane. Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z bronią w ręku w ostatnim bohaterskim boju. Nie było mi sądzone zginąć tak jak oni i razem z nimi. Ale należę do nich i ich masowych mogił. Śmiercią swoją pragnę wyrazić najsilniejszy protest przeciwko bierności, z jaką świat przygląda się i dopuszcza do zagłady ludu żydowskiego. Wiem, jak mało znaczy życie, szczególnie dzisiaj. Ale skoro nie potrafiłem dokonać tego za życia, może śmiercią swą przyczynię się do wyrwania z obojętności tych, którzy mogą i powinni działać, by teraz jeszcze, w ostatniej bodaj chwili, uratować od niechybnej zagłady tę garstkę Żydów polskich, jaka jeszcze żyje”.

Jednak tragiczna i dość wymowna śmierć Szmula Zygielbojma odbiła się echem jedynie w alianckiej prasie. Za to była wstrząsem dla polskiego kuriera. Karski do końca życia obwiniał siebie o przyczynienie się do śmierci Szmula Zygielbojma.

Za swoje zasługi dla Polskiego Państwa Podziemnego Karski otrzymał dwukrotnie Order Virituti Militari w 1941 i 1943 roku. W maju 1943 roku Karski został wezwany do biura generała Władysława Sikorskiego – premiera Rządu RP na Uchodźstwie i Wodza Naczelnego Polskich Sił  Zbrojnych na Zachodzie. Polecił Karskiemu udać się do USA. Tam miał przedstawić swój raport o zagładzie Żydów.  Wtedy Karski widział generała po raz ostatni. Gen. Władysław Sikorski zginął 5 lipca 1943 roku w katastrofie lotniczej w Gibraltarze, do dziś nie wyjaśnionej.

W USA, podobnie jak w Wielkiej Brytanii, Jan Karski uczestniczył w rozmaitych spotkaniach, konferencjach, zebraniach, rozmowach i spotkaniach publicznych. Karskiego gościli m.in. sekretarz obrony Henry Stimson; podsekretarz stanu Adolf Berle; prokurator Francis Biddle; sędzia Sądu Najwyższego USA Felix Frankfurter (notabene Żyd z pochodzenia); arcybiskupi: Spellman, Strich i Mooney; rabini: Wise, Morris Waldman, Nahum Goldmann; a także przedstawiciele mediów i Hollywood oraz pisarze i artyści. Karski w 18 minut streszczał im swój raport o Holocauście. Większość słuchaczy albo nie dowierzała jego informacjom albo je ignorowała. Karski zyskał posłuch jedynie wśród amerykańskich rabinów.

28 lipca 1943 roku, wraz z Ambasadorem RP Janem Ciechanowskim, Karski został zaproszony do Białego Domu przez samego prezydenta USA Franklina Delano Roosevelta. Opowiedział o dokonującym się na ziemiach polskich Holocauście oraz przedstawił sugestie przywódców żydowskiego podziemia, które miałyby ukrócić zagładę, a także strukturę i działalność polskiego ruchu oporu oraz o terrorze niemieckim wobec Polaków. Proponował wystosowanie ultimatum przez wielkie mocarstwa wobec III Rzeszy: jeżeli Niemcy nie zaprzestaną mordować Żydów, wówczas ich miasta zostaną zbombardowane. Po każdym nalocie miały być zrzucane ulotki informujące Niemców o Holocauście. Kolejnym rozwiązaniem byłoby bombardowanie linii kolejowych prowadzących do obozów zagłady. Inną opcją było dostarczanie broni, paszportów i pieniędzy partyzantom oraz Żydom uciekającym przed zagładą. W pewnym momencie Roosevelt przerwał raport polskiego emisariusza na temat Żydów, mówiąc: „…Policzymy się z Niemcami po wojnie. Panie Karski, proszę mnie ewentualnie wyprowadzić z błędu, ale czy Polska jest krajem rolniczym? Czy nie potrzebujecie koni do uprawy waszej ziemi?” Prezydent USA ewidentnie zignorował wieści o Holocauście. Rabini amerykańscy zorganizowali marsz mający wywrzeć presję na Roosevelta, aby pomógł Żydom. Dotarli aż do Białego Domu. Jednak prezydent USA nie przejął się tą masową demonstracją. Wyszedł ze swojej rezydencji tylnymi drzwiami, aby zaszczycić swoją osobą jakąś uroczystość wojskową.

Państwa zachodnie, takie jak Wielka Brytania i USA, choć wiedziały o Holocauście, nie zrobiły absolutnie nic, aby pomóc ginącym Żydom. Śmierć wyznawców religii mojżeszowej była im obojętna. Podobnie zresztą jak zbrodnia katyńska. Przywódcy Zjednoczonego Królestwa i USA kierowali się cynizmem i wyrachowaniem w imię swoich partykularnych interesów. Nie uwierzyli polskiemu emisariuszowi. Ograniczyli się jedynie do potępienia zbrodni niemieckich. Jan Karski aż do śmierci uważał, że jego życiową porażką był fakt, iż przywódcy zachodni nie uwierzyli mu, a on sam nie zdołał nikogo uratować oraz przekonać Zachodu do udzielenia pomocy narodowi żydowskiemu i Polsce. Jednak nie do końca tak było. Jego zwycięstwo nie polegało na przekonywaniu do działania, lecz na tym, że zachował człowieczeństwo i miał odwagę mówić prawdę. Polski emisariusz nie był jedynym, który przekazał Zachodowi informacje o Holocauście. Alianci wiedzieli o masowej eksterminacji Żydów m.in. dzięki relacjom żydowskich uciekinierów oraz raportom rotmistrza Witolda Pileckiego. Po wyzwoleniu obozów koncentracyjnych i zagłady żołnierze brytyjscy i amerykańscy byli zszokowani tym co zastali.

Powojenne losy Karskiego

Karski, podczas pobytu w Ameryce, w 1944 roku napisał książkę pt. „Tajne państwo” (ang. „The Story of a Secret State”). Książka okazała się bestsellerem w USA. Została sprzedana w nakładzie 360 tysięcy egzemplarzy. Przetłumaczono ją na wiele języków m.in. szwedzki i francuski. Cieszyła się dużym powodzeniem w Wielkiej Brytanii. Do opanowanej przez komunistów Polski Karski nie mógł wrócić. Z oczywistych względów jego książka o Polskim Państwie Podziemnym nie mogła ukazać się w Polsce. Po wojnie podjął studia na jezuickim Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. Po ich ukończeniu w 1954 roku został wykładowcą tej prestiżowej uczelni. Na Wydziale Służby Zagranicznej przez 40 lat wykładał stosunki międzynarodowe i teorię komunizmu. Jednym z jego studentów był m.in. Bill Clinton, przyszły prezydent USA. W 1954 roku Karski otrzymał obywatelstwo amerykańskie.

Tymczasem brat Jana Marian Kozielewski w 1946 roku wyjechał z Polski do Francji. Dzięki posiadanym środkom finansowym Jan kupił bratu farmę w Montrealu. Marian Kozielewski wyemigrował najpierw do Kanady, a potem do USA. Za zasługi dla Polskiego Państwa Podziemnego w czasie okupacji niemieckiej Marian Kozielewski został trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Niepodległości. Jednak Marian Kozielewski nie potrafił się odnaleźć w nowej rzeczywistości jako emigrant. Zmarł śmiercią samobójczą w Waszyngtonie w 1964 roku.

W 1965 roku Jan Karski poślubił 54-letnią Polę Niereńską (tancerkę polską pochodzenia żydowskiego). Nie mieli dzieci. W 1970 roku Karski napisał monumentalną monografię pt. „Wielkie mocarstwa wobec Polski 1918-1945. Od Wersalu do Jałty”. Cztery lata później po raz pierwszy przyjechał do Polski. Spotkał się wtedy z ludźmi, którzy uratowali go z rąk gestapowców w szpitalu w Nowym Sączu.

W 1978 roku opowiedział francuskiemu reżyserowi Claude-owi Lanzmannowi o swoich rozmowach dotyczących Holocaustu, w szczególności kładąc nacisk na reakcje przywódców alianckich. Wtedy mógł o tym otwarcie opowiedzieć. W 1982 roku nasz bohater otrzymał od Instytutu Yad Vashem tytuł „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”. Karski pojechał wtedy do Izraela. W ogrodzie Instytutu posadził swoje drzewko.

W 1985 roku na ekrany kin wszedł film dokumentalny Claude’a Lanzmanna pt. „Shoah”(po hebrajsku „zagłada”, „Holocaust”). Dzięki tej produkcji świat dowiedział się o wojennej działalności bohaterskiego kuriera z Polski. Niestety, francuski reżyser nie pokazał w tym filmie wszystkich postaw Polaków wobec Żydów, a uwypuklił jedynie te negatywne. Pod tym względem jest to produkcja manipulująca faktami. Wydarzenia historyczne są przejaskrawione lub wręcz zafałszowane, co dla Polaków jest krzywdzące.

W 1992 roku śmiercią samobójczą zginęła żona Karskiego – Pola Niereńska. Dla kuriera była to wielka tragedia. Dwa lata później Jan Karski otrzymał honorowe obywatelstwo państwa Izrael. W maju 1995 roku Jan otrzymał za swoje zasługi dla Polski Order Orła Białego. Ponadto uhonorowany został tytułem doktora honoris causa ośmiu polskich i amerykańskich uniwersytetów. W 1998 roku w 50 rocznicę powstania państwa Izrael otrzymał nominację do Pokojowej Nagrody Nobla. W ostatnich latach życia Karski ciężko chorował. Zmarł w Waszyngtonie 15 lipca 2000 roku. Spoczął na cmentarzu na Wzgórzu Oliwnym w Waszyngtonie u boku tragicznie zmarłej żony.

Jednak to nie koniec historii kuriera Polskiego Państwa Podziemnego. 30 maja 2012 roku prezydent USA Barack Obama pośmiertnie uhonorował Jana Karskiego Medalem Wolności – najwyższym odznaczeniem cywilnym USA. Odznaczenie odebrał Adam Daniel Rotfeld – były Minister Spraw Zagranicznych RP. Podczas wręczania medalu prezydent USA dokonał rażącego przejęzyczenia mówiąc o „polskich obozach koncentracyjnych”. Po fali protestów administracja prezydenta dokonała sprostowania i wyraziła ubolewanie z powodu tego rażącego błędu.

Ławka Jana Karskiego w Parku Ocalałych w Łodzi
Ławka Jana Karskiego w Parku Ocalałych w Łodzi

Przesłanie Jana Karskiego

Przesłanie Jana Karskiego jest proste: należy bronić każdej istoty ludzkiej, niezależnie od rasy, statusu czy wyznawanej religii. Prawdę głosić odważnie, niezależnie od okoliczności. Życie każdej istoty ludzkiej jest niepowtarzalne i bezcenne. 

Od czasów legendarnego kuriera świat niewiele się zmienił. Wciąż trwają wojny i prześladowania. Chrześcijanie na Bliskim Wschodzie wciąż czekają na swojego Karskiego, który poinformowałby Zachód o ich tragicznym losie i nakłonił przywódców zachodnich do działania. Świat zachodni obojętnie patrzy na prześladowania chrześcijan i cierpienia mieszkańców Syrii, rozdartej wojną domową. Wciąż nie ustają prześladowania Tybetańczyków pod okupacją chińską. Duchowy przywódca Tybetu  – Dalajlama XIV (laureat Pokojowej Nagrody Nobla) jeździ po świecie i mówi o tragedii swojego narodu, a także wzywa Zachód do działania. Jednak nie wszyscy zachodni politycy stają po jego stronie. Boją się wywrzeć nacisk na Chińczyków, aby ukrócili prześladowania Tybetańczyków. Niestety, historia niczego nie nauczyła zachodnich polityków. Mało tego. Choć dla ratowania Żydów w czasie wojny Zachód nie zrobił nic, to jeszcze posądza Polaków o antysemityzm i współudział w Holocauście, tym samym odciążając Niemców – właściwych sprawców tej potwornej zbrodni.

Historia Jana Karskiego uczy nas, że w obliczu wszechobecnego zła, które nas otacza, nie możemy być obojętni. W religii judeo-chrześcijańskiej istnieje pojęcie współwiny. Jeżeli nie stajemy po stronie osoby, której w danej chwili dzieje się krzywda, stajemy się współwinni zbrodni. Trudniej złamać ducha ludzi, którzy są prawi, odważni i prawdomówni oraz mają silny kręgosłup moralny. Karskiemu nie zabrakło odwagi mówić o zagładzie Żydów przywódcom mocarstw zachodnich. Przy okazji obnażył ich cynizm i wyrachowanie. Jeżeli będziemy ludźmi prawymi, odważnymi i prawdomównymi i będziemy robić co w naszej mocy, aby zło zwalczać, wówczas możemy zmieniać świat wokół nas na lepsze. Nie dajmy się zdehumanizować i zachowajmy człowieczeństwo. Wojny i prześladowania słabszych przez silniejszych są efektem ludzkiego egoizmu, chciwości oraz znieczulenia na krzywdę drugiej osoby. W Muzeum Niemieckiego – Nazistowskiego Obozu Zagłady Auschwitz-Birkenau na ścianie jednego z bloków wisi tablica z cytatem amerykańskiego pisarza George’a Santayany: „Ci, którzy nie pamiętają przeszłości, skazani są na jej powtarzanie”. Oby koszmar Auschwitz już nigdy się nie powtórzył.

Konrad Kaczmarek

absolwent Stosunków Międzynarodowych w trybie dwujęzycznym polsko-angielskim na specjalizacji Dyplomacja i Studia Międzykulturowe w Collegium Civitas. Specjalizuje się w historii techniki wojskowej i bitwach oraz działaniach oddziałów specjalnych w czasie II wojny światowej.

No Comments Yet

Comments are closed