5 czerwca 2017 r. – ponury dzień w historii dyplomacji Kataru. Oto bowiem emirat został oficjalnie wykluczony z kręgu przyjaciół przez kilka potężnych państw arabskich. Arabia Saudyjska, a w ślad za nią Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Bahrajn zdecydowały się zerwać stosunki dyplomatyczne z Katarem, czym dały wyraz najwyższej krytyki wobec działań tego księstwa na arenie międzynarodowej. Co tak naprawdę stało u przyczyn zerwania stosunków dyplomatycznych z Katarem? Jak to zdarzenie wpłynie na przyszłość emiratu? I oczywiście, co na to prawo międzynarodowe?
Autor: Mateusz Osiecki
Zdaniem wielu ekspertów, posunięcie to nie powinno nikogo dziwić – choć rządy Kataru i innych pobliskich państw wiązała bliska współpraca, to jednak rosnące napięcia oraz skrajnie różne podejście do wielu kwestii w polityce zagranicznej stopniowo te relacje pogarszały. Relacje na linii Doha-Rijad od wielu lat ulegały degradacji. Arabia Saudyjska i inne kraje oskarżały Katar o wspieranie organizacji terrorystycznych działających na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce. I choć oficjalnie emirat jest członkiem koalicji sprzymierzonej przeciwko ISIS, to jednak wiele państw kilkukrotnie składało doniesienia o tym, jakoby właśnie Katar wspierał tę organizację dostawami broni i amunicji. Doha musiała też kilkukrotnie tłumaczyć się w kwestii wspierania Bractwa Muzułmańskiego – ekstremistycznego ugrupowania, które w większości krajów arabskich zostało uznane za organizację terrorystyczną, a złą sławą okryło się, gdy w 2013 r. podjęło próby obalenia egipskiego rządu. Na liście „grzechów” Kataru wyliczonych przez inne państwa arabskie znajdują się także wzmacnianie działań Al-Kaidy, afgańskich talibów, czy organizacji Frontu Nusra. Katar wielokrotnie zaprzeczał oskarżeniom twierdząc, że nie ma nic wspólnego z ugrupowaniami terrorystycznymi.
Kolejną kwestią, której Rijad nie mógł podarować Dosze jest popieranie polityki Iranu. Tradycyjnie sunnicka Arabia Saudyjska od dekad walczy ze skrajnie szyickim Iranem o dominację w regionie i nigdy nie zaakceptowała starań Teheranu o zdobycie technologii broni jądrowej. Oba państwa prowadzą także odmienną politykę zagraniczną. O ile rodzina Saudów zawsze deklarowała sojusz ze Stanami Zjednoczonymi, Francją, czy Wielką Brytanią, o tyle obecna władza w Iranie negowała wartości zachodnie i bliżej współpracowała z Rosją, czy Chinami. Ponadto w narracji Teheranu wielokrotnie głoszona była idea zniszczenia państwa Izrael, zaś Rijad od kilku lat oferował Izraelowi współpracę i sygnalizował gotowość do dialogu pod warunkiem pokojowego rozwiązania kwestii palestyńskiej. Eskalacja kryzysu przypadła na styczeń 2016 r., kiedy to Arabia Saudyjska zerwała stosunki dyplomatyczne z Iranem. Manewr ten nie wpłynął zasadniczo na stosunki na linii Doha-Teheran, które od lat są bardzo dobre. Oba państwa kontrolują bowiem wspólnie największe złoża gazu ziemnego na świecie i blisko ze sobą współpracują w kwestii handlu złożami.
Bahrajn, ZEA i Arabia Saudyjska już raz wysłały Katarowi sygnał, aby ten zmienił swoją politykę. W 2014 r. wszystkie trzy państwa odwołały na kilka miesięcy swoich ambasadorów w Dosze protestując tym samym wobec mieszania się w ich sprawy wewnętrzne właśnie przez Katar. Czarę goryczy prawdopodobnie przelała wypowiedź emira Kataru, w której krytycznie ocenił aktualną politykę Arabii Saudyjskiej. Nagrana wypowiedź została opublikowana pod koniec maja 2017 r. na antenie telewizji Al-Jazeera. Stronę internetową tej stacji, jak i kilka innych katarskich portali informacyjnych zablokowały w geście protestu rządy królestwa Saudów, ZEA, Bahrajnu oraz Egiptu. Krótko potem, 5 czerwca doszło już do wspomnianego zerwania stosunków dyplomatycznych z Katarem przez wszystkie 4 mocarstwa. W ciągu kilku kolejnych dni podobnego aktu dokonały Jemen, Malediwy, Libia, Mauretania i Komory.
Zerwanie stosunków dyplomatycznych to akt dość rzadko wykonywany w relacjach między państwami. Stanowi z reguły wyraz potępienia dla działań rządu lub jest reakcją na poważne naruszenie prawa międzynarodowego. I o ile samo nawiązanie stosunków dyplomatycznych nastąpić może jedynie za obopólną zgodą zainteresowanych państw (co wynika z art. 2 Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych), o tyle ich zerwanie lub zawieszenie może być podjęte z inicjatywy jednej strony. Prawo międzynarodowe nie poświęca tej czynności zbyt wiele uwagi, a podstawową prawną dlań jest art. 63 Konwencji wiedeńskiej o prawie traktatów, który stanowi, że zerwanie stosunków dyplomatycznych lub konsularnych między stronami traktatu nie wpływa na stosunki prawne ustanowione między nimi przez traktat. Oznacza to mniej więcej tyle, że samo podjęcie decyzji o zerwaniu stosunków nie implikuje automatycznie wygaśnięcia między państwami jakiegokolwiek obowiązku wynikającego z umowy międzynarodowej. I tak wiele zawartych w przeszłości traktatów między Katarem a Egiptem, Bahrajnem, Arabią Saudyjską i innymi państwami nadal pozostaje w mocy. Członkostwo Kataru w Lidze Państw Arabskich oraz Radzie Współpracy Zatoki Perskiej nadal jest aktualne (jednakże pozostali członkowie mogą zagłosować nad jego wykluczeniem)[1].
Nie zmienia to jednak faktu, że konsekwencje takiego obrotu spraw są dla Dohy niezwykle dotkliwe. W pierwszej kolejności należy wskazać, że wszystkie 4 państwa zdecydowały o zamknięciu swojej przestrzeni powietrznej dla samolotów zarejestrowanych na terytorium Kataru. Szczególnie ucierpi na tym narodowy przewoźnik księstwa – linie lotnicze Qatar Airways. Jako że Konwencja o międzynarodowym lotnictwie cywilnym zabrania w art. 3 c) przelotu nad terytorium państwa, jeśli to nie udzieli stosownego zezwolenia, katarskie samoloty są zmuszone omijać przestrzeń powietrzną swojego sąsiada oraz kilku innych państw, co powoduje wydłużenie czasu lotu na niektórych trasach. Niezastosowanie się do tego zakazu może skutkować przymusowym lądowaniem lub przechwyceniem samolotu (zgodnie z art. 3 a) Konwencji).
Poza drogami lotniczymi, również i wiele morskich tras zamknięto dla katarskich statków. Ponieważ morskie wody wewnętrzne państw stanowią na mocy art. 1 Konwencji o prawie morza integralną część ich terytorium, rządy mogą w zasadzie swobodnie decydować o tym, które statki mają prawo przez nie przepływać. Zakaz dotyczący jednostek pływających pod katarską banderą obejmuje zatem także wpływanie i cumowanie w portach tych państw, co uniemożliwia prowadzenie przez emirat handlu morskiego z Arabią Saudyjską i pozostałymi krajami, które wydały zakaz. Ograniczenia te nie powinny jednak wpłynąć zasadniczo na komunikację morską księstwa z krajami europejskimi, albowiem przepływ przez Kanał Sueski, choć regulowany przez spółkę mającą siedzibę w Egipcie, jest na mocy art. 1 Konwencji Konstantynopolitańskiej otwarty dla wszystkich statków, niezależnie od przynależności państwowej.
Nie sposób nie wspomnieć także o skutkach, jakie kryzys dyplomatyczny może wywołać wobec obywateli poszczególnych państw. Otóż każde suwerenne państwo ma prawo do wykonywania pełnej i wyłącznej kompetencji na swoim terytorium, także wobec cudzoziemców. Na przykład, państwo może zdecydować, czy wewnątrz jego granic mogą w ogóle przebywać obywatele obcego kraju. W omawianym przypadku Egipt, Bahrajn, Arabia Saudyjska i ZEA zdecydowały, że po zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Katarem, obywatele tego ostatniego mają 48 godzin, aby opuścić ich terytoria. Fakt ten może mieć kolosalny wpływ na sytuację społeczno-gospodarczą każdego z mocarstw, albowiem przepływ osób między nimi, zwłaszcza w ostatnich latach był znaczny.
Wielu ekspertów zadaje pytanie jak długo ten kryzys może potrwać i jakie dalsze konsekwencje poniosą poszczególne państwa. Z pewnością w dużej mierze będzie zależało to nie tylko od samego Kataru, ale pozostałych mocarstw światowych. Wiele państw, w tym Rosja, Turcja, Iran i Wielka Brytania już wystosowały wezwania do rozwiązania konfliktu drogą pokojową. Z kolei Stany Zjednoczone jednoznacznie poparły reakcję Saudów i pozostałych państw na domniemane działania Kataru, zaś przedstawiciel rządu Izraela oświadczył, że teraz Arabowie i Izraelczycy „płyną teraz na jednej łodzi. Łodzi, której kierunkiem jest walka ze światowym terroryzmem”. W procesie pojednania Dohy z dawnymi przyjaciółmi swoją pomoc, jako mediator, zaoferował Kuwejt. Trudno zatem na razie przewidzieć dokładną przyszłość tego konfliktu. Jedno jest pewne: teraz na Bliskim Wschodzie jest naprawdę gorąco. Dosłownie i w przenośni.
[1]Stało się tak np. z Egiptem w 1979 r., kiedy Rada Ligi Arabskiej postanowiła usunąć go z listy członków w reakcji na podpisanie porozumień w Camp David przez prezydenta Egiptu, Anwara Sadata.
Mateusz Osiecki – doktorant w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych, Wydział Prawa i Administracji, Uniwersytet Łódzki