Sto dni wojny: kto wygrywa? [KOMENTARZ]

Zajęcie przez Rosję Siewierodoniecka, a tym samym opanowanie praktycznie całego obwodu ługańskiego może oznaczać koniec pewnego etapu działań zbrojnych w toczącym się od 24 lutego 2022r. (a faktycznie od ponad 8 lat) konflikcie pomiędzy Rosją a Ukrainą. Mimo tego, wojna jest nadal daleka od rozstrzygnięcia, a odpowiedź na pytanie kto wygrał jest daleko od jednoznacznej.

Dr Dariusz Materniak

Autor: dr Dariusz Materniak

Zacząć należy chyba od tego, że nadal niezmiennie – pomimo upływu blisko stu lat, a także mimo tego, że przez ten czas toczyło się już wiele „nowych” wojen – pokutuje w powszechnej świadomości wizja konfliktu o charakterze typowym dla II wojny światowej. Do pewnego stopnia winny temu jest bałagan pojęciowy i stale używana (zwłaszcza w mediach) terminologia, która praktycznie nie zmieniła się od tego czasu i nie nadąża za zmianami w sposobach i charakterze prowadzenia działań zbrojnych: np. o ile trudno mówić w przypadku wielu konfliktów o klasycznym „froncie” działań wojennych, to termin ten jest cały czas używany, niekoniecznie w okolicznościach, które realnie mu odpowiadają. W takim ujęciu cały czas, w opinii wielu (większości) obserwatorów, niemających szerszej wiedzy na tematy związane z współczesną wojskowością, niezbędnym warunkiem zwycięstwa jest zajęcie terytorium przeciwnika, będące synonimem zwycięskiego końca konfliktu zbrojnego. Nic zatem dziwnego, że pojawiają się komentarze w stylu „to Rosja bombarduje Ukrainę i walki toczą się na jej terytorium, więc to Ukraina przegrywa wojnę”. Takie podejście jest uproszczeniem, a w tym wypadku (jak zwykle zresztą) niestety, ale uproszczenia nie działają na rzecz wyjaśnienia obrazu sytuacji z jaką mamy do czynienia.

Warunki zwycięstwa

Punktem wyjścia dla określenia tego, kto wygrywa lub przegrywa w toczącym się konflikcie powinno być określenie tego, jakie cele miała każda ze stron konfliktu na początku tej jego fazy (tj. 24 lutego 2022r.) oraz czy i w jakim stopniu udało się je zrealizować.

Cele rosyjskiej „operacji specjalnej” były dość precyzyjnie zidentyfikowane: nawet jeśli nie chcemy dawać wiary oświadczeniom rosyjskich polityków, to można wnioskować na ich temat z kierunków i charakteru działań, jakie prowadziły rosyjskie siły w pierwszej fazie wojny. Rosji chodziło o szybkie opanowanie ukraińskiej stolicy celem wyeliminowania i zmiany władz na prorosyjskie lub co najmniej neutralne, opanowanie wschodniej i południowej części kraju: co najmniej do linii Dniepru, włącznie z Odessą, co równałoby się odcięciu Ukrainy od dostępu do Morza Czarnego i utracie większości obszarów przemysłowych. Tym samym, okrojona do połowy czy 1/3 obszaru Ukraina znalazłaby się w stanie de facto państwa upadłego – i taki scenariusz był docelowym z punktu widzenia działań Rosji. Co istotne, założeniem było przeprowadzenie tych działań możliwie szybko, bez większych strat własnych: w zasadzie Moskwa szykowała się chyba na powtórkę działań z Krymu z 2014 roku, a więc faktycznie na konflikt poniżej progu wojny. Jakie były przyczyny takiego podejścia – to temat na osobne rozważania.

Jeśli chodzi o Ukrainę, to jej cele w tym konflikcie były i są jasne: pierwszym i najważniejszym było i jest nadal niedopuszczenie do realizacji celów Rosji. Dotyczy to zwłaszcza utrzymania własnego państwa jako niezależnego bytu politycznego, zdolnego do dalszego, suwerennego funkcjonowania (a to wymaga nie tylko niezależności politycznej, ale także możliwości funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa). Dla osiągnięcia tego celu konieczne było nie tylko odparcie rosyjskich ataków i ograniczenie możliwości uderzeń zbrojnych, ale także uzyskanie wsparcia międzynarodowego na każdym poziomie: politycznym, gospodarczym, wojskowym i informacyjnym. Ten ostatni element jest bardzo istotny: Ukraina, jako państwo o obiektywnie mniejszym potencjale niż Rosja nie byłaby w stanie samodzielnie, w dłuższym okresie czasu, skutecznie przeciwdziałać rosyjskiej agresji w każdym ze wskazanych obszarów.

