Zbiorowa podświadomość narodu rosyjskiego w różnych epokach historycznych rodziła mity o nieistniejących miastach. Była to reakcja obronna na brutalną rosyjską rzeczywistość – Rosjanie mieli nadzieję znaleźć ukojenie w utopiach. Kiteż-grad to utopijne miejsce ukryte przed grzesznym światem przez fale wody, gdzie prawi chrześcijanie mogli znaleźć zbawienie od kłopotów i niesprawiedliwości panujących w Imperium Rosyjskim. Na początku XX wieku tajemnicza świadomość Andrieja Płatonowa dała początek bolszewickiej utopii miasta – Czewengur. To jest miejsce, w którym komunizm był już ucieleśniony i wszyscy proletariusze mogli dostać to, czego „potrzebowali”. A pod koniec XX wieku muzyk Igor Korneliuk napisał „Miasto, którego nie ma” dla postsowieckiego społeczeństwa Rosji, dręczonego bandytyzmem i biedą. 9 listopada 2022 r. wybryki Siergieja Szojgu i Siergieja Surowikina zaprezentowały rosyjskiemu światu „Cher-grad” – miejsce, w którym chore fantazje o odbudowie rosyjskiego imperium zaczęły podążać w ślad za rosyjskim okrętem wojennym.
Autor: Pawło Łodyn
Po utracie Chersonia, do niedawna jedynego ośrodka regionalnego w rękach okupantów, który w końcu stopniowo wraca pod kontrolę Ukrainy, pojawia się pytanie: czy ma sens, by Rosjanie nadal ginęli na ukraińskim polu boju, jeśli na dłuższą metę wojna jest już ostatecznie przegrana? Czy elity kremlowskie powinny wspierać swojego przywódcę w przegranej już de facto militarnej awanturze?
Jurij Butusow, redaktor naczelny ukraińskiego Censor.net, zauważa, że ucieczka rosyjskich spadochroniarzy z Chersonia była możliwa dzięki strajkom na drogach dojazdowych i strefach koncentracji wojsk przed przejściami na prawym brzegu Dniepru. Po wysadzeniu mostów i przepraw, zdaniem ukraińskiego dziennikarza, dalsza obrona na tym odcinku jest niemożliwa, a kluczowymi czynnikami sukcesu Ukrainy są skuteczne działania wywiadowcze i celowanie, a także zmasowany atak rakietowy i artyleryjski. Chaos rosyjskiego odwrotu spowodowany brakiem wielokanałowej komunikacji i kontroli pozwoli Siłom Zbrojnym Ukrainy zadać przeciwnikowi znaczne straty, w szczególności poprzez niszczenie sprzętu wojskowego.
Problemem rosyjskiej propagandy jest to, że pozycje okupantów w Chersoniu zostały przedstawiane jako nieustępliwa, wielopoziomowa linia obrony. To, jak twierdzono, znacząca różnica w porównaniu z tymi terenami, na których armia rosyjska nie mogła odpowiednio osadzić i była zmuszona opuścić je wcześniej. Najbardziej zdolne bojowo resztki rosyjskiej armii personalnej zostały wysłane do regionu Chersoniau, więc nie będzie można mówić o braku doświadczenia bojowego zmobilizowanych jako przyczynach klęski. W tym przypadku pojawia się pytanie: czy armia rosyjska w obecnym stanie gotowości jest zdatna odstraszyć ukraińską kontrofensywę gdziekolwiek?
Dziś dla kremlowskich raszystów Chersoń stał się „Cher-gradem”, swoistą aluzją do Stalingradu, gdzie ich poprzednicy z pierwszej połowy XX wieku ponieśli haniebną klęskę. W takim scenariuszu niedawno mianowany jedyny dowódca sił okupacyjnych w Ukrainie gen. Surowikin, który miał za zadanie publicznie ogłosić „organizację obrony wzdłuż lewej granicy”, pretenduje do roli rosyjskiego generała Paulusa, dowódcy 6. Dywizjonu Armii Wehrmachtu. Ze wszystkimi odpowiednimi konsekwencjami. Jest to również wskazówka, że nadzieje rosyjskich „jastrzębi”, iż przebieg wojny będzie w stanie odwrócić zmiany personalne na najwyższych szczeblach wojskowych, są złudne. Armia rosyjska śmiało zmierza do klęski, a Ukraina do sprawiedliwego zwycięstwa w wojnie obronnej – wojnie narodowo-wyzwoleńczej.
To w Ukrainie istnieje miasto Chersoń, a w rosyjskim świecie będzie istniał Cher-grad. A Kreml musi zostać zniszczony.
Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie