Zimbabwe: czas Krokodyla [KOMENTARZ]

Gdy w 1980 roku Robert Gabriel Mugabe obejmował tekę premiera niepodległego Zimbabwe, Radzie Ministrów PRL przewodniczył Edward Babiuch, w Białym Domu zasiadał Jimmy Carter, na szczycie listy przebojów Billboardu pojawił się Another Brick in the Wall grupy Pink Floyd, a premiera pierwszego seryjnego odtwarzacza CD miała nadejść dopiero za dwa lata. Mugabe przez blisko cztery dekady nieprzerwanie rządził państwem i jego nazwisko stało się synonimem władzy absolutnej w byłej Rodezji Południowej. O końcu rządów Roberta Mugabe w Zimbabwe i przyszłości tego państwa pisze dr Marek Wasiński z Uniwersytetu Łódzkiego.

Główni aktorzy ostatnich wydarzeń w Zimbabwe: Grace Marufu, Robert Mubage i „Krokodyl”, Emmerson Mnangagwa

Autor: dr Marek Wasiński

Jeszcze przed kilkoma miesiącami mówiono, że Mugabe zwycięży w zaplanowanych na 2018 rok wyborach prezydenckich nawet, jeżeli zostanie do nich wystawiony w trumnie. Upadek nastąpił niespodziewanie, tym bardziej, że wszystko rozpoczęło się od dosyć banalnej afery z lodami. Ale po kolei.

Gdy nic nie zapowiada zmiany

W pierwszych dniach listopada 2017 roku układ sił politycznych w Zimbabwe wydawał się równie trwały, jak ogarniający państwo kryzys ekonomiczny. Dawny spichlerz Afryki zmaga się obecnie z brakiem własnej waluty (legalnym środkiem płatniczym jest dolar amerykański), monstrualnym sięgającym 90% bezrobociem oraz opłakanym stanem ważnego dla gospodarki sektora agrarnego, zrujnowanego przez przymusową parcelację wielkich gospodarstw rolnych. Mimo tego Mugabe i kierowana przez niego partia ZANU-PF wydawali się być głównymi kandydatami do zwycięstwa w wyborach zaplanowanych na rok 2018. Wskazywały na to co najmniej trzy okoliczności.

Po pierwsze, starzejący się lider, mylący teksty wystąpień i często usypiający podczas oficjalnych spotkań, w oczach wielu mieszkańców Zimbabwe wciąż pozostawał ikoną walki o niepodległość – niezmiennie bohaterskim żołnierzem walczącej z kolonializmem Afryki.

Po drugie, po stronie opozycji brak było wiarygodnego i charyzmatycznego lidera zdolnego do poprowadzenia skutecznej, powszechnej krucjaty przeciwko potężnej ZANU-PF. Morgan Tswangirai, lider partii MDC, stracił zaufanie wielu wyborców będąc w latach 2009-2013 premierem koalicyjnego rządu. Z kolei Joice Mujuru, liderka nowopowstałej ZPF, to była wiceprezydent, weteranka walk o niepodległość i wieloletnia wytrwała stronniczka Mugabe, która została usunięta z ZANU PF dopiero w 2015 roku. Ani Tswangirai ani Mujuru nie są politykami rangi Mugabe. Żadne z nich nie udowodniło też, że sprawując władzę może radykalnie zmienić oblicze państwa. Brak im społecznego poparcia koniecznego do pokonania w wyborach kandydata ZANU-PF.

Po trzecie wreszcie, przy wyborze środków koniecznych dla utrzymania władzy partia nie zwykła kierować się zasadą rządów prawa. Co prawda Mugabe, syn wioskowego cieśli, uchodził raczej za mistrza politycznych intryg i nigdy nie był stawiany w jednym rzędzie z krwawymi despotami pokroju Idi Amina, Jean-Bedel Bokassy czy Francisco Macías Nguemy Biyogo. Z drugiej jednak strony nie wahał się gwałcić prawo, gdy musiał bronić interesów swego ugrupowania. Już na początku lat 80-tych XX w. spór między nim a dawnym towarzyszem broni Joshua Nkomo (byłym członkiem gabinetu premiera i liderem ugrupowania ZAPU rywalizującego z partią Mugabe) doprowadził do konfliktu etnicznego. W latach 1982-1986 prowincja Matabeleland zamieszkiwana głównie przez sympatyzujących z Nkomo członków ludu Ndebele została brutalnie spacyfikowana przez Shona, wspierających Mugabe. Szacuje się, że z rąk szkolonych w Korei Północnej członków niesławnej Piątej Brygady padło ok. 20.000 osób.

Dwie dekady później kontrowersyjna siedemnasta poprawka do Konstytucji rozpoczęła proces odbierania wielkopowierzchniowych gospodarstw rolnych głównie białym farmerom. Oficjalnie działania miały służyć wyrównywaniu dysproporcji w strukturze własnościowej środków produkcji ewidentnie odzwierciedlającej kolonialną przeszłość państwa. W rzeczywistości majątki często trafiały do rąk prominentnych działaczy partyjnych, co wzmacniało pozycję Mugabe. Protestujący farmerzy padali ofiarami ataków ze strony partyjnych bojówek i weteranów walk o niepodległość. Zniszczenie wielkich rolniczych gospodarstw produkcyjnych przyniosło wkrótce katastrofalne skutki dla całej gospodarki. W 2008 inflacja sięgała 100 000%, co przyczyniło się do porażki Mugabe w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Tswangirai, kandydat opozycyjnej partii MDC, uzyskał w pierwszej turze blisko 48% głosów wyprzedzając dotychczasowego prezydenta o ok. 4%. Jednak fala represji i gwałtownych ataków na przedstawicieli opozycji, do których dochodziło w okresie poprzedzającym drugą turę, zmusiła Tswangirai do rezygnacji z ubiegania się o urząd głowy państwa. Mediacje z udziałem przedstawicieli organizacji regionalnej SADC doprowadziły ostatecznie do porozumienia między Mugabe a Tswangirai, w wyniku czego rok później ten drugi został premierem.

W tym stanie rzeczy jesienią 2017 roku Mugabe wydawał się pewnym kandydatem do zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Wydawało się także, że to on namaści swojego następcę. Tym bardziej, że miała nim być Pierwsza Dama.

Grace Marufu i Robert Mugabe

Gucci Grace, Doktor Amai, Lady Makbet

Grace Marufu – urodzona w RPA córka emigrantów z Zimbabwe – została kochanką prezydenta, gdy pracowała jako sekretarka w jednym z urzędów państwowych. Pierwszą Damą stała się w 1996 roku podczas wystawnej ceremonii ślubnej, cztery lata po śmierci Sally, poprzedniej żony Mugabe. Grace to kobieta piękna, bezwzględna i nieobliczalna. W 2017 roku została oskarżona o brutalne pobicie w johannesburskim hotelu południowoafrykańskiej modelki Gabrielli Engels. Dziewczyna miała rzekomo stanowić zagrożenie dla prezydenckich synów Chatunga i Roberta jr. Jakkolwiek na gruncie prawa międzynarodowego nie przysługiwał jej immunitet jurysdykcyjny, ze względów kurtuazyjnych nie została postawiona przed sądem południowoafrykańskim. Wcześniej było o niej głośno m. in. ze względu na  ekstrawaganckie eskapady handlowe (rachunki rzekomo przekraczały 70.000 GBP) oraz nadnaturalne wręcz zdolności.

Doktorat na Uniwersytecie Harare miała uzyskać zaledwie po dwóch miesiącach od przyjęcia na studia. Często obecna podczas ceremonii państwowych, doskonale się prezentująca, uzyskała przydomek Amai – matki narodu. W tym stanie rzeczy nie mogło dziwić, że zdaniem wielu to ona manipulowała podupadającym na siłach mężem wytrwale dążąc do utworzenia dynastii Mugabe. W łonie partii rządzącej miała zresztą zwolenników w grupie określanej jako G-40 (Generation 40). Wciąż młoda, energiczna, nowoczesna i niemająca związków z wojenną przeszłością miała być zwiastunem pokoleniowej zmiany w ekipie rządzącej. I zdecydowanie parła do władzy. W 2014 roku oświadczyła publicznie, że ówczesna wiceprezydent Mujuru – krwawa Joice z epoki walk o niepodległość Zimbabwe – ostrzy sobie zęby na urząd prezydenta i jednocześnie dybie na jej życie. Tym samym Pierwsza Dama wydała na Mujuru polityczny wyrok śmierci. Jeszcze w tym samym roku bohaterka Chimurengi (walki o wolność) została wyrzucona z partii i straciła urząd wiceprezydenta. Następny w kolejce do eliminacji był drugi z zastępców jej męża: Emmerson Mnangagwa. Kolejny weteran walki z rasistowskim reżimem Rodezji, milczący i surowy caporegime Mugabe, tak przebiegły w politycznej walce, że zyskał sobie przydomek ngwena­­ ­­(krokodyl) alias Lacoste.

O związkach deseru z historią, czyli Lacoste vs G40

W sierpniu 2017 roku Mnangagwa zasłabł podczas oficjalnego przyjęcia zorganizowanego przez Mugabe. Wkrótce potem wśród jego zwolenników zaczęła szerzyć się plotka, że przyczyną dolegliwości było zatrucie lodami dostarczonymi przez Pierwszą Damę. Mugabe zareagował zdecydowanie. Oskarżył swego zastępcę o próbę przejęcia władzy i na początku listopada doprowadził do jego usunięcia z ZANU-PF. Krokodyl, rzekomo obawiający się o swoje życie, uciekł do RPA. W tym stanie rzeczy mogło się wydawać, że Grace Mugabe stała się de facto drugą osobą w państwie, tym bardziej, że drugi urzędujący wiceprezydent P. Mphoko uznawany był za sojusznika Grace.

Tymczasem 14 listopada 2017 roku na drogach prowadzących do Harare pojawiły się czołgi. Żołnierze opanowali m.in. stację nadawczą telewizji publicznej ZBC informując naród, że prezydent wraz z małżonką są bezpieczni. Generał Constatino Chiwenga i jego przyboczni nieustannie podkreślali przy tym, że nie doszło do zamachu stanu a celem interwencji wojskowej jest usunięcie „elementów kryminalnych” w otoczeniu prezydenta. W ciągu kolejnych dni sam Mugabe pojawiał się publicznie, m.in. podczas uroczystości uniwersyteckich, rozmów z przedstawicielami wojska oraz w wystąpieniu telewizyjnym oświadczając, że zamierza nadal kierować partią i państwem. Jednak, gdy 21 listopada 2017 roku z inicjatywy ZANU-PF wszczęta została procedura impeachmentu, sędziwy lider ustąpił. Niezwłocznie ogłoszono, że nowym – drugim w historii – prezydentem Zimbabwe zostanie Mnangagwa. Ceremonia jego zaprzysiężenia odbyła się 24 listopada 2017 roku na stadionie w rozentuzjazmowanym Harare.

Co dalej?

Wydarzenia ostatniego tygodnia zaskoczyły wszystkich: od analityków, przez mieszkańców Zimbabwe do zewnętrznych obserwatorów. Podsumowując siedem dni, które wstrząsnęły Afryką Południową należy poczynić kilka spostrzeżeń.

Po pierwsze: Gwarantem status quo w państwie była przez ostatnie lata armia, a dla niej czas pokoleniowej zmiany w ZANU-PF jeszcze nie nadszedł. Krokodyl Mnangagwa jest prezydenckim kandydatem wojskowych i weteranów zmagań antykolonialnych. Pierwsza Dama – polityk spoza układu – nie miała szans na uzyskanie błogosławieństwa generałów.

Po drugie: Ustąpienie Mugabe nie oznacza zasadniczej, globalnej zmiany w polityce wewnętrznej Zimbabwe, w której ZANU-PF nadal pozostaje siłą wiodącą. Mieszkająca w Harare działaczka społeczna powiedziała Obserwatorowi Międzynarodowemu: „Ostatnia noc [po ustąpieniu Mugabe – MW] była szalona. Już nie ma Mugabe i sama myśl o tym jest jak wyzwolenie. Ale partia została. Ta sama zepsuta do szpiku kości, skorumpowana partia”. Co więcej, sam Mnangagwa jest politykiem równie bezwzględnym, jak jego poprzednik. Jako wieloletni zausznik Mugabe,  odpowiedzialny m.in. za działania służby bezpieczeństwa w latach 80-tych XX w., stoi prawdopodobnie za wieloma zbrodniami reżimu ZANU-PF.

Po trzecie: Widok świętujących mieszkańców Zimbabwe może być mylący. Nie doszło tam bowiem do demokratycznego przewrotu, lecz do elitarnego (ograniczonego do ZANU-PF) rokoszu zakończonego zmuszeniem dotychczasowego lidera do ustąpienia. Sama ZANU-PF pozostaje, wbrew retoryce, stronnictwem zdecydowanie niedemokratycznym.

Po czwarte: W związku z powyższym jest rzeczą wątpliwą, by w najbliższych miesiącach doszło w Zimbabwe do prób gruntownych i rzetelnych rozliczeń z przeszłością. Poczynione w inauguracyjnym przemówieniu nowego prezydenta wzmianki o konieczności odbudowy ekonomicznej państwa oraz potrzebie zachowania jedności narodu nie pozostawiają złudzeń, że polityka sprawiedliwości historycznej nie będzie priorytetem. Mugabe wraz z rodziną uzyskał już gwarancje bezpieczeństwa. Co prawda Mnangagwa obiecał odszkodowania dla farmerów, którzy utracili swe majątki w toku reformy rolnej, wydaje się jednak, że z uwagi na stan gospodarki, jest to (w najlepszym razie) projekt dalece przyszłościowy. Natomiast wewnętrzne czystki w ramach ZANU-PF już się rozpoczęły. Znamienna jest anegdotyczna wręcz historia jednego z liderów partyjnej młodzieżówki Kudzanai Chipanga. Tuż po rozpoczęciu interwencji wojskowej wystąpił z orędziem surowo grożąc wszystkim podnoszącym rękę na władzę. Wkrótce potem – również publicznie – przepraszał tłumacząc się młodym wiekiem i brakiem rozeznania w sprawach państwowych.

Po piąte: Piątkowa ceremonia zaprzysiężenia nowej głowy państwa odbyła się w obecności przedstawicieli wielu państw regionu. Problem uznania nowego rządu z pewnością zatem nie powstanie. Przynajmniej do czasu wyborów 2018 roku będzie trwał czas Krokodyla.

 

Dr Marek Wasiński – Katedra Prawa Międzynarodowego i Stosunków Międzynarodowych Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalista od prawa międzynarodowego, sprawiedliwości okresu przejściowego (transitional justice) i problemów post-konfliktowych państw Afryki. Stały ekspert w audycji III Oblicze Dyplomacji na antenie Programu III Polskiego Radia „Trójka”. Członek African Society of International Law

 

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed