Śmierć każdego człowieka to tragedia. Ale nie każdy umierający człowiek jest bohaterem. Michaił Gorbaczow – pierwszy i ostatni prezydent Związku Radzieckiego – nim nie był.
Autor: dr Janusz Wdzięczak
Przez media przetoczyła się fala wspomnień, przedstawiających Gorbaczowa jako walczącego o demokrację „dobrego Rosjanina”. To mit mający bardzo mało wspólnego z rzeczywistością.
Gorbaczow przez kilkadziesiąt lat był niezwykle lojalnym członkiem Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, co pozwoliło mu awansować do jej władz. Jako członek KC i Politbiura wspierał wszystkie działania ZSRR, także zbrodnie dokonywane na terenie Afganistanu, kiedy do Armia Czerwona zrzucała bomby w kształcie zabawek, które zabijały dzieci lub urywały im kończyny. Wówczas „Gorbi” (jak nazywano go w USA) milczał.
Wbrew wielu opiniom, jako Sekretarz Generalny KPZR nie dążył do likwidacji Związku Radzieckiego: jego celem było przeprowadzenie reform w celu OCALENIA ZSRR. Działania te podejmował aż do „puczu twardogłowych”, kiedy prawdziwym bohaterem i obrońcą przemian okazał się Borys Jelcyn. Gorbaczow odpowiada również za krwawe stłumienie protestów na Litwie (liczne ofiary śmiertelne w czasie masakry pod wieżą telewizyjną z 13 stycznia 1991 r.) oraz w Górnym Karabachu.
Ponadto przez większość swojej politycznej emerytury (z niewielkimi wyjątkami) Gorbaczow wspierał politykę Władimira Putina, której efekty obserwujemy obecnie na Ukrainie.
Wśród przeciętnych Rosjan Gorbaczow „stracił twarz” występując zaledwie kilka lat po upadku ZSRR w … reklamie amerykańskiej sieci PIZZA HUT. Jak na człowieka, który przez większość życia krytykował „zgniły kapitalizm”, to dość spora zmiana poglądów.
A może po prostu pan Gorbaczow nie był żadnym mężem stanu, tylko po prostu umiał zawsze „płynąc z prądem
Dr Janusz Wdzięczak – autor jest historykiem oraz ekonomistą, specjalizującym się w badaniu przemian ekonomicznych i społecznych w Europie Wschodniej. Wykłada na uczelniach w Polsce, Gruzji i na Ukrainie.