Termin „Globalne Południe” jest do pewnego stopnia sztuczny, ponieważ odnosić się ma do jednej wspólnoty politycznej – zjednoczonej przez określone kryteria. Zamiast tego zaś, odnosi się do dużej liczby krajów rozwijających się w różnych częściach świata, z których każdy ma w rzeczywistości własne racje stanu i swoje interesy. Dlatego też, próby podporządkowania ich wyimaginowanemu wspólnemu celowi – najczęściej, poprzez rosyjską propagandę, przeciwdziałaniu Zachodowi w odwecie za kolonialną dominację w przeszłości – są faktycznie zaprzeczeniem podmiotowości tych państw, brakiem szacunku dla ich suwerenności i prawa do wyboru wektora własnego rozwoju.
Autor: Pawło Łodyn
Afryka stała się regionem, w którym terroryści Wagnera szlifowali swoje okrucieństwo na polu bitwy. W wyniku przewrotów wojskowych i aktywnej obecności informacyjnej w wielu krajach udało im się wynieść do władzy przywódców o wyraźnej orientacji prorosyjskiej. Jednak pod przykrywką „antykolonialnych” i antyzachodnich haseł prowadzona jest ta sama wyzyskująca polityka, z kradzieżą cennych minerałów z afrykańskiego podglebia. Niestety, kolejną ofiarą został demokratyczny rząd w 25-milionowym Nigrze, który najwyraźniej został obalony przez juntę wojskową z pewną pomocą Kremla.
Wygląda jednak na to, że sytuacja z postrzeganiem Rosji i krwawej wojny w Ukrainie wśród mieszkańców Afryki stopniowo się zmienia. Putinowi nie udało się uratować twarzy w związku z udziałem w sierpniowym szczycie BRICS w RPA. Wysiłki dyplomatyczne mające na celu zademonstrowanie braku międzynarodowej izolacji nie powiodły się – jak się okazało, nakaz aresztowania kremlowskiego dyktatora wydany przez Hagę nadal obowiązuje, więc to Siergiej Ławrow pojedzie do Pretorii.
Sukcesem nie zakończył się także szczyt Rosja-Afryka, do którego Moskwa aktywnie się przygotowywała. W tegorocznym wydarzeniu wzięła udział mniejsza liczba głów państw – tylko 17 w porównaniu do 43 w zeszłym roku. Przywódcy polityczni zostali przekupieni miliardami dolarów na umorzenie długów i rosyjską dystrybucję żywności, ale takie obietnice, które nie rozwiązują problemów systemowych, spotkały się z ostrą reakcją prezydenta RPA Cyrila Ramaphosy, który wezwał do otwarcia zablokowanego Morza Czarnego na rynki światowe.
Trudno oczekiwać, że międzynarodowy klub BRICS przekształci się w „taran przeciwko Zachodowi”. W końcu, w przeciwieństwie do Rosji, która ma nadzieję na polityczną i ideologiczną orientację stowarzyszenia, inni są zainteresowani jedynie ekonomiczną stroną takich relacji. W ramach klubu toczą się również dyskusje i spory, na przykład na temat przyjmowania nowych członków, na co nalegają Pekin i Moskwa, podczas gdy Brazylia i Indie są temu przeciwne (krążą pogłoski, że premier Indii Narendra Modi może nie wziąć udziału w sierpniowym szczycie). Wśród potencjalnych krajów rozszerzenia jest Arabia Saudyjska, gdzie według doniesień medialnych międzynarodowe negocjacje w sprawie pokojowego rozwiązania mogłyby się odbyć bez udziału Rosji.
Niepowodzenie cenionej idei stworzenia „koalicji przeciwko Zachodowi” jest konsekwencją niepowodzeń Rosji i gwałtownego spadku jej międzynarodowego prestiżu. Z pozycji outsidera można liczyć jedynie na otwarte wsparcie takich sojuszników jak reżimy Iranu czy Korei Północnej. Im bardziej pozycja agresora staje się przegrana, a negatywny wpływ na międzynarodowe stosunki handlowe coraz bardziej znaczący, tym bardziej prawdopodobne jest, że wpływowi gracze po prostu poinformują zależny Kreml, na jakich warunkach powinien zakończyć wojnę.
Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie