Islamski terroryzm w Ameryce Łacińskiej?

Niewielu jest takich, którzy sądzą, że w Ameryce Łacińskiej mogłoby dojść do ataku terrorystycznego ISIS. Jednak w czasach, kiedy to nawet amator, tzw. samotny wilk, może zabić wielu ludzi, a zamachy terrorystyczne mają miejsce praktycznie w każdym zakątku świata, na każdą ewentualność trzeba być przygotowanym. Tym bardziej że terror islamski nie jest niczym nowym na latynoskiej ziemi.

Autor: Tomasz Skowronek

Pod koniec lipca, dwa tygodnie przed rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich, brazylijska policja aresztowała 10 członków grupy „terrorystów-amatorów”, którym zarzuca się przygotowywanie aktów terroryzmu. Członkowie grupy wygłaszali we własnym gronie opinie wychwalające tzw. Państwo Islamskie, choć członkami ISIS nie byli. Podejrzani nie znali się osobiście, kontaktowali się ze sobą tylko za pomocą Internetu. Minister sprawiedliwości Alexandre Moraes opisał komórkę jako „amatorską” i „źle przygotowaną” do rozpoczęcia ataku. Nikt z zatrzymanych nie podjął nawet próby zorganizowania jakiegokolwiek zamachu. Nie było broni, nie było ładunków wybuchowych, nie było śladów przygotowań. Nikt także nie rezerwował biletów do Rio. Byli to zwykli amatorzy i sympatycy islamskich fanatyków, którzy najprawdopodobniej nie mieli nic wspólnego z terrorystami.

Niemniej jednak, od jakiegoś już czasu mówi się że Państwo Islamskie jest obecne w Ameryce Południowej i Środkowej. Dabiq, internetowy magazyn ISIS, ogłosił misję konwersji religijnej wśród Majów w Chiapas (Meksyk) oraz w Gwatemali, a także wzywał swych zwolenników aby przeprowadzali islamską kampanię m.in. wśród plemion Tainos na Karaibach, Wayuu w Wenezueli czy innych plemion zamieszkujących Amazonię w Brazylii.

Według badań przeprowadzonych przez Soufan Group, firmę świadczącą strategiczne usługi bezpieczeństwa dla rządów i organizacji międzynarodowych, około 76 bojowników ISIS walczących w Syrii i Iraku pochodzi z Ameryki Południowej i Środkowej. W marcu tego roku w urugwajskiej miejscowości Paysandú zamordowany został żydowski kupiec. Podobno w czasie ataku, napastnik miał krzyczeć „Allah Akbar” i przedstawiał się jako zwolennik ISIS.

Niektórzy eksperci obawiają że latynoamerykański region może stać się platformą do ataków terrorystycznych na USA. Generał John Kelly, były dowódca US Southern Command (SOUTHCOM), który nadzoruje działania wojskowe w Ameryce Południowej i na Karaibach, już jakiś czas temu ostrzegał że niewielka liczba dżihadystów mogłaby dostać się do Stanów Zjednoczonych z Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Jak stwierdził podczas styczniowej konferencji prasowej w Pentagonie, około 150 ekstremistów islamskich opuściło Karaiby aby walczyć w szeregach Daeszu. Niewykluczone także jest to, że ISIS zechce dokonać ataku na amerykańskie, izraelskie, francuskie ambasady, bądź na zagranicznych turystów w Ameryce Łacińskiej w celu pokazaniu światu i swoim zwolennikom że są ciągle aktywni i mają zasięg globalny. Pojawiają się także inne scenariusze, wręcz niewiarygodne, rodem z filmów o James Bondzie. W dziewiątej edycji Dabiqu, rzeczonego propagandowego pisma Daeszu, zasugerowano że terroryści mogą nabyć broń nuklearną w Pakistanie. Następnie przetransportowana byłaby  onado Nigerii, a stamtąd już miałaby trafić do Stanów Zjednoczonych, przez Meksyk – z wykorzystaniem istniejących sieci handlowych w Ameryce Łacińskiej.

Głosy, a nawet oskarżenia o tym że fundamentaliści z Bliskiego Wschodu działają w Ameryce Łacińskiej pojawiały się już w przeszłości i to kilka dobrych lat temu, długo przed powstaniem Państwa Islamskiego. Hezbollah, irańskie komórki wywiadowcze, a nawet Al-Kaida miały działać na terytorium państw latynoamerykańskich aby przybliżyć się do granic USA .

Niektóre z tych informacji czy oskarżeń o islamskim terroryzmie w regionie to zwykłe spekulacje. Inne wydają się wręcz dziwaczne. Ale jeszcze kolejne wydają się prawdziwe, były nawet aresztowania i deportacje osób, które faktycznie miały związki z różnymi grupami z Bliskiego Wschodu. Punktem odniesienia tworzącym przeróżne spekulacje o działalności terrorystów w regionie, były dwa wydarzenia, które wstrząsnęły Argentyną na początku lat 90-tych minionego stulecia.

17 marca 1992 roku, Buenos Aires. Pickup prowadzony przez zamachowca-samobójcę z materiałami wybuchowymi uderza w izraelską ambasadę. W wyniku eksplozji ginie czterech Izraelczyków, ale większość ofiar to argentyńscy cywile, w tym dzieci. W sumie wybuch zabił 29 osób i zniszczył sąsiednie budynki i kościół. Do zamachu przyznaje się organizacja Islamski Dżihad, która ma być powiązana z Iranem. Zamach miał być zemstą za zamordowanie przez Izrael libańskiego szyickiego duchownego Abbasa al-Musawiego. Dwa lata później, również w Argentynie i także w stolicy, o 9.53 rano wybucha bomba w centrum kultury żydowskiej AMIA (Asociación Mutual Israelita Argentina). Ginie wówczas 85 osób, a ok. 300 zostaje rannych.

Skala zniszczeń ataku na ambasadę Izraela 17 marca 1992 r. w Argentynie
Skala zniszczeń ataku na ambasadę Izraela 17 marca 1992 r. w Argentynie

W przeciwieństwie do pierwszego zamachu, w wypadku kolejnego nie wiadomo, kto naprawdę podłożył bombę. W wyniku śledztwa miały wyjść na światło dzienne różne powiązania między zamachowcami a libańskim Hezbollahem i irańskimi organizacjami Pasdaran (Irański Korpus Strażników Rewolucji) i Quods, który jest paramilitarną gałęzią Irańskiego Korpusu. Podwaliny do ataku miał natomiast przygotować irański duchowny Mohsen Rabbani, który oficjalnie pełnił funkcję attaché kulturalnego Iranu w Buenos Aires. Sprawę aktywnie badał argentyński prokurator Alberto Nismana. Nisman, jak i sądy argentyńskie, które o zamachy oskarżały władze w Teheranie. 18 stycznia 2015 roku prokurator został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu. Do teraz nie wiadomo czy było to samobójstwo czy polityczne zabójstwo, a sprawa zamachów do teraz nie została wyjaśniona.

W czasie izraelskiego śledztwa odkryto pewne ślady sugerujące, że zamachowcy mogli planować ataki w Trip-Frontera, która uchodzi za ostoję „islamskiego terroryzmu” w Ameryce Południowej.

Triple Frontera, czyli potrójna granicy, to obszar leżący pomiędzy trzema miastami: paragwajskim Ciudad del Este, argentyńskim Puerto Iguazú i brazylijskim Foz do Iguaçu. Obecnie to jeden z najbardziej dynamicznych regionów w Ameryce Łacińskiej, nazywany czasami latynoamerykańskim Hongkongiem. Organizacje przestępcze tu wprost kwitną, prowadząc przeróżną działalność, m.in. przemyt na ogromną skalę, handel bronią i narkotykami – region zamieszkiwany jest przez dużą rzeszę imigrantów z Bliskiego Wschodu (głównie Libańczyków) i Azji (Koreańczyków, Chińczyków, Tajwańczyków).

Od czasów zamachów w Argentynie i wydarzeniach z 11 września 2001 roku, Triple-Frontera budzi zainteresowanie amerykańskich służb wywiadowczych i mediów, które twierdzą, że działają tu organizacje terrorystyczne z Bliskiego Wschodu, Egiptu i z tzw. Rogu Afryki. Mocnych dowodów na tę hipotezę jednak nie ma, również nic nie wskazuje na to, żeby w regionie zaczęło działać Państwo Islamskie.

Działalność irańskich służb czy terrorystów islamskich miała nie tylko ograniczać się do potrójnej granicy. Część mediów zagranicznych czy nawet służb specjalnych informowało o różnych udaremnionych zamachach.

W 2002 roku w meksykański mieście Tujanie zatrzymany został niejaki Salim Boughader Mucharrafille, właściciel kawiarni. W rzeczywistości miał jednak zajmować się przemycaniem członków Hezbollahu do Stanów Zjednoczonych. W 2008 roku meksykański sąd skazał Boughadera Mucharrafille na 60 lat więzienia.  W 2004 roku minister bezpieczeństwa Hondurasu Oscar Alvarez stwierdził, że członek Al-Kaidy Adnan G. El-Shukrijumah, urodzony w Arabii Saudyjskiej, który posiadał paszport Gujany, utrzymywał kontakty z gangiem Mara Salvatrucha. Celem spotkania miało być wynajęcie członków gangów przez terrorystów w celu ataku na amerykańskie ambasady w Ameryce Środkowej. Co jakiś czas pojawiały się informacje że meksykańskie kartele narkotykowe np. Las Zetas, bądź „Maras”, czyli młodociane gangi z Ameryki Środkowej miały być wynajmowane albo przez irańskie służby specjalne, bądź przez sunnickie islamskie grupy terrorystyczne do ataku na placówki USA.

W Gujanie irańskie służby specjalne miały podobno planować zamach terrorystyczny na lotnisku w Johna F. Kennedy’ego w Nowym Jorku. Człowiekiem, który miałby planować atak był Abdul Kadir, burmistrz drugiego co do wielkości miasta Gujany – Linden. Miał on być uczniem Rabbaniego, który oskarżany jest o dokonanie zamachu w Argentynie, a sam Kadir chciał podobno założyć organizację typu Hezbollah na Karaibach. W 2007 roku został aresztowany w Trynidadzie za domniemane planowanie ataku na port lotniczy w Nowym Jorku.

W 2014 roku amerykański gubernator stanu Teksas Rick Perry, niedoszły kandydat republikanów na prezydenta USA w 2012 roku, stwierdził że bojownicy Państwa Islamskiego są obecni w Meksyku a stamtąd przemycani do USA – teza republikańskiego polityka była jednak absurdalna, tych rewelacji nie potwierdził ani Pentagon ani meksykańskie MSZ.

Niemniej nie można całkowicie wykluczyć scenariuszu, że ISIS pojawi się również w Ameryce Łacińskiej. Coraz więcej młodych zdesperowanych, wykluczonych ludzi z krajów latynoamerykańskich będzie chciało dołączyć do Daeszu. Większość latynoskich rządów nie dysponuje dobrymi agencjami wywiadowczymi, które zajmowałyby się terroryzmem o zasięgu globalnym.

Gdy dochodziło do zamachów w Paryżu czy Brukseli, już po paru godzinach zidentyfikowano terrorystów, a ich twarze były pokazywane w telewizji. W Ameryce Łacińskiej mijają już dwie dekady po zamachach w Buenos Aires, a my ciągle nie wiemy kim tak naprawdę byli terroryści. Większość latynoamerykańskich agencji wywiadowczych nie ma doświadczenia w walce z islamskim terrorem.

W czasach gdy świat jest globalną wioską, a terroryzm nie uznaje granic, dobrze by było, gdyby region poważniej spoglądał na zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego i innych grup terrorystycznych, tym bardziej, że już dziś można wskazać pewne – widoczne – znaki ostrzegawcze.

Zdjęcia: isisandislaminlatinamerica.wordpress.com / mira.ellitoral.com

Tomasz Skowronek – komentator geopolityczny i publicysta, specjalizujący się w problematyce międzynarodowej w szczególności dotyczącej Ameryki Łacińskiej oraz Europy Południowej. Publikował m.in. na portalach Stosunki.pl, Histmag.org, Magazynkontakt.pl i Mediumpubliczne.pl, a także w miesięczniku „Stosunki Międzynarodowe”

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.