W tej chwili niepowodzenie planowanego przez Władimira Putina blitzkriegu jest faktem dokonanym. Znaczne straty w sprzęcie i składzie osobowym rosyjskich Sił Zbrojnych, które najechały na Ukrainę, zmieniły ostateczny ton retoryki Kremla wobec Kijowa i zmusiły rosyjskie władze do rozpoczęcia procesu negocjacyjnego. Według ekspertów jedną z form pokojowego uregulowania sytuacji jest uzyskanie przez Ukrainę statusu „neutralności”, co sprawia, że kwestia tzw. „finlandyzacji Ukrainy” jest szczególnie dotkliwa.

Autor: Pawło Łodyn
Mówi się, że w samej Finlandii słowo „finlandyzacja” jest dla wielu wręcz nieprzyzwoite. Teraz tak samo jest postrzegane ono w Ukrainie. Pojęcie „finlandyzacji” zostało po raz pierwszy wprowadzone do dyskursu politycznego w 1953 roku przez austriackiego ministra spraw zagranicznych Karla Grubera. W latach 60., w wyniku dyskusji między Richardem Leventhalem, profesorem nauk politycznych na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie, a Walterem Holsteinem, profesorem prawa międzynarodowego, termin ten zaczęto szeroko zastosować w nauce. Przede wszystkim opisywał politykę państw, które znajdowały się w strefie bezpośrednich wpływów ZSRR i zachowały swoją suwerenność bez poddawania się sowieckiej inwazji wojskowej. Dla Niemiec i Austrii „sowieckie zagrożenie” stawiało pod znakiem zapytania istnienie państwowości jako takiej, więc musieli pójść na pewne ustępstwa na rzecz własnej suwerenności.
Sowiecko-fiński traktat o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy, podpisany w 1948 r., znacznie ograniczył suwerenność Finlandii. Helsinki oddały część swojego terytorium, ograniczyły własne siły zbrojne i prowadziły politykę neutralności. Z kolei Moskwa zapewniła, że nie zaatakuje Finlandii.
Niemniej, w kontekście Realpolitik, w chwili obecnej dla Ukrainy „finlandyzacja” musi wiązać się z wydarzeniami poprzedzającymi porozumienie. Mówimy o osobliwościach wojny sowiecko-fińskiej z lat 1939-1940. Najbardziej drażliwym aspektem tej kwestii dla sowieckiej, a później rosyjskiej nauki historycznej, są straty stron konfliktu. Liczby znacznie się różnią: wiarygodni badacze zachodni wskazują na straty sowieckie liczone w przedziale od 422 000 do 722 000 zabitych, podczas gdy strona rosyjska wskazywała wyłącznie na około 100 000. W każdym razie ważne jest to, że te setki tysięcy sowieckich najeźdźców zginęły w ciągu 105 dni – jak długo trwała wojna zimowa. Dlatego jedyną akceptowalną „finlandyzacją” dla Ukrainy jest możliwość wyeliminowania 422 000 rosyjskich żołnierzy w 105 dni. I nic więcej.
Na koniec rozważać, warto wspomnieć o jeszcze jednym ilustracyjnym rezultacie „finlandyzacji”. Po upadku żelaznej kurtyny ludzie w ZSRR, zwłaszcza w regionie Leningradu, masowo emigrowali do Finlandii. Powód był prosty. W związku z panującą biedą oraz całkowitymi niedoborami w ZSRR, Wielkorusi zapomnieli o swoich imperialnych ambicjach i starali się kupować wysokiej jakości żywność i nowoczesną technologię w Finlandii. W niedalekiej przyszłości z pewnością przekonamy się, jak historia powtórzy się w formie farsy – podróż z Petersburga do Helsinek po najnowszy iPhone staje się wszak już rzeczywistością.
Pawło Łodyn – politolog, dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie