Wśród ukraińskich nacjonalistów [REPORTAŻ]

Na wschodzie Ukrainy trwa wojna. W 2014 r. sformowano podlegający MSW Ukrainy ochotniczy batalion „Azow”, który walczy w Donbasie z prorosyjskimi separatystami, dziś już jako pułk. Formacja azowska nie poprzestała jednak na samej walce zbrojnej. Z jej szeregów wyłoniono osoby o aspiracjach politycznych, czego skutkiem było utworzenie w 2016 r. partii Korpus Narodowy. Podobny szlak bojowy przeszła również organizacja Prawy Sektor. Kim są zatem – tak mitologizowani u nas – dzisiejsi ukraińscy nacjonaliści?

Korpus Narodowy / fot. profil FB Korpus, publikujemy za zgodą

Autor: Hubert Kowalski

Określają się jako ukraińscy nacjonaliści. – Podkreślanie ukraińskości jest ważne szczególnie dziś, gdy siły rosyjskie dążą do zbudowania wielkiego „ruskiego” świata. Byłoby im na rękę, gdybyśmy nie pielęgnowali ukraińskiego języka i kultury, nie okazywali solidarności z rodakami, a jednak robimy to. Na tym właśnie polega nasz nacjonalizm – mówią. – Przez naszą ideologię chcemy sami siebie hartować, rozwijać się fizycznie, ale również kształcić, aby móc przeciwstawić się własnym słabościom, a dzięki temu stajemy się silniejsi i wytrwalsi w walce z wrogami – dodają.

Prawy Sektor to formacja, która powstała podczas Majdanu pod koniec 2013 r. Pod sztandarami tak OUN, jak i UPA aktywnie włączyli się w walki z siłami prezydenta Janukowycza. Później przeciwstawili się również prorosyjskim separatystom w wojnie na wschodzie Ukrainy. Nawiązują do ideologii Stepana Bandery. Obecnie działają jako partia polityczna. – W Prawym Sektorze podoba mi się to, że mamy bardzo różnych ludzi. Są Żydzi, są ci, którzy nie lubią Żydów, byli pracownicy organów ścigania, ale także byli więźniowie – powiedział w reportażu telewizji Biełsat „Kent”, żołnierz I kompanii szturmowej 5. batalionu ochotniczego korpusu Prawego Sektora, który walczył pod Donieckiem w 2015 r. – Ja walczę przeciwko sowieckości. Żeby ta radzieckość w końcu wymarła, żeby moje dzieci w ogóle nie wiedziały, co to jest. Chcę, aby mieszkały w normalnym europejskim kraju – mówił „Podolanin”, dowódca kompanii.

 

Sprzeciwiają się postulatom udzielenia amnestii dla separatystów. – To terroryści. Niestety, jesteśmy zmuszeni do walki z nimi na śmierć i życie – mówią aktywiści ruchu azowskiego. Środowisko azowskie rozpoczęło walkę z separatystami w okolicach Charkowa jako „Czarne ludziki”. Miało to miejsce jeszcze przed utworzeniem batalionu. Później do walki z rosyjskim imperializmem w batalionie „Azow” włączyli się również ochotnicy z… Rosji, a także z państw skandynawskich oraz z Włoch. Po sformowaniu, batalion „Azow” przeprowadzał treningi niedaleko Berdiańska w obwodzie zaporoskim, a także patrolował okolice Mariupola. Bojownicy „Azowa” pierwszy bezpośredni udział w walkach wzięli na początku maja 2014 r., gdy starli się z grupami dywersyjnymi w okolicach Mariupola.

Pułk Azow / fot. FB Korpusu Narodowego, publikujemy za zgodą

Batalion został przekształcony w pułk „Azow”, który założył szkołę sierżanta, noszącą imię Jewhena Konowalca, dowódcy Strzelców Siczowych i przewodniczącego międzywojennej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Absolwenci szkoły są nazywani „Konowaletami”. Sierżanci są rdzeniem każdej nowoczesnej armii na świecie, ponieważ ich zadaniem jest szkolenie personelu. Jednak rola sierżantów w armii ukraińskiej została niemal całkowicie zmarginalizowana, co przełożyło się na liczne problemy w procesie szkolenia i edukacji ochotników. Pułk wciąż kontynuuje walkę z prorosyjskimi separatystami na wschodzie Ukrainy.

Bojownicy byli oskarżani o powiązania z neonazistami ze względu na symbol pułku, który jest kojarzony z nazistowskim znakiem „wolfsangel”. Jednak sami nacjonaliści ukraińscy odcinają się od nawiązań do III Rzeszy. – Logo „Azowa” zawiera symbol hasła „Idea Nacji”, czyli połączenia liter „I” oraz „N”. Do reformy Piotra I w ukraińskim alfabecie była łacińska litera „N”. Hasło oznacza, że interesy narodu ukraińskiego stawiamy ponad naszymi prywatnymi interesami i ponad interesami jednostki – mówią aktywiści „Azowa”.

Idąc piękną lwowską starówką, gdzie obok języka ukraińskiego często słyszy się język polski, zmierzałem do tajemniczego miejsca o nazwie „Kryjówka”. Przed ciemnymi drzwiami stała kilkuosobowa kolejka. – Sława Ukrajini – usłyszałem pytający głos zza drzwi. Należało odpowiedzieć „Herojam sława”, wtedy można wejść do środka. – Ty nie Moskal? – zapytał mężczyzna ubrany w mundur Ukraińskiej Powstańczej Armii. – Nie, Polak – odparłem. Mężczyzna uśmiechnął się, wręczając mi blaszany kieliszek z mocnym trunkiem, po czym wskazał mi schody wiodące w dół. „Kryjówka” jest restauracją stylizowaną na leśną kryjówkę UPA. Wlad Kowalczuk, Ukrainiec studiujący w Polsce, siedział przy jednym ze stolików.

Wlad rozpoczął swoją działalność w organizacjach nacjonalistycznych w 2010 r. Jak wszyscy w ruchu azowskim ćwiczy walkę nożem, ale również pisze artykuły publicystyczne. W Korpusie Narodowym odpowiada za rozwijanie relacji z Polakami, w tym z polskimi środowiskami nacjonalistycznymi. – Są w Polsce ludzie, którzy mówią, że „z banderowcami się nie rozmawia”, jest ich niestety bardzo wielu, chociaż jednocześnie przyznaję, że są również tacy, którzy odnoszą się pozytywnie do mnie i moich rodaków. Ludzie często grożą mi w Internecie, ale nie boję się, bo wiem, że to, co robię jest ważne – mówi aktywista. – Jestem zwolennikiem Machiavelliego, który zawsze mówił, że dyplomacja i dialog są dobrymi metodami, ale uzbrojony nigdy nie podda się nieuzbrojonemu. To w jakimś sensie jest zasadą naszego ruchu, gdyż wiemy, że wrogowie szanują tylko tych, którzy mają siłę – podkreśla Wlad.

Korpus Narodowy / fot. FB Korpusu Narodowego, publikujemy za zgodą

Środowisko, z którego powstał batalion „Azow”, a następnie Korpus Narodowy, początkowo miało mieszane uczucia co do walk na Majdanie na przełomie 2013 i 2014 r. Na początku protestów trwała wewnętrzna dyskusja na temat tego, czy angażować się w protesty, które mają wydźwięk zdecydowanie prounijny. Ostatecznie pojawili się na Majdanie i stanęli do walki w pierwszym szeregu przeciwko oddziałom prezydenta Janukowycza.

Odwołują się do tradycji OUN oraz UPA jako formacji, które walczyły o niepodległość Ukrainy. Dziś podkreślają historyczną rolę partyzantów w kontekście agresji rosyjskiej. – UPA walczyła przeciwko Sowietom, by Ukraina mogła być wolna. My dziś walczymy z agresją postsowieckiej Rosji, to naturalne, że w jakimś sensie uznajemy żołnierzy UPA za wzór dla nas – mówią działacze Korpusu. – Oczywiście ukraińscy nacjonaliści walczyli również przeciwko Polsce, jednak nie skupiamy się na tym, bo dziś Polska nie jest zagrożeniem dla niepodległości Ukrainy – dodają. – Szukamy dobrych historyków po obu stronach granicy. Opinie pana Wiatrowycza, czyli szefa ukraińskiego IPN-u, nie są najważniejsze. Trzeba mówić o tych postaciach i wydarzeniach, które łączą Polaków i Ukraińców – podkreśla Wlad Kowalczuk. – Warto zaznaczyć, że są książki Grzegorza Motyki i Witolda Szablowskiego o Wołyniu dostępne w języku ukraińskim, więc nie można powiedzieć, że o Wołyniu na Ukrainie się w ogóle nie mówi – dodaje działacz.

Również główny nurt polityczny na Ukrainie nawiązuje do tradycji nacjonalistów w sferze historycznej, mimo że polityka obozu rządzącego bardzo różni się od poglądów środowisk nacjonalistycznych. „Królowi czekolady”, jak nazywany jest prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, zależy na tym, aby Ukraina w przyszłości stała się członkiem Unii Europejskiej.  W 2015 r. Poroszenko podpisał ustawę, która uznała Ukraińską Powstańczą Armię za uczestnika walki o niepodległość Ukrainy, jednocześnie przyznając weteranom UPA liczne gwarancje i odznaczenia. Jednak Korpus Narodowy negatywnie ocenia politykę prezydenta Petra Poroszenki na innych płaszczyznach. – Władza robi biznes, mają zyski z wojny. Dlatego nie ma ofensywy armii, która mogłaby położyć kres tej wojnie. Boją się, że w czasie pokoju może dojść do kolejnego Majdanu i obalenia Poroszenki – mówi Wlad. – Jednocześnie handlują z terrorystami. Rząd kupuje węgiel od separatystów z Donbasu, mimo że oficjalnie miał go pozyskiwać z Holandii – twierdzi działacz. Zupełnie inaczej sytuację ocenia prezydent Ukrainy, który podkreśla, że blokada Donbasu spowodowałaby ogromne straty finansowe i utratę miejsc pracy przez około 300 tys. osób, którzy mogą później trafić do oddziałów separatystów. Na początku 2017 r. weterani ukraińskich batalionów ochotniczych zablokowali trasy kolejowe we wschodniej Ukrainie. Wstrzymali m.in. nadjeżdżające z Donbasu transporty węgla, co doprowadziło do kryzysu energetycznego.

Olena Semeniaka /fot. FB Korpusu Narodowego, publikujemy za zgodą

– W polityce międzynarodowej Korpus Narodowy ma na celu stworzenie bloku wojskowo-politycznego w naszym regionie, czyli unii państw Międzymorza – mówi Olena Semeniaka, szefowa działu stosunków międzynarodowych Korpusu Narodowego. – Właśnie dlatego cieszymy się z wizyty prezydenta Trumpa na szczycie państw Trójmorza, podczas którego obiecał on Polsce i pozostałym uczestnikom projektu wszechstronne wsparcie polityczne i ekonomiczne. Jest to dowód na to, że zmiany elit politycznych w obszarze euroatlantyckim są dobrym znakiem dla europejskich konserwatystów i stanowią nasze „5 minut” w historii, które musimy wykorzystać, by osiągnąć podmiotowość geopolityczną. Najpierw dla naszego regionu, a potem dla całej Europy. Nasze struktury korzystają również z doświadczenia instruktorów NATO. Chcemy zmodernizować pułk „Azow”, a w przyszłości wszystkie jednostki Gwardii Narodowej i Sił Zbrojnych Ukrainy. Postulujemy również, aby Ukraina posiadała broń atomową. W obliczu zagrożenia rosyjskiego to jedyne narzędzie, które może nam zapewnić bezpieczeństwo – dodaje działaczka. – Jednocześnie jesteśmy przeciwnikami Unii Europejskiej, którą uznajemy za twór narzucający narodom swój lewicowy światopogląd. Nie godzimy się na to – podkreślają aktywiści Korpusu.

W styczniu 2017 doszło do dewastacji polskiego pomnika na cmentarzu wojennym w Bykowni. Pojawiły się napisy wychwalające nazistowską formację SS „Halyczyna” oraz Ukraińską Powstańczą Armię. Wywołało to skandal, a pierwsze podejrzenia padły na ukraińskie organizacje nacjonalistyczne. Jednak członkowie Korpusu Narodowego potępili dewastację i sami zaangażowali się w odnawianie pomników na cmentarzu.

11 lipca 2017 r. aktywiści ruchu azowskiego złożyli kwiaty pod pomnikiem przy Skwerze Wołyńskim w Warszawie. – Na Wołyniu popełniono ludobójstwo, wymordowano wielu Polaków, nie negujemy tego. Dziś mówimy o tym, żeby nigdy w przyszłości nie doszło do takiej tragedii – mówił Wlad Kowalczuk. 22 stycznia 2018 r. działacze Korpusu Narodowego oddali hołd powstańcom styczniowym. – 155 lat temu rozpoczęło się powstanie Ukraińców, Polaków i Litwinów. Wspólnie stanęliśmy do walki przeciwko Imperium Rosyjskiemu – powiedzieli aktywiści.

Również ukraińskie władze starały się zachować ugodową narrację historyczną. – Pamiętamy o wielkich czynach, nie zapominając o ciężkich stronicach w naszej historii – mówił Poroszenko w 75. rocznicę utworzenia UPA. – Zawsze powinniśmy pamiętać mądrą radę Jana Pawła II: przebaczać i prosić o przebaczenie, czyli odczuwać nie tylko własny, lecz i cudzy ból. Jest to ważne po to, by mieć dobre stosunki i zaufanie w relacjach z europejskimi sąsiadami – podkreślił.

W styczniu 2018 r. w Kijowie powstały Drużyny Narodowe. Kilkuset aktywistów zebrało się na Majdanie, aby złożyć przysięgę wierności i służby narodowi ukraińskiemu. To legalnie działająca formacja paramilitarna wywodząca się z ruchu azowskiego, której celem jest oddolne zapewnienie bezpieczeństwa na ukraińskich ulicach. Pod okiem weteranów walk w Donbasie ćwiczą samoobronę oraz obsługę broni. Chcą przeciwstawić się separatyzmowi, a także zwalczać handel narkotykami i nielegalne produkcje alkoholu.

5 lutego 2018 r. różne ukraińskie środowiska polityczne protestowały przed polskimi konsulatami na Ukrainie. Zebrani chcieli wyrazić sprzeciw wobec nowelizacji polskiej ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która wprowadza kary za promowanie banderyzmu i negowanie ludobójstwa na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej. – Wzywamy do dyskusji z wykorzystaniem historycznych argumentów. Podpisanie ustawy doprowadzi do podkopania sojuszu, który ma szansę stać się podstawą stabilności Europy. Nie będziemy wbijać noża w plecy Polakom, jak robią to oni nam dzisiaj, ale wzywamy do odrzucenia tej ustawy – powiedział Jurij Syrotjuk, lider partii Swoboda w radzie miejskiej Kijowa.

– Historia nie jest najważniejszym wyznacznikiem naszej polityki. Nie chcemy się na tym skupiać, bo historii nie zmienimy. Mimo różnic uważamy, że Ukraina i Polska powinny współpracować. Mamy ze sobą wiele wspólnego, ale mamy też wspólnych wrogów. Rosja stanowi zagrożenie również dla Polski, należy o tym pamiętać. My, Ukraińcy nie chcemy być częścią rosyjskiego świata – mówią działacze Korpusu.

 

O ukraińskim nacjonalizmie zrobiło się szczególnie głośno po Rewolucji Godności. Wojna rozszerzyła ich szeregi. Mimo że sprzeciw wobec separatyzmu ma charakter ogólnonarodowy, to jednak organizacje nacjonalistyczne są jednymi z tych, które stawiają największy opór rosyjskiemu imperializmowi w sposób oddolny. To środowiska, których działania budzą kontrowersje i zapewne będą budzić jeszcze wielokrotnie. Czas pokaże, która z ich twarzy okaże się tą prawdziwą.

 

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed