Przeciw upiorom przeszłości: wybory parlamentarne w Polsce widziane z Ukrainy [KOMENTARZ]

W ostatnich latach użycie mechanizmów polityki historycznej stało się w Polsce jedną z głównych metod mobilizacji elektoratu. Swego czasu rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość pomyślnie wykorzystała ten czynnik w walce z oponentami, których tym samym przedstawiano jako „za mało” patriotyczne. Z hasłami powrotu „prawdziwego patriotyzmu” w odpowiedzi na liberalne podejście byłej władzy Platformy Obywatelskiej (i PSL), konserwatystom pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego udało się sformować poważną elektoralną bazę, a koniec końców zdobyć zwycięstwo i dojść do władzy w 2015 r. Ostatnie socjologiczne badania przekonują o tym, że PiS najprawdopodobniej u władzy pozostanie, choć wciąż nie można jednoznacznie wskazać, jak duże może być to zwycięstwo.

Sejm RP / CC BY-SA 3.0 pl, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=47077419

Autor: Pawło Łodyn

Warto zaznaczyć, że w dzisiejszej kampanii wyborczej do Sejmu kwestie odnoszące się do polityki historycznej są marginalne. Niedawna wizyta do Polski nowego prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego, pozwoliła roztopić lodowe nawarstwienia, swoistą „pozostałość” po poprzednim prezydencie Ukrainy, Petrze Poroszence, w stosunkach polsko-ukraińskich. Dla polskiego kierownictwa zasadniczo ważnym czynnikiem jawiła się gotowość szóstego prezydenta Ukrainy do budowania stosunków niejako od nowa. I wizyta Wołodymyra Zełenskiego potwierdziła te oczekiwania. Wśród tematów współpracy ekonomicznej i wyzwań w sferze bezpieczeństwa, podczas wizyty podjęto również kwestię wznowienia polskich poszukiwań i ekshumacji w Ukrainie. W Warszawie zademonstrowano gotowość aktywizowania współpracy między krajami, a obietnica Wołodymyra Zełenskiego dotycząca skasowania moratorium na wskazane prace została wkrótce oficjalnie spełniona.

Poprzez udzielenie Polsce formalnej zgody na wznowienie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na swoim terytorium, jak wydaje się, Ukraina rozbroiła jedną z bomb w relacjach Warszawy i Kijowa. Zagadnienie, które w ostatnim czasie było jedno z najostrzejszych w stosunkach polsko-ukraińskich, zostało praktycznie rozwiązane pozytywnie. Fakt ów wskazuje na to, że PiS będzie zainteresowane w budowaniu dobrych relacji z nową władzą w Kijowie. Nie należy się spodziewać od nowego prezydenta Ukrainy „debanderyzacji” (cokolwiek miałoby to oznaczać), jednak retoryki narodowo-patriotycznej będzie z pewnością dużo mniej nad Dnieprem. Warto jednak przy tym zaznaczyć, że PiS jest niejednorodne, to duża i wielowarstwowa partia z wewnętrznymi frakcjami. W ostatnim roku w partii Kaczyńskiego pojawiła się przecież silna grupa narodowców. Stało się to głównie dzięki rozłamowi w szeregach frakcji Kukiz-15 i przejściu takich parlamentarzystów jak Sylwester Chruść, Tomasz Rzymkowski czy Adam Andruszkiewicz w szeregi partii z Nowogrodzkiej. Czy politycy ci znajdą się w nowym Sejmie, dowiemy się już 13 października. Liberałowie i partie lewicowe, dla których kwestie pamięci historycznej nie są fetyszem, zachowują pewne umiarkowanie, wierząc, że można osiągnąć kompromis w wielu – także nieraz skomplikowanych – sprawach.

Należy wskazać, że pewne siły polityczne w Polsce, co również pojawiło się w kampanii wyborczej, choć może nie na taką skalę jak wcześniej, pragną zwiększyć swój ranking popularności wśród wyborców akurat kosztem gry na uczuciach narodowych. Te siły można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej wchodzą te, które wytrwale i stale wykorzystują przeszłość do swoich podstępnych interesów. Antyczni Grecy nazywali podobnych ludzi (niezdolnych do myślenia politycznymi kategoriami i działania w interesach swojego państwa) „idiotami” – dziś często można wskazać, że to „pożyteczni idioci”, użyteczni nawet bez swojej wiedzy dla innego państwa, mającego swoje ważkie interesy w kraju, w którym takie osoby funkcjonują. Do drugiej grupy zaś zaliczają się ci, którzy świadomie i, można powiedzieć, pod dyktandem zewnętrznego gracza upolityczniają historię.

Tym graczem jest Rosja, która wręcz systemowo próbuje wbić klin między Polakami a Ukraińcami. I to nie jest rzecz jasna żadna nowość. Rosja tak czyniła zawsze, jeszcze w czasach Imperium Rosyjskiego. Pamiętajmy, że podzielone przez etniczne nieporozumienia i spory o to, co ktoś kiedyś miał lub nie powinien mieć, nasze narody nie stanowią żadnego strategicznego zagrożenia dla Kremla, pozostając raczej przedmiotem jego ekspansjonistycznej polityki. Nie trzeba głębokiej analizy, żeby stwierdzić, że omawiane działanie jest istotą rozwoju imperium rosyjskiego (pod każdą postacią) od czasów królestwa moskiewskiego. Historia zna jednak przykłady tego, że kiedy Polacy i Ukraińcy jednoczyli się i politycznie, i wojskowo, to Moskwa była bliska swojego upadku. Nie zapominajmy o tym, ścierając się na argumenty natury historycznej.

Warto wskazać, że dla Kremla tradycyjnymi sposobami realizacji wskazanego kursu jest wykorzystanie fenomenu organizacji Czarnych Sotni, które w Rosji nie zaznały przemian od XIX stulecia, a we współczesnej Europie zostały „wszczepione” do partii skrajnie prawicowych lub ultralewicowych, a także ruchów nacjonalistycznych (nieraz nawet nazistowskich). W Polsce najbardziej wygodnymi dla Rosji partiami czy organizacjami, rozkręcającymi antyukraińską, ale też antyamerykańską i antyeuropejską narrację, są: ruch Kukiz-15 (obecnie w sojuszu z PSL) oraz międzypartyjny blok Konfederacja (do jej składu wchodzą Korwin, Ruch Narodowy, Młodzież Wszechpolska i inne pomniejsze ugrupowania). Populiści i prawicowi radykałowie z Konfederacji, upolityczniając pytania pamięci historycznej, stwarzają korzystne dla Kremla tło informacyjne. Partie te sympatyzują z realizacją przez Rosję polityki rewanżyzmu wobec Ukrainy, choć oczywiście mają swoją własną podmiotowość i nie można stwierdzić, żeby koordynowały swoje działania z Moskwą (a przynajmniej nie zawsze).

Struktury pozostające na marginesie polskiego życia politycznego, takie jak Zmiana, Falanga, Obóz Wielkiej Polski, Narodowe Odrodzenie Polski, Obóz Narodowo-Radykalny czy Samoobrona Rzeczpospolitej Polskiej są już całkowicie prorosyjskie, otrzymując od Kremla wsparcie organizacyjne i finansowe. Charakteryzują się antyamerykanizmem, antysemityzmem oraz ukrainofobią. Wykonując zadania swoich mocodawców, podczas kampanii wyborczej nierzadko przeprowadzały skandaliczne akcje, związane z kwestiami historycznymi i ich wpływem na współczesność. Na przykład, obwiniają Ukraińców w pogorszeniu sytuacji ekonomicznej w Polsce: rzekomo ich obecność w kraju stała się jedną z przyczyn obniżenia płacy zarobkowej itd. Starając się włączyć takie radykalne, ale i marginalne wypowiedzi do głównego nurtu polskiej polityki, mają nadzieję i starają się wzbudzić nienawiść do Ukraińców, co jest korzystne dla Kremla.

Dyskusja na temat „polityki historycznej” jest ważną częścią szerszej polityki państwa. Wymaga jednak wzajemnej mądrości i współczucia. Pojednanie między narodami jest procesem społecznym, długim i bardzo trudnym. Być może nowi posłowie Sejmu skorzystają z okazji i obniżą temperaturę wokół kontrowersyjnych kwestii, zwłaszcza w relacjach Warszawy i Kijowa. We współczesnym świecie, w którym co krok pojawiają się nowe wyzwania i zagrożenia, cienie przodków nie muszą pozbawiać szans budowania dobrosąsiedzkich relacji przez narody, których historia nie zawsze była przykładem przyjaznych stosunków. 13 października w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Przebieg bieżącej kampanii wyborczej daje powód do nadziei, że siły prokremlowskie – które w Polsce zawsze pozostawały na szczęście z boku głównego nurtu politycznego – zostaną pokonane.

Pawło Łodyn – ukraiński korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy”; zastępca prezesa organizacji pozarządowej „Centrum Politycznych Narracji Demokracji”

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed