Media obiegają apele prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i ukraińskich Sił Zbrojnych występujących z prośbą o dostawy samolotów bojowych. Ostatnią akcją jest zaś pomysł #buymeafighterjet. Apel może sygnalizować, że ukraińskie lotnictwo zaczyna odczuwać skutki blisko dwumiesięcznej kampanii powietrznej. Zgodnie ze świetną analizą autorstwa Przemysława Gurgrewicza z Milmag.pl, 11 marca lotnictwo ukraińskie lotnictwo posiadało 56 samolotów (nie jest jasne o jakie typy chodzi), co stanowiło 80% stanu przed wybuchu wojny. Podkreślić należy, że ta wiadomość jest sprzed miesiąca. O bieżącej sytuacji ukraińskiego lotnictwa wiadomo niewiele, co sugeruje też znaczący spadek aktywności. Jeżeli w komunikatach rosyjskiego MON jest chociaż 10% prawdy, to ukraińskie siły powietrzne mogły utracić kilka maszyn na ziemi. Wraz z przesunięciem ciężkości walk na wschód Ukrainy, ukraińscy piloci stoją przed nowymi wyzwaniami, jakim jest walka w pobliżu granic Federacji Rosyjskiej i obecność licznych baz, radarów czy stanowisk wyrzutni rakiet przeciwlotniczych.
Autor: dr Mateusz Piątkowski
Do tego dochodzi kolejny aspekt: nie każdy samolot na stanie jest zdatny do lotu. Tu pojawia się pytanie o stan techniczny maszyn po dwóch miesiącach walk i zdolność ich przywracania do służby. Rosyjskie siły powietrzne i rakietowe dość intensywnie atakowały infrastrukturę remontową ukraińskiego lotnictwa, a dostępność części zamiennych do radzieckich maszyn jest ograniczona i nie zmienią tego nawet dostawy zewnętrzne.
Dynamicznie zmieniająca się sytuacja może przynieść konieczność rewizji dotychczasowego poglądu o prymacie dostaw zaawansowanych systemów obrony przeciwlotniczej nad przekazaniem radzieckich samolotów bojowych znajdujących się na wyposażeniu sił powietrznych NATO. Oczywiście systemy są potrzebne, ale pojawiają się problemy samego lotnictwa. Celem transferu nie byłoby już wywalczenie przewagi w powietrzu, ale konieczność pilnego uzupełnienia arsenału ukraińskich sił powietrznych z uwagi na groźbę utraty zdolności do wykonywania podstawowych zadań obronnych.
Podsumowując, pomimo heroicznych wysiłków ukraińskich sił powietrznych, konsekwencja przeciągającego się konfliktu jest stopniowe wytracenie sprzętu lotniczego.
Wniosek: Ukrainie potrzeba przynajmniej MiG-29, aby utrzymać możliwości prowadzenia walki w obronie własnego kraju. Nie rozwiąże to jednak problemu zasadniczego: uzyskania przewagi w powietrzu i zdolności do wsparcia ewentualnych ukraińskich kontrataków.
Środki walki ukraińskiego lotnictwa
Lotnictwo ukraińskie bazuje na trzech typach maszyn: MiG-29, Su-27, Su-24 i Su-25.
Pierwszy to myśliwiec przewagi powietrznej, którego największą wadą są ograniczone możliwości wykorzystania (zasadniczo tylko powietrze-powietrze), jak również stosunkowo krótki zasięg. Jeżeli ukraińskie lotnictwo operuje z baz położonych na zachód od Dniepru to w strefach takich jak Donbas, patrolowanie przestrzeni powietrznej będzie ograniczone zaledwie do kilku/kilkunastu minut. W takiej sytuacji dostępnych maszyn musiałoby być o wiele więcej aby kompensować krótki pobyt w obszarze operacyjnym. MiG-29 w aktualnych warunkach konfliktu to w pierwszej kolejności samolot obronny, służący do ochrony obszarów miejskich, miejsc przemarszu bądź koncentracji wojskowej. Su-27 to również platforma służąca głównie do wywalczenia przewagi w powietrzu (mająca na celu konkurowanie z amerykańskimi F-15), mająca stanowić uzupełnienie MiG-29 o większym udźwigu i zasięgu. Su-24 to maszyna uderzeniowa, przeznaczona do ataków na cele naziemne z wykorzystaniem bomb laserowych oraz telewizyjnych. Samolot ten był m.in. wykorzystywany podczas walk o Hostomel, do tej pory potwierdzono jedną stratę tej maszyny. Su-25 to typowy samolot szturmowy, bezpośredniego wsparcia pola walki. Ten drugi typ samolotu był często widoczny na dostępnych filmach, atakując na niskim pułapie. Tego typu maszyny dla efektywnego działania wymagają przewagi w powietrzu.
Jak widać, możliwości ukraińskiego lotnictwa są ograniczone. Przede wszystkim w arsenale ukraińskich sił powietrznych nie ma wyraźnych zasobów zdolnych do powstrzymania bądź niszczenia rosyjskiej obrony przeciwlotniczej (z wyjątkiem skutecznych ataków dronów TB2 Bayraktar). Powoduje to, że bieżące typu samolotów nie wywalczą dla lotnictwa ukraińskiego przewagi w powietrzu, pozwalając jedynie na działania defensywne bądź, w sprzyjających warunkach, na ograniczone działania ofensywne.
Wniosek: aktualny arsenał ukraińskich sił powietrznych, a także projektowane ich wzmocnienie o dostawy zewnętrzne nie jest wystarczający do wywalczenia przewagi w powietrzu i skutecznej walki z wielowarstwową rosyjską obroną przeciwlotniczą. Rzeczywistość w tym względzie mogą zmienić dostawy samolotów zachodnich, ale to rodzi problem związany z koniecznością przeszkolenia pilotów. Proces ten nie będzie szybki, a czas odgrywa w sytuacji Ukrainy poważną rolę. Jak doraźnie pomóc temu państwu w powietrzu i co na to prawo wojny powietrznej?
„Ukraińskie latające tygrysy”
W okresie poprzedzającym przystąpienie Stanów Zjednoczonych do II wojny światowej, państwo to w 1941 roku zdecydowało się na przyjęcie ustawy Lend-Lease, zezwalającej rządowi USA na dostarczenie sprzętu wojskowego do państw, których obrona była uważana za istotną z punktu widzenia bezpieczeństwa USA. 6 maja 1941 roku prezydent Roosevelt zdecydował się na uruchomienie programu dla Chin, pogrążonych w uporczywym i niezwykle krwawym konflikcie z Cesarstwem Japonii. W ramach powyższej pomocy amerykański pilot Claire Chennault otrzymał zgodę od rządu amerykańskiego na tworzenie Amerykańskiego Korpusu Ochotniczego, wspierającego działania rządu Kuomintangu przeciwko Japonii. System pozyskiwania ochotników wyglądał w ten sposób, że poszukiwano chętnych do służby w Chinach z personelu amerykańskich sił zbrojnych. Następnie te osoby kończyły służbę w wojsku, aby dołączyć do prywatnego pracodawcy (firmy Central Aircraft Manufacturing Company, CAMCO) celem „szkolenia”. Chennault pozyskał pewną ilość samolotów myśliwskich Curtiss P-40, które zostały przetransportowane do brytyjskiej Birmy w ramach „zaznajomienia się” przez „kontraktorów’ firmy CAMCO. Piloci mieli otrzymać wysoką pensję (600 USD) oraz bonus za zestrzelenie każdego japońskiego samolotu. „Latające Tygrysy” zostały użyte w walce z samolotami japońskimi dopiero po ataku na Pearl Harbor w 1941 roku. Podkreślić należy, że samoloty na których latali ochotnicy były z oznaczeniami chińskiego lotnictwa, a sami lotnicy nosili chińskie mundury lotnicze.
Idea ukraińskich „Latających Tygrysów” jest podnoszona w kliku dostępnych opracowaniach. Aby zbadać ten problem, należy go przeanalizować pod kątem osobowym i sprzętowym.
Status pilotów „Latających Tygrysów” z okresu II wojny światowej w świetle prawa wojny powietrznej wydaje się być niejasny. Niektórzy wprost nazywali tą jednostkę jednymi z pierwszych oddziałów najemników, wskazując na ich prywatne zatrudnienie oraz wysoką pensje. Z drugiej strony najemnictwo jako pewien fenomen na polu walki narodziło się po II wojnie światowej i zostało wyraźne uregulowane dopiero przepisami Protokołu dodatkowego I z 1977 roku (art. 47 PD I).
Aby nie zostać zakwalifikowanym jako najemnik, potencjalny zagraniczny pilot-ochotnik powinien:
– Być członkiem sił zbrojnych Ukrainy – przykładem w tej mierze jest już działających Legion Ochotniczy;
– Latać samolotem z naniesionymi oznaczeniami ukraińskich sił powietrznych – jest to zwyczajowy wymóg prawa wojny powietrznej, tylko prawidłowo oznakowane samoloty mają status wojskowego statku powietrznego, który może brać udział w działaniach zbrojnych;
– Otrzymywać wynagrodzenie na poziomie personelu latającego sił zbrojnych Ukrainy;
Pomimo stanowiska rosyjskiego MON, nie ma większych wątpliwości, że w tej konfiguracji ochotników nie będzie można traktować jako najemników, tylko członków regularnych ukraińskich Sił Zbrojnych.
Ukraińskie „Latające Tygrysy” oczywiście potrzebują także sprzętu. Realistycznie, raczej nie ma co liczyć na dostawy najnowszych maszyn – rozwiązaniem byłoby dostarczenie samolotów wielozadaniowych, zdolnych zarówno do wsparcia wojsk lądowych oraz walki w powietrzu. Idealnym rozwiązaniem byłoby w tej mierze wykorzystanie F-16, przy czym trzeba zaznaczyć, że mówimy o maszynach używanych, które mogłyby zostać pozyskane w ramach wymiany sprzętowej. Szerokie możliwości tej platformy pozwalają na wykorzystanie różnego rodzaju uzbrojenia, które umożliwiałoby efektywniejszą walkę o panowanie w przestworzach. Z dostępnością też nie ma większego problemu.
Jak prawo międzynarodowe zapatruje na zaopatrzenie grupy ochotników sprzętem pochodzącym z państw neutralnych? W teorii jest to niedozwolone, normy prawa wojny powietrznej nie zezwalają, aby państwo neutralne przekazywało sprzęt lotniczy państwu wojującemu. Pamiętajmy jednak, że nie mamy tutaj żadnego traktatu międzynarodowego – źródłem zobowiązania państwa może być norma o charakterze zwyczajowym. Norma o zakazie dostaw uzbrojenia przez państwo neutralne państwu-stronie konfliktu zbrojnego jest uzupełnieniem zakazu o ogólnym charakterze. W kontekście Ukrainy nie możemy pominąć dwóch elementów. Po pierwsze, mamy do czynienia z państwem-ofiarą agresji, co zmienia optykę na zagadnienie neutralności (skoro państwa mają obowiązek współdziałania do zaprzestania naruszeń normy peremptoryjnej – normy ius cogens – jaką jest zakaz agresji). Po drugie, praktyka państw może mieć wymiar dynamiczny i można zaobserwować na gruncie wojny powietrznej przypadki, w których dostawy sprzętu lotniczego jak najbardziej się odbywały jak np.:
- przekazanie Hawker Hurricane przez neutralną Wielką Brytanię zmagającej się z sowiecką agresji Finlandii (sprzedane przez samą Hawker, a nie rząd);
- wspomniany już program Lend-Lease;
- awaryjny program dostawy myśliwców izraelskiemu lotnictwu w ramach operacji Nickel Grass podczas wojny Jom Kipur
Masowe dostawy sprzętu wojskowego dla Ukrainy (państw-ofiary agresji) mogą w związku z tym tworzyć nową praktykę, która w pewnej konfiguracji może prowadzić do tworzenia np. zwyczajowego wyjątku albo też nowej zasady. Być może w istocie tak naprawdę wojna ukraińsko-rosyjska powinna być początkiem dyskusji na ile prawa neutralności są relewantne. Normy dotyczące neutralności mają służyć zapobieganiu rozpowszechnieniu się konfliktu zbrojnego, natomiast ocena tego czy wsparcie wojskowe może stanowić już współuczestnictwo w konflikcie zbrojnym, zależy tak naprawdę od adwersarza.
#Buymeafighterjet
Jak widzimy, prawo międzynarodowe nie jest dostatecznie jasne, czy w każdym przypadku eksport broni do państwa walczącego jest sprzeczny z zasadami obowiązującymi państwa neutralne, zwłaszcza jeżeli udziela się pomocy ofierze-agresji. Co ważne, prawo międzynarodowe nie zabrania wprost eksportu prywatnego (wykonywanego przez prywatny podmiot) do państwa walczącego. Idea programu #buymeafighter sprowadza się do apelu skierowanego względem osób, które mają środki pozwalające na sfinansowanie zakupu. Komentatorzy (tacy jak Michael Bothe) podnoszą, że we współczesnym świecie trudno jest prywatnie eksportować broń do państwa walczącego broń bez zgody państwa, stąd też uważają, że nie ma czegoś takiego jak „prywatny eksport broni” – zawsze za taka decyzją musi stać państwo. Jednak taka konkluzja jest dość płynna, ponownie należałoby zbadać praktykę państw, a wydaje się być ona dość niejednoznaczna, aby przesądzić istnienie jasnych reguł prawa zwyczajowego, tym bardziej w świetle przykładów prywatnego eksportu samolotów przez przedsiębiorstwo Hawker czy CAMCO (podkreślić należy, że ten transfer również miał miejsce w warunkach pomocy państwu-ofierze agresji).
Powyższe wywody można zakończyć konkluzją, że podobnie jak w przypadku strefy zakazu lotów, prawo międzynarodowe pozostawia szeroką swobodę na podejście do problemu i jego rozwiązania. Wszystko zależy od woli politycznej.
Mateusz Piątkowski – dr nauk prawnych, adwokat (Okręgowa Rada Adwokacka w Łodzi), adiunkt w Katedrze Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Stypendysta Chicago–Kent College of Law. Specjalista prawa konfliktów zbrojnych