„Bawełna” Makiejewki i problemy mobilizacji rosyjskiej

Tegoroczny program noworoczny dla Rosjan został całkowicie zdeterminowany przez „operację specjalną”. Przy tradycyjnym „błękitnym ogienku” podrzędne dowcipy o „ekspansji” Federacji Rosyjskiej nie tworzyły świątecznej atmosfery, ale wzbudzały poczucie sztuki teatralnej, która właściwie skrywała beznadziejność co do przyszłości. Sztuczny obraz dopełniało zmilitaryzowane wystąpienie Putina, dla którego dekoracją stali się pracownicy Federalnej Służby Ochrony w roli rosyjskich żołnierzy okupacyjnych. Kremlowski dyktator w swoim przemówieniu szukał motywacyjnych apeli do swojego ludu, aby jeszcze raz wyjaśnić, dlaczego powinni umierać na obcej ziemi. A w tym samym czasie, wraz z dźwiękami noworocznych dzwonów, zagrzmiała kanonada HIMARSów, zadając agresorowi kolejne znaczne straty na terenach czasowo okupowanych.

Pawło Łodyn

Autor: Pawło Łodyn

Z jakiegoś powodu dowódcom na miejscu przyszło na myśl, że umieszczenie nowo przybyłych zmobilizowanych (głównie z rejonu samaryjskiego) i ogromnych zapasów amunicji pod jednym dachem w szkole zawodowej w Makiejewce obwodu donieckiego to świetny pomysł, albo jak mówią dzisiaj, lifehack. Fałsz takiego planu został dosłownie i w przenośni obalony przez Sily Zbrojne Ukrainy i uderzenia zachodniej artylerii. Od dwustu do czterystu okupantów zostało zlikwidowanych, co wywołało szok i ciszę po stronie rosyjskiej.

Ciszę przerwało Ministerstwo Obrony terrorystów, określając liczbę zabitych najpierw o 63, a później o 89. Wskazuje jednak na to, że kierownictwo wojskowo-polityczne na Kremlu już dawno utraciło wyłączną kontrolę nad kanałami komunikacji i monopolistyczną dystrybucję wrażliwych informacji w warunkach wojennych. W przeciwieństwie do oficjalnej linii, propagandowe kanały telegramów wzywały bardziej znaczące liczby strat i zarzucały dowództwu. Szczególnie aktywne w krytyce były strony związane z Jewgienijem Prigożynem, który zajmuje sprzeczne stanowisko w stosunku do rosyjskiego Sztabu Generalnego i pozycjonuje swoich „wagnerowskich” zbirów jako alternatywę.

Konsekwencje „bawełny” w Makiejewce utrudniają okupantowi przygotowanie bazy propagandowej dla planowanej nowej fali mobilizacji. Ukraińskie władze rozumieją możliwość takiego kroku – w przededniu nowego roku minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow zwrócił się do obywateli rosyjskich, wzywając ich do ignorowania wezwań i ostrzegając przed możliwością zamknięcia granicy i wprowadzenia stanu wojennego w całej Federacji Rosyjskiej. Prezydent Wołodymyr Zełenski coraz częściej odwołuje się do tego tematu w swoich przekazach wideo. O tym, że wydarzenia w Makiejewce, kiedy skoncentrowane siły wroga zostały rozbite kilkoma uderzeniami, podważą dalsze działania mobilizacyjne agresora, świadczy fakt, że wzmianka o mobilizowanych jako ofiarach klęski zniknęła z meldunku rosyjskiej agencji TASS.

Kreml stara się stworzyć w świadomości społeczeństwa obraz wojny „ludowej”, zastraszyć i przekonać Ukrainę, że wojny na wyczerpanie nie wygra, bo zasoby ludzkie Rosjan są wielokrotnie większe. Jednak w przeciwieństwie do sowieckiego okresu II wojny światowej, dziś to Rosjanie są agresorem, a poparcie Zachodu jest całkowicie po stronie Ukraińców. Wraz z początkiem nowego roku nadchodzą wieści o przewidywanej dostawie czołgów, co znaczy usunięcie ograniczeń w dostarczaniu zachodnich ciężkich pojazdów opancerzonych. Kreml rozumie sytuację, więc szuka różnych sposobów na przerwę, przegrupowanie i przygotowanie nowych sił. Z tego powodu ogłaszane jednostronne „świąteczne rozejmy” (który jednak był natychmiast jednostronnie łamany). Ale to tylko odroczenie nieuniknionego – ostatecznej klęski Rosji.

Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed