Od lata 2015 temat kryzysu migracyjnego budzi wiele zainteresowania i podszytych strachem kontrowersji. Wydaje się, że zjawisko migracji na Stary Kontynent istniało „od zawsze”, ale Europa zaczęła dostrzegać je dopiero wtedy kiedy tzw. szlak bałkański stał się polem konfrontacji świata pierwszego z trzecim.
Autor: Sylwia Lont
Nastroje społeczne, jak i oficjalne komunikaty przywódców państw Unii Europejskiej są bardzo zróżnicowane i pokazują, że Europa nie wypracowała wspólnego stanowiska w tej sprawie. Ubiegających się o azyl w Europie nieustannie przybywa, co w połączeniu z niewystarczającą infrastrukturą i brakiem porozumienia politycznego przeradza kryzys migracyjny w katastrofę humanitarną u wrót Europy.
Migranci czy też uchodźcy – bo o ich ostatecznym statusie zadecyduje wynik indywidualnie rozpatrywanych wniosków o azyl – pochodzą głównie z Bliskiego Wschodu, północy Afryki, ale również z Azji Środkowej. Zwyczajowo rzecz ujmując, osoba ubiegająca się o status uchodźcy powinna mieszkać w pierwszym bezpiecznym państwie, do którego uciekła, jednakże przy obecnym przeludnieniu obozów na Bliskim Wschodzie, migranci decydują się na podróż do Europy. Dodatkowo, nieskoordynowany system azylowy w krajach członkowskich UE, nie stosuje tych samych standardów wobec ubiegających się o azyl toteż migranci podążają do państw, w którym prawdopodobieństwo uzyskania azylu jest większe.
Obecny impas migracyjny jest między innymi wynikiem kryzysu, który rozpoczął się na Bliskim Wschodzie w pierwszych miesiącach wojny domowej w Syrii w 2011 roku. Według raportu opracowanego w czerwcu 2015 przez biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, liczba wewnętrznie przesiedlonych w Syrii sięga blisko 8 milionów spośród 23 milionów, które zamieszkiwały ten kraj przed wojną. W konsekwencji tego konfliktu, liczący 9 milionów mieszkańców Liban przyjął przeszło 2 miliony syryjskich uchodźców, a w wyniku stopniowego przesuwania się fali uchodźczej, również do Turcji przybyło blisko 3 miliony Syryjczyków. Do fali uchodźczej w Turcji, która stała się punktem kontaktowym z przemytnikami, dołączyli również Irakijczycy i Afgańczycy, jak również tzw. migranci ekonomiczni z Afryki. Od lata 2015 w szczytowych momentach przybywało do greckich wybrzeży blisko 2 tysiące osób dziennie, a tylko w styczniu 2016 przybyło ich przeszło 60 tysięcy.
Kim oni są?
Migranci pochodzący z Bliskiego Wschodu, a w szczególności z Syrii i Iraku, stanowią większość przybywających do Europy, ale coraz to większą liczbę stanowią również mniejszości etniczne z Afganistanu. Od dekad sytuacja w tym kraju nie jest stabilna, a obecnie grupy takie jak Hazarowie, czy szyici z miasta Herat są w Afganistanie mniejszościami regularnie prześladowanymi przez ISIS i Talibów. Te trzy narodowości wraz z Erytrejczykami, którzy uciekają przed represjami ze strony dyktatorskich rządów Isaias Afwerki, zamykają grupę państw, które jesienią 2015 roku zostały oficjalnie uznane przez UE za rejony, w których życie obywateli jest narażone za bezpośrednie niebezpieczeństwo.
Sytuacja uległa jednak zmianie pod koniec lutego 2016, kiedy to z dnia na dzień, Unia Europejska uznała Afganistan za państwo bezpieczne, co uniemożliwiło jego obywatelom kontynuację podróży na północ. W konsekwencji tej decyzji, tysiące Afgańczyków utknęło na grecko-macedońskim przejściu granicznym w miejscowości Idomeni. W obliczu tak intensywnego napływu migrantów, stosowana przez UE surowa selekcja na obywateli państw bardziej bądź mniej uprzywilejowanych nie dziwi, aczkolwiek istnieją liczne przypadki, kiedy to obywatele państw trzecich również ubiegają się o azyl ponieważ ich życie jest bezpośrednio zagrożone.
Tutaj mowa na przykład o wnioskach Palestyńczyków (funkcjonujących w próżni prawnej) z libańskiego obozu dla uchodźców Ain al-Hilweh, który liczy przeszło 120 tysięcy mieszkańców. Takie obozy jak Ain al-Hilweh, stały się w Libanie strefą bezprawia, gdzie ma miejsce handel bronią, radykalizacja młodych i rekrutacja ich do bojówek terrorystycznych. Kolejnym krajem nieuznanym za niebezpieczny, a będącym nim bez wątpienia jest Libia, gdzie od okresu Arabskiej Wiosny sytuacja społeczno-polityczna jest wysoce niestabilna. Pomimo braku konfliktu zbrojnego wnioski azylowe płyną również z Iranu.
Kryzys migracyjny dzieli UE
Temat największej od czasów II wojny światowej wędrówki ludów stał się narzędziem manipulacji opinią publiczną i trzonem podziałów społeczno-politycznych w Europie. W Niemczech dyskurs Berlina i innych większych miast zachodnich Niemiec jest pro-uchodźczy i sprzyjający polityce „otwartych drzwi” kanclerz Angeli Merkel. Drezno jednak stało się symbolem zdecydowanego odrzucenia wartości innych niż tradycyjne niemieckie wzorce kulturowe – coraz więcej zwolenników zdobywa tam ultra-prawicowy ruch przeciwników islamizacji Niemiec i Europy Pegida. Od 2013 roku coraz to większe poparcie zdobywa również eurosceptyczna, konserwatywna partia Alternatywa dla Niemiec, której poparcie społeczne szacowane jest nawet na 15%.
Grecja zaś, będąca początkiem szlaku do „północnoeuropejskiego raju”, mimo zmagania się od wielu lat z gigantycznym kryzysem ekonomicznym, jest krajem, w którym nastroje anty-uchodźcze nie są aż tak wyraźne. Premier Grecji Aleksis Cipras oświadczył, że nie chce odmawiać pomocy potrzebującym, ale przyjmie tylko tych uchodźców, którzy zostali skierowani do Grecji na pobyt stały ponieważ „jego kraj nie może stać się magazynem dusz”. Za brak uszczelnienia greckich granic morskich, rozważa się nawet tak radykalne środki, jak czasowe wyłączenie Grecji ze strefy Schengen, choć zdania Wspólnoty Europejskiej w tej kwestii są podzielone.
Odmienne stanowisko prezentują kraje Europy Środkowej, które skupione wokół Grupy Wyszehradzkiej, jednogłośnie mówią „nie” brukselskiej polityce rozdziału kwot uchodźców pomiędzy państwa członkowskie UE. W Polsce, rząd Ewy Kopacz we wrześniu 2015 wyraził swoją gotowość do przyjęcia uchodźców, jednakże nowe elity rządzące wyraźnie krytykowały tę decyzję i próbowały wycofać się z programu relokacji uchodźców. Podobne nastroje obserwuje się również na Węgrzech – zwieńczeniem retoryki Viktora Orbána stała się budowa płotu z drutu kolczastego, który uniemożliwia ruch migracyjny między Węgrami a Serbią. Również Czechy i Słowacja zgłosiły swój sprzeciw wobec projektu przyjęcia uchodźców, a następnie skierowały sprawę do Trybunału Sprawiedliwości.
Wielka Brytania w obliczu kryzysu migracyjnego zadeklarowała przyjęcie kontyngentu o niepodlegającej negocjacji kwocie 20 tysięcy, powołując się na fakt, iż od rozpoczęcia wojny domowej w Syrii udzieliła azylu przeszło 5 tysiącom obywateli tego państwa. Palącym problemem stało się powstanie obozowiska na 3 tysiące migrantów („dżungli”) w portowym mieście Calais na północy Francji, skąd migranci chcą przedostać się na Wyspy Brytyjskie. Fakt wyłączenia Zjednoczonego Królestwa ze strefy Schengen zapewnia większą kontrolę nad ruchem migracyjnym, co Londyn chce utrzymać wraz z dalszym jego wyłączeniem ze strefy euro. Premier David Cameron na szczytach unijnych podkreśla, że chce zachować bieżący stan rzeczy, ponadto zapowiada redukcję świadczeń socjalnych dla emigrantów pochodzących z krajów UE – czy jednak wszystkich tych ustaleń nie przekreśli tzw. Brexit, Europa przekona się w czerwcu.
