Przez długi czas Morze Czarne znajdowało się na rozdrożu imperialnych interesów (przede wszystkim związanych z deltą Dunaju) i było uważane oraz wykorzystywane jako skrzyżowanie dróg i szlaków o znaczeniu strategicznym. Wielkie imperia przetestowały tutaj swoją konkurencyjność, konflikt i/lub siłę jednoczącą. Region Morza Czarnego nigdy nie stracił strategicznego znaczenia dla podmiotów państwowych w regionie lub dla sąsiednich podmiotów państwowych i niepaństwowych w Europie lub na Wschodzie.
Autor: dr Dorin Popescu
Morze Czarne nigdy nie było niczym innym jak przestrzenią bardzo burzową, o różnym stopniu turbulencji, dla konfliktowego oraz sprzecznego, choć niekiedy jednoczącego wyrażania priorytetów. Dziś rozległy region Morza Czarnego ponownie objęty jest geopolitycznym kodem czerwonym. Podmioty państwowe i niepaństwowe z regionu i spoza niego, silne lub słabe, z potencjałem globalnych graczy lub tylko regionalnych bądź lokalnych, stopniowo przekształcają go w przestrzeń do eksperymentowania z nowym hybrydowym językiem geopolitycznym.
Tak jak poprzednio, duże państwa / gracze globalni (USA, Chiny, NATO, UE, Federacja Rosyjska) i gracze regionalni są tutaj w równym stopniu przedstawione. Ale to, co wydaje się zmieniać w paradygmacie przecinania się ich interesów w regionie, to znaczące ograniczenie możliwości hegemonicznej kontroli regionu (jednostronne lub dominujące), a nawet stosowanie nietypowych schematów podziału wpływów. W ostatnich dziesięcioleciach region rozwinął niski poziom tolerancji dla dyktatury i hegemonii. Wygląda na to, że nie rozpoznaje już hegemonów – cesarzy, królów, сarów itd. Nie toleruje już imperialnego, postimperialnego czy neoimperialnego języka – nieodwołalnie kusiło go złudzenie uczestnictwa, nawet peryferyjnego, w nowym porządku świata.
Przez ostatnie 30 lat miraż wolności ogarnął region z zachodu na wschód, a miraż ten wyraża się poprzez własne inicjatywy małych graczy w basenie Morza Czarnego, które dziwnie towarzyszą dużej grze wielkich aktorów. Decyzje o „uspokojeniu” sprzecznej architektury powiększonego regionu Morza Czarnego mogą być tylko powszechne, a nie wyjątkowe produkty z kuchni hegemona. W tej decyzji współistnieją, w ezoterycznej formule, zainteresowanie wielkimi mocami kontrolującymi region, pragnienie strategicznej autonomii u niektórych środkowych aktorów, sekretne pragnienie peryferyjnych graczy, aby przenieść się do centrum, współistnienie imperialnej nostalgii i nowych hegemonicznych aspiracji, kolektywne parasole bezpieczeństwa i pasji. imperia i wciąż niezrozumiałe kontury geopolitycznego świata, który jest wymyślany ponownie na poziomie światowym.
Jeśli do niedawna Morze Czarne było placem zabaw dla wielkich imperiów, dziś trudno uwierzyć, że kraje niehegemoniczne nie będą w stanie wpłynąć na obecne podstawy negocjacji w celu „uspokojenia” basenu Pontyjskiego (bardziej niż do tej pory w historii regionu). Niejednorodność aspiracji i decyzji sprawia, że hegemon nie pojawi się ponownie w regionie. Jeśli język i aspiracje hegemonów świata, prawdziwe lub prawdopodobne, nadal są pod wrażeniem imperialnej nostalgii, przepaść między tą nostalgią a obecną rzeczywistością geopolityczną zawsze będzie generować nerwice i starcia.
Istnieje wiele argumentów na rzecz możliwego ożywienia imperium w regionie w tym samym czasie, co tragiczne epizody Krymu i Donbasu, które otworzyły puszkę Pandory w regionie, zaledwie kilka dekad po katastrofalnych wybuchach pierwszych lat systemu poradzieckiego (obecnie zamrożone konflikty). Taki imperialny projekt nie ma realnych zasobów do kontynuacji. Nie ma realnych zasobów, by odzyskać hegemoniczny poziom w regionie, bez względu na to, jak umiejętnie zostanie on wymyślony na nowo dla profanum. Taki imperialny projekt zależałby od sprzyjającego globalnego korytarza i schematów dystrybucji, które już nie pokrywają się z cudownym hałasem naszego geopolitycznego świata lub marzeniem o wolności ludzi, którzy żyli zbyt długo we własnych klatkach ideologicznych, aby tolerować innych. Być może ten neoimperialny projekt jest wstrzymany, oparty na krótkowzroczności i śmiertelnej erozji: krótkowzroczności wpływowych aktorów europejskich, którzy nie chcą inwestować bardziej politycznie i geopolitycznie w regionie, erozji europejskiej i euroatlantyckiej jedności itd.
Rumunia podjęła znaczne wysiłki, aby określić strategiczną rolę Morza Czarnego w paradygmatycznej wizji UE i NATO. Prawdopodobnie nie ma na świecie kraju, który zużyłby więcej energii na pełniejszy rozwój regionu Morza Czarnego na horyzoncie działań politycznych Zachodu. Jednak wyniki pozostają skromne. Strategia Unii Europejskiej dla regionu Morza Czarnego (podobna do strategii dla regionu Morza Bałtyckiego) jest nadal przedmiotem dyskusji, pomimo powtarzających się rezolucji Parlamentu Europejskiego uruchamiających strategiczny projekt UE na Morzu Czarnym. Taka strategia znacznie zmniejszyłaby pole działania podmiotów państwowych o hegemonicznych aspiracjach w regionie i zrównoważyłaby ewentualny wzrost ich wpływów. Bez tworzenia hegemonicznego znaczenia zewnętrznego dla regionu strategiczny postęp UE i NATO w regionie zmniejszyłby, a nawet wyeliminował ryzyko, że lokalni mocarze wyłoniłyby się z obecnego stanu zamrożenia geopolitycznego. Ryzyko to nadal istnieje, bez względu na to, jak ograniczony jest horyzont gry geopolitycznej. Ryzyko to może być podsycane nieodwracalną erozją projektu europejskiego i jednością transatlantycką. Erozja europejskiego projektu lub erozja jedności euroatlantyckiej może na nowo odkryć lokalną hegemonię na poziomie regionalnym, a nawet globalnym. Geopolityczna stawka Zachodu na przetrwanie w złożonej strukturze współczesnego świata w warunkach degradacji hybrydowej ma pochłonąć, bez katastrofalnego wypalenia, wszystkie jego wewnętrzne frustracje. W przeciwnym razie nie tylko straci stawkę na przetrwanie, nie tylko synowie pożrą swoich ojców-założycieli – ponadto stawka ta zwróci region klatki, którą kiedyś zbudował miejscowy hegemon biczem.
Obecnie w regionie gryzie się kilka pokus hegemonicznych. Upraszczając dla jasności, można nawet założyć, że ostateczna bitwa odbędzie się między dwiema lokalnymi pokusami i dwiema alogenicznymi. Dwa z nich, lokalny (rosyjski i neotomanski), to imperialne nawroty, które wynikają z długiej historii rdzennej hegemonii w regionie. Trzeci, obcy, pochodzi z mitycznej projekcji Wschodu na połączenie wielu węzłów z Europą poprzez jedwabne drogi i szlaki. Wreszcie czwarta pokusa (także zagraniczna) jest nowa i przejawia się w nakładających się inicjatywach (potrzeba globalnej gry i strategicznej autonomii Unii Europejskiej, reakcja NATO na ambitną moskiewską architekturę hegemoniczną, amerykańska konstrukcja antyhegemoniczna itp.). W tej konkurencji żadne hegemoniczne aspiracje nie zostaną narzucone wyłącznie lub dominująco. Jedynym wyjściem jest znalezienie tych rozwiązań, które zmniejszają ryzyko ich jedności, a także wykorzystanie niehegemonicznych aspiracji państw w regionie.
Formuła pokoju w regionie pozostaje utopią. Morze Czarne dla byłych hegemonów jest pokusą i nostalgią, jest grzesznym aniołem własnych hegemonicznych projekcji przeszłości; tyle czasu na niehegemonie tej przestrzeni, pozostaje tylko ciągłą niespełnioną obietnicą otwarcia nowych horyzontów mentalnych, nigdy nie tracąc tych, które są ich własnymi …
Dorin Popescu – doktor filozofii, politolog, dyplomata, przewodniczący Assotiation Black Sea House (Rumunia)
Artykuł jest rozszerzoną wersją referatu, wygłoszonego przez Autora podczas konferencji międzynarodowej online „Neoimperializm między Morzem Bałtyckim a Morzem Czarnym”. Konferencja została zorganizowana przez Instytut Demokratyzacji i Rozwoju z Kijowa, Centrum Narracji Politycznych Demokracji z Czerniowców (Ukraina), Iwano-Frankiwską Akademię Iwana Zlotoustego z Iwano-Frankiwska (Ukraina) oraz Instytut Polityki Światowej z Kijowa (19 czerwca 2020 r.). Portal Obserwator Międzynarodowy był patronem medialnym tego wydarzenia.