Dr Bartosz Kowalski: relacje polsko-chińskie przed szczytem 17+1 (z Tajwanem w tle)

W 2020 roku po raz pierwszy w ośmioletniej historii formatu coroczny szczyt przywódców ChRL i Europy Środkowo-Wschodniej nie doszedł do skutku, nawet w formie wideokonferencji. W grudniu ub.r. w miejsce szczytu odbyło się spotkanie dyplomatów w Kunshan, bardziej o charakterze wydarzenia kulturalno-towarzyskiego niż politycznego, symbolicznie odzwierciedlając funkcję i spadek zainteresowania formatem postępujący w ostatnich latach wśród większości europejskich państw siedemnastki. Dlatego doprowadzenie do organizacji szczytu będzie samo w sobie sukcesem (choć głównie propagandowym) Pekinu, choć nie należy spodziewać się żadnego przełomu. Przed zaplanowanym na 9 lutego spotkaniem przywódców 17+1, 22 stycznia minister spraw zagranicznych Wang Yi odbył oficjalną rozmowę z szefem polskiej dyplomacji Zbigniewem Rauem.

Xi z oficjalną wizytą w Warszawie, gdzie wraz z Prezydentem RP Andrzejem Dudą podpisali deklarację o strategicznym partnerstwie w 2016 roku / fot. Andrzej Hrechorowicz – Kancelaria Prezydenta RP, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=84989376

Autor: dr Bartosz Kowalski

Komunikaty opublikowane po rozmowie na linii Pekin-Warszawa różnią się wyraźnie: w polskim zaznacza się głównie asymetrię gospodarczą w relacjach z Pekinem, w chińskim podkreśla zagadnienia polityczne. Takie rozłożenie akcentów odzwierciedla priorytety celów w relacjach dwustronnych, dla których 17+1 ma co najwyżej znaczenie pomocnicze. Jak informuje portal rządu RP: „Minister Rau wskazał, że stosunkowo dobra sytuacja gospodarcza Polski i Chin powinna zostać wykorzystana do podjęcia spowolnionych przez pandemię działań służących rozwojowi polsko-chińskiego wszechstronnego partnerstwa strategicznego”, którego podstawą „pozostaje pragmatyczna współpraca gospodarcza”. Szef polskiej dyplomacji wyraził również nadzieję na „postępującą liberalizację dostępu polskich produktów i usług do chińskiego rynku oraz na otwarcie nowego rozdziału we współpracy ekonomicznej, obejmującej również sektor finansowy oraz technologiczny”.

Z kolei według komunikatu chińskiego MSZ, minister Wang Yi określił dynamikę rozwoju relacji Chiny-Polska jako silną i napędzaną przez „trzy motory” współpracy: bilateralną, w ramach 17+1 i na poziomie Chiny-UE. Szef chińskiej dyplomacji oświadczył, że współpraca pomiędzy oboma państwami nie powinna być wymierzona w żadną stronę trzecią, ani pozostawać pod wpływem stron trzecich. W ten sposób Wang Yi odniósł się pośrednio do zmian w relacjach między Warszawą i Pekinem, które zaszły w ciągu czterech lat prezydentury Donalda Trumpa, kiedy polityka Polski wobec Chin stała się w dużym stopniu funkcją relacji amerykańsko-chińskich. Wang Yi uznał ponadto za normalne, że Chiny i Polska jako państwa o odmiennym podłożu historycznym i kulturowym, mają naturalnie odmienne poglądy na niektóre kwestie i wyraził wolę wzmacniania dialogu i komunikacji z Warszawą. Deklaracja ta padła pomimo aresztowania pracownika Huawei w Polsce w styczniu 2019 roku i szeregu krytycznych wypowiedzi pod adresem Chin ze strony członków polskiego rządu w ostatnich latach, m.in. premiera Mateusza Morawieckiego, ministra obrony Mariusza Błaszczaka i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. W komunikacie chińskiego MSZ znalazła się również wypowiedź ministra Raua o „stanowczym przywiązaniu Polski do polityki jednych Chin i zasady nieingerowania w wewnętrzne sprawy innych państw i innych norm w stosunkach międzynarodowych”. Tak sformułowana przez stronę chińską wypowiedź polskiego ministra sugeruje, że „polityka jednych Chin” jest rzekomo częścią prawa międzynarodowego, stanowiąc próbę wywierania przez ChRL wpływów normatywnych w Europie Środkowo-Wschodniej.

W zestawieniu z podpisaną przez prezydenta Dudę niespełna tydzień później ustawą o zasadach współpracy w sprawach karnych pomiędzy Polską a Tajwanem (po dwóch latach prac),  deklarację o przywiązaniu Polski do „polityki jednych Chin” można odczytywać jako próbę gry na wielu fortepianach. Z jednej strony pada wypowiedź polskiego MSZ idąca w zgodzie z „kluczowymi interesami” ChRL, z drugiej czyni się gest w stronę Joe Bidena, który na swoją inaugurację oficjalnie zaprosił pełniącą de facto funkcję ambasadora Tajwanu w USA Hsiao Bi-khim i którego reakcję Pekin testował pokazem siły w tajwańskiej strefie powietrznej, grożąc inwazją na wyspę. Dotychczas na umowę polsko-tajwańską nie zareagowało oficjalnie ani MSZ ChRL, ani chińskie media partyjno-państwowe, co wskazuje, że Pekin liczy na nowe otwarcie w relacjach z Warszawą.

Na podobną logikę wydaje się również wskazywać powściągliwa reakcja Chin wobec analogicznej (i zachodzącej niemal równolegle do przykładu Polski) zmiany w polityce Rumunii. Istotnym elementem odchodzenia od współpracy z Chinami w sektorach strategicznych było podpisanie przez Rumunię – jako pierwszego państwa w EŚW i UE -– dwóch deklaracji ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie bezpieczeństwa sieci 5G, w sierpniu 2019 roku. Oświadczenia zostały zawarte w tym samym dniu, osobno przez socjaldemokratyczny rząd Vioricy Dăncili  i centroprawicowego prezydenta Klausa Iohannisa – w drugim przypadku Chiny wymieniono nawet z nazwy. Proces dystansowania się od Pekinu na rzecz Waszyngtonu przypieczętowało wycofanie się Rumunii ze współpracy z Chinami przy rozbudowie elektrowni jądrowej Cernavoda w maju 2020 i zaproszenie do współpracy Amerykanów. W obu przypadkach reakcja ChRL była zaskakująco spokojna, zwłaszcza w kontekście „wilczej dyplomacji” i otwartych gróźb wyrażanych w ciągu ostatniego półrocza pod adresem władz Australii, Szwecji czy Czech.

Jednak najświeższe doniesienia na temat planów wykluczenia chińskich firm z przetargów infrastrukturalnych w Rumunii mogą utrwalić ochłodzenie na linii Bukareszt-Pekin. Nowe przepisy nie uderzają bezpośrednio w Chiny, ale wykluczają z przetargów firmy z krajów trzecich, które nie mają stosownych umów umożliwiających uczestnictwo w przetargach na rynku europejskim. Jako główną przyczynę wprowadzanych zmian wskazuje się fakt, że chińskie firmy coraz częściej uczestniczą w przetargach na infrastrukturę drogową i kolejową w Rumunii i zakłócają konkurencję poprzez stosowanie dumpingu, na który mogą sobie pozwolić dzięki pomocy publicznej otrzymanej od chińskiego rządu. Odwrotna sytuacja miała miejsce w Polsce, która w 2018 roku anulowała trzy wygrane przez chińskie firmy przetargi infrastrukturalne, aby w kolejnym roku – w czasie lipcowej wizyty Wang Yi w Warszawie –  odblokować wejście chińskich przedsiębiorstw budowlanych na polski rynek. Jednak w przeciwieństwie do Rumunii, decyzje Polski w tym zakresie były regulowane politycznie, a nie za pomocą zmian prawnych. Przynajmniej do tej pory.

Skąd więc koncyliacyjny ton rozmowy Wang Yi ze Zbigniewem Rauem i powściągliwa reakcja Chin na umowę polsko-tajwańską, podpisaną przez prezydenta Dudę, który będzie reprezentował RP na szczycie 17+1? Wydaje się, że Pekin próbuje wykorzystać fakt, że polskie władze chłodno przyjęły zwycięstwo Joe Bidena, który w kampanii prezydenckiej skrytykował Węgry i Polskę jako podążające w stronę modelu białoruskiego, i upatrują w tym swojej szansy na ocieplenie w stosunkach z Warszawą. Takie przypuszczenie jest tym bardziej zasadne, że z perspektywy Pekinu zwrot Polski (ale również innych państw EŚW, w tym Rumunii) w polityce wobec Chin był od początku uznawany za niesamodzielny i dokonany pod presją Waszyngtonu, a co tym idzie jest postrzegany za możliwy do odwrócenia.

Dr Bartosz Kowalski – doktor nauk politycznych; analityk; adiunkt w Ośrodku Spraw Azjatyckich Uniwersytetu Łódzkiego; specjalizuje się w polityce zagranicznej Chin oraz rozwoju społecznym i politycznym Chin Zachodnich.

Tekst publikujemy dzięki uprzejmości Autora. Oryginalna wersja artykułu znajduje się tu.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.