Czy to koniec impasu?
W ostatnich tygodniach widać wyraźną politykę zamykania wrót UE i ostatecznego uporządkowania kwestii migracyjnej. W Calais zrównano z ziemią „dżunglę”, a w planach jest również ostateczna likwidacja obozowiska, które uformowało się w Idomeni. Decyzja ta zatrzymała na pograniczu przeszło 15 tysięcy ludzi, którzy przebywają w nieformalnym obozowisku w dramatycznych warunkach sanitarnych.
Turcja jest strategicznym partnerem UE w kwestii radzenia sobie z kryzysem migracyjnym, ale jej wcześniejsze zapewnienia zatrzymania migrantów na swoim terytorium w zamian za pomoc finansową nie miały przełożenia na grunt rzeczywisty. Podczas marcowych szczytów UE-Turcja wyłoniono nowe postulaty w kwestii zatrzymania fali migracyjnej. Obecnie Ankara domaga się podwojenia pomocy finansowej z 3 do 6 miliardów euro, zniesienia obowiązku wizowego do krajów UE dla swoich obywateli oraz przyśpieszenia negocjacji akcesyjnych.
Na początku tego roku NATO i flota Wielkiej Brytanii wyszły również z propozycją pomocy w patrolowaniu wód pomiędzy Turcją i Grecją w celu nadzorowania nielegalnej migracji. Operacja miałaby odbywać się przy współpracy z europejską agencją FRONTEX, która zarządza kontrolą zewnętrznych granic UE. Plan przewiduje deportację napotkanych na Morzu Egejskim migrantów do Turcji, co automatycznie uruchomi relokację Syryjczyków z obozów w Turcji do krajów UE. Nadal nie wiadomo co stanie się z tysiącami tzw. migrantów ekonomicznych, którzy już przebywają w Turcji.
Kanclerz Merkel, która jako pierwsza wyszła z propozycją dobrowolnego rozdziału kontyngentów uchodźczych pomiędzy kraje członkowskie UE, dziś traci swoich sojuszników. Wysoki Komisarz ds. Uchodźców ONZ Filippo Grandi, oświadczył, że w ramach programu przyjętego we wrześniu 2015, zostało relokowanych zaledwie 600 osób z 200 tysięcy, których przyjęcie UE zadeklarowała. Liczne organizacje pomocy humanitarnej pracujące na Bliskim Wschodzie sugerują, że o wiele wydatniejsze byłoby zorganizowanie pomocy w regionie, tak aby uchodźcy nie musieli szukać stabilizacji i bezpieczeństwa w Europie. Uciekający z Bliskiego Wschodu korzystają z usług przemytników, którzy narażają ich życie na niebezpieczeństwo, migranci często padają ofiarą kradzieży, handlu organami, odnotowano również liczne przypadki molestowania seksualnego kobiet i dzieci.
Na dziś wydaje się, że Europa absolutnie nie radzi sobie z napływem migrantów, co więcej kryzys ten udowodnił, że Unia Europejska nie mówi jednym głosem i jest zależna od graczy spoza UE, takich jak Turcja. Ambicje polityczne (coraz mniej demokratycznej) Ankary są bardzo odważne, a możliwość szybszego jej przyłączenia do struktur unijnych stała się kartą przetargową. Również fakt pasywnej postawy UE w poszukiwaniu rozwiązania dla toczących się w Bliskim Wchodzie konfliktów odbiera tej strukturze wiarygodność. Fakty te świadczą o kryzysie wartości jaki przechodzi Wspólnota Europejska, a wewnętrzne koalicje, które tworzą się poza jej ramami pogłębiają ten stan. Kryzys migracyjny poruszył również kwestię dialogu międzykulturowego i integracji oraz zweryfikował kondycję społeczeństwa obywatelskiego w poszczególnych państwach członkowskich Unii Europejskiej.
Zdjęcia: Sylwia Lont