100 dni później

Wkrótce minie 100 dni od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Po tym czasie można pokusić się o wyciąganie wstępnych wniosków z trwających działań militarnych, jak również pierwsze oceny co do tego, która ze stron była w stanie zrealizować swoje cele i w jakim stopniu.

Zaczynając od Rosji: już sam przebieg działań wojennych i to gdzie oraz w jakim zakresie były i są one realizowane może powiedzieć nam wiele o obecnej sytuacji i dotychczasowym wyniku tej wojny z punktu widzenia Moskwy. Rosyjskie plany zajęcia Kijowa, Charkowa, Odessy, a zapewne także Dnipra i Zaporoża oraz kilku innych ważnych z punktu widzenia Ukrainy miast i regionów spaliły na panewce. Rosjanie zostali wypchnięci spod Kijowa, podobnie jak spod Czernichowa, Sum i Charkowa – to ostatnie miasto, mimo, że cały czas pozostaje w zasięgu rosyjskich środków rażenia, nie jest bezpośrednio zagrożone. Jedyne większe rosyjskie sukcesy to zajęcie Chersonia (jako jedynego miasta obwodowego zajętego po 24 lutego), Mariupola (w połowie maja, po ponad 80 dniach poddali się ostatni ukraińscy obrońcy w zakładach Azowstal) oraz stworzenie połączenia lądowego pomiędzy okupowanym od 2014 roku Donbasem a Krymem. Obecnie aktywne walki ograniczają się faktycznie do Donbasu, czy dokładniej jego części pomiędzy Siewierodonieckiem a Popasną; siły rosyjskie próbują zająć to pierwsze miasto, siedzibę władz obwodu ługańskiego. Prawdopodobnie jest to kwestią czasu: nie oznacza jednak klęski strony ukraińskiej, jako że utrata Siewierodoniecka, całego obwodu ługańskiego czy nawet całego Donbasu nie ma większego wpływu na wynik trwającego konfliktu na poziomie strategicznym. Wszystkie te rosyjskie sukcesy są okupione dramatycznymi stratami, które dawno przewyższyły już te z Afganistanu (wg danych ukraińskich: ponad 30 tys. zabitych, 1300 zniszczonych czołgów, kilka tysięcy innych pojazdów, itd.). I nawet jeśli dane te traktować ostrożnie (choć np. źródła oficjalne ze strony USA potwierdzają utratę ponad 1000 czołgów przez Rosję), to i tak z punktu widzenia Moskwy jest to cena niewspółmierna do uzyskanych korzyści, zwłaszcza wobec zachodnich sankcji, w tym przede wszystkim dotyczących sfery technologicznej, a także eksportu ropy i gazu ziemnego.

Jak ta sama kwestia wygląda ze strony ukraińskiej? Wiadomo na tym etapie, że Kijów był w stanie obronić swoją niezależność. Na tą chwilę byt państwa ukraińskiego jako niezależnego podmiotu nie jest zagrożony: agresor nie ma szans na zajęcie większości terytorium czy kluczowych dla funkcjonowania państwa miejsc czy regionów takich jak Kijów, Charków czy Odessa. Dla Ukrainy kluczową kwestią pozostaje zwłaszcza utrzymanie niezależności politycznej, maksymalne ograniczenie strat i zniszczeń, a także utrzymanie wolnego dostępu do morza. Ta ostatnia kwestia jest istotna przede wszystkim w dłuższym okresie czasu: w krótkiej perspektywie sprawa jest bardziej problematyczna, jako że aktualnej większość portów czarnomorskich pozostaje dla Ukrainy niedostępna wobec zaminowania prowadzących do nich torów wodnych. Uniemożliwia to realizację eksportu (zwłaszcza produkcji sektora rolniczego i metalurgicznego) tą drogą; istnieją jednak inne możliwości, w tym przede wszystkim te przez granicę Ukrainy z UE (w tym głównie z Polską). To oczywiście poważne wyzwanie organizacyjne i logistyczne, ale możliwe do zrealizowania i to w rozsądnej perspektywie czasowej (mowa raczej o miesiącach niż latach). Oczywiście Ukraina także ponosi straty: są to przede wszystkim straty wojskowe, związane bezpośrednio z toczącymi się działaniami zbrojnymi (straty w ludziach i sprzęcie wojskowym), jak również straty wśród ludności cywilnej (zabici, ranni, trwale okaleczeni, wreszcie deportowani do Rosji) czy infrastrukturze (zniszczone mosty, drogi, zakłady przemysłowe, budynki mieszkalne). Należy tu jednak zauważyć, że zniszczenia materialne Ukraina, po zakończeniu wojny, będzie w stanie stosunkowo szybko odbudować, także dzięki wsparciu ze strony krajów zachodnich czy międzynarodowych instytucji finansowych. Tak, cena za utrzymanie niezależności jest i będzie wysoka, ale nadal dużo niższa niż potencjalna cena rosyjskiej okupacji przez kolejne lata czy dekady. Należy też zauważyć, że skala międzynarodowego wsparcia i to na każdym poziomie – politycznym, wojskowym (dostawy broni z kilkudziesięciu – ponad 40 państw), gospodarczym i humanitarnym jest olbrzymia, a zdolność mobilizacji większości świata zachodniego jest wielkim sukcesem dyplomatycznym strony ukraińskiej. To samo dotyczy sfery informacyjnej: pod względem prowadzonej polityki, jak również jej rezultatów w postaci przychylnego stanowiska rządów oraz opinii publicznej praktycznie wszędzie poza Rosją, Ukraina jest niekwestionowanym zwycięzcą.

