Republika Zarzecza, czyli Wilno jakiego nie znacie

Szukając w Internecie miejsc wartych odwiedzenia w Wilnie z pewnością Google wyrzuci nam hasło „Republika Zarzecza”. Republika Zarzecza mająca własnego prezydenta, premiera, parlament i ambasadorów często jest porównywana do duńskiej Christianii lub francuskiego Montmartre.

Republika Zarzecza / Wikimedia commons

Autor: Antoni Radczenko z Wilna

O ile porównanie do paryskiej dzielnicy artystycznej ma swoje uzasadnienie, to w przypadku zestawienia z Kopenhagą jest na wyrost. W odróżnieniu od Christianii Zarzecze nigdy nie było żadną próbą społeczeństwa alternatywnego. Od samego początku było tylko i wyłącznie żartem artystycznym.

Zappa i Prima Aprilis

W 1997 roku grupa artystów mieszkająca w tej dzielnicy powołała do życia nowy „twór państwowy”. Ogłaszając m.in. własną konstytucję, w której znalazły się takie zapisy jak „Człowiek ma prawo umrzeć, ale nie jest to jego obowiązkiem“, „Człowiek ma prawo być nieznany i niewybitny“, „Kot nie ma obowiązku kochać swego pana, ale powinien pomóc mu w trudnej chwili“, „Człowiek ma prawo nie mieć żadnych praw“. Dniem niepodległości ogłoszono 1 kwietnia, czyli Prima Aprilis…

Powołanie odrębnego państwa artystów było zgodne z duchem lat 90-tych, gdy po latach sowieckiego zamordyzmu i szarości ludzie starali się łamać stereotypy i konwenanse. W 1996 roku artyści, przy pomocy finansowej przedsiębiorców, postawili w Wilnie pomnik dla „ojca rockowej awangardy” Franka Zappy. Autorem pomnika był rzeźbiarz Konstantinas Bagdonas, który w czasach sowieckich był znany z „lepienia” rzeźb Lenina. Słynny litewski historyk Alfredas Bumblauskas później niejednokrotnie mówił, że pomnik Zappy jest jedną z nielicznych rzeczy dzięki którym Wilno jest znane na świecie.

Raj lumpenproletariatu

Nie patrząc na to, że Zarzecze de facto znajduje się w ścisłym centrum Wilna w latach sowieckich było jedną z najbardziej zaniedbanych dzielnic w mieście. W domach bardzo często nie było kanalizacji, ciepłej wody, centralnego ogrzewania, a na ulicach oświetlenia. Dzielnicę w dużym stopniu zamieszkiwał element zdeklasowany, lumpenproletariacki.

Uważało się, że jest jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w Wilnie, dlatego zwykli mieszkańcy zazwyczaj omijali je szerokim łukiem. Zresztą nie było tam czego szukać. Nawet na tle „szarości sowieckiego Wilna” Zarzecze było pozbawione jakiejkolwiek infrastruktury rozrywkowej czy kulturowej. Mniej więcej w miejscu, gdzie obecnie stoi jeden z symboli miasta – rzeźba Anioła, widniał napis po rosyjsku „Ulica śmierci” i generalnie to nie była duża przesada. Bo jak twierdziła miejska legenda, śmiałkowie, którzy zanurzali się w głąb dzielnicy o ciemnej porze doby, w najlepszym wypadku ryzykowali bycie pobitymi.

Zmiany w postrzeganiu zaczęły zachodzić na początku lat 90-tych, kiedy Litwa odzyskała niepodległość, a rynek nieruchomości ożył. Ceny mieszkań na Zarzeczu były kilkakrotnie mniejsze niż w pozostałych dzielnicach. Oczywiście dla większości mieszkańców mieszkania bez podstawowej infrastruktury nie były atrakcyjne. Jednak studentom znajdującej się nieopodal Akademii Sztuk Pięknych oraz będącym wiecznie bez pieniędzy artystom Zarzecze pasowało jak ulał.

Osiedlająca się społeczność artystyczna bardzo szybko zaczęła zmieniać klimat miejsca poprzez organizację koncertów, pokazów mody awangardowej czy happeningów. Po kilku latach Zarzecze, chociaż nadal nieodrestaurowane, stało się stolicą wileńskich artystów. Co w efekcie końcowym poskutkowało powołaniem własnego „państwa”. Prezydentem Zarzecza został poeta, bard i reżyser filmowy Romas Lileikis. W 2001 r. Lileikis nakręcił dokumentalny film „K+M+B” poświęcony Zarzeczu. Kilka lat wcześniej znany litewski pisarz Jurgis Kunčinas wydał książkę „Blanchisserie albo Zwierzyniec-Zarzecze”, której akcja rozgrywała się w środowisku wileńskiej bohemy artystycznej.

W 2002 r. na Zarzeczu ustanowiono najsłynniejszy symbol nie tylko dzielnicy, ale również miasta, rzeźbę anioła. W Internecie można znaleźć informację, że anioł symbolizuje „bliskie związki ziemi z niebem”. Co nie do końca jest prawdą. Rzeźba jest poświęcona jednemu z pomysłodawców Republiki Zarzecza Zenonasasowi Šteinysowi, który był malarzem, karykaturzystą oraz reżyserem filmów animowanych. Mówi się, że był „duszą Zarzecza”. Niestety zmarł w roku, kiedy powstała republika.

W 2010 r. samorząd miasta Wilna zgodził się dać skwerowi nad Wilenką nazwę – Skweru Tybetańskiego. Decyzja władz miasta wywołała protest ambasady chińskiej na Litwie. Nota Bene w 2001 r. wileńską dzielnicę odwiedził Dalajlama, który został nawet honorowym obywatelem nowego państwa.

Raj prostytutek

Gwoli ścisłości warto przypomnieć, że Zarzecze złą sławą cieszyło się nie tylko w czasach sowieckich, czy na początku niepodległej Litwy. W II poł. XIX i pierwszej poł. XX wieku było to jedno z ulubionych miejsc wileńskich prostytutek.

Od 1843 r. prostytucja w Cesarstwie Rosyjskim dzięki rozporządzeniu ministra spraw wewnętrznych hrabiego Lwa Perowskiego stała się absolutnie legalnym zajęciem. Zgodnie z przepisami dom publiczny nie mógł znajdować bliżej niż 300 metrów od szkoły lub świątyni, a szefową tego typu instytucji mogła być tylko kobieta w wieku 35-60 lat „ciesząca się powszechnym szacunkiem”. Prostytutki ponadto podlegały nadzorowi lekarskiemu.

Początkowo prostytutki pracowały na terenie całego miasta. Córy Koryntu zwłaszcza polubiły centrum miasta, gdzie znajdowały się restauracje, hotele i toczyło się życie towarzyskie. Niestety wałęsające się po centrum ladacznice uderzały w wizerunek lokalnych władz carskich i postanowiono temu zaradzić. W 1889 r. szef wileńskiej policji niejaki Rajewski postanowił przenieść domy publiczne na przedmieścia. Na liście miejsc nadających się do uprawiania nierządu znalazło się również Zarzecze.

„Genialny plan” wileńskiej policji niespodziewanie napotkał sprzeciw miejscowych fabrykantów. Koniec XIX w. to okres dynamicznego rozwój przemysłu w Cesarstwie Rosyjskim. Wilno nie było wyjątkiem. Nad Wilenką zaczęły powstawać fabryki. Właściciele zakładów po pewnym czasie zaczęli składać skargi do magistratu, że robotnicy bardzo często uciekają z pracy do burdelu. Władze miejskie postanowiły przenieść „przytułki grzechu” w głąb Zarzecza. Nie była to trafna decyzja, ponieważ tam ziemia należała do prawosławnego klasztoru Św. Ducha, a w pobliżu był Cmentarz Bernardyński, czyli powstała kolizja prawna. Dlatego prostytutki postanowiono przesiedlić na ulicę Kopanicę (obecnie – Aukštaičių), tu jednak zaprotestowała ludność żydowska, ponieważ na tej ulicy był ich dom modlitewny. Spór trwał aż do I wojny światowej, kiedy Wilno zajęli Niemcy, którzy nie mieli czasu zajmować się tego typu problemami.

Problemu prostytucji nie udało się rozwiązać również w II Rzeczypospolitej, gdzie podobnie jak w Cesarstwie Rosyjskim, była legalna. Zarzecze nadal pozostawało częścią dzielnicy „czerwonych latarni”. Legalna prostytucja skończyła się wraz z przyjściem sowietów. Chociaż nielegalna trwała nadal.

Koloryt Republiki Zarzecza

Boom nieruchomościowy

Powstanie republiki było impulsem dla władz miasta, które w latach 1999-2000 skierowały do dzielnicy pierwsze większe inwestycje. Dzięki którym udało się odrestaurować Zarzecze, co z kolei spowodowało gigantyczny skok cen nieruchomości.

Dzielnicą zainteresowali się nie tylko biedni artyści, ale również przedstawiciele elity. Tutaj m.in. osiedlił się długoletni mer Wilna Arturas Zuokas, który zasłynął wizjonerskimi pomysłami oraz licznymi machlojkami finansowymi. Obecnie mieszkania na Zarzeczu są jedne z najdroższych w Wilnie.

Skok w cenach absolutnie zmienił wizerunek tej części miasta, która z lumpenproletariackiej przeistoczyła się w elitarną. Wbrew pozorom nie jest to dzielnica hipsterska, ponieważ ulubione knajpy wileńskich hipsterów znajdują się również na obrzeżach centrum, ale z drugiej strony – bliżej dworca czy ulicy Wileńskiej (Vilniaus).

 

Polskie ślady

Nie brakuje na Zarzeczu również polskich elementów. W okresie międzywojennym wraz z rodziną mieszkał tutaj Konstanty Ildefons Gałczyński. Poeta wynajmował mieszkanie na ulicy Młynowej 2 ( Malūnų). Nie były to luksusowe apartamenty. „W Wilnie zajmuję tylko jeden skromny pokój z jednym stołem, i z jednym skromnym łóżkiem. Łóżko jest wąskie jak wstążka, to też noc z żoną podzieliliśmy na dwie połowy: od północy śpię ja, a po północy żona” – żartował w jednym ze swych tekstów prasowych Gałczyński.

Na Zarzeczu urodził się w 1922 r. również znany polski śpiewak operowy oraz długoletni solista Opery Warszawskiej i Teatru Wielkiego w Warszawie Bernard Ładysz, którego rodzina przed wojną mieszkała przy ulicy Połockiej 1 (Polocko).

„Jestem szczęśliwy i dumny, że młodość przeżyłem w Wilnie; piękną młodość, jakiej życzyłbym wszystkim: śpiewy, zabawy, wódeczka, przyroda… Nie ma nic wspanialszego na świecie. Ale w ostatecznym rozrachunku warto także przeżyć nawet chwile trudne, tragiczne… Potem jest o czym opowiadać. Ja, niestety, mówić nie umiem: dla mnie istnieje tylko wypowiedź przez muzykę, przez śpiewani” – wspominał po latach artysta operowy, który w czasie II wojny światowej był żołnierzem AK, uczestniczył w operacji Ostra Brama, a po wojnie został wywieziony w głąb Rosji.

Z Zarzeczem był powiązany również znany polski naukowiec i lekarz Kazimierz Pelczar, który był prekursorem onkologii w Polsce. Od 1930 r. kierował Katedrą Patologii Ogólnej Wydziału Medycznego Uniwersytetu Stefana Batorego. 1 grudnia 1931 r. założył na Zarzeczu, przy ulicy Połockiej 6 (Polocko), Zakład Badawczo-Leczniczy Dla Chorych na Nowotwory.

Wojnę profesor spotkał w Wilnie, gdzie we wrześniu 1943 roku został aresztowany przez gestapo. 17 września został rozstrzelany w Ponarach.

Zapraszamy do Republiki Zarzecza!

 

Antoni Radczenko – dziennikarz, redaktor naczelny portalu Radia znad Wilii – zw.lt.

Artykuł powstał w ramach współpracy przy przygotowaniu wspólnego numeru „Konceptu – magazynu akademickiego” (nr 60, marzec 2018) przez redakcje „Konceptu” i portalu „Obserwator Międzynarodowy”.

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.