Dlaczego Zachód powinien przestać bać się rozpadu Rosji? [KOMENTARZ]

W sierpniu 1991 r. wraz z wizytą w Moskwie ówczesny prezydent USA George Bush senior odwiedził także Kijów. Na tle burzliwych procesów narodowych w republikach sowieckich duże nadzieje były związane z gestami poparcia ze strony przywódcy demokratycznego świata. Jednak przemówienie szefa Białego Domu, w którym aspiracje niepodległościowe ten nazwał „samobójczym nacjonalizmem”, wywołało rozczarowanie, a nawet oburzenie, a prasa amerykańska nazwała je „kotletem kijowskim”. Kilka tygodni później parlament ogłosił Akt Niepodległości Ukrainy.

Pawło Łodyn / archiwum prywatne

Autor: Pawło Łodyn

Dzisiejszy opór wobec rosyjskiego okupanta rozwiał już wątpliwości zachodnich polityków co do zdolności narodu ukraińskiego do zwycięstwa. Jednak taki wymiar porażki, który doprowadziłby do nieuchronnych procesów dezintegracji Rosji, pozostaje dla większości tematem tabu. Dlatego wciąż dość często słyszy się o potrzebie znalezienia sposobów na „ocalenie twarzy Putina”. Podobnie jak ówcześni zachodni sowietolodzy, dzisiejsi analitycy zachodni nadal w większości odrzucają opcję zniknięcia ZSRR/Rosji z mapy politycznej. Jednak przeciwstawne głosy już zaczynają także być słyszane.

Janusz Bugajski, starszy badacz w think tanku Jamestown Foundation, napisał przewodnik po upadku Federacji Rosyjskiej. Autor zauważa w nim, że nie powiodły się próby przekształcenia Rosji w państwo narodowe lub państwo ze społeczeństwem obywatelskim, a nawet stabilne państwo imperialne. Biorąc pod uwagę jego obecną strukturę, w której istnieje krucha podstawa historyczna, nie ma wspólnej tożsamości, istnieje wewnętrzna walka nacjonalistów, imperialistów, liberałów, federalistów i centrystów – inwazja na Ukrainę na pełną skalę w 2022 r. tylko przyspieszy początek zniszczenia zjednoczonego podmiotu rosyjskiego. Inni analitycy amerykańscy również zaczynają o tym pisać. Odrębne przesłuchania z prognozami ekspertów i propozycjami dekolonizacji Rosji odbyły się pod koniec czerwca przez amerykańską Komisję Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie.

Prezydent USA Joe Biden ogłosił okres od 17 do 23 lipca jako Tydzień Narodów Ujarzmionych. Inicjatywa została zapoczątkowana w 1959 roku przez amerykańskiego prezydenta Eisenhowera, aby przypomnieć o ucisku ludzi pod uciskiem represyjnych reżimów. W tym roku, w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę na pełną skalę i wzmocnieniem represji wewnętrznych w Federacji Rosyjskiej, na emigracji utworzono Ligę Wolnych Narodów (LWN). Działacze organizacji reprezentujący ruchy narodowe: baszkirski, buriacki, ingermański, kozacki, kałmucki, tatarski i erzjański zaapelowali do Joe Bidena o wsparcie dążeń narodów do samostanowienia. 23 lipca w Wilnie, Filadelfii, Cleveland, Antalyi i Pradze odbyły się wiece nawołujące do niepodległości.

Przedstawiciele ruchu LWN na konferencji prasowej dla mediów wyjaśnili swoje cele i podkreślili wagę konsolidacji wspólnych działań na rzecz dekolonizacji Rosji. Przedstawiciele przedstawili krótkie wprowadzenie do historii tego, jak cesarskie centrum siłą zniewalało ich narody i jak kolonizowani próbowali w różnych okresach zrzucić jarzmo poprzez bunt. Dziś Kreml aktywnie eksploatuje resursy tych narodów i prowadza z pomocą ich nowe imperialne wojny. Weteran wojny rosyjsko-ukraińskiej, inyazor (starszy) Erzian Syres Boleyan, zauważył, że Moskwa celowo próbuje splamić nierosyjskie narody krwią w wojnie z Ukrainą, tworząc specjalne „bataliony narodowe”.

Mówimy o biednych, pogrążonych w depresji regionach, z których wysyła się ich do „gorących punktów” walk. Fakt, że główny ciężar mobilizacji spada na mniejszości etniczne, potwierdza także Amerykański Instytut Studiów Wojennych. Odnotowano już przypadki masowych odmów, na przykład 500 wojskowych kontraktowych z Buriacji napisali raporty o zwolnieniu – poinformowała szefowa fundacji „Wolna Buriacja” Aleksandra Harmazhapowa.

Próby narzucenia strachu przed „upadkiem Rosji” odpowiadają celom kremlowskiego reżimu i uniemożliwiają społecznościom etnicznym korzystanie z ich prawa do samostanowienia. W przeciwieństwie do różnych tzw. „narodów Donbasu” wymyślonych przez rosyjską propagandę w Ukrainie, mówimy o ludach tubylczych o długiej historii, które kiedyś zostały brutalnie skolonizowane przez centrum moskiewskie. I w takiej perspektywie postkolonializmu, w ramach którego reinterpretowana jest cała historia europejska czy amerykańska, Zachód powinien także spojrzeć na rosyjską przestrzeń polityczną. ZSRR zniknął z mapy świata pomimo obaw i wysiłków zachodnich elit, aby temu zapobiec. Nieuchronność takich procesów dowodzi, że można je zrozumieć tylko w czasie i starać się kierować we właściwym kierunku. Jeśli chodzi o strach przed chaosem, to widać wyraźnie, że reżim, utrwalony zwłaszcza brakiem niestabilności terytorialnej, stworzył nie efemeryczny, ale realny chaos wielkiej wojny w Europie.

Pawło Łodyn – dyrektor wykonawczy Centrum Narracji Politycznych Demokracji; korespondent portalu „Obserwator Międzynarodowy” w Ukrainie

Redakcja

Serwis Obserwator Międzynarodowy, jest niezależnym tytułem prezentującym wydarzenia i przemiany zachodzące we współczesnym świecie.

No Comments Yet

Comments are closed