Wynik: pat z wyraźnym wskazaniem na Ukrainę

Konflikt rosyjsko-ukraiński jest daleki od zakończenia. Walki toczą się nadal, choć praktycznie od początku kwietnia ograniczają się do jednego regionu. Obie strony nadal ponoszą straty, choć Rosja rzecz jasna większe. Faktem jest jednak, że najprawdopodobniej żadna ze stron nie posiada obecnie zdolności zmobilizowania potencjału, który pozwoliłby na rozstrzygnięcie na swoją korzyść: Rosja, jak zostało wyżej wskazane nie jest w stanie opanować ukraińskiego terytorium lub jego kluczowych elementów; z kolei Ukraina nie ma możliwości zmobilizowania sił, które byłyby w stanie skutecznie wypchnąć wojska rosyjskie z powrotem do linii sprzed 24 lutego 2022r. – a  przynajmniej na tym etapie nie jest w stanie zrobić tego bez poważnych strat własnych. Świadomość tego posiada również ukraińskie dowództwo, które od samego początku konfliktu ostrożnie – i bardzo skutecznie – gospodaruje posiadanymi, ograniczonymi siłami i środkami.

Brak możliwości szybkiego i skutecznego rozstrzygnięcia konfliktu na własną korzyść jest szczególnie niebezpiecznym dla Kijowa: oznacza bowiem w średnio- i długoterminowej perspektywie (miesięcy i lat) poza stratami typowo wojskowymi, również bardzo poważne problemy gospodarcze (i będące ich konsekwencją społeczne), nawet przy założeniu stałego dopływu pomocy międzynarodowej. Może (choć nie musi) to wkrótce oznaczać konieczność podjęcia decyzji o tymczasowymi zamrożeniu konfliktu przy obecnym stanie strat terytorialnych – nawet na kilka lub więcej lat. Czy tak się stanie – pokażą najbliższe tygodnie i miesiące.

Oceniając stan rzeczy na poziomie strategicznym można stwierdzić, że Rosja nie była w stanie zrealizować żadnego ze swoich strategicznych celów – chyba że uznać za takowy utworzenie połączenia lądowego pomiędzy okupowanym Donbasem i Krymem, choć będzie to zdecydowanie ocena „na wyrost”, jako że kwestia ta nie była priorytetową dla Moskwy, także wobec istnienia połączenia Półwyspu z Rosją mostem przez Cieśninę Kerczeńską. Z kolei Ukraina na poziomie strategicznym była w stanie osiągnąć na tym etapie praktycznie wszystkie kluczowe dla siebie cele – zatem nawet jeśli nie wygrała (jeszcze) wojny, to na pewno jej nie przegrała, a w konfrontacji z tym, a nie innym przeciwnikiem to duże osiągnięcie.

Dr Dariusz Materniak – ekspert ds. bezpieczeństwa, redaktor naczelny Polsko-Ukraińskiego Portalu PolUkr.net

Tekst ukazał się pierwotnie na stronie: Portal Polsko-Ukraiński PolUkr.net.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed