Propagandą w systemy HIMARS. Jak rosyjski agresor próbuje ingerować w dostawy zachodnich broni dla Sił Zbrojnych Ukrainy

Od końca czerwca nastąpił znaczny wzrost wybuchów w składach broni oraz paliw zlokalizowanych przez rosyjskich agresorów w częściach czasowo okupowanych terytoriów oddalonych od bezpośredniego obszaru działań bojowych. W wyniku filigranowej pracy Sił Zbrojnych Ukrainy popełnili „bawełnę” (używając określenia, które stało się jednym z memów tej wojny) w Doniecku, Szachtarsku, Melitopolu, Popasnej, Makiejewce, Nowej Kachowce, Chersoniu i innych miejscowościach – łącznie mówimy o trzech tuzinach przypadkach. Sukcesy te zbiegają się z dostarczeniem Ukrainie zaawansowanej zachodniej artylerii i wielu systemów wyrzutni rakiet, które uderzają daleko i dokładnie. I choć ilość potrzebnej broni wciąż jest daleka od tej, która pozwoliłaby odwrócić losy wojny, wyniki już teraz zmuszają rosyjską propagandę do bolesnej reakcji w celu wstrzymania jej dostaw.

Systemy HIMARS na wyposażeniu Sił Zbrojnych Ukrainy / fot. Mil.gov.ua, CC BY 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=120081401

Autor: Pawło Łodyn

Treść takich rosyjskich filmów i materiałów tekstowych często sprowadza się do manipulacji na temat pojawiania się dostarczanej broni na „czarnych rynkach”. W czerwcu przytoczono w tym celu bezpodstawne tezy niemieckiego wojskowego emeryta Ralfa Tilla o „ukraińskiej mafii”, która „sprzedaje” broń z Niemiec. Takie narracje są często uzupełniane szczegółami, jak gdyby broń była wyprzedana z powodu niemożności opanowania jej przez ukraińskie wojsko, choć zachodni instruktorzy wręcz przeciwnie zwracają uwagę na wytrwałość żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy w ich szkoleniu. Zniszczenia magazynów i stanowisk dowodzenia świadczy w praktyce o sukcesie takich szkoleń, z drugiej strony armia rosyjska tworzy opowieści propagandowe, w których mieszkańcy okupowanych terytoriów, nie bez podszeptu reżyserów takich opowieści, wizualnie obserwują padanie amunicji NATO kalibru 155 na budynki mieszkalne. Celem jest dezinformowanie obywateli na Zachodzie, że za pomocą dostarczonej broni rzekomo niszczona jest infrastruktura cywilna. Możliwe są zatem dalsze informacyjne prowokacje w tym kierunku. Pod wieloma względami takie manipulacje są odzwierciedleniem tego, jak same rosyjskie „wysokoprecyzyjne” pociski powodują straszliwe zniszczenia i ofiary wśród ludności cywilnej, o czym w oficjalnych komunikatach prasowych informowano jako dotknięte zachodnie składy broni. Tak było w szczególności podczas ataku terrorystycznego na centrum handlowe w Krzemieńczuku. Są też tezy, że Europa rzekomo nie jest w stanie dostarczyć tyle broni, ile Ukraina potrzebuje, aby odpowiedzieć na rosyjskie zdolności, a zatem nie ma to żadnego sensu.

Przykładem ukierunkowanej kampanii propagandowej były również najnowsze francuskie systemy Cezar. Strona internetowa Bulgarian Military mówiła o dwóch haubicach, które z powodu pozostawienia na polu bitwy lub sprzedaży (podobno za kwotę niższą niż ich rzeczywista wartość) trafiły do ​​warsztatów rosyjskiego zakładu Uralwagonzawod. Tezy te zostały natychmiast przekazane przez rosyjskie zasoby medialne „Gazeta.ru”, „Lenta.ru”, „Izwiestia”, „Tsargrad”, „Vzgliad”, które trudno podejrzewać co do prawdziwości i obiektywności informacji. Pod nazwiskiem komentatora, dr. Sebastiana Levy’ego, The Insider udało się znaleźć jedynie specjalistę od kwestii klimatycznych, natomiast w sporach na temat Cezarów z jakiegoś powodu nie odwoływał się do dowodów, ale do „opinii wyrażanych w kręgach, do których należy”.

Amerykańskie precyzyjne systemy rakietowe HIMARS stały się prawdziwą medialną „gwiazdą” w ukraińskiej przestrzeni informacyjnej. Jeszcze w czerwcu dyktator Kremla oświadczył, że ich podaż niczego nie zmieni, ponieważ są „podobne do sowieckich, rosyjskich systemów”. Jednak takie zapewnienia okazały się złudnymi marzeniami, bo zaawansowane MLRS, pomimo ich małej liczebności na wyposażeniu Sił Zbrojnych Ukrainy (osiem wprowadzonych, cztery spodziewane w najbliższym czasie), już przynoszą znaczące rezultaty. Wyniki, które sprawiają, że nawet etatowy rosyjscy korespondenci wojenni, taki jak Aleksandr Sładkow czy Roman Saponkow, wpadają w napady złości. Pocisków HIMARS, które uderzają w składy i stanowiska dowodzenia, nie są w stanie zestrzelić rosyjskich systemów S300 i S400. A kraje importujące systemy S300 czy S400, które kupują je pod wrażeniem reklamy, powinny mieć pytania o skuteczność eksportera w przyszłości.

Niestety, ale Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii odnotowuje spadek tempa dostaw zachodniego uzbrojenia, donosi niemiecki Die Welt. Jak dotąd tylko Polska w pełni wypełniła swoje obietnice dotyczące uzbrojenia dla Ukrainy. Jednak, jak wynika z artykułu ministra obrony Ołeksija Reznikowa na łamach amerykańskiego Wall Street Journal, ukraińscy wojskowi naprawdę udowodnili, że pracują profesjonalnie z dostarczoną bronią i zgodnie z obietnicą nie strzelają na terytorium Rosji. Zmasowana kampania propagandowa, na którą podobno przeznaczono znaczne środki finansowe, dowodzi, że Rosjanie obawiają się skutków na froncie takich wojskowych dostaw z Zachodu. A to oznacza, że ​​potrzebujemy więcej i szybszej dostawy broni. Zadanie pokonania armii rosyjskiej na Ukrainie jest jedyną gwarancją spokojnego nieba nad Europą.

Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed