„Nasi” zbrodniarze

Radislav Krstić to dziś pewnie jedno z najgłośniejszych nazwisk pośród „mieszkańców” województwa łódzkiego. Ten serbski zbrodniarz wojenny został pierwszym skazanym przez Międzynarodowy Trybunał Karny dla byłej Jugosławii w Hadze za zbrodnię ludobójstwa popełnioną w 1995 r. na bośniackich Muzułmanach w Srebrenicy – ostatecznie na 35 lat pozbawienia wolności.

Radislav Krstić
Radislav KrstićOd prawie 2 lat przebywa w zakładzie karnym w Piotrkowie Trybunalskim, mając przed sobą jeszcze niespełna dekadę w murach piotrkowskiego więzienia. Od niedawna dołączył do niego Sreten Lukić, w oczach haskiego Trybunału odpowiedzialny za zbrodnie popełnione w Kosowie w latach 1998-99. Kim są obaj serbscy generałowie? Dlaczego trafili do Polski? I czy można spodziewać się w niedalekiej przyszłości równie „sławnych” zbrodniarzy, odbywających swoją karę na terytorium państwa polskiego?

Masakra w Srebrenicy i próba osądzenia zbrodni

„Sprawiedliwości stanie się zadość, a świat nie zginie” – te słowa przypisywane Heglowi, będące w istocie parafrazą powiedzenia pochodzącego jeszcze ze starożytnego Rzymu, przywołane zostały podczas uzasadnienia wyroku skazującego gen. Krsticia w Hadze w 2001 r. Sędziowie specjalnego Trybunału ONZ (MTKJ) nie mieli wątpliwości, że Radislav Krstić jest odpowiedzialny za masakrę 8 tysięcy bośniackich Muzułmanów w Srebrenicy. Sam Krstić zaś, jeden z głównodowodzących sił wojsk Republiki Srpskiej w Bośni, został aresztowany podczas wspólnej operacji brytyjskich i amerykańskich służb pod koniec 1998 r., tuż po tym jak haski Trybunał wydał nakaz aresztowania serbskiego generała.

Muzułmańska enklawa – jednocześnie tzw. „strefa bezpieczeństwa” ONZ – w zdecydowanie serbskiej części Bośni i Hercegowiny stała się symbolem okrucieństw wojny na Bałkanach, ale i jednocześnie słabości społeczności międzynarodowej, niepotrafiącej powstrzymać fali agresji oraz zbrodni. Mały, holenderski batalion ONZ, stacjonujący w Srebrenicy, nie był w stanie przeciwstawić się działaniom armii bośniackich Serbów pod dowództwem gen. Ratko Mladicia oraz gen. Krsticia. Siły serbskie skupione w korpusie „Drina” w ciągu trwającej kilka dni operacji zlikwidowały około 8 tysięcy bośniackich mężczyzn, odseparowując ich wcześniej od kobiet i dzieci. Można wskazać, że mord z lipca 1995 r. był to jeden z ostatnich akcentów wojny, toczonej w państwach byłej Jugosławii od 1991 r., niejako „pieczętując” tragedię jeszcze do niedawna bratnich narodów, skupionych „pod szyldem” Jugosławii. W chwili obecnej, w 20 lat po zbrodni, wciąż odnajdywane są masowe groby zgładzonych przed dwoma dekadami w Srebrenicy – skala ludobójstwa dokonanego niemal w sercu Europy przeraża do dziś.

W celu osądzenia zbrodni, których dopuszczono się w trakcie konfliktu w byłej Jugosławii, Rada Bezpieczeństwa ONZ utworzyła wspomniany specjalny międzynarodowy Trybunał. MTKJ powstał jeszcze w 1993 r., czyli w czasie kiedy wciąż prowadzono walki. Co prawda przeciwnicy Trybunału – na ogół oskarżeni w swoich postępowaniach – podnosili, że Rada nie miała kompetencji do kreacji Trybunału, jednak on sam na przełomie 1995 i 1996 r. rozpoczął orzekanie, które w praktyce trwa do dziś. Sędziowie MTKJ mierzą się z najpoważniejszymi zbrodniami prawa międzynarodowego, tj. ludobójstwem, zbrodniami przeciwko ludzkości oraz zbrodniami wojennymi. W czasie kiedy sąd był tworzony, Rada Bezpieczeństwa ONZ nie wskazała ram czasowych jurysdykcji Trybunału, co pozwoliło Hadze osądzić także konflikt w Kosowie w 1999 oraz w Macedonii w 2001 r.

Zbrodniarz w Polsce

I choć w postępowaniu odwoławczym Trybunał w Hadze obniżył karę pozbawienia wolności dla Krsticia z 46 do 35 lat, to jednak w 2004 r., kiedy zapadł wyrok ostateczny, stało się jasne, że serbski wojskowy będzie musiał gdzieś odbyć swoją karę. MTKJ (podobnie jak inny – Międzynarodowy Trybunał Karny, MTK – także zlokalizowany w stolicy Holandii) nie posiada swojego „własnego” zakładu karnego, a poszczególni oskarżeni czekający na postępowania przebywają w murach aresztu w Scheveningen pod Hagą. Co zresztą często prowadzi do paradoksów, kiedy dawni zaciekli wrogowie siedzą „obok siebie” w areszcie na wybrzeżu Morza Północnego. To przykład choćby uniewinnionego ostatecznie przez Trybunał chorwackiego generała Ante Gotoviny i jego serbskich adwersarzy, jak gen. Ratko Mladić, czy Radovan Karadžić, tj. były prezydent Republiki Srpskiej z okresu wojny (których dopiero, można nie bez ironii rzec, „połączyła” Haga). Dlatego też, ONZ zawarła umowy o wykonaniu wyroków sądów międzynarodowych – także np. Trybunału osądzającego ludobójstwo w Rwandzie – z kilkunastoma państwami na świecie, wśród których od 2008 r. znajduje się i Polska.

Z początku jednak zbrodniarz został skierowany do więzienia w Wakefield w północnej Anglii. I pewnie do Polski nigdy by nie trafił, gdyby nie próba zamachu na jego życie podjęta przez trzech muzułmańskich współwięźniów. Próba nieskuteczna, choć niedoszłym zabójcom udało się poderżnąć gardło generała. Niemożliwość zapewnienia dalszego bezpieczeństwa Krsticiowi spowodowała konieczność wyboru innego państwa, związanego rzeczoną umową z Narodami Zjednoczonymi. Dlaczego Polska? Przede wszystkim ze względów na zapewnienie gwarancji życia i zdrowia osadzonemu, co związane jest przede wszystkim z małym odsetkiem wyznawców Islamu nad Wisłą, a co za tym idzie – w zakładach penitencjarnych.

Równolegle do procesu wyboru innego miejsca „odsiadki”, Krstić pozwał rząd brytyjski, twierdząc, że władza nie dochowała należytej staranności w chronieniu jego jako więźnia zakładu karnego w Wakefield. Co ciekawe, sąd Zjednoczonego Królestwa przyznał bośniackiemu Serbowi rację, orzekając na jego korzyść odszkodowanie w wysokości 52,5 tys. funtów szterlingów. Krstić trafił ostatecznie do zakładu w Piotrkowie Trybunalskim 20 marca 2014 r. – na co wcześniej zgodził się warszawski sąd okręgowy oraz ówczesny Minister Sprawiedliwości, Jarosław Gowin.

Czy możemy przyjąć więcej sprawców międzynarodowych zbrodni?

Umowa podpisana przez Polskę z ONZ nie była aktem ograniczonym wyłącznie do przypadku gen. Radislava Krsticia. Co prawda, Trybunał ds. byłej Jugosławii już kończy swoje ponad dwudziestoletnie orzekanie w sprawach zbrodni na Bałkanach, ale wciąż na swoje procesy czekają równie „znane i głośne” (o ile nawet nie bardziej) nazwiska jak Krstić. To wspomniani już wcześniej Mladić, czy Karadžić, ale także np. Goran Hadžić, były prezydent Republiki Serbskiej Krajiny (w ramach Chorwacji). Czy którykolwiek z nich trafi do Polski?

Tego jeszcze stwierdzić nie sposób, choć od października 2015 r. w zakładzie karnym w Piotrkowie Trybunalskim przebywa jeszcze jeden serbski generał – Sreten Lukić. On z kolei w latach 1998-99 piastował funkcję szefa serbskiej policji w Kosowie. Lukić został skazany przez MTKJ za popełnienie zbrodni przeciwko ludzkości oraz naruszenie praw i zwyczajów wojennych i skazany ostateczne w 2014 r. na 20 lat pozbawienia wolności. Jaka była droga Serba do zakładu w Piotrkowie?

W 2014 r. Trybunał ds. byłej Jugosławii wystosował prośbę do polskich władz o przyjęcie dwóch kolejnych zbrodniarzy. Mieliby to być Serbowie – Vladimir Lazarević oraz Lukić, obaj skazani za zbrodnie popełnione na kosowskich Albańczykach u schyłku XX w. Dziś już wiadomo, że ze względu na stan zdrowia pierwszy z nich na pewno do Polski nie trafi, natomiast, mając także na względzie dobre doświadczenie służby piotrkowskiego więzienia z Krsticiem, warszawski sąd okręgowy, a następnie minister sprawiedliwości zgodzili się na przyjęcie Sretena Lukicia do Polski. „Odsiadka” bośniackiego Serba przebiega jak na razie bez większych zakłóceń. Co więcej, co jakiś czas pojawiają się doniesienia, że generał coraz lepiej włada językiem polskim, nie stwarza problemów służbie więziennej, choć co naturalne przebywa w izolowanej celi, a to z pewnością ułatwia zagwarantowanie mu bezpieczeństwa. Podobnie jak i Krstić, tak i Lukić zadeklarował chęć nauki języka polskiego.

Polska elementem systemu sprawiedliwości międzynarodowej

Warto wspomnieć, że Polska jest też stroną stałego Międzynarodowego Trybunału Karnego w Hadze, sądu potencjalnie uniwersalnego, operującego we wszystkich częściach globu. Dziś Trybunał osądza zbrodniarzy głównie z konfliktów rozgrywających się na kontynencie afrykańskim, także dlatego, że Statutu Rzymskiego kreującego sąd nie ratyfikowały światowe mocarstwa, jak USA, Chiny, Rosja, czy Izrael. Podobnie jak „trybunał jugosłowiański”, tak i MTK opiera się na współpracy z poszczególnymi państwami przy przejmowaniu skazanych-więźniów. Na razie odpowiednie umowy podpisały m.in. Wielka Brytania, Austria, czy Dania – polskie władzy się jak dotąd na to rozwiązanie nie zdecydowały.

Trybunał ds. byłej Jugosławii był pierwszym karnym sądem międzynarodowym od czasu Trybunału Norymberskiego, osądzającego zbrodnie hitlerowskie z doby II wojny światowej, tak i Radislav Krstic stał się pierwszym zbrodniarzem od czasów Ericha Kocha, który swój wyrok „odsiaduje” w Polsce. Niemożność dostosowania w pełni kary bośniackiego Serba do systemu prawa w Polsce – kodeks karny nie zna kary 35 lat pozbawienia wolności, a „jedynie” 25 lat – spowoduje, że Krstić opuści mury piotrkowskiego zakładu za niespełna 10 lat, zmuszając tym samym haski Trybunał do poszukania kolejnego miejsca osadzenia dla zbrodniarza. Problem dopasowania orzeczonej przez MTKJ kary dla Sretena Lukicia rozstrzyga teraz warszawski sąd okręgowy. Nie zmienia to jednak faktu, że i Polska doczekała się „swoich” zbrodniarzy wojennych.

Fot. źródło: wiadomosci.wp.pl

Serbscy zbrodniarze w Piotrkowie – rozmowa z Tomaszem Lachowskim w Radiu Plus

Tomasz Lachowski

Prawnik, dziennikarz, doktor nauk prawnych, redaktor naczelny magazynu i portalu "Obserwator Międzynarodowy"; adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych (Uniwersytet Łódzki).

No Comments Yet

Comments are closed